W środku cytowany jest fragment wypowiedzi pewnego jezuity opisującego atmosferę panującą "w środowisku" katolickich teologów, pozwolę sobie zacytować fragment:
Z tymi, którzy nauczają, niepodobna dyskutować, ich mózgi są zasuszone. Oni nie widzą i łatwo się przekonać, że są wśród nich tacy, co widzieć nie chcą, inni zaś nie umieją patrzeć. Gdy się ich przyciska do muru, wpadają w gniew. Kiedy ktokolwiek ośmieli się przekroczyć pewną granicę, to zostaje, co prawda w grzecznej formie, uznany za ignoranta; albo też przekonuje się go, że nie pojął i pojąć nie potrafi. Twierdzi się że brak mu "umysłu metafizycznego". Interlokutor zostaje wysłuchany cierpliwie, protekcjonalnie, z łagodną ironią i nieznacznym kręceniem głową. A w odpowiedzi dowiaduje się, że młodzi ludzie są niedoświadczeni i usposobieni rewolucyjnie, że potrzeba głębszego poznania i w wieku pięćdziesięciu lat, po trzydziestu latach studiów dochodzi się do zrozumienia"
Cytat ten jako żywo przypomina mi dyskusje na tym podforum/postawę pewnych osób - zwłaszcza pogrubiony fragment. Czyżby jednak aikido miało więcej wspólnego z religią niż się oficjalnie przyznaje? :-)
Zwlaszcza ten topic przypomina taką dyskusję:
Może po prostu albo wierzysz ze japońska cepelia ma sens, albo patrzysz z praktycznego punktu widzenia i widzisz... to co chcesz widzieć.
Z wakacyjnym pozdrowieniem leciutko offtopujacy
Nazgul