Maciej Kołodziejczyk, pomysłodawca polskiej wersji "Wejścia smoka", specjalnie dla Szortów opowiada o swojej przygodzie filmowej.
Szorty.pl: Kim są ludzie polskiego "Wejścia smoka"?
Maciej Kołodziejczyk: Ja to Maciej Kołodziejczyk, 35 lat, żonaty, córeczka Ola ma 4 lata. Z wykształcenia technik elektromechanik. Tak swoją drogą, zawsze chciałem na swoich drzwiach umieścić tabliczkę "tech. elektromech. z mat.". Na co dzień jestem informatykiem. Najbliższym moim współpracownikiem jest Grzesiek Tomczuk (operator). Ma zupełnego świra na punkcie biegania z kamerą. Oczywiście, im większa, tym lepiej. Od 11 lat kręci wesela, ale zawodowo zajmuje się... nitkami (mówi o sobie: "specjalista od nitek"), czyli - tłumacząc - z ojcem prowadzi firmę dziewiarską. Ma coś koło trzydziestki i jest kawalerem! Grzesiek jest bardzo słowny i za to go lubię, poza tym przystaje na wszystkie moje zwariowane pomysły, dzięki czemu niektóre z nich udaje mi się zrealizować. Prawdziwy kumpel.
Szorty.pl: A reszta? Chyba jest jakaś reszta?
Maciej Kołodziejczyk: Ostatnio dołączył do nas Bogdan, kolega Grześka. Pozostali to czterech chłopców z Białegostoku. Jeden z nich, Tomek, jest naszym choreografem walk, ponieważ spędził 19 lat na ćwiczeniu kung-fu.
Szorty.pl: Skąd pomysł na "Wejście smoka" i kto na niego wpadł?
Maciej Kołodziejczyk: Pomysłodawca jestem ja. Pomysł filmu powstał stosunkowo niedawno, ale wszystko tak naprawdę zaczęło się jeszcze w szkole średniej. W tym czasie mało kto nie trenował jakiejś odmiany karate, kung-fu czy czegoś podobnego. "Wejście smoka" zrobiło furorę na całym świecie i wszyscy chcieli być Bruce'em Lee. Zawsze przychodziły mi do głowy szalone pomysły, więc i tym razem wymyśliłem, żeby zrobic komiks o karate. Poszliśmy więc we trzech do lasu, zrobiliśmy trochę czarno-białych fotek i tak powstał komiks, który zatytułowałem "Spotkanie".
Szorty.pl: No dobrze, ale ostatecznie jakoś doszło do filmu...
Maciej Kołodziejczyk: Od czasu komiksu wydarzyło się w moim życiu jeszcze kilka rzeczy, aż pewnego dnia urodziła się Ola. Chcąc uwiecznić pierwsze dni życia córeczki, postanowiliśmy kupić kamerę. I tak właśnie rozpoczęła się moja przygoda z filmem. Dlaczego "Wejście smoka"? Ano dlatego, że to jedyny film (no może jeden z nielicznych), który mogę mieć w domu na stałe i który mogę co jakiś czas z przyjemnością oglądać.
Szorty.pl: Czyli jest już pomysł, jest jakaś ekipa i co dalej?
Maciej Kołodziejczyk: Pierwsze kadry nakręciliśmy jakoś na początku tego roku albo pod koniec zeszłego. Ponieważ do dyspozycji miałem wtedy siebie i Grześka (operator), wymyśliłem scenę z cmentarzem. W oryginale występuje w niej Bruce i facet, który zamiata liście. U nas Bruce'a zagrałem ja, a Grzesiek - faceta od liści. Monolog jest oczywiście zmieniony. Nagranie zajęło około dwóch godzin, na montaż poświęciłem kilka wieczorów.
Szorty.pl: To chyba niezła frajda?
Maciej Kołodziejczyk: Największą frajdę miałem przy robieniu grobu Bruce'a, a najwięcej kłopotu - z dogrywaniem dźwięku. Wyszło chyba nie najgorzej, bo jeszcze nikt mi nie nawtykał.
Najciekawsze jest w tym wszystkim to, że na moje maile odpowiedzieli dwaj prawdziwi mistrzowie sztuk walk: Wojciech Adamusik i Dariusz Różański. Jak się okazało, obaj planowali czy też planują nakręcić "Wejście smoka" w polskiej wersji, ale ponieważ chcieli zrobić to profesjonalnie, zabrakło im pieniędzy.
Szorty.pl: Ale wy też chyba nie macie za dużo pieniędzy?
Maciej Kołodziejczyk: Oczywiście, my robimy film, kompletnie nie mając na to funduszy ani czasu. Na tym polega nasza przewaga.
Szorty.pl: I co dalej z filmem?
Maciej Kołodziejczyk: Obecnie pracuję nad scenariuszem do sceny w pizzerii (pewien właściciel zgodził się już na nagrywanie). Ale mówiąc szczerze, nie wiem, jak potoczą się losy filmu. Właściwie sprawa rozbija się o ludzi, a dokładniej o ich brak. Przyznam, że jedyną reklamą filmu jest Internet i może dlatego brakuje chętnych z okolic Warszawy? Tak przy okazji prośba do wszystkich zainteresowanych: jesteśmy amatorami i szukamy amatorów (chociaż gdyby pan Bogusław był zainteresowany, to nie widzę przeszkód - jakaś rola na pewno się trafi). Dodam, że nie trzeba być mistrzem kung-fu ani nieprzeciętnej urody. Każdy jest mile widziany.
Rozmawiała Katarzyna Jakubowska
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] zapisz cel jako... ogladaj w Divix'ie