Grzechy Kyokushin
Napisano Ponad rok temu
(Link do tego tekstu jest poniżej, jeśli chcecie się znim zapoznać to zapraszam.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników])
Mianowicie tekst ten traktował o tym co stało się z "najtwardszą sztuką walki". Autor zwrócił uwagę na to, że obecnie w Kyo stawia się największy nacisk na walkę sportową. Tradycje, znane przecież wszystkim pasjonatom, zanikły. To co stanowiło o sile tej dyscypliny - walka w bliskim kontakcie, techniki na twarz, podcięcia, rzuty... itp. Przecież KK zdobyło swoją pozycję dzięki umiejętnym kombinacjom różnych tektych w walce, a nie staniu na przeciw siebie i okładaniu się mawashi gedan przez całą walkę... To "usportowienie" jest powodem wypaczenia dzisiejszych karateków. Widzę to po samym sobie - na poczatku gdy zacząłem sparować z kolegami z Kick boxingu, taja czy boksu, po prostu dostawałem w trąbe. Dopóki nie domyśliłem się że gardę musze trzymać wyżej... O walce w parterze nawet nie chce wspominać... a przecież, co ciekawe, większość mistrzow kyokushin (i nie tylko) wywodzacych się z Azjii mieli, poza stopniami mistrzowskimi w karate, stopnie mistrzowskie w Judo (judo było i chyba jest obowiązkową dyscypliną szkolną w Japonii) Co łączyło się w całość, poza walką w pozycji stojącej, półdystansie itp, karatecy świetnie radzili sobie w parterze. A dziś? Gdy kolega zapaśnik zmylił mnie i rzucił mi sie na nogi to było po sprawie Kolejną sprawą jest wymieranie tradycji - kyokushin przestaje być sztuką walki - niewielu adeptów wie dlaczego przed wejściem do dojo mówią Osu, dlaczego wykonują kata, co to takiego Zazen i po kiego grzyba medytować skoro można iść na siłkę...
Podsumowując mój raczej mało odkrywczy post, chciałbym zaryzykować zdanie, że popularność Kyokushinkai, tak ciężko osiągnięta przez mistrza Oyamę, stała się największym przekleństwem tej pięknej sztuki walki, spłyciła ją i wszystko zmierza do tego, by stała się ona po prostu kolejną dyscypliną sportową z kategorii kiepskiej klasy mordobicia.
Napisano Ponad rok temu
To co stanowiło o sile tej dyscypliny - walka w bliskim kontakcie, techniki na twarz, podcięcia, rzuty... itp. (...)
Podsumowując mój raczej mało odkrywczy post, chciałbym zaryzykować zdanie, że popularność Kyokushinkai, tak ciężko osiągnięta przez mistrza Oyamę, stała się największym przekleństwem tej pięknej sztuki walki, spłyciła ją i wszystko zmierza do tego, by stała się ona po prostu kolejną dyscypliną sportową z kategorii kiepskiej klasy mordobicia.
będę polemizował .
1. z lektóry podanego przez ciebie tekstu wcale nie wynika, że siła kyokushin były rzuty. tam wyraźnie pisze, że zawodnicy kyoka trenowali także judo, które było kiedyś przedmiotem obowiązkowym w szokłach japońskich. wniosek jest jeden - umiejętność rzutów nigdy nie stanowiła siły kyokushin, stanowiła natomiast element siły zawodników kyokushin. nie możemy więc mówić o "grzechu zaniechania" w kyokushin.
2. z jednej strony twierdzisz, że w kyoku zaniechano technik na twarz, a z drugiej strony piszesz, że kyok spadł do poziomu nieskiej rangi mordobicia. jest tu chyba jakaś sprzeczność, no nie? wniosek - po pierwsze, przypomne, że zaniechano jedynie technik ręcznych na jodan, z czego ja się osobiście ciesze, bo chciałbym ponosić swoje zęby przynajmniej do 60-tki. poza tym, trzeba się zastanowić na jaką metę chcesz trenować karate. jesli na krótką - to można dopuścić ciosy rękami na głowę, ale wtedy kariera nie portwa zbyt długo, nie ma co się łudzić, że dożyjesz 40 w dobrym zdrowiu. ja preferuję dłuższą metę.
3. nie wolno mylić treningu z walką. kiedy walczysz na ulicy, walczysz na całego, ale na treningu trenujesz walkę, a nie walczysz na maksa, chyba, ze chcesz zrobić krzywdę partnerowi i liczysz się z tym, że sam dostaniesz wpierdziel.
podsumowując. nie można odmówić pewnej słuszności takim poglądom jak twoje, ale też nie ma co narzekać, że kyokushin stracił nimb "najtwardzego" stylu. trzeba pamiętać, że walcża ludzie, nie style. pozdrowienia.
Napisano Ponad rok temu
Jakiś czas temu znalazłem świetny artykul na jednej ze stron o karate kyokushin, sztuce którą uprawiam i kocham.
(Link do tego tekstu jest poniżej, jeśli chcecie się znim zapoznać to zapraszam.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników])
Mianowicie tekst ten traktował o tym co stało się z "najtwardszą sztuką walki". Autor zwrócił uwagę na to, że obecnie w Kyo stawia się największy nacisk na walkę sportową. Tradycje, znane przecież wszystkim pasjonatom, zanikły. To co stanowiło o sile tej dyscypliny - walka w bliskim kontakcie, techniki na twarz, podcięcia, rzuty... itp. Przecież KK zdobyło swoją pozycję dzięki umiejętnym kombinacjom różnych tektych w walce, a nie staniu na przeciw siebie i okładaniu się mawashi gedan przez całą walkę... To "usportowienie" jest powodem wypaczenia dzisiejszych karateków. Widzę to po samym sobie - na poczatku gdy zacząłem sparować z kolegami z Kick boxingu, taja czy boksu, po prostu dostawałem w trąbe. Dopóki nie domyśliłem się że gardę musze trzymać wyżej... O walce w parterze nawet nie chce wspominać... a przecież, co ciekawe, większość mistrzow kyokushin (i nie tylko) wywodzacych się z Azjii mieli, poza stopniami mistrzowskimi w karate, stopnie mistrzowskie w Judo (judo było i chyba jest obowiązkową dyscypliną szkolną w Japonii) Co łączyło się w całość, poza walką w pozycji stojącej, półdystansie itp, karatecy świetnie radzili sobie w parterze. A dziś? Gdy kolega zapaśnik zmylił mnie i rzucił mi sie na nogi to było po sprawie Kolejną sprawą jest wymieranie tradycji - kyokushin przestaje być sztuką walki - niewielu adeptów wie dlaczego przed wejściem do dojo mówią Osu, dlaczego wykonują kata, co to takiego Zazen i po kiego grzyba medytować skoro można iść na siłkę...
Podsumowując mój raczej mało odkrywczy post, chciałbym zaryzykować zdanie, że popularność Kyokushinkai, tak ciężko osiągnięta przez mistrza Oyamę, stała się największym przekleństwem tej pięknej sztuki walki, spłyciła ją i wszystko zmierza do tego, by stała się ona po prostu kolejną dyscypliną sportową z kategorii kiepskiej klasy mordobicia.
No brawo, w koncu ktos dostrzegl ze kyokushin to tylko bez sensowne okladanie sie po gebie na zawodach.
Masz racje, a ja powiem wiecej osobiscie nie odwazylbym sie nazwac kyokushin(dzisiejszego, jak bylo dawniej to nie winikam) mianem karate, bo to nie zasluguje
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
1. z lektóry podanego przez ciebie tekstu wcale nie wynika, że siła kyokushin były rzuty. tam wyraźnie pisze, że zawodnicy kyoka trenowali także judo, które było kiedyś przedmiotem obowiązkowym w szokłach japońskich. wniosek jest jeden - umiejętność rzutów nigdy nie stanowiła siły kyokushin, stanowiła natomiast element siły zawodników kyokushin. nie możemy więc mówić o "grzechu zaniechania" w kyokushin.
hehehe akurat sprawy rzutów nie odnosiłem do przytaczanego tekstu. Ale pamiętasz zapewne opowieści swego trenera - bądź wyczytane w którejś z książek o kyo, że Mas. Oyama przyjmował wyzwania od różnych zawodników rożnych stylów - nawet wyczytałem gdzieś wzmiankę o amerykańskim mistrzu wrestlingu. Z kazdym z nich wygrał. A same rzuty - przyjrzyj się kata - tam jest ich dosyć sporo, jednak mało z nich/żadnego nie ćwiczy się na treningach, poza suchymi formami z kata oczywiście...
2. z jednej strony twierdzisz, że w kyoku zaniechano technik na twarz, a z drugiej strony piszesz, że kyok spadł do poziomu nieskiej rangi mordobicia. jest tu chyba jakaś sprzeczność, no nie? wniosek - po pierwsze, przypomne, że zaniechano jedynie technik ręcznych na jodan, z czego ja się osobiście ciesze, bo chciałbym ponosić swoje zęby przynajmniej do 60-tki. poza tym, trzeba się zastanowić na jaką metę chcesz trenować karate. jesli na krótką - to można dopuścić ciosy rękami na głowę, ale wtedy kariera nie portwa zbyt długo, nie ma co się łudzić, że dożyjesz 40 w dobrym zdrowiu. ja preferuję dłuższą metę.
Zgodze sie z Tobą, że na turniejach uderzenia pięści na Jodan, bez rękawicy to głupota. Jednak tak naprawdę to w walce dąży się do znokautowania przeciwnika a najłatwiej to osiągnąc uderzając w twarz. Poza tym wole dostać trzy razy rękawica w szczęke i niż raz mawasa w ryło :-) (zresztą mam wymienione jedynki na porcelankę więc mi wszystko jedno, hehehe - joke) Kopniaki w jodan są różnież bardzo niebezpieczne. niemniej jednak na zawodach lanie sie po ryjach jest rzeczywiście bezcelowe, co nie znaczy tego by zaniechać ćwiczenia blokowania i uderzana na twarz. Znów odwołam sie do tradycji, kiedy to adepci bronili swojego dojo przed śmiałkami z innych szkół. Albo kiedy karatecy walczyli z Tajami.
3. nie wolno mylić treningu z walką. kiedy walczysz na ulicy, walczysz na całego, ale na treningu trenujesz walkę, a nie walczysz na maksa, chyba, ze chcesz zrobić krzywdę partnerowi i liczysz się z tym, że sam dostaniesz wpierdziel.
Niom. :-)
podsumowując. nie można odmówić pewnej słuszności takim poglądom jak twoje, ale też nie ma co narzekać, że kyokushin stracił nimb "najtwardzego" stylu. trzeba pamiętać, że walcża ludzie, nie style. pozdrowienia.
Dokładnie. Dlatego musimy się rozwijać. Każdy we własnym zakresie bo o ile walczą nie style a ludzie, to na siłe stylu składają się właśnie ludzie. Od września planuję do standardowego treningu dodać jescze judo (mam taką możliwość na uczelni, więc z niej skorzystam) mam nadzieje że pomoże mi to stać sie lepszym (pełniejszym) karateką.
Dzięki za wyrażenie swojej, bardzo cennej dla mnie, opinii. O to mi chodziło kiedy tworzyłem ten topic ;-) pozdrawiam!
Napisano Ponad rok temu
Masz racje, a ja powiem wiecej osobiscie nie odwazylbym sie nazwac kyokushin(dzisiejszego, jak bylo dawniej to nie winikam) mianem karate, bo to nie zasluguje
Hehe może nie odważyłbym sie stawiać takiego twierdzenia, ale po lekturze paru źródłowych pozycji na temat Kyokushinkai i jego historii, muszę ze smutkiem przyznać że to co, przynajmniej w mojej sekcji, robimy na treningach to jedynie cień wielkiego Kyokushinu sprzed lat.
Napisano Ponad rok temu
2. Wielu karateka szkoli sie w technikach bokserskich, wielu trenerow wprowadza ten element do szkolenia - efekty sa (patrz: F. Filho, A.Hug - chociaz oni elementy bokserskie dopracowywali raczej poza IKO).
3.Obecnie- przy bardzo duzej popularnosci MA karate nie daje ci w walce takiej przewagi, jaka dawalo kiedys. Dawniej znajomosc dwoch kopniec i kilku zaslon uzupelniona ciezkim treningiem dawala ci w walce z gosciem z podworka ogromnaa przewage - teraz niemal kazdy "fajter spod trzepagka" cos trenuje.
4. Ogromna sila i zaleta KK jest jego ogromna uzytecznosc w charakterze bazy, na ktrorej mozesz budowac swoje zdolnosci bojowe. Uczysz sie bardzo szerokiego wachlarza technik, z ktorych mozesz dobierac te, ktrore ci najbardziej pasuuja, bardzo duzy nacisk ksztaltowany jest na sile, wytrzymalosc, wole walki - to solidny fundament.
5. Wielu ludzi nie cwiczy tak jak legendarni wojownicy KK, bo zwyczajnie nie moga sobie na to pozwolic. Oyama wygrywal z zwodnikami innych stylow bo ZYL Z NAUCZANIA KARATE - trening byl calym jego zyciem i jego praca. Gdybys cwiczyl 8 godz. dziennie (i wiecej :wink: ) to tez po kilku latach byl bys wspanialym fighterem.
6. Co do rzutow i technik w parterze - waska specjalizacja to slabosc, ale w przypadku trenera jest gwarancja wysokich kompetencji w danej dziedzinie. esli w KK brakuje ci rzutow to uzupelnij swoje szkolenie o treningi zapasow lub judo.
7. Usporotwienie to istitnie wada dzisiejszego KK - zaczyna tu brakowac ... ducha. Choc z drugiej strony - zawody, przygotowania do nich i sama walka sportowa swietnie mobilizuja do rozwoju i sa naprawde niezlym sprawdzianem wlasnych mozliwosci.
I przestan biadolic.
Napisano Ponad rok temu
Koks widac ,ze naprawde znasz sie na Kyokushinie :wink: !! Nie zabieraj głosu z sprawach , o ktorych nie masz pojecia , albo poczytaj troche! A twoje zdanie zachowaj prosze dla siebie.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Uruk-hai to ,ze Kyokushin ma wady i jest usportowiony w Polsce to juz dawno zostało stwierdzone.Tylko wez to pod uwage ,ze patrzysz na Kyokushinw wydaniu polskim - usportowionym... Twoja opinia jest nieadekwatna do tego co sie dzieje na swiecie - zarowno w Kyoushin sportowym jak i Sztuce Walki.
Nie zgodze sie z Tobą, mówię o Kyokushin na świecie. PRzyjrzyj się zagranicznym zawodnikom np. na mistrzostwach Polski. Ostatnio na MP IFKK przyjeżdżają ukraincy, rosjanie - europejska elita, rozmawiałem z nimi, trenują po 8 godzin dziennie, ale tylko pod zawody. Czysto sportowo. Mają stypendia, premie od zwycięstw itp.
1. Na standardowym treningu moze nie cwiczysz technik recznych na jodan, ale to nie znaczy, ze nie bedziesz umial pieprznac kogos w baniak.
Uderzyć w baniak potrafi każdy dres z klatki, ale obronić sie przed sierpem w ryj i skutecznie skontratakować już nie.
2. Wielu karateka szkoli sie w technikach bokserskich, wielu trenerow wprowadza ten element do szkolenia - efekty sa (patrz: F. Filho, A.Hug - chociaz oni elementy bokserskie dopracowywali raczej poza IKO).
Filho i Hug to zupełnie inna sprawa. Oni porzucili KK dla kariery UFC. Nie wyobrażam sobie żeby walczyli tam zgodnie z zasadami KK. Zwłaszcza z kolesiami z BJJ czy Vale Tudo.
5. Wielu ludzi nie cwiczy tak jak legendarni wojownicy KK, bo zwyczajnie nie moga sobie na to pozwolic. Oyama wygrywal z zwodnikami innych stylow bo ZYL Z NAUCZANIA KARATE - trening byl calym jego zyciem i jego praca. Gdybys cwiczyl 8 godz. dziennie (i wiecej ) to tez po kilku latach byl bys wspanialym fighterem.
Masz rację. dodam tylko, że to źle że niektórzy z trenerów obecnie żyją z nauczania karate. Oyama to był gość trenujący ponad 12 godzin dziennie. Ale o kim ja mówię, przecież on za sparing partnerów miał byki :-)
I przestan biadolic.
Osu
Napisano Ponad rok temu
Filho i Hug to zupełnie inna sprawa. Oni porzucili KK dla kariery UFC. Nie wyobrażam sobie żeby walczyli tam zgodnie z zasadami KK. Zwłaszcza z kolesiami z BJJ czy Vale Tudo.
Ci goście nigdy nie walczyli na UFC - na pewno marnie by obaj skończyli, mimo całej ich estymy. Ale walczyli w K1.
Napisano Ponad rok temu
OSU!
Napisano Ponad rok temu
Jedno jest pewne kk "wychowuje", jak wtedy, nadal ludzi gotowych kruszyc kopie do upadlego w obronie swojego stylu. Wada, to czy zaleta?
A teraz troche o mitach. Jeden z nich mowi: gdybym mial czas i cwiczylbym jak Oyama po 12 godzin dziennie, to wtedy...
Prawie w kazdej dyscyplinie po okresie roztrenowania 9cykl odnowy biologicznej), wracajac do tzw. formy cwiczy sie po tyle godzin - taki cykl trwa dwa tygodnie, moze miesiac. Trening charakteryzuje duza objetosc, male obciazenia. Gdyby jednak w jego ramach kogos np. poddac 20-minutowemu biegowi interwalowemu, to nie bylby zdolny do jakiekolwiek wiekszego wysilku minimum dobe. Zatem nie mozna wyjmowac z czyjegos cyklu treningowego np. rocznego jakis fragment i mowic, ze tak trzeba caly rok.
Nie oszukujmy sie wiedza o treningu poszla do przodu od czasow Oyamy w niesamowity sposob. Powielanie dawnych metod to strata czasu.
Jestem gleboko przekonany, ze dzisiejsi mistrzowie tego stylu, choc tak na nich sie narzeka, byliby gora w konfrontacji z dawnymi, jak np. dzisiejsi lekkoatleci nie daliby szans, tym sprzed powiedzmy 40 lat.
Sam zreszta widze odwiedzajac dojo, ze w stosunku do moich czasow, choc treningi nie sa tak ostre (to bylo niepotrzebne, generowalo urazy i kontuzje), znaczaco obnizyl sie wiek cwiczacych, co ma pozytywny wplyw i generalnie sa lepsi technicznie niz my kiedys, bo i wiedza trenerow jest nieporownywalnie wieksza, od tej, ktora dysponowali moi. Moze tylko duch jest mniejszy niz kiedys.
Bo, w treningu nie jest istotny czas. Piter Sampras, wybitny tenisista podobno trenowal zaledwie godzine dziennie. Po prostu talent. Pisalem o tym juz tutaj, ale powtorze - niegdys Polscy plywacy, ktorzy zaczeli trenowac USA, byli zaszokowani - cwiczyli dwa razy krocej niz w Polsce, za to trening byl o wiele bardzie intensywny i lepiej przemyslany. Bo, w treningu nie chodzi o to, zeby sie zmeczyc, czy zameczyc kogos, chodzi o to, zeby byl tak skonstruowany zeby przyblizal nas do mistrzostwa sportowego, jakie sobie zaplanowalimsy.
Sam wywodze sie z kk, ale jakos nie moge znalezc nazwisk znaczacych wojownikow z ktorymi jakoby walczyl Oyama.
Ci, ktory zreszta widzieli pod koniec zycia mistrza z Japonii, mowili, ze ledwo sie poruszal, a jego rece, ktore mierzyly sie z deskami, scianami, przypominaly bezwladne bryly.
Pozdrawiam
z calym szacunkiem dla wszystkich wojownikow
K_P
Napisano Ponad rok temu
To jakiś całkiem niedawny musi być ???Akurat mialem wczoraj spotkanie towarzyskie z piecioma czarnymi pasami z kyokushin, z tym jeden mial piatego dana. Powspominalismy dawne czasy...
Napisano Ponad rok temu
Pozdrawiam
K_P
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Nie zgodze sie z Tobą, mówię o Kyokushin na świecie. PRzyjrzyj się zagranicznym zawodnikom np. na mistrzostwach Polski. Ostatnio na MP IFKK przyjeżdżają ukraincy, rosjanie - europejska elita, rozmawiałem z nimi, trenują po 8 godzin dziennie, ale tylko pod zawody. Czysto sportowo. Mają stypendia, premie od zwycięstw itp.
Patrzysz na wycinek Kyokushinu uwzgledniajac tylko tych ,ktorzy biora udział w zawodach..A co z tymi, ktorzy cwicza nie dla zawodow?co z tymi, ktorzy nie moga juz startowac w zawodach?Kyokushin to nie tylko sport.Niestety tak jest przedstawiany w naszym kraju.
Pzdr.
Napisano Ponad rok temu
Zapomniałem o jeszcze jednym grzechu Kyokushin... Wojny wewnętrzne. Dla mnie to jest zupełnie niezrozumiale i głupie. Wierzymy w to samo, trenujemy to samo, łączy nas miłość do sztuki walki, a nie potrafimy się dogadać. Mówię tu o podziałach federacyjnych KK. W Polsce jest to bardzo wyraźnie widoczne - IFK i IKO. To co mówi shihan Drewniak o hanshi Arnilu, czy sensei Szeligowskim, a ten ostatni rewanżuje mu się tym samym. To nie świadczy dobrze o duchu obu panów. Przytocze jeszce jedną sprawę, która naprawdę była nie fair. IFK, a dokładnie sam sensei Szeligowski organizowało mistrzostwa świata w Kata Kyokushin. Akurat byłem z sensei na obozie w czasie gdy telefonicznie dotarła do niego wiadomość o negatywnej opinii wystawionej przez shihan Drewniaka IFK, przed Polską Federacją Karate, oraz Polskim Związkiem Olimpijskim. Nie wiem dokładnie o co chodziło, ale gdy rozmawiałem z sensei, twierdził on, ze to największa kłoda jaka mogła zostać rzucona pod nogi organizatorom. Na szczęście mistrzostwa odbyły się. Była to bardzo udana impreza. Jednak, przynajmniej dla mnie, niesmak pozostał. Nie oceniam tu shihana, ale dostrzegam chorą sytuację... Czemu Kyokushin dzieli zamiast łączyć?
Napisano Ponad rok temu
Sadzac po nazwiskach, od lat (25?) wszystkie sznurki w tym stylu zelazna reka trzymaja wciaz te same osoby. Nie chca sie (ja to rozumiem, tez bym nie chcial), dzielic wladza ani profitami, a te sa nadal, jak do mnie docieralo - znaczace. Ponad przecietnie zyja z karate i tylko z karate, wysylajac dyrektywy, nagradzajac, beatyfikujac, pietnujac, skazujac na infamie, mowiac o zdradzie, lub braku kompetencji. Slowem jak przystoi feudalom. W koncu struktura, ktora zaproponowal Oyama ma korzenie w feudalnej Japonii.
Z drugiej strony jest rzesza instruktorow z kolejnych pokolen, znaja swoja wartosc, sa wyksztalceni, naprawde ciezko pracuja. Popularyzuja od lat kulture fizyczna. Za co ich podziwiam. Np. intruktorzy w moim miescie, ktorym z tego miejsca jestem winien slowa szacunku.
Jak sadze jest ich wielu w calej Polsce i... glownie maja z tego satysfakcje.
Zeby nie wygladalo na to, ze sie czepiam kyokushin - wydaje mi sie, ze takie podzialy, taka sytuacja nie jest tylko domena tylko tego stylu. Takie procesy musialy zaistniec w kazdej strukturze, ktora z malej organizacji urosla w duza, wygenerowala znaczace dochody. Stad liczne fluktuacje i polaryzacja stanowisk.
Na to wszystko naklada sie otwarcie Polski na swiat, skad spada na nas wielosc propozycji, do ktorych nie jestesmy przyzwyczajeni. Za to jestesmy przyzwyczajeni do jednej, jedynej organizacji, przezywajac iluzje, ze jednosc i rzady silnej reki sa najlepsza z propozycji.
Wstepujace pokolenie nie ma juz tego problemu. Chce po prostu cwiczyc w spokoju i atmosferze szacunku dla innosci, czy nawet alternatywy.
Byc moze moja diagnoza ujawnia prawde polowiczna. Zapewne nie mam, ale tez nie chce miec kompletnej wiedzy na ten temat. Jako malomiasteczkowy filozof wiem bowiem, ze wszystko co mialo swoj poczatek bedzie mialo tez koniec.
Kolegom z kyokushin jestem winny, to, ze przed laty zainteresowalem sie sztukami walki i nadal to trwa. To, ze przy nich nie wytrwalem do dzis, niech spadnie na karb mojej natury wiecznego poszukiwacza, lub nieudacznika. Jak kto woli.
Pozdrawiam
K_P
Napisano Ponad rok temu
Reprezentanci byłych republik zawsze sie liczyli w knockdownie. Tylko teraz trzeba sie zastanaowic czy to nadal sa amatorzy czy juz zawodowcy?czy juz zyja tylko z Karate, czy robia cos jescze ? nie kazdy moze sobie pozwolic na 8 godzin treningow dziennie...i jezeli trenuja tylko pod zawody i nic innego nie robia to jest to ewidentne usportowienie , a doczego to prowadzi to sam wiesz.Ja nie stoje w opozycji do zawodow, wrecz przeciewnie...ale mysle,ze moza pokazac tez druga strone Sztuki Karate, ktora teraz jest tak naprawde na dalszym planie.
Żrodeł "grzechow" ,ktore tu wymieniłes trzeba szukac niestety , ale w ...przepisach rozgrywania zawodow, bo to one wszystko dyktuja.Kyokushin stało sie "mało atrakcyjnym stylem" w momencie , gdy powstał Shidokan,Enshi, Daido Juku , vale tudo, K-1 gdzie przepisy rozgrywania zawodow sa znacznie bardziej liberalne niz w Kyokushin. Sosai faktycznie mogł zostawic niektore rzeczy z pierwotnego Kyokushin...
Ten artykul , do ktorego podałes link , nie jest w całosci przetłumacozny, jest jescze druga czesc traktujaca minn o Shidokan, Daido Juku Karate, K-1 itd.Kiedys było to na tej stronie [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] , ale widze, ze teraz tego tam nie ma...
Wojny wewnetrzne były , sa i neistety beda dopuki nie zmieni sie skałd personalny szefostw organizacyjnych. O tym juz było wiele razy na forum...pan Drewniak nietylko sensei Szeligowskiemu zaszkodził...pan Drewniak czuje ,ze mu sie usuwa grunt spod nog, ze wyrasta mu konkurencja , ktora chce zdemonopolizowac jego jedyne zrodło przekazu wiedzy o Kyokushin i dlatego robi co moze ,zeby inni mieli ciezkie zycie.W Polsce juz mamy przedstawicieli wszystkich swiatowych organizacji Kyokushin czy to mu sie podoba czy nie.
Rozumiem ,ze jestes z IFK, to jezeli mozesz to powiedz mi czy mozna startowac u Was w zawodach i brac udział w seminariach ? czy jestescie tez zamknieci na inne organizacje Kyokushin?
Lukew poczekajmy az Kancho Soeno umrze (zycze mu oczywiscie jak najlepiej), zobaczymy co sie stanie z Shidokan.Kyokushin sie podzielił po smierci Sosai , Ashihara Karate tez sie podzieliła po smierci H. Ashihara ... czas pokaze co bedzie z Shidokan.
Na to wszystko naklada sie otwarcie Polski na swiat, skad spada na nas wielosc propozycji, do ktorych nie jestesmy przyzwyczajeni. Za to jestesmy przyzwyczajeni do jednej, jedynej organizacji, przezywajac iluzje, ze jednosc i rzady silnej reki sa najlepsza z propozycji.
Mysle, ze to podsumowuje wszytko.Nie sposob sie z tym nie zgodzic.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
"BÓL TO TYLKO ZŁUDZENIE..."(??)
- Ponad rok temu
-
Karate Kraków
- Ponad rok temu
-
KURS INSTRUKTORA SPORTU: część specjalistyczna: KARATE
- Ponad rok temu
-
Ushiro kata
- Ponad rok temu
-
NOWY SZEF NA POLSKE
- Ponad rok temu
-
Szkoly Okinawa/Japonia i ich kata
- Ponad rok temu
-
Nowe Forum - Kyokushin
- Ponad rok temu
-
prowadzenie treningu
- Ponad rok temu
-
Perfect Karate -pdf
- Ponad rok temu
-
Czy uzupelniac plyny podczas treningu??
- Ponad rok temu