Czekam na tramwaj (róg Wolskiej i Płockiej), czytam książkę, aż tu słyszę
-"Wyp... pedale, no wynocha już ....."
Czułem, że to nie do mnie, zerkam, przystanek pośpiesznie przemierza jakiś młodziak, a parę metrów za nim idzie podpity, dziergany typek. Trzyma w ręku nóż. Najgorsza bazarowa tandeta za 10 zł, taki w wiśniowej drewnopodobnej okleinie. Uchwyt sopel lodu.
Ale nawet obciachowy nóż u obciachowego typa trzymany w ten sposób robi niemiłe wrażenie.
Ruszyłem szybko dupę w przeciwną stronę ( ;-)czytać dalej, nie pluć), podszedłem do patrolu motocyklowego (tam są zmiany organizacji ruchu i stali już chyba parę godzin). Panowie raż, dwa zapuścili silniki. Jeden zajechał tramwaj (włąsnie podjechał) od przodu. Drugi wjechał na przystanek od tyłu. Facet akurat wsiadł do drugiego wagonu, ale pokazany palcem grzecznie wysiadł, bardzo potulny. Zaraz zjawiła się jego "kobita", która pijacko zawodziła, że dopiero 4 tyg. wyszedł, a już go znowu zgarną. Happy end.
I tak zweryfikowałem prawdy z mądrych książek i artykułów.
a) jakaś pani podziękowała mi za wezwanie policji. Nie wiem, czemu aż ja do tego byłem potrzebny, ale tak jak piszą w podręcznikach psychologii. "Nikt nie zareagował"

P.S. Koledzy resortowi, czy mam skrobnąć liścik do komendanta i pochwalić patrol?
Da im to coś a papierach, albo przy premii?