Witam.
Chciałbym poznać Wasze opinie na temat tzw. cheat day / ew. cheat meal. Ostatnio sporo na ten temat czytałem, opinie są różne, niekiedy całkowicie ze sobą sprzeczne.
Wyjaśnię może skąd w ogóle wzięło się moje pytanie.
Od czerwca 2012 jestem na diecie. Polega ona na regularnym spożywaniu pięciu (niekiedy sześciu) posiłków w ciągu dnia. Jem naprawdę sporo / dużo, ale przywiązuje ogromną wagę do tego, co jem.
Źródłem węglowodanów w mojej diecie są ciemne pieczywo (grahamki, bułki żytnie, chleb pełnoziarnisty), ew. pieczywo chrupkie, ryż brązowy, kasza gryczana, otręby pszenne, płatki pszenne pełnoziarniste z malinami, żurawiną lub truskawkami (w 100 g mają 12,9 g białka, 64 g w/w w tym 6,6 g cukru, 3 g tłuszczu) itd.
Białko to oczywiście jaja, pierś z kurczaka / indyka (oczywiście gotowana lub pieczona, czasem smażona na oleju pam), ryba (j/w.), serek wiejski, twaróg chudy, wędlina drobiowa (nie wiem, czy można ją traktować jako źródło białka, ale zwracam uwagę na jej jakość), jogurt naturalny, kefir itd.
Tłuszcze to migdały, orzechy włoskie, oliwa z oliwek, masło orzechowe itp.
Dużo warzyw i owoców. Np. jabłek wbrew „zaleceniom” niektórych potrafiłem zjadać nawet kilka w ciągu dnia. Piję zgodnie ze wskazówkami dużo wody, akurat lubię zarówno zieloną, jak i czerwoną herbatę, a wcale nie zaprzestałem picia kawy (pije jej głównie z uwagi na tryb pracy bardzo dużo, przy czym nigdy jej nie słodziłem i nie dolewałem do niej jakichś świństw typu śmietanki itd.).
Oprócz tego regularne ćwiczenia w warunkach domowych (mam atlas treningowy, hantle, ekspander, rowerek stacjonarny) 3 – 5 razy w tygodniu. Po treningu siłowym zazwyczaj robię 35-60 minut kardio na rowerku. Ponad to zdecydowanie więcej ruchu niż miało to miejsce wcześniej.
Oczywiście w trakcie tych kilku miesięcy zdarzało mi się ”grzeszyć”. Podjadałem – np. jako „dopełnienie” śniadania batoniki musli (przy czym zawsze zwracam uwagę na zawartość cukru), czasem zjadłem kawałem gorzkiej czekolady, sporadycznie ”złapałem” kilka paluszków, orzeszków, czy kawałek jakiegoś ciasta. A kiedy w niedzielę miałem ochotę na zupę pomidorową, rosół, czy zalewajkę, to po prostu jadłem ją ze wszystkimi. Zdarza mi się posmarować chleb / bułkę masłem (zwłaszcza teraz, bo w początkowej fazie masła w ogóle nie dotykałem), zjeść ją np. z dużą ilością miodu, dżemu lub np. serem żółtym
Efekt jest taki, że od czerwca 2012 roku z ponad 100 kg przy wzroście 177 cm, zrobiło się 74 - 76. Wyglądam i czuję się zdecydowanie lepiej, a znajomi nieraz nie mogą uwierzyć w to, co widzą. Wcale nie ukrywam, że jest to bardzo pozytywne uczucie.
Skąd się wzięło moje pytanie? W listopadzie na urodzinach swojej dziewczyny zjadłem chyba kilogramy ciasta, wypiłem piwo. Efektów ubocznych (poza wyrzutami sumienia ;-) ) nie zaobserwowałem żadnych. Oczywiście od dnia następnego jadłem już normalnie, tj. zgodnie ze swoją dietą (chociaż ja zdecydowanie wole używać tu określenia równoważnego - sposobem odżywiania).
Niesamowite ilości jedzenia (absolutnie wszystko, od typowo wigilijno – świątecznych potraw, po ciasta, słodycze itd, słowem – wszystko) pochłonąłem także w święta, czy podczas Sylwestra. Z wagą i ilością centymetrów w pasie wszystko jest jednak ok. Przy czym następnego dnia nie było żadnych problemów z tym, żeby wrócić do treningu, czy diety. Wręcz tęskniłem za grahamką z serkiem wiejskim, gotowana piersią, porcją migdałów czy jogurtem naturalnym.
Niemniej zastanawiałem się nad przyczyną czegoś takiego. Przecież nie jestem na jakiejś kretyńskiej diecie 1000 kcal, nie chodzę głodny, niczego jak mi się wydaje w moim jadłospisie nie brakuje. A i braku silnej woli też chyba nie mogę sobie zarzucić? Rozmawiałem na ten temat z kolegą, od spotkania którego moja „przygoda z dietą” się rozpoczęła. Powiedział, że jemu także coś takiego się zdarza. On nawet raz na tydzień odpuszcza dietę i je to, na co ma akurat ochotę. Nawet w podobnych ilościach, jak w moim przypadku ;-). I wszystko jest w najlepszym porządku. Zresztą efekty w jego przypadku są naprawdę świetne. Raz na jakiś czas można sobie przecież „odpuścić”, jeśli ma się ochotę to wypić kilka zimnych piw (do nich ”tradycyjnie” paluszki czy orzeszki), zjeść wielką czekoladę, ciasto, cukierki, batony, pączka, chipsy czy pizzę (naturalnie nie wszystko na raz ;-) ). Grunt, żeby takie „sesje” się nie przedłużały (akurat w święta mi się to niestety zdarzyło – pełne dwa dni nieprawdopodobnego obżarstwa ;-) ), oraz nie zdarzały się kilka razy w miesiącu. Następnego dnia trzeba wstać z łóżka i zacząć funkcjonować normalnie (tj. dieta plus trening). I z tym akurat problemów nie mam żadnych.
Zależy mi żeby poznać Wasze opinie na temat takich cheat day.
Dzięki. Pozdrawiam.
-
Japan YOUNG links 8year GIRLS LEAKED
- 3 dni temu
-
BABYJ MAGNET LINK 16yo GIRLS WEBCAMS
- 5 dni temu
-
Jakie feromony moglibyście polecić?
- 6 dni temu
-
Tabletki Penilarge
- 3 tygodni temu
-
Brak ochoty na seks po treningu
- 4 tygodni temu
-
Witam wszystkich
- 4 tygodni temu
-
Meltamin - Odchudzanie
- 4 tygodni temu
-
Suplementy Zdrowia i Urody
- Miesiąc temu
-
Suplementy Zdrowia i Urody
- Miesiąc temu
-
Nicotinon - Pozbywanie sie Palenia
- 2 miesiące temu