Pojechałem 2 lata temu do rodziny do Londyny, ja z kumplem i dwoma dziewczynami poszliśmy na plac zabaw . weszliśmy na taką wielką pajęczynę po chwili podchodzi do nas murzyn normalnej budowy i pyta się z jakiego jesteśmy kraju itp. więc dziewczyny zaczęły z nim gadać, na koniec gadania powiedział See you. Za chwile idzie 15 angielskimi dresami (już byliśmy na ziemni) podchodzą i pytają się Poland? a my nic i po chwili gadają money!!! czyli dawać szmal my udajemy ze nie czaimy o co biega. Po chwili ruszyliśmy ku wyjścia a oni za nami, podcinali nam nogi, popychali itp. Mojego kumpla wrzucili nawet w krzaki, kumpel wyłaził tych krzaków i taki angol chciał znowu go wepchnąć, gdy podszedł blisko prawą ręką w noś uderzyłem z dużego zamachu, krew zaczęła mu się lać. Za chwile dziewczyny krzyczą spierda.... No to w nogi, gonili nas z 250m i dali sobie spokój. Ale się baliśmy jak by nas złapali to by nas sklepali, a mnie najbardziej. Trzeba uważać z kim się gada. Od tamtej chwili w tym parku już się w małej grupie nie pojawilismy.