Re: Andrew "Powerfule Pole" Gołota....
Walka ..... traumatyczna.... moim zdaniem brak słów. Jak do tej pory obejrzałem 3 pojedynki z udziaęłm Ruiza ...w zasadzie to spałem na ich( poza walką z Jonsem) ...zero pasji...kunsztu...czy to było pięściarstwo ?Tym razem podszedłem o wiele bardziej emocjonalnie jako, że walczył nasz Andrzej i tym samym bardzo uważnie obejrzałem walkę mimo, że przyszło mi to z wilekim trudem.
Sens zasadniczej refleksji jaka mi sie w tym momencie nasuwa chyba najlepiej oddają słowa WORNSA - to wstyd i hańba żeby ktoś walczący w taki sposób był zawodowym mistrzem świata kat. ciężkiej. ( O ile pamiętam to on robił mu zawsze ostrą jazdę, czego wielu tu nie rozumiało ...ja się dziś też podpisuje pod tymi słwami) BULL SHIT !!!!!!
Nie wiem czy byłbym w stanie spojrzeć w oczy ludziom, którzy wydają tak potworną kasę po to by zobaczyć niewątpliwe piękno tego sportu i przychodzą na takie imprezy ....Zastanawiam sie jaki DK ma intereses by ktoś taki ciągle utrzymywał trofeum ?
Nie powiem, żeby walki Ruiza mi się podobały, ale chętnie je oglądam.
Bo patrzę się na gościa i widzę, że on znalazł sposób na przeciwników - tak jak prawnik kruczek prawny.
Przecież Ruiz nie klei się do przeciwników dlatego, bo on tylko tak umie (zna wszystkie elementy bosku) - on walczy tak, bo w tym jest najlepszy. Sam wie, że walczy nieefektownie, ale co ma zrobić - powiedzieć sobie : dziś walczę w stylu Byrda i przegrać? Natomiat w walce z Gołotą zauważyłem, że on nie tylko w klinczu jest dobry - potrafi też nieźle namieszać w półdystansie. Ma dobre sierpowe, świetną kondycję, potrafi uśpić przeciwnika a potem przyspieszyć i zawsze idzie za ciosem.
Dlatego moim zdaniem obiektywnie zasługuje na ten tytuł. (Podobnie ja zasługuje Byrd, Gołota, Kliczko, Rahman i paru innych). Nie zasługuje Brewster :roll: (czy jak to się tam pisze).