kilka lat temu wpadł mi w ręce artykuł (chyba w Komandosie) traktujący o tanto jutsu (japońskiej szermierce na noże) pomijam fakt że sporo wiadomości w tym tekscie nigdzie indziej nie znalazło potwierdzenia i ogólnie był mało wiarygodny(zarówno pod względem historycznym jak i technicznym)
Uwielbiam takie chrzanienie w bambus...Niczego takie stwierdzenia nie dowodzą,ale za to jak podnoszą samoocenę autora...No więc dobrze,po kolei...Mój artykuł nie był niczym nadzwyczajnym,przede wszystkim dlatego,że nie można poruszać w takich miejscach detali technicznych-z oczywistych względów.Niemniej jednak był to pierwszy tekst w języku polskim gdzie omówione zostały takie kwestie jak;pochodzenie i konstrukcja tanto,trening japońskiego noża ( metodyka) i podstawowe-używane w tanto-jutsu punkty ataku. Oczywiście zostało to poruszone w sposób dość pobieżny,no ,ale to był artykuł popularno-naukowy a nie tekst fachowy,skierowany do garstki zawodowców.
Co do sprawdzania wiarygodności tekstu...To niestety też trzeba umieć...Korzystałem ( poza własnymi informacjami z treningów), głównie ze źródeł francuskich i japońskich. Są one trudno dostępne, ale dostępne.Najłatwiejsza do zdobycia jest książka Gerarda Lecouer "Le tanto et sa technique",Paris 1989.
zaciekawił mnie jeden akapit: autor twierdził jakoby jednym z elementów szkolenia w tymże stylu było uczenie się świadomego przyjmowania ciosów nożem we własne ciało 8O miało to zaskakiwać przeciwnika, wiązać mu broń itp
Krótko mówiąc-gówno prawda...autor niczego takiego nie napisał.Napisał to anioł. Cytuję z artykułu " W szkołach tanto-jutsu istnieją nawet techniki, w których pozwala się przeciwnikowi na trafienie w duży splot mięśniowy, samemu wykonując technikę śmiertelna. W pewnych sytuacjach w czasie realnej walki jest to jedyne wyjście."Gdzie tu coś o wiązaniu broni własnym ciałem?!
Co do samych tego typu technik-ogólnie. Tak,są takie techniki i to nie tylko w tanto-jutsu. Z tego co wiem,także w niektórych szkołach włoskich,ale na ten temat niewiele mogę powiedzieć. Wracając do tanto. Są dwa rodzaje technik gdzie się "nadstawiamy". Grupa pierwsza-to asekuracja. Wykonując normalne techniki np. pchnięcie, utrzymujemy drugą ręką w takiej pozycji aby chronić ( na wszelki wypadek) te rejony ciała które są bardziej narażone przy wykonywaniu tej konkretnej akcji. Jest to DODATKOWE ZABEZPIECZENIE przed kontrą która przejdzie przez naszą obronę. No bo lepiej w rękę niż w wątrobę...Wbrew pozorom takie manewry nie są aż tak niebezpieczne jakby się na pierwszy rzut oka zdawało. Okryte ubraniem przedramię czy ramię nie jest,aż tak podatne na zranienie jakby się zdawało. Oczywiście nie jest celem nadstawianie się na nóż przeciwnika, jest to jedynie asekuracja. Czy potrzebna? Cóż...jeśli ktoś uważa,że może wygrać z kimś na noże-nie ponosząc żadnych obrażeń,bo jest "lepszy", to powinien stanąć na głowie aby mu krew do mózgu dotarła...Jak jesteś lepszy to wygrasz ( prawdopodobnie,bo możesz się np. poślizgnąć na kocim gównie i wtedy-nie wygrasz),ale będzie to zwycięstwo typu-on mi uciął dwa palce ja go zmacałem w lewą nerkę...Jedyną możliwością bezkrwawego zwycięstwa,nawet nad leszczem-na noże,jest opcja jak on ucieka.Bo jak zechce się bić to prawdopodobnie zaliczy jedno czy dwa trafienia a ponieważ trzyma w garści nóż-to na siniakach się nie skończy...I wreszcie-druga grupa technik. Jeśli walczy się z lepszym przeciwnikiem,albo z kilkoma,to w pewnym momencie możemy znaleźć się w takiej sytuacji,że WIEMY,że nie zdążymy odchylić ciosu czy wykonać uniku...No i wtedy nadstawiamy się wybierając mniejsze zło...Np. blokując pchnięcie w podbrzusze podniesionym udem ( w sytuacji kiedy NIE MOŻEMY TEGO ZROBIĆ INACZEJ). Żeby było jasne-to nie są jakieś preferowane techniki tanto. To techniki ostatniej szansy.Uzyskuje się wtedy po prostu dodatkowy ułamek sekundy na wykonanie własnej akcji i tyle. Kończąc to.Z własnego doświadczenia ( co prawda skromnego-i daj mi Panie Boże tak dalej),uważam,że takie "asekuracyjne" zasłanianie punktów witalnych drugą ręką jest niezbędne.No bo walka na ulicy to nie szermierka...Mam parę drobnych blizn po czymś takim,drobnych bo miałem szczęście i niewiele okazji aby wyciągnąć nóż poza salą treningową,ale do przecięcia tętnicy szyjnej czy dziabnięcia w arteria subclavia starczy czubek ostrza...
Co do technik "nadstawiania" na cios to znam to jedynie z teorii i mam nadzieję,że tak już zostanie.Myślę jednak,że nie trzeba być kamikaze aby coś takiego zastosować w beznadziejnej sytuacji.
Ps. Mała ciekawostka;
W swoim artykule o nożu ( w Świecie Nei Jia) p. Jóźwiak w zasadzie powtórzył wszystkie tezy mojego "niesprawdzonego" artykułu.W tym samym tekście stwierdził,że walka noże w VVD opiera się na czymś tam wietnamskim i tanto...Tak więc jestem pewien,że ww Autor jest w stanie bardziej kompetentnie odpowiedzieć na pytania dotyczące rzeczonych technik,niż taki drobny pikuś jak ja :-)