Po drugie,widzi nóż,wie już,że ofiara jest zdesperowana i ewentualna potyczka zakończy się ciężkimi stratami(ryzykuje zdrowie,życie).Dochodzi więc kwestia kalkulacji czyli czy mu się opłaca "użerać" z gościem.
.....
Wszystkie te czynniki działają przeciw przestępcy i musiałoby mu cholernie zależeć na ewentualnych ''fantach'',żeby ich nie wziął pod uwagę(w grę wchodzi równierz wielka głupota i tępactwo bandyty).
Widzisz, niby masz rację. Ale jak "ofiara" wyjmie nóż, to już nie jest gra o "fanty". To przenosi konflikt na inny szczebelek i kalkulacje mogą wziąść w łeb, bo będzie chodziło o reputację, o chęć pokazania czyj jest dłuższy (nóż oczywista :wink: ) i inne macho-aspekty. A potem masz nagłówki w gazecie "zabił za trzy zlote" A przecież wcale wtedy już nie chodziło o forsę.
Motywacja bandziora może być różna,ważne,że wykazałeś,iż jesteś równie mocno, a nawet bardziej niż on zmotywowany do działania(pokonałeś strach i przeciwnika itp.).Nie ma więc do czynienia z "ofiarą''( w sensie psychologicznym),którą może zastraszyć i sterroryzować.
Nie powtarzając wcześniej użytych argumentów,które uważam za trafne,chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestię.
Naprawdę rzadko się zdarza abyśmy mieli do czynienia z dresiażami o konstrukcji psychicznej(sile woli?)jaką prezentował niejaki Czarny Rycerz z Monthy Python i Św Graal(mam nadzieję,że nic nie pomyliłem).Napotkawszy na przeszkodę i widząc,że dalej pójdzie jeszcze ciężej odstępują od napadu.(najczęściej,żeby zachować twarz wyzywają i grożą,że jeszcze wrócą itp.).
Distephano,sądzę że twoje działąnie(zbliżanie się z nożem)mogłoby się obrócić przeciwko tobie.Otóż w sytuacji już po twojej udanej obronie,ale przed twoim atakiem wspólnik ma alternatywę uciec albo zostać i spróbować tego,co nie udało się jego kumplowi.Skłaniałbym się do opinii,iż wybierze łatwiejszą 'opcję' i da nogę.
Twoje zachowanie zmusza go niejako do podjęcia obrony.
Ps.To akademickie rozważania,ale co w tym złego?