Podobnie jak pompka zrobiona na BOSU nie będzie funkcjonalna, dopóki nie wykona się jej trzymając ciało w prostej linii-nie mówiąc już o schodzeniu się łopatek w negatywnej fazie ćwiczenia.
A nawet jeśli ciało będzie utrzymywane w jednej linii to nie musi to oznaczać że stabilizacja T w tym ćwiczeniu jest OK...
To są szczegóły jakich napewno się nie uświadczy na Crossficie czy salach fintess... ale tam się to poprostu nie opłaca. Na zajęcia w fitness klubach chodzą głównie ludzie myślący że jak boli na następny dzień to znaczy że jest super, a im dłużej boli tym lepiej. Przerabiałem to prowadząc zajęcia z TRXami-jak dopieszczałem zajęcia, skakałem wokół małej grupy osób żeby każdy zrobił wszystko dobrze... to nie dość że ludzi było mało, to jeszcze frekwencja spadała. Jak zrobiłem zajęcia na pałę-to jest wykrok na TRX, a teraz wszyscy 3 serie na maxa... to musiałem dokupić sprzęt...
Szkoda tylko że tych szczegółów nie było też w książce. Może i brak pewnych informacji by nie raził, gdyby nie była to jedyna książka, traktująca o treningu funkcjonalnym w naszym języku, wtedy można pewne rzeczy pominąć, bo skoro ktoś już o tym pisał i jest to powszechnie wiadome to po co to powtarzać, ale kiedy jest to pierwsza taka książka to wtedy ludziom się wydaje że żeby zrobić trening funkcjonalny to wystarczy dokupić sprzęt, albo stanąć na jednej nodze...
Szczegolow przy kazdym cwiczeniu jest masa. Tak jak seiken chudan tsuki ma swoje techniczne warunki wykonania, ktore dotycza nie tylko ruchu rak, ale pozycji barkow, tulowia, bioder, tak samo jest z fizycznymi cwiczeniami.
Moja ksiazka ma 250 stron, co w porownaniu z 580 stronami w formacie B4 "Essential of Strength Training and Conditioning" T. Baechle and R. Earle wypada blado. Problem jest rowniez w tym, w Polsce wydanie 600 stron ksiazki jest niemozliwe. Musialaby 2-2.5 raza wiecej kosztowac. Na sportowa ksiazke liczaca 600 stron nikt nie wyda 70-80 zl. Takie sa prawa rynku.
Problem lezy glebiej i gdzie indziej. Obserwujac statystycznego obywatela, ktory na dodatek mial zwolnienie z WF od podstawowki do liceum, a ktory pozniej dostajac prace w duzej kompanii dla PR i politycznej poprawnosci zapisuje sie na silownie czy fitness, w ciemno moge zalozyc, ze taki pacjent nie potrafi biegac. Tzn. jak biega to jest to bieg patologiczny, ktory aplikowany nawet w srednich dawkach zrobi z niego kaleke. A wydawaloby sie ze bieg to prosta sprawa.
Inny problem - ktora sie z klubami karate wiaze. Ludzie cwicza po kilka, kilkanascie lat i nie potrafia technicznej pompki zrobic. Jak sie poprawia brazowego czy czarnego pasa, ktory "z nie jednego pieca chleb jadl" to jego reakcja jest odruchowo obronna. Widze po mimice - twarz mowi - "czego ten gosciu chce?", "czemu sie czepia?"... Tlumaczenie takim wyuczonym przez "japonski system" pacjentom to jest krew w piach. Nadzieja jest w mlodych, ktorzy jeszcze nie sa zmanierowani, maja jakies wyzwania przed soba i chca sie uczyc.
Srodowisko instruktorow karate jest metodycznie martwe, jesli pominie sie japonskie mantry, ktore od 40-50 lat wygladaja tak samo, ktore sa hermetyczne i odporne na to co sie dzieje w medycynie, biomechanice, metodyce cwiczen fizycznych (ktore koresponduja z technika w innych dyscyplinach). Wiekszosc japonskich instruktorow jedzie i sprzedaje "samurajska kulture Japonii", a nie metodyke treningu. Wiekszosc "kupujacych" wyzej ceni "lacznosc z tradycja" niz skuteczny trening.
To kwestia mentalnosci, ktora jest urabiana przez karatecka propagande, podparta "Etykieta" i "filozofia". Nie mam nic przeciwko temu, ale metodyka treningu to osobna sprawa, ktora podlega pewnym regulom i rozwojowi nauk. Tradycja karate od tego abstrahuje i generalnie z wygody sie odcina.
Reasumujac: zeby zrobic "mocny trening", gdzie ludzie beda wymiotowac z wysilku, nie trzeba do tego goscia z czarnym pasem. Wystarczy niebieski pas z osobowoscia kaprala. Paradoks polega na tym, ze ludzie dostajac w tylek, beda ten trening uwazac za swietny, mimo, ze on prowadzi do nikad.
A szczegoly techniczne, tak ja Ty probowales to robic, beda uznawac za swirowanie.
Ludzie nie rozumieja, ze opusczone biodra w pompce, czy wygiety w paragraf kregoslup przy dzwiganiu ciezaru nad glowe limituje ich potencjal. Wola ciwczyc bol i patologie niz sie systematycznie i w kontrolowany sposob rozwijac.
To nie tylko karate dotyczy. Tak jest w kazdej dyscyplinie. W plywaniu szlifowanie techniki polega na plywaniu WOLNIEJ, tak samo jest w dlugodystansowym bieganiu.
Ludzie nie kumaja, ze robiac cos wolniej ostatecznie w dniu startu beda wykonywac wszystko o WIELE szybciej. TO przerasta ich mozliwosci analizy czy percepcji. Tlumaczenie skazane jest na porazke, tak samo jak potencjal tych ludzi skazany jest na ograniczenie z powodu ich glupoty.
Mysle, ze karate (bez wzgledu na szkoly czy style) skazane jest na pozostanie w niszy i na marginesie sportowych dyscyplin z wyzej wymienionych powodow.
Moja ksiazka, mimo ze pierwsza i jak dotad jedyna na polskim rynku, dlugo jescze taka pozostanie i mimo niedoskonalosci, ktore wytkniete przez Ciebie z pokora przyjmuje, dlugo jeszcze nie bedzie miala konkurencji. To co dzieje sie w post kyokushinowskich organizacjach pozwala mi tak twierdzic. Stare dobre karate kroluje i dlugo jeszcze taki stan bedzie trwal.