- Forum-kulturystyka.pl
- → Przeglądanie profilu: Tematy: budo_lionus
Statystyki
- Grupa: Użytkownik
- Całość postów: 47
- Odwiedzin: 435
- Wiek: Wiek nie został ustalony
- Urodziny: Data urodzin nie została podana
-
Lokalizacja
stolica "Polski B"
-
Płeć
Nie podano
0
Neutralna
Narzędzia użytkownika
Znajomi
budo_lionus nie posiada znajomych
Moje tematy
WKMF - kiedy powstało, kiedy przestało istnieć?
Ponad rok temu
Szukałem trochę informacji dot. różnych federacji Krav Maga i niestety jakoś nie mogłem znaleźć daty powstania oraz zamknięcia (a dokładniej przemianowania na KMPI, Krav Maga Performance International) WKMF (World Krav Maga Federation).
Czy byłby ktoś tak dobry i podał mi te dwie daty? Oraz kto był założycielem (obecnie szefem jest Thierry Viatour) i gdzie zostało założone (Włochy?).
Czy byłby ktoś tak dobry i podał mi te dwie daty? Oraz kto był założycielem (obecnie szefem jest Thierry Viatour) i gdzie zostało założone (Włochy?).
Prośba zw. z nazewnictwem...
Ponad rok temu
Witam!!!
Jako, że Wasza sztuka walki jest mi zupełnie obca chciałbym prosić o pomoc nomenklaturową.
Czytając świetny artykuł p. Witolda Brzozowskiego (PA - jeszcze raz wielkie dzięki za namiar na pełną wersję) o Kupso (ze strony www.taekwondo.krakow.pl) dostrzegłem pewne drobne nieścisłości w nazewnictwie. Jako, że do swojego archiwum przygotowuję sobie odpowiednio sformatowaną wersję artykułu, chciałbym przy okazji poprawić te drobne niedociągnięcia. Niestety jestem zupełnie zielony w tej materii, google dały odpowiedzi bardzo niejednoznaczne a dla Was pewnie to pikuś
Czy moglibyście wskazać prawidłowe wersje poniższych nazw? W nawiasach podano polskie określenie punktu - nazwę lub położenie.
Gwanjanori (skroń) czy Gwanja Nori
Kotdung (nos) czy Kot Dung
Injoong (szew międzyszczękowy) czy Injung
BiJang (śledziona) czy Bi Jang
Eukke Gwanjol (staw barkowy) Euhke Gwanjol
Gyong Chu (IX krąg piersiowy) czy Kyong Chu
Gyong Gap (V-VI krąg piersiowy) czy Kyong Gap
Kong Pat (nerka, wysokość XI kręgu piersiowego) czy Kyong Pat
Palgup Gwanjol (staw łokciowy) czy Palkup Gwanjol
Umjigoo (punkt między kciukiem a wskazicielem) czy Umji Goo
Anjok Hobo Dari (wewnętrzna powierzchnia uda) czy Anjok Hobok Dari
Moorup Gwanjol (staw kolanowy) czy Murup Gwanjol
Palmok Gwanjol (staw skokowy) czy Balmok Gwanjol
Z góry serdecznie dziękuję.
Jako, że Wasza sztuka walki jest mi zupełnie obca chciałbym prosić o pomoc nomenklaturową.
Czytając świetny artykuł p. Witolda Brzozowskiego (PA - jeszcze raz wielkie dzięki za namiar na pełną wersję) o Kupso (ze strony www.taekwondo.krakow.pl) dostrzegłem pewne drobne nieścisłości w nazewnictwie. Jako, że do swojego archiwum przygotowuję sobie odpowiednio sformatowaną wersję artykułu, chciałbym przy okazji poprawić te drobne niedociągnięcia. Niestety jestem zupełnie zielony w tej materii, google dały odpowiedzi bardzo niejednoznaczne a dla Was pewnie to pikuś
Czy moglibyście wskazać prawidłowe wersje poniższych nazw? W nawiasach podano polskie określenie punktu - nazwę lub położenie.
Gwanjanori (skroń) czy Gwanja Nori
Kotdung (nos) czy Kot Dung
Injoong (szew międzyszczękowy) czy Injung
BiJang (śledziona) czy Bi Jang
Eukke Gwanjol (staw barkowy) Euhke Gwanjol
Gyong Chu (IX krąg piersiowy) czy Kyong Chu
Gyong Gap (V-VI krąg piersiowy) czy Kyong Gap
Kong Pat (nerka, wysokość XI kręgu piersiowego) czy Kyong Pat
Palgup Gwanjol (staw łokciowy) czy Palkup Gwanjol
Umjigoo (punkt między kciukiem a wskazicielem) czy Umji Goo
Anjok Hobo Dari (wewnętrzna powierzchnia uda) czy Anjok Hobok Dari
Moorup Gwanjol (staw kolanowy) czy Murup Gwanjol
Palmok Gwanjol (staw skokowy) czy Balmok Gwanjol
Z góry serdecznie dziękuję.
Artykuł z "TAEKWON-DO!" - prośba
Ponad rok temu
Witam!
Poszukuję artykułu z "TAEKWON-DO!" Nr1 ( 8 ) 1996 o Kupso (autor: Witold Brzozowski).
Na stronie www.tkdsz.zsi.pl/kupso.htm są tylko fragmenty, chciałbym zapoznać się z całością.
Gdyby ktoś mógł mi go zeskanować ew. podać adres w sieci, gdzie mógłbym to znaleźć to byłbym bardzo wdzięczny poklon !!!
pozdrawiam
Poszukuję artykułu z "TAEKWON-DO!" Nr1 ( 8 ) 1996 o Kupso (autor: Witold Brzozowski).
Na stronie www.tkdsz.zsi.pl/kupso.htm są tylko fragmenty, chciałbym zapoznać się z całością.
Gdyby ktoś mógł mi go zeskanować ew. podać adres w sieci, gdzie mógłbym to znaleźć to byłbym bardzo wdzięczny poklon !!!
pozdrawiam
Dobre/złe nawyki na ulicę
Ponad rok temu
Większość ludzi wyrobiła sobie pewne odruchy i przyzwyczajenia, które mogą przydać się na ulicy. Niektóre zaś są słabością. Czy podzielicie się informacjami na temat swoich oraz tych, które najczęściej widzicie w otoczeniu? Chodzi mi o wymianę doświadczeń i możliwość czerpania z dobrych wzorców.
Acha, bez zbytniego wnikania w psychologię i fizjologię - odruchem nazwijmy czynności automatyczne, nie wymagające udziału myśli, przyzwyczajeniem nazwijmy czynność, którą wykonujemy w pełni świadomie i z premedytacją, ale wykonujemy ją (prawie) zawsze w danej sytuacji.
Zacznę od siebie.
Kategoria dobre odruchy:
1. Idąc ulicą, gdy ktoś mnie mija, machinalnie unoszę rękę - tę od strony przechodnia (czyli najczęściej lewą) - na wysokość brzucha, trzymając ją blisko ciała. Gdy jest dużo ludzi (ruchliwa ulica) robię to tylko, gdy przechodzień jest na tyle blisko, że od jego (jej) ramienia do mojego jest jedynie kilkanaście cm, gdy ludzi jest mniej - w przypadku większej odległości. Zaleta jest gł. psychiczna - skracam promień swojej strefy i nie czuję, że ktoś w nią wchodzi. Zaleta w razie ew. problemów jest oczywista (ręka uniesiona, osłania brzuch, etc.). Wzięło mi się to z przyzwyczajenia przepuszczania kobiet (drzwi, wąskie przejścia, itp.), z czasem rozciągnęło się to na obie płcie i przerodziło w odruch :wink: .
Kategoria dobre przyzwyczajenia:
1. Stanie na ugiętych nogach w środkach komunikacji miejskiej. Nie chodzi o ‘permanentną gotowość do walki’ a raczej o dbanie o stawy i ćwiczenie równowagi.
2. Staram się na większą odległość szacować przechodniów, widząc ‘niejasnych osobników’ mówię sobie ‘Mogą być problemy’ - pozwala się to uspokoić, jest to też dla mnie sygnał do rozpoczęcia jakiegoś działania.
3. W razie napotkania grupy ludzi, wyglądających na szukających problemu, gdy nie ma możliwości zmiany trasy i jestem na odludziu:
a) oni mnie nie widzą, istnieje szansa przejścia niezauważonym: staram się iść w miarę możliwości bezszelestnie i powoli, skradając się, obchodzę ich szerokim łukiem
oni mnie nie widzą, ale muszę przejść bardzo blisko obok nich: staram się iść maksymalnie głośno, gdy jestem w glanach to stawiam je tak, aby maksymalnie tupać, spluwam głośno na ziemię , a gdy jestem już obok idę pewnie, nie patrząc na nich.
c) oni mnie widzą, muszę przejść obok: nie robię tyle hałasu, ale staram się iść pewnie, nie patrzę na nich (a już broń Boże w oczy).
4. W razie spotkania grupy ludzi, wyglądających na szukających problemu, gdy nie ma możliwości zmiany trasy ale wokół jest dużo ludzi:
a) jak w p. 3c
zaczynam spokojnie biec w ich kierunku (ot, taki jogging ), z tym, że ręce trzymam wyżej niż zwykle przy bieganiu, biegnę tak, aby ich ominąć. Nigdy się nie zdarzyło, żeby były problemy (komu chce się gonić ofiarę), w razie czego mam początkową prędkość, która moze się przydać (impet lub szybsza ucieczka) oraz lepszą pozycję wyjściową (ręce).
c) moje ulubione zachowanie: 'na roztargnionego naukowca'; gdy jestem blisko, patrzę na zegarek, zaczynam drapać się w głowę lub gładzić po brodzie a spojrzenie staram się mieć roztargnione, udaję, że nie zwracam uwagi na otoczenie, czasem mówię półgłosem coś w stylu ‘Kurczę’, czasem też zawracam. Gdy się odwracam i odchodzę nikt za mną nie gania, gdy przechodzę obok też nie ma nigdy problemów, gdyby się pojawiły to zyskuję na zaskoczeniu - mało kto będzie się spodziewał, że taki dziwak zwieje lub zacznie się bronić.
5. Nigdy nie noszę słuchawek na uszach, nie korzystam z telefonu w dziwnych miejscach, gdy dzwoni to nie odbieram.
Głupie przyzwyczajenia:
To, co zauważyłem gł. u kobiet: idzie delikwentka z przodu, dość wąską ścieżką/chodnikiem (taką, że dwóch ludzi się jeszcze zmieści), gdzie nie ma możliwości skręcić. Z tyłu idę ja, spiesząc się. Kobieta idzie środkiem (sic!) , zaczyna przyspieszać, wyprzedzić się jej nie da. Ja się spieszę, drogi innej nie ma (wtedy próbowałbym przejść inną trasą), ona przestraszona (nie odwraca się, widać, że zestresowana). Kończy się tym, że prawie biegniemy, a ja muszę ją wyprzedzać przez trawnik i krzaczory. Rada: zamiast lecieć do przodu, zejść na bok w najlepszym miejscu (najludniejszym - np. sklep lub najodpowiedniejszym od obrony - z dala od krzaków, zaułków, najlepiej przy ścianie) - w ten sposób można kontrolować, z której strony (po której ręce) wyłoni się napastnik. Jeśli to będzie zwykły przechodzień to będzie wdzięczny za wolną drogę :twisted: .
Głupi odruch:
Gdy stoję na przejściu dla pieszych ze światłami, staram się wejść na ulicę jak najszybciej po zmianie świateł (oczywiście wcześniej upewniam się, że nic mnie nie przejedzie). Traktuję to jako ćwiczenie refleksu. Któregoś razu zauważyłem, że robię strasznie głupi, opóźniający ruch: po zmianie świateł, nie ruszając się z miejsca naciskam na lewą stopę, później na prawą i dopiero wtedy ruszam z lewej nogi. Znacznie wydłuża to czas reakcji. Prawdopodobnie odruch ten ma na celu rozhuśtanie ciała, staram się go eliminować. Oczywiście nie ma to wpływu na bezpieczeństwo na ulicy - ot, taka ciekawostka.
Przyzwyczajenie głupie/niegłupie :
Dla mnie jest ono bardzo dobre, ale wyobrażam sobie, że może stanowić broń obosieczną. Chodzi mi o omijanie ew. miejsc zagrożenia do tego stopnia, że wchodzę na różne nieciekawe tereny w stylu parki/lasy. Po pierwsze bardzo lubię lasy, wychowałem się kwadrans drogi per pedes od dużego Parku Narodowego, wolę spotkanie w nocy z dzikami (widziałem szczękę dzika, widziałem) niż z grupką pod dyskoteką. Po drugie, statystycznie bardziej prawdopodobne jest oberwać na ulicy, niż w lesie - jaki normalny bandyta (o ile można użyć zlepku tych dwu wyrazów) zaczai się w miejscu, w którym nikogo normalnego raczej nie spotka ? Po trzecie las to przestrzeń, która daje duże możliwości ominięcia zagrożenia. Po czwarte las pełen jest ‘środków wczesnego ostrzegania’ - bardzo trudno jest zaczaić się tak, aby być niewidocznym i niesłyszalnym, praktycznie zawsze można szybciej dostrzec ew. napastnika (przy zachowaniu ciszy), zwierzęta zaś same uciekają (choć przyznam, że największą satysfakcję sprawia mi takie podejście do zwierzyny, że zanim ucieknie, mogę sobie dokładnie ją obejrzeć - jakkolwiek nie jestem myśliwym ani kłusownikiem).
I na koniec jeszcze jedna sprawa.
Zauważyłem u agresorów coś, co nazwałem sobie ‘efektem byka’. Jako kurtkę noszę standardowe plamy Bundeswehry. Zauważyłem, że do czasu odprucia flag (przez kilka dni), wielokrotnie byłem zaczepiany słownie i prowokowany. Nie były to zaczepki dotyczące akurat flagi tego konkretnego kraju, ale o militarny styl ubioru (dół M65). Po odpruciu - jak ręką odjął. Sądzę, że niewielki, rzucający się w oczy element stroju czy wyposażenia może zwracać niepotrzebną uwagę napastników. Wniosek - jeśli nie lubimy zaczepek unikać tego (odpruć, zakryć).
pozdrawiam i przepraszam, za ilość tekstu, mam nadzieję, że napiszecie jeszcze więcej
Acha, bez zbytniego wnikania w psychologię i fizjologię - odruchem nazwijmy czynności automatyczne, nie wymagające udziału myśli, przyzwyczajeniem nazwijmy czynność, którą wykonujemy w pełni świadomie i z premedytacją, ale wykonujemy ją (prawie) zawsze w danej sytuacji.
Zacznę od siebie.
Kategoria dobre odruchy:
1. Idąc ulicą, gdy ktoś mnie mija, machinalnie unoszę rękę - tę od strony przechodnia (czyli najczęściej lewą) - na wysokość brzucha, trzymając ją blisko ciała. Gdy jest dużo ludzi (ruchliwa ulica) robię to tylko, gdy przechodzień jest na tyle blisko, że od jego (jej) ramienia do mojego jest jedynie kilkanaście cm, gdy ludzi jest mniej - w przypadku większej odległości. Zaleta jest gł. psychiczna - skracam promień swojej strefy i nie czuję, że ktoś w nią wchodzi. Zaleta w razie ew. problemów jest oczywista (ręka uniesiona, osłania brzuch, etc.). Wzięło mi się to z przyzwyczajenia przepuszczania kobiet (drzwi, wąskie przejścia, itp.), z czasem rozciągnęło się to na obie płcie i przerodziło w odruch :wink: .
Kategoria dobre przyzwyczajenia:
1. Stanie na ugiętych nogach w środkach komunikacji miejskiej. Nie chodzi o ‘permanentną gotowość do walki’ a raczej o dbanie o stawy i ćwiczenie równowagi.
2. Staram się na większą odległość szacować przechodniów, widząc ‘niejasnych osobników’ mówię sobie ‘Mogą być problemy’ - pozwala się to uspokoić, jest to też dla mnie sygnał do rozpoczęcia jakiegoś działania.
3. W razie napotkania grupy ludzi, wyglądających na szukających problemu, gdy nie ma możliwości zmiany trasy i jestem na odludziu:
a) oni mnie nie widzą, istnieje szansa przejścia niezauważonym: staram się iść w miarę możliwości bezszelestnie i powoli, skradając się, obchodzę ich szerokim łukiem
oni mnie nie widzą, ale muszę przejść bardzo blisko obok nich: staram się iść maksymalnie głośno, gdy jestem w glanach to stawiam je tak, aby maksymalnie tupać, spluwam głośno na ziemię , a gdy jestem już obok idę pewnie, nie patrząc na nich.
c) oni mnie widzą, muszę przejść obok: nie robię tyle hałasu, ale staram się iść pewnie, nie patrzę na nich (a już broń Boże w oczy).
4. W razie spotkania grupy ludzi, wyglądających na szukających problemu, gdy nie ma możliwości zmiany trasy ale wokół jest dużo ludzi:
a) jak w p. 3c
zaczynam spokojnie biec w ich kierunku (ot, taki jogging ), z tym, że ręce trzymam wyżej niż zwykle przy bieganiu, biegnę tak, aby ich ominąć. Nigdy się nie zdarzyło, żeby były problemy (komu chce się gonić ofiarę), w razie czego mam początkową prędkość, która moze się przydać (impet lub szybsza ucieczka) oraz lepszą pozycję wyjściową (ręce).
c) moje ulubione zachowanie: 'na roztargnionego naukowca'; gdy jestem blisko, patrzę na zegarek, zaczynam drapać się w głowę lub gładzić po brodzie a spojrzenie staram się mieć roztargnione, udaję, że nie zwracam uwagi na otoczenie, czasem mówię półgłosem coś w stylu ‘Kurczę’, czasem też zawracam. Gdy się odwracam i odchodzę nikt za mną nie gania, gdy przechodzę obok też nie ma nigdy problemów, gdyby się pojawiły to zyskuję na zaskoczeniu - mało kto będzie się spodziewał, że taki dziwak zwieje lub zacznie się bronić.
5. Nigdy nie noszę słuchawek na uszach, nie korzystam z telefonu w dziwnych miejscach, gdy dzwoni to nie odbieram.
Głupie przyzwyczajenia:
To, co zauważyłem gł. u kobiet: idzie delikwentka z przodu, dość wąską ścieżką/chodnikiem (taką, że dwóch ludzi się jeszcze zmieści), gdzie nie ma możliwości skręcić. Z tyłu idę ja, spiesząc się. Kobieta idzie środkiem (sic!) , zaczyna przyspieszać, wyprzedzić się jej nie da. Ja się spieszę, drogi innej nie ma (wtedy próbowałbym przejść inną trasą), ona przestraszona (nie odwraca się, widać, że zestresowana). Kończy się tym, że prawie biegniemy, a ja muszę ją wyprzedzać przez trawnik i krzaczory. Rada: zamiast lecieć do przodu, zejść na bok w najlepszym miejscu (najludniejszym - np. sklep lub najodpowiedniejszym od obrony - z dala od krzaków, zaułków, najlepiej przy ścianie) - w ten sposób można kontrolować, z której strony (po której ręce) wyłoni się napastnik. Jeśli to będzie zwykły przechodzień to będzie wdzięczny za wolną drogę :twisted: .
Głupi odruch:
Gdy stoję na przejściu dla pieszych ze światłami, staram się wejść na ulicę jak najszybciej po zmianie świateł (oczywiście wcześniej upewniam się, że nic mnie nie przejedzie). Traktuję to jako ćwiczenie refleksu. Któregoś razu zauważyłem, że robię strasznie głupi, opóźniający ruch: po zmianie świateł, nie ruszając się z miejsca naciskam na lewą stopę, później na prawą i dopiero wtedy ruszam z lewej nogi. Znacznie wydłuża to czas reakcji. Prawdopodobnie odruch ten ma na celu rozhuśtanie ciała, staram się go eliminować. Oczywiście nie ma to wpływu na bezpieczeństwo na ulicy - ot, taka ciekawostka.
Przyzwyczajenie głupie/niegłupie :
Dla mnie jest ono bardzo dobre, ale wyobrażam sobie, że może stanowić broń obosieczną. Chodzi mi o omijanie ew. miejsc zagrożenia do tego stopnia, że wchodzę na różne nieciekawe tereny w stylu parki/lasy. Po pierwsze bardzo lubię lasy, wychowałem się kwadrans drogi per pedes od dużego Parku Narodowego, wolę spotkanie w nocy z dzikami (widziałem szczękę dzika, widziałem) niż z grupką pod dyskoteką. Po drugie, statystycznie bardziej prawdopodobne jest oberwać na ulicy, niż w lesie - jaki normalny bandyta (o ile można użyć zlepku tych dwu wyrazów) zaczai się w miejscu, w którym nikogo normalnego raczej nie spotka ? Po trzecie las to przestrzeń, która daje duże możliwości ominięcia zagrożenia. Po czwarte las pełen jest ‘środków wczesnego ostrzegania’ - bardzo trudno jest zaczaić się tak, aby być niewidocznym i niesłyszalnym, praktycznie zawsze można szybciej dostrzec ew. napastnika (przy zachowaniu ciszy), zwierzęta zaś same uciekają (choć przyznam, że największą satysfakcję sprawia mi takie podejście do zwierzyny, że zanim ucieknie, mogę sobie dokładnie ją obejrzeć - jakkolwiek nie jestem myśliwym ani kłusownikiem).
I na koniec jeszcze jedna sprawa.
Zauważyłem u agresorów coś, co nazwałem sobie ‘efektem byka’. Jako kurtkę noszę standardowe plamy Bundeswehry. Zauważyłem, że do czasu odprucia flag (przez kilka dni), wielokrotnie byłem zaczepiany słownie i prowokowany. Nie były to zaczepki dotyczące akurat flagi tego konkretnego kraju, ale o militarny styl ubioru (dół M65). Po odpruciu - jak ręką odjął. Sądzę, że niewielki, rzucający się w oczy element stroju czy wyposażenia może zwracać niepotrzebną uwagę napastników. Wniosek - jeśli nie lubimy zaczepek unikać tego (odpruć, zakryć).
pozdrawiam i przepraszam, za ilość tekstu, mam nadzieję, że napiszecie jeszcze więcej
Mój osobisty apel do IKMF i WKMF
Ponad rok temu
Skoro WKMF i IKMF zakopały topór wojenny (przynajmniej oficjalnie) to czy dla dobra rozwoju KM nie warto by pójść jeszcze krok dalej i w miastach gdzie działają sekcje obu federacji tak wspólnie ustawić godziny i dni treningów, aby można było trenować w obu?
Wszyscy się chyba zgadzamy, że ilość treningów w tygodniu jest niewystarczająca a nie każda sekcja ma tyle grup, że można chodzić na kilka równolegle.
Mówię z punktu widzenia osoby trenującej: chciałbym mieć możliwość częstszego trenowania, chciałbym mieć również możliwość porównywania kilku szkół.
Oczywiście - z punktu widzenia wąsko pojętej dumy trenersko/schedowo/organizacyjnej („nie chce u nas ćwiczyć to niech wyp...” - nie potkałem się z tym, mówię czysto hipotetycznie) byłoby to trudne, podobnie z punktu widzenia obawy przed ubytkiem trenujących. Jednak ten, kto okaże się lepszy (a każda szkoła czy sekcja o sobie tak oczywiście twierdzi ) być może na tym zyska, a z całą pewnością zyska trenujący.
Konkurencja jest dobrą sprawą - głównie dla klienta, ale dla ‘sprzedającego’ (bo jest to sprzedawanie swojej wiedzy przez trenera) również - skłania do ciągłego rozwoju, co suma sumarum również wychodzi na dobre kadrze.
Jest to mój osobisty apel - sądzę jednak, że podpisałoby się pod tym wielu trenujących.
Acha - nie mówię, że któraś z organizacji jest lepsza, bo tego nie wiem. Przede wszystkim chcę mieć możliwość WIĘKSZEJ ILOŚCI TRENINGÓW!!!!!!!
Ja wiem, że to bardzo trudne (zasiadanie do wspólnych rozmów, powściągnięcie dumy i uprzedzeń, wreszcie sprawy techniczne) ale z punktu widzenia trenującego byłaby to komfortowa sytuacja.
Pozdrawiam wszystkich trenujących KM, bez względu na początkową literę w nazwie federacji
Wszyscy się chyba zgadzamy, że ilość treningów w tygodniu jest niewystarczająca a nie każda sekcja ma tyle grup, że można chodzić na kilka równolegle.
Mówię z punktu widzenia osoby trenującej: chciałbym mieć możliwość częstszego trenowania, chciałbym mieć również możliwość porównywania kilku szkół.
Oczywiście - z punktu widzenia wąsko pojętej dumy trenersko/schedowo/organizacyjnej („nie chce u nas ćwiczyć to niech wyp...” - nie potkałem się z tym, mówię czysto hipotetycznie) byłoby to trudne, podobnie z punktu widzenia obawy przed ubytkiem trenujących. Jednak ten, kto okaże się lepszy (a każda szkoła czy sekcja o sobie tak oczywiście twierdzi ) być może na tym zyska, a z całą pewnością zyska trenujący.
Konkurencja jest dobrą sprawą - głównie dla klienta, ale dla ‘sprzedającego’ (bo jest to sprzedawanie swojej wiedzy przez trenera) również - skłania do ciągłego rozwoju, co suma sumarum również wychodzi na dobre kadrze.
Jest to mój osobisty apel - sądzę jednak, że podpisałoby się pod tym wielu trenujących.
Acha - nie mówię, że któraś z organizacji jest lepsza, bo tego nie wiem. Przede wszystkim chcę mieć możliwość WIĘKSZEJ ILOŚCI TRENINGÓW!!!!!!!
Ja wiem, że to bardzo trudne (zasiadanie do wspólnych rozmów, powściągnięcie dumy i uprzedzeń, wreszcie sprawy techniczne) ale z punktu widzenia trenującego byłaby to komfortowa sytuacja.
Pozdrawiam wszystkich trenujących KM, bez względu na początkową literę w nazwie federacji
-
Jakie feromony moglibyście polecić?
- 2 tygodni temu
-
Tabletki Penilarge
- Miesiąc temu
-
Brak ochoty na seks po treningu
- Miesiąc temu
-
Witam wszystkich
- Miesiąc temu
-
Meltamin - Odchudzanie
- Miesiąc temu
-
Suplementy Zdrowia i Urody
- 2 miesiące temu
-
Suplementy Zdrowia i Urody
- 2 miesiące temu
-
Nicotinon - Pozbywanie sie Palenia
- 2 miesiące temu
-
Zdalna księgowość dla małej firmy.
- 4 miesiące temu
-
Najlepsza kawa w Olsztynie - gdzie?
- 4 miesiące temu