Nasza podróż zaczęła się niewinnie od wejścia na stopień wagonu drugiej klasy pociągu relacji Szczecin-W-wa. Trochę wody (nie ognistej

)wypitej potem znaleźliśmy się na międzynarodowym Dworcu Centralnym w W-wie. Zaczaiwszy się na parkingu przed budynkiem steroryzowaliśmy kierowcę srebrzystego Volswagena Transportera widokiem dobytych obnażonych bokkenów oraz głośnym kia, po czym udaliśmy się w przydługą nieco podróż do Bourg Argental (via Lyon). Podróż nie była za ciekawa, poza dwoma momentami: pierwszym kiedy udało nam się przemycić przez granicę na terytorium Zjednoczonych Sojalistycznych Republik Europejskich kolegę Karola z nieważnym paszportem (udawał mocno śpiącego podczas kontroli paszportowej, co odniosło właściwy skutek-tzn. celnik nie spojrzał na datę ważności paszportu

) i drugim, kiedy zgubiwszy drogę w St. Etienne, próbowaliśmy zasięgnąć języka...Nasz pierwszy 'język' był parą damsko-męską rasy ciemnej, srebszysty VW podjechał do nich do chodnika, zatrzymał się po czym bezszelestnie otworzyło się szyba okna po stronie pasażera, z której wyjrzała życzliwie uśmiechnięta, aczkolwiek milcząca głowa Benka, po chwili już nieco mniej bezszelestnie otworzyły się drzwi z przyciemnionymi szybami i na nasz 'język' spoglądał równie milczący kolega Jadzia. Zanim Karol siedzący za nim zdołał powiedzieć 'ekskuzje mła' (czy jak to brzmi po żabowemu :wink: ) chłopak odskoczył jak oparzony, pociągając za sobą dziewczynę i nasz 'język' oddałił się szybkim, nadzwyczaj zdecydowanym krokiem. Najwyraźniej legenda o Czarnej Wołdze dotarła również nad Sekwanę
Bourg Argental zaskoczył nas 2 rzeczami, po pierwsze znajdował się trochę nad poziomem morza, na przedmurzu Alp, po drugie nie było w nim prawie żadnych młodych kobiet :wink: Nasz camping, aczkolwiek najtańszy nazwać można było dwojako: Domem Spokojnej Starości (ze względu na osoby w nim odpoczywające) lub bardziej swojsko nazwaliśmy go Rezerwatem, jako że siedzieliśmy w nim zamknięci niczym Indianie na Szczepanowej zamorskiej ziemi...i jak Indianom na wygnaniu było nam w nocy zimno...A jako że Indianie bez squaw raczej się nudzą ,szybko znaleźliśmy sobie bardziej interesujące zajęcie...
Co do części praktycznej stażu, to były to treningi z cyklu EFE zarezerwowane dla 3 danów w górę, aczkolwiek uczestniczyło w nich w drodze wyjątku trochę nidanów i na pewno jeden shodan (od nas, nie mamy w naszej organizacji aż tylu ludzi ze stopniem powyżej nidana

). Przewidywaliśmy, że może będzie pododobnie jak w zeszłym roku: mnóstwo treningu z bronią, który jest męczący, ale z pewnoscią bardziej psychicznie niż fizycznie, a tutaj niespodzianka. Cały staż poświęcony był pracy nad różnego rodzaju rzutami, które kończyły się głównie twardym wysokim padem...raczej było trochę hardocorowo przestraszony , aczkolwiek miło było popatrzeć jak osoby, dotychczas mocno zamknięte w świadomości swego ciała na ten rodzaj padów, zaczynają sie otwierać i odkrywać całkiem nowe przestrzenie, całkiem nowe doznania (bólowe też

). Padlo też trochę tłumaczeń i porad słownych i wreszcie zrozumiałem, że twarde pady mają również znaczenie zdrowotne oraz że mają również parę innych znaczeń.
Co do poziomu grupy, to był zróżnicowany, były osoby, które pracowały pięknie i efektywnie, były takie, które kaszaniły i nie widzialy wielu rzeczy pokazywanych przez senseia Cognarda, jak to w życiu...na pewno Benek nie ma co się wstydzić swojego poziomu, sensei nawet go pochwalił, że właściwie wykorzystuje swoje ciało i jest przykładem dla polskich aikidoków. Osobiście byłem zauroczony pracą tamtejszych aikidoczek, zdecydowaniem, taimingiem i inną niż męska energia. Warto popatrzeć, do czego mogą dojść nasze dziewczyny, jak będą wytrwale ćwiczyć...Podsumowując: było bardzo wartościowo, aczkolwiek plan przyspieszonego spalania tłuszczu u niektórych z naszych kolegów wziął w łeb. 4 uczty na 6 dni ćwiczenia, to trochę za dużo na jakąkolwiek dietę :wink: