budo_dzik

Mnie najbardziej rozwalił cornerman GSP, Greg Jackson. Co to jest za koleś ! Rozmawiał między rundami z GSP jakby byli razem na pikniku. Spokojny i uśmiechnięty. W życiu nie widziałem czegoś takiego w narożniku. Aż sobie zapisałem co mówił

np przed czwartą rundą:
Greg Jackson: look at me, look at me ... look at me, calm down, breathe with me, breath with me, calm down, calm down. Thaaats it. What a great round you did Georges, I'm so proud of you.

albo rozmowa przed finałową rundą:
Greg Jackson: Ohhhh riiight, let's get that breathing under control Mr Saint-Pierre.
GSP: I pulled my groin.
GJ: I don't care, I don't care Georges. Hey look at me, This is what Champions are made, Do you understand me ?
GSP: yes
GJ: Nothing matters now ! Hit him with your groin ! You got my mentality ?
GSP: all right, it's good


Facet szkolił też Keitha Jardina, Rashada Evansa i Nathana Marquardta. Jest chyba teraz jednym z lepszych coachów w MMA. Myśle że jak będą współpracować z GSP przy kolejnych walkach to można być spokojnym o wyniki. Oby tylko ta kontuzja nie była jakaś poważna. Uszkodzone mięśnie kiepsko się leczą.

pzdr,
dzik

Tłumaczył się zajebistym jetlagiem. W sensie ze zaspał

Co do Hendersona i Bispinga.
Mimo że szanuje bardzo Dana Hendersona (bo to chodząca legenda), to jednak kiepsko moim zdaniem wypadł jako trener US teamu. Nie widać było iskrzenia między nim a teamem. Wydaje mi się że był słabo zaangażowany i nie miał dobrego kontaktu z zawodnikami. A miał przecież masę roboty bo Jankesi okazali się bandą kompletnie niezgranych, pozbawionych zespołowego ducha śmotków.

Bisping mimo że miał szczeniacki wybryk z Damarquesem i odstawił chyba największy trenerski fuckup w historii TUFa nie pojawiając w narożniku podczas walki, to jednak zrobił na mnie dobre wrażenie. Widać było że chce pomóc tym chłopakom, identyfikuje z zespołem i zależy mu na wygranych. Potrafił zrobić z nich dobrą zgraną ekipę. To chyba pierwszy taki zespół w historii TUFa w którym zawodnicy od początku do końca stanowili zgraną ekipę i stali za sobą murem.

Pewnie swoje dała cała rywalizacja krajów. No i może ogólne wrażenie jest skrzywione przez to co ekipa zmontowała i pokazała, ale tak to generalnie wyglądało w moich oczach.

dzik

No ok ok :wink: Sakuraba zmasakrował noge Roycowi a ostatnio Forrest Griffin niezle okopał Rampaga. Zdażają się takie rzeczy, ale np Paweł Słowiński na K1 GP w Amsterdamie znokautował lowkickami dwóch gości jednego wieczoru, dlatego twierdze ze w MMA to jeszcze zdecydowanie nie to samo.

Co do łokci, to chłopaki na sherdogu podali kilka walk ktore sie skończyły ko po łokciu:
http://www.sherdog.n...ockouts-677834/

Ciekaw jestem kiedy zobaczymy w klatce cos takiego :
http://www.youtube.c...feature=related

A co do laski Arlovskiego, dajcie pany spokój, kiepszczacka straszliwie.

Jest chyba jeszcze trzecia grupa. Goście którzy do mma trafili jako bardzo mocni zapaśnicy, judocy lub BJJowcy. Oni opierają swoją stójkę na solidnym boksie, lowkickach i okazjonalnym kolanku. Chociaż np nie widziałem kope lat walki MMA w której ktoś okopałby przeciwnikowi uda doprowadzając do poddania (w stylu Słowińskiego). Do tej 3 grupy zaliczają się np Randy Cuture, Brock Lesnar, Mark Coleman, Kevin Randelman, obydwa Nogi czy Nastula, zeby daleko nie szukać.

Mnie zastanawia jak to się dzieje ze w UFC tak rzadko używa się łokci w stójce. Przepisy zabraniają tylko uderzania łokciem w dół, wiec zastanawiam się dlaczego w klinczu tak rzadko ktokolwiek wsadza łokcie. Nie śledzę każdej walki UFC ale nie pamiętam chyba ani jednego KO z łokcia w stójce.

OffTopOn:
Laska Arlovskiego to Patrycja Mituła, jakaś modelka. Ale bez rewelki jak dla mnie :wink:
OffTopOff