Andrzej Bryl o swoim pobycie w instytucie Taekwon-do w Toronto:
Był to specyficzny świat, świat, w którym mój własny nauczyciel chciał mnie zabić, Park Jung Tae. I można to skonfrontować, bo on tu często przyjeżdża. Po prostu chciał mnie zabić, bo podważyłem jego autorytet w instytucie. Bo to był taki świat - bardzo jednoznaczny. Przesadziłem -i mogłem za to zapłacić głową.
Przyjechałem do Instytutu jako w miarę wykształcony człowiek. Humanistycznie jestem ułożony, wtedy już byłem po AWF-ie. I zetknąłem się tam z człowiekiem, który był jakimś tam podoficerem w armii koreańskiej, z mistrzem Parkiem Jung Tae. Jacy są nasi podoficerowie - wiadomo. W Korei nie byli lepsi - chcę powiedzieć, że może gorsi.
A my, Polacy, jako naród jesteśmy niesforni i krnąbni. To znaczy, nie pozwolimy, jak to się mówi, żeby "Niemiec pluł nam w twarz". I zdarzyło się tam, że Park Jung Tae, ponieważ coś źle zrobiłem, publicznie powiedział, że on mnie będzie "uczył kultury". Że ponieważ nie potrafię się znaleźć w tym świecie, to on mnie tego nauczy. Odpowiedziałem, że kiedy w Europie kwitła cywilizacja, to w Korei jeszcze były... gałęzie.
Zostałem wyrwany na środek Instytutu. Ja byłem wtedy zupełnie niedoświadczony, byłem takim "żywcem", chłopakiem jeszcze...
Uderzył mnie dwa razy otwartą ręką w twarz i mówi: "Walcz!". A ja na to -"Dobra!". Ale tak na zasadzie, że zapomniałem, kto on jest. Bo ja w tej kulturze nie żyłem. No to mówię: "Kurwa, dobra, no to chodź!"
I tak może przez minutę, przy czym przewaga fizyczna była po mojej stronie, więc nie skończyło się to natychmiast. Po minucie, czy półtorej takiego braku skuteczności, Park Jung Tae wykonał taką technikę obrotową, że jak przeszła obok mojej głowy, to uświadomiłem sobie, że on chce mnie zabić. Że to jest dla mnie.. po prostu koniec! Dotarło do mnie. I podniosłem ręce, i poddałem się, bo pomyślałem, że nie chcę umierać w takich okolicznościach. To doświadczenie pozwoliło mi coś zrozumieć.....
Szczerze mówiąc ten akapit wbił mi się w głowę i nie chce wyjść. Wiem, że Dr. Bryl to postać kontrowersyjna. Krąży o nim wiele opowieści. Interesuje mnie czy to co zostało opisane powyżej mogło mieć miejsce. Ciekaw też jestem, czy były w historii Taewon-do przypadki śmierci podczas walki ? Czy słyszeliście aby w Dojang ktoś, kiedyś ? Czy ktoś wie o takich przypadkach ?
Mam nadzieje, że ten topic nie zostanie odebrany jako atak na Taekwon-do, albo co gorsza próbę szargania pamięci Mistrza Park Jung Tae. Chciałem tylko poznać odpowiedzi na powyższe pytania.
Cały wywiad znajdziecie na stronie [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] w dziale Sztuki Walki
Pozdrawiam, dzik