Piotrowski
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Również przyłaczam się do pytania. Ostatnio po raz kolejny przeczytałem "Kickboxera" i odżyły wspomnienia kiedy Marek Piotrowski był moim idolem. Liczyłem, że na forum Budo uda mi się dowiedzieć więcej szczegółów co się teraz z nim dzieje... Niestety...
Napisano Ponad rok temu
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Siema, a co to jest kickboxer? Jakies pismo czy co?
Pozdrawiam
Ksiazka o Marku
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
a to Fiodor mial jakas jego fotke podpisana ? (chyba w dziale "fotoalbum" jest...)
pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Czytalam dzis w empiku
Chyba naprawde planuje jakis come-back. Ale po 14 latach?
Napisano Ponad rok temu
Skonczył karierę w stanie, hmmm, ciężkim, więc wielkiego powrotu nie wróżę. Ale kiedyś, to była klasa...Chyba naprawde planuje jakis come-back. Ale po 14 latach?
Napisano Ponad rok temu
''SPORTOWIEC''nr34,23sierpnia
PYTANIE - Jak pokonuje sie strach przed bolem?
PIOTROWSKI - Nigdy nie uodpornisz sie w sensie fizycznym. Ta swiadomosc powinna sie zmienic. Chodzi o akceptacje bolu. O to by ciemnosc przed oczami nie wywolywala szoku. Jestem zdania ze mozna kontynuowac walke po kazdym uderzeniu, ktore sie czuje. Nokaut jest juz czyms niezaleznym. Nie czujesz nic, po prostu odplywasz i znajdujesz sie przez chwile po tamtej stronie.
PYTANIE - Chyba nie widzialem jeszcze sportowca cwiczacego z taka determinacja.
PIOTROWSKI - Wiara i trening skladaja sie na moje zycie sa nie rozerwalna caloscia. Bez wiary nie zostalbym mistrzem swiata, wiem to na pewno.
PYTANIE - Twoj sport to walka - zadawanie z premedytacja bolu.
PIOTROWSKI - Co nie jest rownoznaczne z czynieniem zla a to dopiero byloby grzechem. Sportowa walka toczy sie w obecnosci sedziow w mysl przyjetego z gory regulaminu wiec jest uczciwa, ale najwazniejsze jest to ze nikt nikogo nie zmusza do wyjscia miedzy liny. Kto trafia na ring czegos na nim szuka, na pewno nie tolerancji dla wlasnej slabosci, na pewno nie litosci.
PYTANIE - brzmi to dosyc bezwzglednie.
PIOTROWSKI - Byc moze ale test musi byc ostry. Na tym polega niepowtarzalny sens tego sportu. Powiem wiecej - walka powinna byc zblizona do realnej. Im pelniejsze bogactwo obron i atakow, tym wieksze bogactwo trudnosci dla zawodnikow. Sporty walki stawiam wyzej od innych, poniewaz ucza zachowania w warunkach realnego stresu. Czulbym sie oszukany, gdyby ktos oszczedzal mnie na ringu. Partner ma mi pomoc przezwyciezac wlasna slabosc. To fascynujace doswiadczenie kiedy wchodzisz do klatki uderzasz schodzisz stosujesz bloki, ale tak na prawde wszystko rozgrywa sie w twojej psychice musisz zwalczac strach i zakceptowac bol musisz odrzucic wrecz unicestwic wlasne ja - to jest szkola umierania.
PYTANIE - Czy szkola zycia nie bylaby czyms lepszym?
PIOTROWSI - Myslimy dokladnie o tym samym umierajac dla siebie - rodzisz sie dla innych, na tym polega pelnia zycia.
PYTANIE - Czy jestes pewien ze tego ucza instruktorzy kick boxingu?
PIOTROWSKI - A czy mozna oddac cale lata zycia morderczemu treningowi dla watpliwej przyjemnosci kopania w worek bez zadnych glebszych motywacji?
tlex
- - -
Wywiad z Markiem Piotrowski z SuperExpresu gdzieś z okoli kwietnia 2002r.
Na początku lat 90. Marka Piotrowskiego, zawodowego i amatorskiego mistrza świata w kick-boxingu, polscy kibice nosili na rękach. Napisano o nim książkę. W połowie lat 90. słuch o legendarnym sportowcu zaginął. Ciężko chory musiał zejść z ringu i w samotności w USA pokonywał przeciwności losu.
- Lekarze mówią, że to choroba bokserska. Medycyna niekonwencjonalna twierdzi, że nie. Ja przychylam się do tej drugiej diagnozy. Ostatnie lata były dla mnie bardzo trudne. Miałem problemy z trawieniem i wypróżnianiem się. Kiwałem się chodząc, zacinałem się mówiąc - opowiada "Super Expressowi" Marek Piotrowski. - Jeden z dziennikarzy napisał kilka lat temu, że mam chorobę Parkinsona. To oszołom. Co on wie o tej chorobie? O tym artykule dowiedziałem się kilka dni temu. Matka ukrywała przede mną te bzdury. Nie chciała, żebym się denerwował.
O Marku Piotrowskim mówili nad Wisłą "Niszczyciel". W Stanach Zjednoczonych nazywano go "Punisher" - ten, który wymierza karę.
Wie, że wróci do sił
- Nazwał mnie tak, po walce z Rickiem Roufusem, mój pierwszy wielki trener Kevin McLinton. Jego pasją były komiksy, a "Punisher" to bohater jednego z nich. Podobno jestem trochę podobny do niego - twierdzi Piotrowski.
Niektórzy uważają, że Polak rozchorował się, bo dostawał więcej ciosów, niż zadawał. Stoczył wiele morderczych pojedynków. Wygrał walkę i przegrał rewanż z Roufusem, o którym mówili, że kopał z siłą konia. Pokonał Dona Wilsona. Przegrał z Robem Kamanem.
- Każdy może sobie dorabiać teorię mojej choroby. Potrafię odpowiedzieć nie najgorzej na każde zadane pytanie, czyli chyba nie jest ze mną tak źle. Nie jestem jeszcze zdrowy, jednak 2 lata temu było gorzej. Wiem, że wrócę do pełni sił - wierzy Piotrowski.
Występował też jako bokser w wadze półciężkiej wygrał wszystkie 21 walk. W 1997 r. mówiono nawet o jego pojedynku z Dariuszem Michalczewskim. "Tiger" zarabiał jednak za walkę ponad 2 mln dol. Piotrowski po kilkanaście tysięcy, dlatego do starcia nie doszło.
Kolejny szok
Kiedy Polak zaczął chorować, oszczędności zniknęły mu błyskawicznie.
- W swojej karierze zarobiłem trochę pieniędzy. Kiedy zacząłem się leczyć, kasa szybko się rozeszła, bo nie mogłem nic robić. Potem chwytałem się najróżniejszych prac. Jeździłem taksówką, rozwoziłem książki telefoniczne i gazety - wspomina.
Po rozwodzie z żoną Iwoną zrezygnował z willi w Tampa Bay na Florydzie i przeniósł się do Detroit. W tym czasie przeżył kolejny szok.
- Dowiedziałem się, że dziecko, które przez siedem lat uważałem za moje, ma innego ojca. Zrobiłem badania i nie było żadnych wątpliwości. Marka juniora kochałem ponad życie, a tu taki numer - żali się Piotrowski.
Niektórzy zarzucali kick-bokserowi powiązania z mafią.
- To bzdura. Różni ludzie po walkach robili sobie ze mną zdjęcia. Może na podstawie tych fotografii ktoś wyciągnął głupie wnioski? Ja nigdy nie byłem zatrzymany przez policję - zapewnia.
Piotrowski objął honorowym patronatem galę kickbokserską, która odbędzie się w czerwcu we Wrocławiu. Nie wyklucza, że na stałe wróci do Polski.
- Mój dom jest tam, gdzie mieszka moja matka. Rodzinie bardzo dużo zawdzięczam. W Stanach nie mam nikogo bliskiego - kończy.
...Ale w końcu czym jest ból? Tylko reakcją neuronów. Chemicznym fenomenem, który zachodzi w naszym mózgu... doznaniem, iluzją...
/Piotrowski: Wiem, że wyzdrowieję i wrócę do sportu/
Na przełomie lat 80. i 90. był najsłynniejszym w Polsce kick bokserem, dziewięciokrotnym zawodowym mistrzem świata. Obecnie Marek Piotrowski, bo o nim mowa, mieszka w Dębem Wielkim, skąd pochodzi.
Ma problemy ze zdrowiem, ale jest przekonany, że wróci do sportu.
Piotrowski konsekwentnie odmawia udzielania wywiadów. Wyjątek uczynił jedynie dla Polskiej Agencji Prasowej. Z dziennikarzem spotkał się w rodzinnym domu. Posiadłość, położona przy ruchliwej trasie Warszawa - Terespol, jest zadbana, ale niczym specjalnym się nie wyróżnia. Mało kto wie, że w jej murach żyje legenda światowego sportu.
Do Polski, po czternastu latach pobytu w Stanach Zjednoczonych, wrócił w ubiegłym roku. Od pewnego czasu krążyły plotki o fatalnym stanie jego zdrowia. Piotrowski samotnie jednak ćwiczy w domu, zapraszany jest na ogólnopolskie imprezy, niedawno prowadził zajęcia na obozie "Letniej Akademii Karate" Andrzeja Nowaczuka w Białowieży. Uparcie, krok po kroku, wraca do sportu.
Uważa, że przyczyną jego obecnych problemów zdrowotnych jest zespół chronicznego zmęczenia, efekt wycieńczenia organizmu. "Lekarze wymyślali mi różne choroby - Alzheimer, Parkinson. Ale nikt tego nie potwierdził. Jak mogę mieć Alzheimer, skoro mam doskonałą pamięć, a objawem tej przypadłości jest właśnie jej brak" - denerwuje się Piotrowski.
Na dowód tego sypie datami, nazwiskami ringowych przeciwników, opowiada o różnych walkach, i w kicku, i w boksie.
"Konsultowałem się ze specjalistami medycyny niekonwencjonalnej. W jaki sposób się leczę? Moim lekarstwem jest czas, do żadnych lekarzy nie chodzę.
- Naprawdę źle było ze mną w 1998 roku. Nie chciałbym o wszystkim wspominać, niech to pozostanie moją tajemnicą. Teraz jest lepiej, ale ciągle nie tak, jak bym chciał. Czytałem wiele książek na temat chorób neurologicznych. Historia zna przypadek osoby z branży muzycznej, która również cierpiała na zespół chronicznego zmęczenia i przez rok w ogóle nie mogła mówić. To wszystko spowodowane jest przez stres psychiczny i fizyczny, jak również poważne problemy rodzinne. Treningi, walki i tak w kółko. Organizm w końcu powiedział stop.
- Moim zdaniem, przyczyną mojej choroba nie jest bokserska przeszłość. Chociaż wielu lekarzy tak twierdzi. Wiem, że wyzdrowieję i wrócę do sportu" - przekonuje były sportowiec.
Piotrowski w USA przebywał w Tampa Bay, Chicago, Michigan. Miał wszystko - rodzinę, pieniądze, był sławny i podziwiany. Niestety, życie nie szczędziło mu bolesnych ciosów. "Za oceanem poznałem Polkę, z którą się ożeniłem. Cztery lata byliśmy małżeństwem. Mieliśmy syna, któremu daliśmy na imię Marek Jan. Po pewnym czasie dowiedziałem się, że nie jestem jego prawdziwym ojcem. Nie mogłem w to uwierzyć. W 2001 roku badania DNA potwierdziły te przypuszczenia. To był największy szok w moim życiu. Nie wiem, gdzie mały teraz mieszka, czy zmieniono mu imię" - głos znanego z nieustępliwości boksera wyraźnie się załamuje.
W Dębem Wielkim (powiat miński) mieszka z matką i ojczymem. Nigdzie nie pracuje, nie ma prawa do zasiłku. Pomaga rodzicom w prowadzeniu domu. Mistrza kick boxingu zastaję, gdy kończy odkurzanie pokoju. "Odpoczywam, żyję bezstresowo, zupełnie inaczej niż jeszcze kilka lat temu. Mam dużo wolnego czasu. Nic mnie nie boli, mam tylko problemy ze snem. Potrafię nie spać całe noce albo budzę się po 3-4 godzinach i już nie mogę zasnąć. Mam kłopoty z krążeniem" - przyznaje.
Tematem tabu dla Piotrowskiego są pieniądze. Wydawałoby się, że jeden z najsłynniejszych na świecie kick bokserów, człowiek, który wygrał z takim asem jak Don Wilson, powinien być bogaty. Ale tak nie jest. Widać, że majątku się nie dorobił. "Z głodu nie umieram" - krótko ucina temat.
39-letni Marek Piotrowski wraca do sportu. Kończy kurs instruktorski, studiuje na warszawskiej AWF. Na jego twarzy wreszcie pojawia się uśmiech, a w oczach błysk. Pierwszy w historii polskiego kick boxingu zawodowy mistrz świata ożywia się, z radością wspomina początki kariery.
"Uczęszczałem do LO w Sulejówku, a trenowałem w Mińsku Mazowieckim i Warszawie. Razem ze mną przygodę z karate rozpoczął młodszy brat Janusz, ale później zrezygnował - postawił na szkołę, pracuje jako nauczyciel języka angielskiego" - opowiada.
Piotrowski perfekcyjnie mówi po angielsku. Nie mogło być inaczej, skoro kilkanaście lat spędził w USA. Już po roku pobytu wywalczył tytuł MŚ najważniejszych organizacji w kick boxingu - ISKA i PKC, po zwycięstwie z Wilsonem. Pas utracił na rzecz Ricka Roufusa, z którym wcześniej wygrał. Do trzeciej walki między nimi, na której Polakowi bardzo zależało, nigdy nie doszło.
Mieszkaniec Dębego odnosił sukcesy także w brutalniejszej odmianie sztuk walki - low kicku, gdzie dopuszczalne są m.in. uderzenia kolanami. Uważa się na największego fachowca w tej dziedzinie. Jest jedynym polskim mistrzem świata w low kicku. Tytuł wywalczył rok po przegranej walce z najwybitniejszym specjalistą tej odmiany, Holendrem Kamanem. Nikt w niego wierzył, a on podniósł się i w 1993 r. sięgnął po mistrzostwo.
W profesjonalnej karierze bokserskiej stoczył 21 walk. Wszystkie wygrał. W 1997 roku miał walczyć o mistrzostwo świata. Kto wie, gdyby nie kłopoty ze zdrowiem Piotrowskiego, może teraz to on, a nie Dariusz Michalczewski byłby na ustach wszystkich Polaków ?
"Różnie układała się moja współpraca z menedżerem, a jednocześnie trenerem Piotrem Pożyczką. Ale mam do niego wielki szacunek, że nie zgodził się w 1997 roku na moją walkę o zawodowe mistrzostwo świata z Amerykaninem Reggim Johnsonem. Już wtedy zdrowie mi szwankowało, a walka na tym poziomie groziła poważnymi konsekwencjami. Byłem jednak ambitny i być może zgodziłbym się na pojedynek. Ale Piotr powiedział mi o propozycji dopiero kilka miesięcy po fakcie. I słusznie. Nie wiadomo, co mogłoby się stać w ringu... Nie ukrywam, że finansowo propozycja była kusząca - na stole leżało ćwierć miliona dolarów" - powiedział Piotrowski.
Wielki sportowiec umie z godnością przyjąć porażkę. Taki jest Marek Piotrowski. Nie skarży się, do nikogo nie ma pretensji. - Wszystko w życiu przemija. Taka jest kolej rzeczy, są nowi sportowcy, o których piszą dziennikarze. Ale jeszcze będą mieli okazję napisać o Piotrowskim. Mam plany na przyszłość i wierzę, że je urzeczywistnię" - kończy Piotrowski.
...Ale w końcu czym jest ból? Tylko reakcją neuronów. Chemicznym fenomenem, który zachodzi w naszym mózgu... doznaniem, iluzją...
Napisano Ponad rok temu
p.s. Szkoda, że nie mam adresu e-mail do MP (o ile go ma)...
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Kickboks w Krakowie dla dziewczyn.
- Ponad rok temu
-
holyfield vs toney
- Ponad rok temu
-
sekcja??
- Ponad rok temu
-
Thai boks czy kick??
- Ponad rok temu
-
Do Bfree:))))))
- Ponad rok temu
-
CHAMPIONSNIGHT - Word championship - Leimbach vs. Iskender
- Ponad rok temu
-
MUAY THAI - OPOLE I OKOLICE.
- Ponad rok temu
-
jest sens czy nie??
- Ponad rok temu
-
szkoła
- Ponad rok temu
-
Zawodnik nie trzymajacy gardy???
- Ponad rok temu