Skocz do zawartości


budo_karambol

Rejestracja: Ponad rok temu
Poza forum Ostatnio: --
-----

Moje tematy

Moje przygody

Ponad rok temu

Witam. Czytając różne posty postanowiłem się podzielić swoimi przygodami. Nie są specjalnie wyrafinowane a już na pewno nie bohaterskie, no ale co tam. Pewnego pięknego dnia w wieku lat 15 jechałem sobie spokojnie na rowerze w centrum miasta. Ludzie się przechadzają, samochody jeżdżą, słońce świeci jest ok. Aż tu nagle słyszę:
"Przepraszam bardzo". Jakiś typek, łysy, niesympatyczny w odległości 20 metrów coś krzyczy i niby to pyta o drogę. Niedoświadczenie, ufność i głupota zadecydowały że
zatrzymałem się i poczekałem aż podejdzie. Gdy podszedł od razu złapał rower za kierownicę i stanął mi na drodze. No to pięknie - pomyślałem. Oczywiście nogi z waty, strach w oczach, szkoda gadać. I zaczyna swoją gadkę: "Spokojnie. Nie ukradnę Ci roweru nie jestem taki. Wiedz, że jeśli to by były jakieś inne gnoje to byś miał po rowerze, ale spoko ja Ci nie ukradnę. Daj tylko jakieś drobne na piwko". Zdębiałem trochę ale i tak byłem zesrany z deczka. Coś tam brzdęknąłem standardowo, że nie mam to on dalej że naprawdę nie chce roweru tylko troszkę kasy na piwko. Cały się jakoś tak dziwnie trząsł.
W końcu dałem mu parę złotych na co podał mi rękę i bardzo podziękował i powiedział że jestem fajny gość i przypomniał że mam szczęście bo każdy inny by mi ukradł rower. Mimo
wszystko chyba faktycznie miałem farta.

Kolejna historia nie jest już taka wesoła. Tutaj dałem ciała na całej linii. Nic wtedy nie trenowałem, byłem wysportowany ale psychika kuleje do dziś. Wracałem spokojnie ze szkoły, wokoło pusto. Zauważyłem w pewnym momencie dwóch drechów stojących po drugiej stronie ulicy, czekali na coś (dziś wiem że na mnie). Nie przejąłem się, przyjąłem postawę zbitego dziecka (dziś wiem że to najgorsza z możliwych) i tak szedłem zgarbiony w nadzieji że się zlitują jakby co. Po chwili zauważyłem kątem oka że ruszyli za mną wolnym krokiem. Wiedziałem co się kroi ale cały czas miałem nadzieje, że jakoś się uda. Idę idę, jeden zaczyna mnie wyprzedzać, drugi cały czas za mną. I nagle czuje opór. Złapał mnie za plecak. Więc standardowo, zesrany, wystraszony, nogi z waty, próbuje
uciekać, ale nie daje rady, trzyma mocno. Nie było mowy o żadnych ciosach czy jakiejkolwiek samoobronie, bo byłem w stanie tylko błagać o litość (eh no wstyd mi wstyd). Drugi się dołączył i w bramę. A w bramie nie owijali w bawełnę:
"Telefon!". Domyśliłem się że nie chcą numeru tylko aparat. Zasłaniałem twarz i byłem skulony i powiedziałem, że nie mam telefonu tylko jakieś drobne. Dostałem lekko z piąchy w ramię, ten za mną chwycił mnie za kieszeń i wyczuł komórkę. No to zaczęli krzyczeć żebym dawał telefon bo mnie zajeb.... No wtedy to już byłem na maxa posrany. Dałem im ten cholerny telefon, wzięli i uciekli. Po tym wszystkim wróciłem do domu
i sam się obiłem po mordzie bo mi było wstyd że nic nie potrafiłem zrobić, więc wolałem żeby wszyscy myśleli że naprawdę nic nie dało się zrobić i że bohatersko dostałem po pysku. Nie chciałem uciekać za wczasu bo chyba też się bałem i wierzyłem że będzie dobrze. No trudno, do dziś jak widze kogoś podejrzanego na horyzoncie to staram się przebiec obok niego bo wierzę że kimś biegnącym sobie nie będą głowy zawracać. Póki co sprawdza się.
Powiedzcie, zachowałem się jak sierota co? :)

Ikona FaceBook

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024