Skocz do zawartości


Zdjęcie

Weekend w ringu +wywiad z Vovchanchynem


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
3 odpowiedzi w tym temacie

budo_combat
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3360 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Weekend w ringu +wywiad z Vovchanchynem
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]

Weekend w ringu
Arkadiusz Strycharski

Piątek

Późnym wieczorem, zmęczony całym tygodniem pracy wracam do domu, siadam przed telewizorem, nalewam sobie drinka i myślę, co by tu zrobić z nadchodzącym weekendem. Specjalnych planów nie mam, prognoza pogody też nie nastraja do spacerów czy żadnych innych outdoor activities, więc czyżby tym razem dane mi było spędzić sobotni czas w domowych pieleszach? W tym raczej minorowym nastroju, popijając kolejnego Smirnoffa z Ginger Ale (ostatnio mój ulubiony zestaw wypoczynkowy) oglądam BBC WORLD starając się być na bieżąco z wydarzeniami w Afganistanie i pogonią za człowiekiem w turbanie (przy okazji śmieszy mnie fakt, gdy w dobie techniki satelitarnej nie można znaleźć jednego człowieka, tym bardziej, że wiadomo w którym rejonie kraju się on ukrywa. No chyba, że tak naprawdę się go nie szuka albo nie śpieszy ze złapaniem. Jest to jednak temat na inną okazję.)

Kiedy tak jednym okiem oglądam relację z frontu walki z terrorem, a drugim surfuję po internecie w poszukiwaniu nowinek sportowych, dzwoni telefon. Jest to znajomy japoński dziennikarz sportowy

- Cześć Arek. Co słychać? Jakieś plany na jutro?
- Nic specjalnego.
- Słuchaj, jutro w Tokyo Dome odbędzie się wielka impreza sportów walki w stylu Pride. Jeżeli jesteś zainteresowany, mogę załatwić akredytację dziennikarską.
- Super. Idę, choć przyznam szczerze, że niewiele wiem o tym sporcie.
- Nie martw się. Jestem pewien, że ci się będzie podobało. No to co? Spotykamy się jutro o 16.00 w Green Hotel położonym blisko Tokyo Dome?
- OK. Do jutra. Dzięki.

Po rozmowie szybko nalewam kolejnego drinka, wyłączam telewizor i poświęcam się wyłącznie wyszukiwaniu informacji o walkach w stylu Pride i jutrzejszym tokijskim wydarzeniu.

Styl Pride oparty jest na walkach vale tudo. Nazwa vale tudo pochodzi z języka portugalskiego i znaczy wszystko dozwolone. Nazwą tą przyjęło się określać walkę wręcz bez reguł lub o niewielu regułach, umożliwiającą swobodną konfrontację w dystansie, zwarciu i parterze, dopuszczając zarówno uderzanie, jak i chwytanie.

Walka wręcz towarzyszyła ludzkości od początku jej historii. W starożytnej Grecji rozgrywano turnieje wolnej walki, które weszły w skład igrzysk olimpijskich pod nazwą pankration. Zasady tej dyscypliny były proste: wszystko dozwolone! Jednak w odróżnieniu od zapasów i boksu, pankration nie przetrwał do czasów współczesnych.

Walki bez reguł mają bogatą tradycję w cywilizacji chińskiej. Tam od niepamiętnych czasów organizowane były turnieje leitai. Walczono na podwyższeniu, a zwyciężał ten, kto jako ostatni zostawał na platformie niepokonany. Ta tradycja wygasła w Chinach dopiero wraz z nastaniem komunizmu. W XX wieku podobne imprezy na Dalekim Wschodzie miały miejsce jeszcze w Hongkongu i na Filipinach.

Współczesne turnieje wolnej walki wywodzą się z Ameryki Południowej. Od początku XX stulecia w Brazylii rozgrywano na ulicach i na stadionach nielegalne walki vale tudo. Dozwolone w nich było absolutnie wszystko. Stamtąd idea takich walk dotarła do USA, gdzie zdobyła ogromną popularność dzięki turniejowi Ultimate Fighting Championship, w którym wzięło udział wielu znanych mistrzów sztuk walki. W pierwszych edycjach UFC zakazane było tylko wydłubywanie oczu, chwytanie palcami krtani, gryzienie, wkładanie palców do ust i nosa. Nie było ograniczeń czasowych i kategorii wagowych. Również obecnie pomimo wprowadzonych pewnych ograniczeń jak podział na rundy, kategorie wagowe podczas walk mistrzowskich oraz kontraktację walk, spotkania największych mistrzów cieszą się ogromną popularnością. Po sukcesie UFC podobne turnieje zaczęto organizować także w Japonii, gdzie największym zainteresowaniem cieszy się impreza o nazwie PRIDE.

No to wiem co będzie grane w sobotę w Tokyo Dome - pomyślałem sobie i po wypiciu kolejnego drinka udałem się na spoczynek, nie przestając jednak rozmyślać o jutrzejszym wydarzeniu.

Sobota

Od rana pada, pada i pada. Pogoda iście barowa. Dzisiaj jednak to sport i to taki przez duże S jest głównym punktem mojego sobotniego rozkładu jazdy. Choć nie jest to piłka nożna (całe szczęście, bo przy tej pogodzie oglądanie spotkań piłkarskich nie należy do przyjemności), siatkówka, koszykówka czy też i inny sport olimpijski (a może właśnie dlatego), nie mogę się już doczekać godziny 17.00, czyli rozpoczęcia PRIDE 17.

Zgodnie z umową udaję się na spotkanie z dziennikarzem w Green Hotel o godzinie 16.00. Po pewnych trudnościach ze znalezieniem właściwego hotelu (okazuje sie, że są dwa o tej samej nazwie w najbliższym sąsiedztwie Tokyo Dome) znajduję się w towarzystwie sportowych dziennikarzy, wydawców i fotografów specjalizujących się w sportach walki. Dzięki wczorajszej sesji internetowej i pewnym przygotowaniu do PRIDE, byłem w stanie włączyć się do fachowej dyskusji, choć oczywiście tylko do pewnego stopnia. Nie wypadłem jednak źle. Uff.

Około godziny 16.30 zbieramy się i udajemy w kierunku Tokyo Dome i wejścia dla sportowców, oficjeli, dziennikarzy i fotografów. Po odczekaniu swojego w międzynarodowej kolejce (Amerykanie, Ukraińcy, Chorwaci, Brazylijczycy, Holendrzy, Anglicy no i oczywiście Japończycy) i po otrzymaniu swoich akredytacji udaliśmy się na trybuny wielkiego owalu. Nie była to moja pierwsza wizyta w tym kolosie ( bywałem już tu na licznych imprezach sportowych), jednak to co zobaczyłem tym razem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ponad 50 tysięcy entuzjastycznie reagujących fanów silnych wrażeń, oczekiwało na rozpoczęcie walk. Wszyscy poubierani w najprzeróżniejsze T-shirty, czapeczki i inne combat akcesoria skandowali imiona poszczególnych zawodników wtórując specjalnie do tego szkolonemu wodzirejowi. Interesująca jest struktura widzów, którzy przychodzą na tego typu zawody sportowe. Przeważają 30, 40-letni mężczyzni oraz wiele młodych, pięknych kobiet, zakochanych w PRIDE albo raczej w silnych, bogatych mężczyznach, zarówno tych występujących w ringu, jak i tych wypełniających trybuny aren sportowych. Nie od dziś wiadomo, że kobiety (szczególnie te z Kraju Kwitnącej Wiśni) lubią szybkie sportowe samochody oraz wypchane portfele, zwłaszcza, jeżeli ich właścicielami są przystojni mężczyźni...

Po odliczaniu nastapiła sekwencja sztucznych ogni, laserowych pokazów oraz wielce efektownej prezentacji poszczególnych zawodników. Przy fragmentach mocnej, głównie heavy metalowej muzyki wyłaniali się pojedyńczo z dolnego pokładu Tokyo Dome ci ludzie ze stali, ze skał, z nieba czy z piekła, jak określał ich gospodarz imprezy, co nadawało całej prezentacji jeszcze bardziej mistycznej oprawy. Efektowne, ale mało związane ze sportem. A później były już same walki.

Niektóre nawet interesujące, ale w wiekszości przypadków z ringu wiało nudą. Ale przecież nie mogło być inaczej, gdy stają naprzeciw siebie zawodnicy prezentujący zupełnie odmienne style walki.

Dla przykładu walczyli ze sobą pro-wrestler, zapaśnik, kick-bokser z reprezentantami jujitsu. Ciekawa mieszanka, jednak nie zawsze wybuchowa. Tak właśnie było w walce pomiędzy przedstawicielem K1, Chorwatem Mirko Crocopem a reprezentantem gospodarzy, pro-wrestlerem Takadą. Walka, a właściwie jej brak to główna charakterystyka tego pojedynku. Crocop stał i kopał leżącego Japończyka próbującego bezskutecznie atakować nogi Europejczyka. Nuda zakończyła się remisem, a schodzącego z ringu Japończyka obiektywna publiczność pożegnała olbrzymią porcją... gwizdów.

Dwie najciekawiej zapowiadające się walki pomiędzy Ukraińcem Igorem Vovchanchynem a Brazylijczykiem Mario Sperry oraz gwiazdą gospodarzy Kazushim Sakurabą a innym Brazylijczykiem Wanderlei Silvą zakończyły się na skutek odniesionych obrażeń porażkami tych wymienionych na pierwszych miejscach. Szkoda, bo zarówno Ukrainiec jak i Japończyk należą do najlepszych i najbardziej popularnych fighterów w Pride.

W przerwie między seriami walk miałem okazję uczestniczyć w konferencji prasowej z kilkoma zawodnikami. Pytania jak i odpowiedzi były sztampowe, nic nowego dla kogoś, kto ma do czynienia ze sportem na codzień. Była to jednak okazja do zobaczenia fighterów Pride z bliska. Dopiero wtedy można było się przekonać, jak brutalny i nie dla mięczaków jest to sport. Blizny, poszyte łuki brwiowe, zmiażdżone uszy, czy wielokrotnie połamane nosy to najkrótszy opis twarzy każdego zawodnika.

Cała impreza trwała ponad 5 godzin i choć ja raczej pozostanę wierny tradycyjnym sportom, to z przyjemnością będę śledził dalszy rozwój tej dyscypliny i z pewnością przy nadarzającej się okazji zawitam jeszcze pod dachy Tokyo Dome czy też innej hali, aby zobaczyć tych ulicznych zabijaków.

Niedziela

Wyspany, ochłonięty po sobotnich atrakcjach, korzystając z ładnej, słonecznej pogody planowałem jakąś kawiarnię, mały spacer czy coś innego na powietrzu. Planowałem, ale gdy dowiedziałem się, że jest możliwość spotkania z ukraińską gwiazdą Pride Igorem Vovchanchynem, nie pozostało mi nic innego jak zmienić plany. Wywiad miał być przeprowadzony w hotelowym pokoju Igora, a uczestniczyć w nim miały 3 osoby: mój znajomy dziennikarz, pani wydawca oraz ja. Umówiliśmy się przed 17:00 w Hilton Hotel w Shinjuku. Ja jak zwykle przybyłem na miejsce spotkania zbyt wcześnie, więc usiadłem w fotelu w hotelowym lobby i czekałem na pozostałe osoby.

Lobby wypełnione było gośćmi przeróżnego formatu i profesji. Wielu biznesmenów prowadzących rozmowy przy restauracyjnych stołach, ludzie sztuki (francuskojęzyczni muzycy rozmawiający za pomocą tłumacza z japońską stroną), pierwszoligowe koszykarki, normalni goście hotelowi oraz dzicy ludzie z Pride paradujący w dresach, jeansach i T-shirtach, robiący sobie zdjęcia z japońskimi fankami polującymi na gwiazdy.

Istnie wybuchowa mieszanka.

Godzina 17:00 - przychodzi mój znajomy z panią wydawcą. Udajemy się do biura organizacyjnego Pride i dowiadujemy się, że... Igor Vovchanchyn na skutek poniesionej kontuzji podczas wczorajszej walki nie czuje się na siłach do udzielenia wywiadu i obecnie odpoczywa w pokoju hotelowym. No coż... gwiazda - pomyślawszy sobie, zawiedzeni opuściliśmy Hilton Hotel i udaliśmy się na kawę do pobliskiej kawiarni.

Siedząc i popijając kawę, dzieląc się spostrzeżeniami na temat wczorajszych walk, zapomnieliśmy już o niewypale z wywiadem, kiedy otwierają się drzwi i wchodzi... Igor Vovchanchyn ze swoją świtą. Wprawdzie z plastrami na głowie, ale uśmiechnięty, wypoczęty, nie wylądający na kogoś, kto nie był w stanie rozmawiać 15 minut wcześniej. Siadają obok nas. Co robić? Ja swoim łamanym rosyjskim staram się wytłumaczyć całe zdarzenie, aż tu nagle okazuje się, że menadżer Igora, pani Eugenia mówi piękną polszczyzną (ojciec-Polak). Jestem zaskoczony i jednocześnie ucieszony, bo udaje mi się doprowadzić do wywiadu z Vovchanchynem. Oto jego fragmenty:

A: Igor, Proszę powiedz mi kiedy i gdzie się urodziłeś?
I: Urodziłem się w Charkowie w 1973 roku. O swoim mieście tyle mogę powiedzieć, że jest to przemysłowe centrum.
To tak samo jak ja, bo ja pochodzę z Łodzi. Znasz Łódź?
Słyszałem tę nazwę, ale nigdy tam nie byłem. Zresztą ja nigdy nie byłem w Polsce.
Jak to się stało, że trafiłeś do Pride?
Mr Kawasaki z Pride zaprosił mnie do wzięcia udziału w Pride 4
Powiedz mi trochę o swojej karierze.
Zacząłem od boksu, kiedy miałem 15 lat. Po trzech latach zacząłem uprawiać kick-boxing, ale tak naprawdę to ulica nauczyła mnie walczyć. Zawsze lubiłem się bić. Biłem się z każdym, kto tego chciał - dla przyjemności.
Czyli nie były to jakieś rodzinne tradycje?
Nie, absolutnie. Ani moi rodzice, ani moja siostra nigdy nie mieli nic wspólnego ze sportem.
Wróćmy na chwilę do wczorajszej walki z Mario Sperry. Co spowodowało twoją kontuzję i w konsekwencji zakończenie walki?
W dniu wylotu do Japonii toczyłem walkę ze swoim sparring-partnerem, zapaśnikiem i na nieszczęście zranił on mnie zębami w głowę. Przyjechałem do Tokio, ale wiedziałem, że będzie ciężko w tym stanie.
Czy czujesz żal do swojego partnera?
Nie, skądże. To jest sport i nawet podczas test-meczu walczymy na pełnych obrotach.
Co sądzisz o swoim wczorajszym przeciwniku?
Dobry fighter, ale nie miałby żadnych szans ze mną w normalnych warunkach. Brazylijczycy są bardzo dobrzy, ale nie wynika to tylko z ich siły, lecz również z ich reputacji. Zapraszani są na różne turnieje na całym świecie, gdzie mogą walczyć z przedstawicielami rozmaitych stylów walki.
Co sądzisz o kontrowersyjnej walce Takady z Cropopem? Czy nie należałoby zmodyfikować przepisów Pride?
Nie, przepisy są OK. Takada jest tchórzem i tyle.
Walczyłeś kiedyś z Polakami?
Nie i nic o nich nie wiem.
Czy jesteś popularny na Ukrainie.
Tak, ale nie tak jak Szewczenko (piłkarz Ukrainy i AC Milan).
Co będziesz robić po zakończeniu kariery?
Już teraz mam swój team Team Vovchanczyn i w przyszłości chciałbym nauczać młodych adeptów sztuki walki.
Plany na najbliższą przyszłość?
W tym roku w grudniu przyjeżdżam do Fukuoka na Pride 18, a przyszły rok...? - pewno Pride.
Czy walczysz jeszcze gdzieś poza Japonią?
Nie, bo nigdzie tyle nie płacą, co tutaj. Lepiej jest trenować i spokojnie przygotowywać się do japońskich zawodów.
Czy są obiecujący zawodnicy na Ukrainie, którzy mogliby zaistnieć na ringu Pride?
O tak, dla przykładu: Yaroslav Zavorotni, Gennadyi Matsegorc, Aleksei Nemykin, Aleksander Polekhin.
Dzięki za rozmowę, życze zwycięstwa podczas Pride 18 i do zobaczenia w Tokio w przyszłym roku.
Dziękuję.
W poniedziałek też czekałem na jakiś sympatyczny telefon. Nic, więc trzeba iść do pracy. Takie życie.


[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
  • 0

budo_helio
  • Użytkownik
  • Pip
  • 33 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Weekend w ringu +wywiad z Vovchanchynem
Bardzo fajny... taki z perspektywy osoby zupełnie zielonej. Ale powinien napisać coś więcej o samych walkach a nie tylko, że wiało nudą. (a może to tak naprawde wygląda na samym początku jak nic nie wiesz o tego typu imprezach)

"dzicy ludzie z Pride paradujący w dresach" :)

"Walczyłeś kiedyś z Polakami?
Nie i nic o nich nie wiem." 8) :)

"zmiażdżone uszy" - chyba widział Sakurabę :)
  • 0

budo_marti
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 742 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano Ponad rok temu

Re: Weekend w ringu +wywiad z Vovchanchynem

"dzicy ludzie z Pride paradujący w dresach" :)


to jest dobry tekst :lol: :lol:

bardzo ladnie zostalo to napisane :) :):) a to ze wialo nuda pewnie dlatego ze ten koles byl 'zielony' ;) pewnie gdyby sie bardziej interesowal MMA moglby duzo powiedziec o tym turnieju ;)
  • 0

budo_ulver
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 662 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Legnica

Napisano Ponad rok temu

Re: Weekend w ringu +wywiad z Vovchanchynem
fajny wywiad :-) thx
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024