Witam. Mam ze sobą problem. Ćwiczę na siłowni już 4 lata (dokładnie 45 miesięcy) i mnie trafia. Początki były kiepskie, jestem ektomorfikiem także na spektakularne efekty nie liczyłem zbyt szybko. Nauczyłem się liczyć kalorie i makroskładniki poukładałem piękną dietę i przez 4 lata praktycznie zero efektów . Dla porównania moje parametry sprzed 4 lat i obecne (w nawiasach).
Wzrost 167cm
Masa ciała 58kg (63kg)
Obwód klatki piersiowej 96 (97,5cm)
Obwód ramienia 30 (34cm)
Obwód uda 55cm (58cm)
Ja już naprawdę opadam z sił. Bywałem u dietetyków, ich diety nie przynosiły żadnych efektów. Swoje plany treningowe konsultowałem z trenerem na siłce przerobiłem już dość dużo fbw, push/pull, split, 5x5... Nie mogę zrobić ani progresu siłowego ani masy. Kompletnie jestem rozbity i nie do życia tym bardziej że poza frustracją pojawiła się niesamowita złość - chłopak na siłowni burknął coś do mnie i chodzi z podbitym okiem (no bić się akurat umiem bo przez kilka lat trenowałem tajski boks i jujitsu). Nie mogę się opanować w prostych sytuacjach np. jak jadę samochodem ktoś się krzywo na mnie spojrzy mam ochotę mu przywalić
Obecnie mam 23 lata i ważę tak pi razy oo 63kg. Aktualna dieta wynosi ponad 4000 kcal ale nie daję rady mielić tyle makaronów, ryżów, ziemniaków, nie wchodzi to we mnie zdarzało mi się wymiotować z przejedzenia. Mieszkam od jakiegoś czasu sam i zaczynam mieć problemy psychiczne, myśli samobójcze.
Czy to możliwe żeby gen był aż tak, za przeproszeniem, *****wy? Ja nie chcę być super koksem, mr. olympia czy co tam jeszcze chcę po prostu wyglądać nie tyle dobrze, co normalnie. Diler wcisnął mi metę clomid i nolvadex, ale nie chcę tego. Leży na biurku i czego aż mnie w końcu trafi ale czuję że jak nie zrobię jakiegokolwiek progresu to zacznę walić takie dawki że się wykończę.
Proszę o jakieś rady, pytajcie o cokolwiek może coś robię źle ale przez tyle lat instruktor wyprowadził mnie z wielu błędów.