Staż Aikitaiso trwał 5 dni (śr-nie), o dziwo w porównaniu do zeszłego roku, początek był bardzo luźny i spokojny, sporo pracowaliśmy nad podstawowymi formami: sai-otoshi, marsz cesarza, dokładnie nad 'długą formą', funakogi-undo, mało było rzeczy cięższego kalibru: kibadachi, ritsu-zen, marsz cesarza na palcach, ósemka, itp. Ćwiczeń było sporo i to bardzo różnorodnych. O dziwo na ten staż przyjechało też dużo (jak na nasze warunki i pomimo miłościwie panującego nam kryzysu ekonomicznego) osób, niekoniecznie związanych z aikido. To cieszy, bo moim zdaniem ten rodzaj 'gimnastyki'; jest naprawdę bardzo, bardzo interesujący i wartościowy. Słońca nie mieliśmy pod dostatkiem, w przeciwieństwie do humorów i uśmiechów. Naprawdę ciężko zrobiło się w weekend, gdzie postaliśmy trochę w naszych ulubionych 'nożnych' pozycjach, ale taiso ma sobie coś takiego, że pomimo całonocnej zabawy, po porannym treningu masz w sobie więcej energii, niż miałeś przed. Część uczestników narzekała jednak na jakość 'artystyczną' zajęć poza-taisowych, rzeczywiście pod tym względem było trochę gorzej, niż w zeszłym roku....czyżbyśmy zrobili się bardziej ponurzy?
W pon. 29.07 zaczęliśmy staż Aikido: 2 treningi dziennie, poranny na macie, popołudniowy zazwyczaj na dworzu, gdzie ćwiczyliśmy formy z bokkenem. Dla niektórych nie były to jedyne treningi, znalazła się również grupa entuzjastów bjj, która kulała się nieco na macie pomiędzy treningami, wzbogacając swoje doświadczenia. Oczywiście grupa ta nie mogła się równać entuzjastom (głównie z Warszawy) gry w 'barana', której to rozrywce oddawali się oni co wieczór. Osobiście nie dałem się jednak namówić na uczestnictwo. Z tego, co zdołałem zaobserwować, początkujący w tej grze (lub ktoś mający problemy z liczeniem), bardzo kiepsko czuł się następnego dnia na treningu....
Co do 'zawodowej' części obozu, jak zwykle było bardzo interesująco: zarówno początkujący, jak i zaawansowani mogli wynieść dla siebie duużo z odbytych treningów. W porannych treningach poświęconych zazwyczaj 'aikitai' (czyli 'ręcznej' części aikido) poruszaliśmy bardzo różnorodne tematy, w części 'bokkenowej' pracowaliśmy głównie nad sposobami nauki 'nagashi' (1 interesująca długa forma, choć początkujący mieli niejaki problemy z jej nauczeniem) oraz jak zwykle nad absorbcją, zmianą oraz jak zwiększyć dynamikę pracy bokkena. Na zakończenie odbył się 1 egazmin na 1 kyu, całkiem fajny, aczkolwiek niektóre z prezentowanych technik budziły niejakie zdziwnienie

, przypominając nieco brutalne formy starych szkół walki...Ogółem: było miło, sporo się nauczylismy, jak i opaliliśmy i popływaliśmy w czystych wodach jeziora Ińsko. A jeziorze, a raczej morzu wypitego piwa nie wypada już wspominać... :wink: