Re: Refleksje o nożu i życiu... :)
kurde az tak filozoficzne podejscie do noza - jak rozprawianie o sensie istnienia i naszym miejscu we wszechswiecie. Moim zdaniem nie znajdziemy - kupimy noz spelniajacy nasze wymagania - za jakis czas bedziemy chcieli wiecej - przyzwyczajamy sie do pewnego poziomu a jak sie do niego przyzwyczaimy to probujemy ten poziom podniesc. Tak jest z wieloma rzeczami - apetyt rosnie w miare jedzenia. Jezeli zarabia sie duzo kasy - czliwiek zyje na coraz lepszym/wyzszym "poziomie", potem sie do niego przyzwyczaja i robi wszystko zeby zarabiac wiecej, zadko kto ma dosc nawet wtedy kiedy juz mu na wszystko starcza. Nawet jak bedziemy mieli nóż na całe zycie to i tak sie znudzi - potrzeba bedzie nowej zabawki, nowego "kopa", swierzosci i tej adrenaliny i napiecia kiedy to zamawiasz nóż i czekasz na niego, nie oszukujmy sie - NAS TO PODNIECA (pomijam skojarzenia sexualne) - ale po jakims czasie podniecenie mija i szukamy nowych bodźców, nowej stymulacji. Tolerancja na bodźce rosnie wiec szukamy nowych/silniejszych bodźcó - mozna sie wtedy zagubic w sensie tego poczynanai i wtedy to juz sztuka dla sztuki, ilosc nozy bedzie taka ze wychodzac z domu nie bedzie wiadomo co ze soba zabrac (Piter pewnei juz tak ma

) a ich jakosc bedie wyższa niż ta ktora nam jest realnie potrzebna (wielu juz to pewnie ma) albo bedziemy nosili po 5-7 nozy bo szkoda bedzie zostawic ktorys w domu. Oczywiscie to skrajnosci ale pomyslcie czy juz tak czasem nie macie ???? - To dotyczy kazdego rodzaju hobby a tym bardziej tych ktore wywoluja adrenaline, podobno tacy ludzie maja genetyczny niedobor tego hormonu i w ten sposob go kompensuja, jednak to uzaleznia. Ale jak zajebiscie byc uzaleznionym
Ja odkad pamietam mialem manie nozy, zawsze mialem przez to problemy i ludzie (sasiedzi nauczyciele) rzucali teksty "nożownik" , "bandyta" - sami wiecei jak sie to kojarzy w polsce. Z ciekawych rzeczy - na rocznicowa komunie (3podstawowki) dostalem od mamy noż sprezynowy - gowno straszne patrzac teraz z wyskakujacym ostrzem ale bylem dumny taki ze kurna mać. Pierwsza sprezynówa na osiedlu - wszyscy mi zazdroscili i nawet sporo starsi sie ze mna kumplowali. Nosilem kose w skarpecie - wyobrazcie sobie 9 letni gowniarz ze sprezynówką. Na urodziny w 6 klasie dostalem pierwszego motylka - sciagany z niemiec, rekojesci rzeźbione w smoki, piekny z przemytu. Pomijam ze cala rodzinka wiedziala i jak cos dostawalem to scyzoryk zamiast samochodzika, chrzestny przywiozl mi odruskich kindżał - gowniany ale podnieta na maxa. Sobie nie wróże żeby mnieto kiedys przestało krecić. To jak z kobietami - raz sprobujesz i ...... wpadles po uszy, a z drugiej strony ciagle szuka sie czegos nowego, innego, ciekawego - no i trudno cale zycie byc z jedna kobieta - nawet z najcudowniejsza - i tak samo moim zdaniem jest z nozem .....
Mada faka ale sie rozpisalem - za duzo sie chyba zajmuje psychologia i sie latwo wkrecam w takie tematy
pozdrawki i sorki za dlugiego posta.