jak zajebałem bombkę z wiadra (całą lufka w dawce) to sobie usiadłem i nagle poczulem takie niesamowite dreszcze konczace sie na piętach i jak cos mnie ciągnie z twarz do dołu. Cały obraz mi trząsł się i różne barwy trzęsły się, nie moglem sie dogadac z nikim i nie czulem ciała. normalnie myslalem, ze umieram a nagle czulem sie jak w bajce, koledzy i przedmioty wyglądały jak w kreskówce narysowane
ale bałem sie okrutnie na tym, serce mi walilo niesamowicie. W pewnym momencie chciałem z tym walczyć żeby mnie puscilo i wstalem, zaczalem sie spinać jak Songo do transformacji
nie dalem rady, bardziej poglebilo mi sie, położyli mnie na łóżko a jak jak w trumnie leżałem
leżałem na pół przytomny z drgawkami i koledzy mnie uspokajali, ze powinno przejsc mi po 30 minutach.. 2 minuty trwały jak godzina... przeszło mi po godzinie na tą fazę śmiechową już, nie trząsł mi się obraz, lżej oddychalem itp.
. Czulem cały czas konkretny lęk, czegos balem sie masakrycznie, jak cos gadalem to bardzo nie wyraznie i bez zadnego zastanowienia. Najpierw gadalem a potem sluchalem co mowię. Żeby powiedziec cos od siebie to musialem sie bardzo skupic. Gdy już przechodziło to widziałem przeróżne kolorowe obrzki i oglądałem je. widzialem slajdy ze swojego życia od narodzin po teraz. Cały czas czułem w sobie obecność czegoś złego. Czułem jakiegoś demona!
Wzięło mnie to prawdopodobnie dlatego, że kolega puscil heavy metal jakis jak ja bucha zajebałem z wiadra tego. Nie moglem odroznic rzeczywistosci od tych halucynacji i nie wiedzialem co jest czym... Nie wiedzialem czym jest rzeczywistość. Prosiłem Boga, żeby to minęło i nagle widziałem podobne slajdy tylko takie w ktorych byłem złym człowiekiem... niezłe jazdy?