Po czasach Bruce'a Lee i modzie na owiane wschodnią filozofią karate, fascynacji twardym kick boksingiem, teraz nadeszła era vale tudo, nieco błędnie nazywanego walką bez zasad. Tak czy siak, lgniemy do coraz brutalniejszych sportów. Buzuje testosteron. Powrót do natury?
Wokół vale tudo (nazwa portugalska, tłumaczona na polski jako „idzie wszystko”, a czasem złośliwie „walę tu go”) narosło wiele złowrogich mitów. Rzeczywiście, jak tłumaczy poznaniak Karol Matuszczak, który jako pierwszy Polak wziął udział w tzw. wolnej walce, w 1993 roku w USA zaczęto organizować pojedynki w klatce, na gołe pięści. Można było w nich także kopać rywala, przewracać go, bić gdy leżał, dusić. Spektakle te zyskały ogromną popularność. Ale puryści zaprotestowali i zaczęto wprowadzać coraz więcej ograniczeń. M.in. zawodnikom założono małe rękawice tzw. piąstkówki.
Matuszczak upiera się, że vale tudo to od początku swego istnienia wciąż bezpieczniejszy sport niż profesjonalny boks, w którym co roku na ringu giną zawodnicy. I że to nie żadna fikcja z filmów typu „Podziemny krąg”, gdzie żądni wrażeń zblazowani mężczyźni walczą do krwi ostatniej.
Syszałem tylko o jednym śmiertelnym wypadku w vale tudo w Rosji. Dopuszczono do turnieju człowieka chorego na serce. W naszej dyscyplinie pojedynek czasem kończy się już po 2-3 ciosach, bo wkracza sędzia, by nie dopuścić do kontuzji. Na ulicy we własnej obronie też mniej szkody wyrządzimy napastnikowi, gdy go lekko poddusimy, czy założymy mu dźwignię, niż będziemy go bić czy kopać „dodaje Krzysztof Gołaszewski. Wraz z bratem Wojtkiem prowadzą treningi vale tudo we Wrocławiu i sami z powodzeniem startują w turniejach. U nich w klubie ćwiczy 50 osób, a w mieście są jeszcze dwa inne. W Warszawie jest ok. dwustu zapaleńców, w Poznaniu ponad stu, dodajmy do tego silne ośrodki w Szczecinie czy na Górnym Śląsku. Chętnych wciąż przybywa, mimo że... „Niektórym pojedynki w klatce źle się kojarzą np. z nielegalnie organizowanymi walkami psów na śmierć i życie. U ludzi tak nie jest. U nas są zasady. Nie wolno gryźć, wsadzać palców w oczy, w nos, w usta, uderzać w krocze, w krtań i łokciem w tył głowy, stosować dźwigni na stawy palców... A z własnego doświadczenia wiem, że w klatce naprawdę walczy się bezpieczniej niż w ringu, bo z tego ostatniego łatwo można wypaść” mówi Krzysztof Gołaszewski.
Za trudne dla kiboli
Reżyser Sylwester Latkowski w mało udanym filmie dokumentalnym „Klatka” połączył walki vale tudo z tzw. ustawkami piłkarskich szalikowców, którzy umawiają się na regularne bitwy ze znienawidzonymi fanami innej drużyny. Matuszczak twierdzi, że u niego na treningach rzeczywiście pojawili się futbolowi kibole, ale byli krótko. Wszystko było dla nich za trudne, bo w takiej walce trzeba dużo myśleć. Podobnie było w Warszawie.
„U mnie na treningu nie było żadnego piłkarskiego zadymiarza. To bzdura, co sugerował film Latkowskiego, że szkolimy kiboli do ustawek. Ci co myślą, że szybko się nauczą wolnej walki, równie szybko odpadają. U nas trenują studenci politechniki, AWF” zapewnia Krzysztof Gołaszewski, który sam jest absolwentem Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, a jego brat będzie niebawem bronił tam pracę magisterską.
Gladiator w dyskotece
Tu trzeba znać boks, boks tajski, zapasy w stylu wolnym, a przede wszystkim brazylijskie jiu jitsu, bo to podstawa. Vale tudo jest połączeniem tych wszystkich sportów.
„To najbardziej otwarta i wszechstronna formuła sportowej walki. Wielu mężczyzn chce się w niej sprawdzić. Co z tego, że np. dobrze uderzasz, skoro nie wiesz, ile jesteś wart, bo nigdy nie biłeś się w otwartej formule?” mówi Matuszczak.
Kiedyś myślałem, że nie da się wymyślić już nic lepszego niż kick boksing. Wraz z bratem zdobywaliśmy medale w mistrzostwach Polski. Ale Wojtek pojechał do Austrii i tam został pokonany w vale tudo. Okazało się, że jest coś o czym o nie miał pojęcia, czyli o walce w parterze. Spróbowaliśmy sił na obozie brazylijskiego jiu jitsu u Matuszczaka. Nie znając technik, byliśmy bez szans nawet z rywalami dużo mniejszymi i słabszymi od nas! „opowiada Krzysztof Gołaszewski, a Wojtek dodaje: „Potem wylądowaliśmy w USA na naukach u słynnego Brazylijczyka Renzo Gracie. Za miesiąc treningów płaciliśmy mu po 250 dolarów. Ćwiczyliśmy po sześć godzin dziennie.”
Teraz trenują pięć dni w tygodniu, a dwa miesiące przed pojedynkiem nawet i dwa razy dziennie.
„Podoba mi się to gladiatorstwo, gdy po walce mówią o mnie „ten jest dobry!” i doceniają to, co wypracowałem na treningach. Gdy wchodzę do klatki, to rządzi mną adrenalina. A publiczność to zwykle docenia” zapewnia Krzysztof. „Namawiam kolegów, żeby wychodzili do ludzi, do hal sportowych. Na razie większość imprez w kraju organizowana była w dyskotekach. Czego więc się spodziewać po takiej publice?” mówi Karol Matuszczak. Nie co ukrywać, vale tudo w Polsce raczkuje.
Testosteron popycha
Vale tudo, wbrew obiegowej opinii, nie jest walką bez zasad. Ale nie da się ukryć, że sporty walki stają się w swym założeniu coraz brutalniejsze.
„Respektowanie zasad i norm jest chwalebne, ale mało pociągające. A mężczyźni eleganccy są uważani za zniewieściałych. Testosteron (i dobrze że jest!) popycha większość mężczyzn, by udowadniali swoją dominację w grupie, by pokazywali swoją siłę. Stąd pewnie taki pęd do coraz brutalniejszych sportów, np. tzw. walk bez zasad. Ta brutalizacja będzie narastać, dopóki nie zatrzyma się jej drastycznymi prawnymi zakazami. Możliwe też, że sami zawodnicy się wcofają, ale w moemncie, kiedy zaczną odnosić poważne rany. I nie liczmy na sprzeciw np. ze strony kibiców. Zawsze znajdzie się gawiedź żądna krwawych igrzysk. Zobaczmy co się wyprawia na trybunach piłkarskich stadionów” wyjaśnia psycholog Bożena Uścińska.
Dlaczego jednak także kobiety garną się do brutalnych sportów?
„Kiedyś mężczyźni walczyli o kobietę w rodzinie. Walczyli, by ją móc utrzymać. Teraz starają się wyłącznie o własny sukces. Panie więc wzięły los w swoje ręce. I także zaczęły walczyć. Pojawiły się nawet w ringu. Może to taka pokrętna gra z mężczyznami? Takie uwodzenie ich i pokazywanie: „Patrzcie czego chcemy”. Funkcjonuje przecież coś takiego w psychologii: „Jestem dla ciebie miły nie dlatego, że sam lubię się tak zachowywać, tylko pokazuję ci, jak ty powinieneś zachowywać się w stosunku do mnie” łumaczy Uścińska.
Wychodzi na to, że kobiety jednak najbardziej pragną twardzieli... A więc panowie ćwiczmy choćby vale tudo!
Bartłomiej Czekański
źródło: [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Oczywiście kontuzje oraz wypadki śmiertlene są owiele częstrze w boksie niż w jakimkolwiek innym sporcie walki (łącznie z VT).