Znana chyba wszystkim ciezka choroba, nieuleczalna chyba a medykamenty utrzymujace czlowieka przy zyciu sa baaardzo drogie...
Ehh wiedzialem, ze trzeba uwazac, juz kilka lat temu ogladajac pierwsze w zyciu fotki Microtechow cos mnie tknelo, zapalila si elampka ostrzegajaca "uwazaj chlopie!". Ale coz, czlowiek nie zawsze slucha zdrowego rozsadku.
Niedawno stalo sie. Swiadomie sie tym zarazilem, sprawiajac sobie zakazony przedmiot o imieniu Microtech SOCOM [nazwisko].
Okres od zarazenia po pelna infekcje mozgowia w moim przypadku trwal ok 6 godzin. Poczatki zdaja sie byc niegrozne, wrecz typowe: "oh, ah, ojacie, o kruca fuks, uuuu" itd. Macanie, ogladanie, oswajanie sie...
Nawet nie zorientowalem sie, kiedy zaczal mi metoda inwazyjna wrastac w reke. Czlowiek sobie polswiadomie otworzyl i zamknal noz jakies 140 razy... Gadalem sobie z bratem i malo sobie zebow nie wybilem - chcialem sie podrapac w nos i zupelnie zapomnialem ze mam [dzieki bogom zamknietego...] SOCOMa w rece.
A dzisiaj na wykladach bylem ostatnia osoba, ktora zorientowala sie, ze cos coagle robi "klik-klak" pod lawka [bez skojazen :) ].
Zaleca sie leki homeopatyczne, moze nie wylecza czlowieka, ale przynajmniej na jakis czas

Tym optymistycznym akcentem chcialbym uscisnac grabe pozostalym ofiarom Microholizmu

I tak sobie mysle, moze gdyby nikt nie mial nic przeciwko... Przykleic ten watek [sam sobie na samowolke nie pozwole :) ] gdzie by sie zbierali Microholicy nie przeszkadzajac mniej ograniczonym nozownikom
