Skocz do zawartości


Zdjęcie

Trening dwóch serc


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

budo_^hast^
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3373 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Sopot

Napisano Ponad rok temu

Trening dwóch serc
Grzegorz Eitel i Krzysztof Wiłkomirski poddali się katorżniczym przygotowaniom, by wystartować w igrzyskach. W Japonii doświadczyli ekstremalnego treningu. Teraz warszawscy judocy po cichu mogą myśleć o medalach.

Drogę do Aten polscy judocy zaczęli od kangeiko, czyli japońskiego treningu serca. W grudniu wyruszyli do Tsukuby, by poddać się mroźnemu hartowaniu ducha i ciała. Tak jak tradycyjne samurajskie miecze forma naszych olimpijczyków wykuwana była w ogniu walk i schładzana przez zimowy mróz.

Skarpety są dla mięczaków

Pierwsze zajęcia rozpoczynały się o piątej rano. O czwartej trener kadry Wiesław Błach budził swoich podopiecznych. Zziębnięci, niewyspani pojawiali się w hali, gdzie... wszystkie okna były otwarte na oścież. Tatami (podłoże na, którym walczą judocy) było zmrożone, a powietrze miało kilka stopni Celsjusza. W takich warunkach przez dwie i pół godziny musieli stoczyć po 20 walk. Zajęcia kończyły się, gdy nad Tsukubą wschodziło słońce. - Lekko nie było, ale nikt się nie poddawał. Nie przyjść na taki trening byłoby wstydem - opowiada Grzegorz Eitel (+100kg), judoka stołecznej Gwardii.

Jeszcze gorszą dolę niż zawodnicy znosił trener. On nie mógł się ogrzać podczas walki. - Jakie skarpetki? Żeby wzięli mnie za mięczaka? Może jeszcze czapkę powinienem założyć? Wtedy to już w ogóle byłaby kupa śmiechu - mówi Wiesław Błach, trener kadry. - Stałem więc boso na tatami i obserwowałem chłopaków. Dwie godziny po zajęciach jeszcze nie czułem stóp. W akademiku, w którym mieszkaliśmy, też ciepło nie było. Trzeba było spać w dresach. Tam niektórzy zakładali czapki - opowiada.

Z Japonii Polacy wrócili zmarznięci, ale dumni, że przeszli ekstremalną próbę. Ale najgorsze było jednak przed nimi.

System kwalifikacji olimpijskich wymyślony przez Europejską Federację Judo był morderczy. Przez trzy miesiące zawodnicy gromadzili punkty w ośmiu turniejach. Wyścig kończyły mistrzostwa Europy. Zawody rozgrywano co tydzień, dwa. Z tej próby zwycięsko wyszli Eitel, Wiłkomirski (73) i Przemysław Matyjaszek(100).

W Atenach wystąpi także Robert Krawczyk, który w ubiegłym roku wywalczył brązowy medal mistrzostw świata i nie musiał przebijać się przez eliminacje.

Pół tysiąca walk

Eitel i Wiłkomirski stoczyli już w tym roku po 500 walk treningowych. Spędzili na tatami kilkaset godzin. Jakie zatem dwójka warszawskich zawodników ma szanse w Atenach? - Moim cichym faworytem jest zawodnik AZS UW Wiłkomirski. Stać go na medal. Jeśli więc tylko nie przytrafi mu się jakaś kontuzja, to olimpijski debiut Krzyśka może być jego wielkim sukcesem - twierdzi trener Błach.

W marcu 2003 r. Wiłkomirski we wspaniałym stylu wygrał Międzynarodowy Turniej Warszawski. Brązowy medalista mistrzostw świata z 2002 roku w kategorii wagowej do 73 kilogramów w maju zdobył w Düsseldorfie trzecie miejsce na mistrzostwach Starego Kontynentu. W tym roku wygrał ostatni turniej kwalifikacyjny w Tbilisi. 24-letni zawodnik AZS UW trenowany jest od 1991 r. przez Sławomira Pacholaka. Jego największym wrogiem nie są przeciwnicy - wygrał już ze wszystkimi najlepszymi judokami świata, którzy podziwiają jego styl walki - ale kłopoty ze zdrowiem.

El Muerte atakuje

To zdarzyło się po mistrzostwach świata w 2002 roku. Na treningu starł się z cięższym o blisko 100 kilogramów Januszem Wojnarowiczem. Kolano Wiłkomirskiego trzasnęło jak zapałka, miał zerwane więzadła i uszkodzoną łąkotkę. Kości w stawie utrzymywała tylko skóra. Lekarze nie wiedzieli, czy będzie mógł normalnie chodzić. Sportowa tragedia o mało nie zbiegła się z tragedią rodzinną.

Tata Krzysztofa - Bogusław - stracił przytomność podczas jednej z wizyt w szpitalu, gdzie zawiózł syna. - Okazało się, że nowotwór zaatakował nerkę. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak czuje się człowiek, który słyszy, że jest chory na raka - przyznaje profesor Bogusław Wiłkomirski.

Obaj wyszli obronną ręką ze zdrowotnych kłopotów. Kolano Krzysztofa wciąż nie jest sprawne w stu procentach. Ale mówi się, że nasz judoka najlepiej walczy, gdy coś mu dolega. Turniej Warszawski w 2003 roku wygrał z pękniętymi trzeszczkami palucha. Wiłkomirskiego i Eitela w dosyć nieprzyjemny sposób łączy postać Janusza Wojnarowicza. Nazywany przez kolegów "El Muerte" ("Śmierć" z hiszpańskiego - red.)170-kilogramowy judoka przez jakiś czas specjalizował się w kontuzjowaniu swoich kolegów. Wiłkomirskiemu omal nie urwał nogi, Eitelowi barku.

Sprawniejszy od śmierci

Jeszcze przed rokiem Grzegorz Eitel nie mógł myśleć o Atenach. W najcięższej kategorii wagowej królował w Polsce właśnie "El Muerte". Wielki jak dąb i potwornie silny miał być następcą Rafała Kubackiego. Ale jego sukcesy skończyły się w ubiegłym roku. Wtedy do głosu doszedł judoka Gwardii. - Grzegorz jest najmłodszy w reprezentacji (ma 23 lata - red.). W Atenach, oczywiście, zadebiutuje. Co ciekawe, nie ma na koncie nawet tytułu mistrza Polski seniorów, ale w turniejach międzynarodowych okazał się skuteczniejszy od Wojnarowicza - tłumaczy trener Błach.

Jego największym sukcesem jest mistrzostwo Europy juniorów z 2000 r. i brąz juniorskich mistrzostw świata wywalczony dwa lata wcześniej. - Jest bardzo sprawny, ma doskonałą koordynację ruchową. Gra w koszykówkę i piłkę nożną jak zawodnik wagi lekkiej. Przy 190 centymetrach wzrostu i 142 kilogramach wagi to naprawdę niezwykłe - tłumaczy jego trener klubowy Sławomir Smater.

Już nieraz pobił mistrza

Eitel w czerwcu wziął udział w międzynarodowym zgrupowaniu w Paryżu. Spotkał się tam z najgroźniejszymi przeciwnikami w walce o medal w Atenach. Kandydatem numerem jeden jest oczywiście Japończyk. Czy będzie to Keiji Suzuki czy Yasuyuki Muneta, dowiemy się pewnie dopiero w Atenach.

- W Paryżu Grzegorz starł się trzykrotnie z Munetą. Raz przegrał, ale kolejne dwa pojedynki rozstrzygnął na swoją korzyść. Oczywiście, były to walki treningowe i Eitel nie stosował swoich najlepszych technik, by nie odsłaniać się za bardzo przed Atenami - opowiada trener Smater. - Każdy, kto jedzie na igrzyska, marzy o medalu. Dla mnie byłby to ogromny sukces, ale mam świadomość, że stoję dopiero u progu kariery. Przede mną jeszcze Pekin, a może i igrzyska w 2012 roku. Jedyne, co mogę teraz zadeklarować, to to, że włożyłem całe serce w przygotowania do Aten i tanio skóry nie sprzedam - deklaruje Eitel.

Zdaniem trenera Smatera, miejsca 5.-7. byłyby dla młodego gwardzisty sukcesem. Ale skoro już teraz bije mistrza świata, to czemu nie?

Czytaj też w Życiu Warszawy
  • 0

budo_^hast^
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3373 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Sopot

Napisano Ponad rok temu

Re: Trening dwóch serc
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024