Tzn. było tak: Szedłem z kolegą, na ławce obok trzepaka siedzieli młodzi, ogoleni ludzie z kolezankami. Jeden z nich trzymał na smyczy dobermana z zdjętym kagańcem. To że mnie ugryzł jest w tym trochę mojej winy, gdyż trochę za blisko przechodziłem obok psa i spojrzałem w oczy dobermana. Niosłem reklamówkę i może to go sprowokowało. Właśnie odwracałem głowę, gdy poczułem uderzenie w udo. Myślałem, że tylko zrobił dwie niewidoczne dziurki w jeansach. Skończyło się na pogróżkach, że wezwiemy policję itp. Jednak na klatce coś poczułem, zdjąłem spodnie i zobaczyłem ranę. Kolega poszedł za blokiem (tam było to zdarzenie) ale już ich nie było.
Powinieniem był od razu na miejscu sprawdzić. Pojechałem na pogotowie i mnie opatrzyli i dostałem zastrzyk. Zawzyczaj to unikam takich sytacji, ale jakoś tak wyszło, że zleckeważyłem tego psa.
A co do noża to ja miałem na myśli zbyt gięktą blaszkę bezpiecznika, która ma zabezpieczać przed przypadkowym zwolnieniem blokady. Do samej blokady nie mam zastrzeżeń. To jest bolec zawężony w środku, zwalnia się poprzez wciśnięcie tego bolca do końca.
Przeczytałem tematy dot. psów i wynika, że w ostatecznej sytuacji najlepiej mieć parasolkę i maczetę, ale to już lekka przesada. Teraz zdaję sobie sprawę, że tym tępym, nie przygotowanym odpowiednio folderem nie wiele zdziałam, ale jestem przekonany, że nie będę musiał tego używać. Za to przyda mi się do innych zadań