Skocz do zawartości


Zdjęcie

Tajemniczy mistrzowie tradycyjnych sztuk walki a MuayThai


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
5 odpowiedzi w tym temacie

budo_sith
  • Użytkownik
  • PipPip
  • 67 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Kraków
  • Zainteresowania:Kung-Fu

Napisano Ponad rok temu

Tajemniczy mistrzowie tradycyjnych sztuk walki a MuayThai
Witam jest znany i przeanalizowany na 20 strone...
Niemniej dalej trafiają się ludzie wierzacy w wyższość tradycyjnych sztuk walki nad nowoczesną metodyką dzisiejszych stylów MT czy MMA.
Poniżej tłumaczenie artykułu Antonio Graceffo z Martial Talk Magazine (źródło: [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] ) w tłumaczeniu Anny Meyer-Mularczyk
Kim jest Antonio : [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]

Tajemniczy mistrzowie tradycyjnych sztuk walki a MuayThai
Walka zawodowa to walka na serio.
Antonio Graceffo

Sztuki walki otoczone są aurą tajemniczości, przepojoną plotkami i legendami o tajemnych stylach, ukrytych szkołach i tajemniczych mistrzach. Ludzie wciąż pytają mnie o starców, którzy uczą sztuk walki, mieszkając samotnie na bagnach, jak Yoda. I oto, co im odpowiadam:

Jeżeli chcesz poznać tradycję i szukasz kulturowego doświadczenia, zacznij trenować u mistrza, który żyje w jaskini na szczycie góry. Lecz jeśli chcesz walczyć na ringu, poszukaj nowoczesnej sali treningowej.

Oglądam film Roberta Clyne'a „Bogowie Muay Thai” o Saenchai Sor. Kingstarze i Orono: to jedni z najlepszych zawodników tajskiego boksu wszech czasów. Wiedząc, jak wygląda trening z nimi, nie rozumiem, jak adept którejkolwiek z tradycyjnych sztuk walki, karate, silat, vovinam czy innej, może wierzyć, że mógłby stawić czoła tym gościom. Zawodnicy zjeżdżają z całego świata, by trenować w sali treningowej Thirteen Coins, ponieważ tamtejsi instruktorzy mają za sobą tysiące walk, zarówno jako walczący, jak i trenerzy. Sala ta stała się domem kilku wielkich mistrzów. Dzięki treningowi u nich wzniesiesz się na wyższy poziom. Starzec z jaskini nie zrobi tego dla Ciebie.

Jak Zdumiewający Randi, stojący na czele fundacji edukacyjnej Jamesa Randiego, który zaproponował nagrodę w wysokości miliona dolarów za „dowód jakiegokolwiek paranormalnej, ponad przyrodzonej czy tajemnej mocy lub zjawiska”, dam 100 000 wietnamskich dongów w gotówce w nagrodę każdemu, kto wskaże mistrza boksu, Muay Thai czy MMA, który trenował sam lub w górach, u mistrza po siedemdziesiątce, a jego noga nigdy nie przestąpiła progu prawdziwej sali ćwiczeń sztuk walki.

W filmie zamieszczonym w serwisie You Tube, zatytułowanym „Odyseja sztuk walki: tajski boks w Cholon”, stwierdziłem, że nigdy nie spotkałem dobrego zawodnika w Wietnamie, ponieważ w tym kraju nie walczy się profesjonalnie, a Muay Thai jest tam nową dyscypliną, której pierwszą szkołę otwarto jakiś rok temu.

Pewien gość zachodniego pochodzenia zajmujący się tradycyjnymi sztukami walki (TMA) i mieszkający w Hanoi, napisał do mnie, argumentując, że dlatego nie udało mi się nigdy spotkać wielkich bokserów w Wietnamie, ponieważ najlepsi wojownicy ćwiczą w domu, z prywatnymi nauczycielami, i nie biorą udziału w zawodach. Ale to nie ma sensu. Czemu ci ludzie nie przejdą na zawodowstwo i nie zaczną zarabiać? Wietnamczycy są wielkimi patriotami, czemu więc nie wstąpią do reprezentacji narodowej i nie przyczynią się do wygranej Wietnamu w Igrzyskach Azjatyckich, Igrzyskach Azji Południowo-Wschodniej czy w Igrzyskach Olimpijskich? Może dlatego, że ci wspaniali superwojownicy, którzy nigdy nie odwiedzili sali ćwiczeń, po prostu nie istnieją.

Gdy kręciłem „Odyseję sztuk walki” oraz pisałem książki i artykuły, ćwiczyłem z mistrzami, którzy mieszkali w chałupach, maleńkich wioskach, w górach, w dżungli... i było to bardzo ciekawe doświadczenie. Dowiedziałem się wiele o miejscowej kulturze i historii. Jednak żaden z tych facetów nie miał ani jednego ucznia, który mógłby stanąć do walki z uczniem trenującym w nowoczesnym klubie walki.

Często przywoziłem sprzęt sparingowy na te zdjęcia w wiejskim otoczeniu, myśląc, że może uda się nam nakręcić kilka ujęć w akcji, ale nie było z kim sparować. Ludzie na ubogiej w kalorie i białko diecie, pracujący na polach ryżowych, trenujący pod drzewem ze starym człowiekiem, który nigdy nie odbył zawodowej walki, nie są po prostu przygotowani do starcia się na ringu ze sportowcem w szczytowej formie. (Nie uważam siebie za sportowca w szczytowej formie. Przypominam, że jestem po czterdziestce, mam nadwagę i nie walczyłem zawodowo od lat, a jednak nie mogli oni nawet sparować ze mną).

Na chwilę zapomnijmy o jaskiniowych mistrzach typu Yoda. Skupmy się na ludziach, którzy ćwiczą tradycyjne sztuki walki (TMA) i twierdzą, że wydaje im się, że mogą pobić prawdziwych zawodników.

Jedną z kwestii, na którą muszę wskazać w przypadku gości od TMA twierdzących, że mogą walczyć z zawodowcami i pokonać ich, pomijając fakt, że nigdy tego nie robią, jest to, że nie pracują z workiem lub tarczami. Faktem jest, że w ogóle nie trenują w rundach. Zajrzyj do sali ćwiczeń Muay Thai czy boksu, a zobaczysz, że wszystko, każdy etap treningu, oprócz joggingu, dzieli się na rundy. Ileś tam rund na ciężkim worku, ileś tam rund na lekkim, ileś rund pracy na tarczach... Ileś tam rund walki sparingowej.

Taka ilość ciosów służy do budowania mięśni, wzmocnienia ciała, utwardzenia goleni i knykci oraz do doskonalenia techniki. Jak można walczyć, jeśli nie wykonuje się tych wszystkich rodzajów ćwiczeń?

Gdy ogląda się zajęcia tradycyjnych sztuk walki, nieważne, czy to taekwondo czy kuksulwon, 90% z nich wygląda tak samo. Oni nie idą na „trening”. Oni mają „zajęcia”. Uczestnicy stoją w rzędach, przed nimi zaś starszy uczeń, który pokazuje im ćwiczenia i ruchy rozciągające jako rozgrzewkę przed zajęciami. Następnie mogą ćwiczyć kopnięcia w powietrzu lub wykonywać kata (formy). Często uczniowie ustawiają się w rzędzie jeden za drugim, a starszy uczeń trzyma tarczę do kopnięć. Pierwszy uczeń podchodzi, wykonuje kopnięcie, a potem wraca na koniec rzędu. Potem kopie kolejny uczeń i wraca na koniec rzędu. I powtórka. Jeśli grupa liczy dwadzieścia osób, każdy uczeń wykonuje jedno na dwadzieścia kopnięć.

W nowoczesnej sali pracuje się z workiem przez cztery do dziesięciu rund dziennie. I każde kopnięcie czy cios wykonujesz właśnie ty. Nie czekasz w kolejce, by uderzyć kolejną techniką. Poza tym nie wykonujesz izolowanych kopnięć. Wykonujesz kombinacje, zadajesz ciosy, kopnięcia, wielokrotne kopnięcia, na tym właśnie polega praca w workiem.

Każdą rundę w profesjonalnej sali ćwiczeń spędza się na pracy nad walką, trenowaniu, doskonaleniu i doprowadzaniu do perfekcji umiejętności i technik potrzebnych, by walczyć i zwyciężać. Na zajęciach TMA wykonuje się też formy i ćwiczenia i całą masę rzeczy, które nie mają nic wspólnego z walką. Prawdę mówiąc, gdy chodziłem walczyć w salach ćwiczeń TMA, zawsze wydawało mi się dziwne, że podczas ćwiczeń przyjmują pozycje typu „przyczajony tygrys, ukryty smok”, a podczas walki sparingowej biją się jak kiepscy kickbokserzy. Zawodowcy ćwiczą techniki walki poprzez trening. Są to dokładnie te same techniki, które stosują podczas walki na ringu.

Walka sparingowa: Wiele szkół tradycyjnych sztuk walki organizuje w piątkowe wieczory walki sparingowe. W niektórych walczy się w pełnej zbroi, inni myślą, że są hardkorowi, bo nie używają ochraniaczy... Nieważne. W tajskich salach ćwiczeń sparingi wyglądają inaczej. W tajskich i khmerskich salach walczy się sparingowo codziennie, ale bardzo delikatnie. Nikt nie chce zrobić sobie krzywdy podczas sparingu. Potrzebna jest swoboda możliwości ćwiczenia technik i podejmowania prób, ale bez obawy zranienia. A jeśli nie odniesiesz kontuzji dzisiaj, będziesz mógł znowu trenować jutro. Odniesienie obrażeń podczas treningu nie przynosi korzyści.

Każdego dnia podejmujesz decyzję, nad czym będziesz właściwie pracować danego dnia. Jeśli pracujesz nad kombinacjami, to zajmij się nimi. Jeśli pracujesz nad obroną, popracuj nad nią. Jeśli chcesz poćwiczyć z 70% siły, bo akurat danego dnia masz taką potrzebę, to tak robisz. I będzie to ciężki dzień sparingowy. Jednak w wielu szkołach TMA po prostu walczą na maksa, żeby pokazać, jacy z nich twardziele. Albo, jak w taekwondo, osłaniają się od stóp do głów ochraniaczami i walczą w ograniczonym kontakcie.

Walka w ograniczonym kontakcie to nie walka.

Kyokushin jest jednym wielkim wyjątkiem od zasad TMA i walki zawodowej. Kyokushin wydaje się być gdzieś w połowie drogi między nimi. Zajęcia z kyokushin są bardzo podobne do zajęć innych tradycyjnych sztuk walki, tyle, że wykonuje się na nich masę ćwiczeń polegających na zadawaniu ciosów lub wymierzaniu kopnięć partnerowi z pełną siłą. Nawet zawodowcy tak nie robią. Wprawdzie nie pracują z workiem i tarczami na zajęciach, ale bardzo polecają pracę z nimi poza zajęciami. I wszyscy ci zawodnicy, którzy uczestniczą w międzynarodowych zawodach i wygrywają je, spędzają mnóstwo czasu na pracy z tarczami i deskami makiwara oraz na kopaniu w bambusowe kije. Jednak bez względu na szacunek, jakim darzę kyokushin, trzeba stwierdzić, że mają oni bardzo różne wyniki w zawodowych walkach przeciwko adeptom Muay Thai.

Jeden gość, który dyskutował ze mną na You Tube, stwierdził, że jego styl karate jest równie dobry jak metodyka walki zawodowej. Utrzymywał, że ich trening w 70% składa się z walki sparingowej. Ale to po prostu niemądre. Jeśli trenujesz 4 rundy dziennie, to daje 15 minut (w przypadku 3-minutowych rund). Jeżeli 70% Twojego treningu to zaledwie 15 minut, oznacza to, że ćwiczysz przez około 20 minut dziennie.

To naprawdę nie wystarczy, by zostać mistrzem.

Nowym argumentem używanym przez niektórych internetowych wojowników na potwierdzenie, że tradycyjne sztuki walki można przeciwstawić stylom nowoczesnym jest fakt, że Lyoto Machida, brazylijski mistrz mieszanych sztuk walki, jest też mistrzem karate. Prawdą jest, że posiada przygotowanie w karate, ale zna też dogłębnie brazylijskie jiu-jitsu, które jest jednym z filarów większości systemów walki MMA. Startował też w zawodach sumo w Brazylii (prawda, możecie sprawdzić). Stwierdzenie, że Machida to zawodnik karate, który bije gości z MMA, nie jest do końca uczciwe. Nawet gdyby było prawdą, i tak byłby to tylko jeden jedyny przykład zawodnika TMA w historii pokonującego prawdziwych zawodników w walce sportowej.

I wreszcie, gdy internetowi wojownicy, fałszywi guru czy faceci od TMA twierdzą, że potrafią zrobić to czy owo, zawsze zadaję jedno pytanie: czemu nie wystąpią w telewizji, nie wygrają zawodów UFC, K-1 czy zawodów o Puchar Króla Tajlandii, by to potwierdzić. Gdyby umieli to zrobić, dyskusja zostałaby raz na zawsze rozstrzygnięta. Jednak oni zawsze mówią, że nie zależy im na sławie ani na powodzeniu albo że zasady walk zawodowych są zbyt surowe, jak sądzę dlatego, że chcą wydłubywać oczy albo kopać w krocze...

Co do przepisów, które przeszkadzają im w osiągnięciu wygranej, mówiło mi o tym wielu gości uprawiających tradycyjne sztuki walki. Jednak w walce zawodowej dozwolone jest właściwie wszystko, z wyjątkiem uderzeń w krocze, wydłubywania oczu, kopnięć w kręgosłup... Ale przecież gdy odwiedzam sale ćwiczeń TMA, nie widzę, by ktoś stosował tam te techniki. Prawdę mówiąc, mogę założyć się o pieniądze, że żaden z nich NIGDY nie kopnął nikogo z rozmysłem w gardło ani nie wycisnął oka przeciwnika z oczodołu.

I czemu jedynie ludzie ćwiczący tradycyjne sztuki walki, którzy nie mają żadnych walk na koncie, uważają te przepisy za zbyt restrykcyjne? I dlaczego nie mogą się im podporządkować? Parę tygodni temu przygotowywałem relację z wieczoru sportów walki w Malezji, gdzie zawodnicy kyokushin walczyli w stylu Muay Thai, gdzie bokserzy walczyli w stylu Muay Thai, gdzie zawodnicy MMA walczyli w stylu Muay Thai... Wszyscy ci zawodnicy z chęcią dostosowali swoje sztuki walki, by podporządkować się regułom rozgrywek, ale goście od TMA twierdzą, że oni nie mogą.

Jednakże najbardziej irytuje mnie argument o istnieniu tajemnych mistrzów, prowadzących zajęcia w ukryciu, trenujących sekretnych zawodników, którzy nie walczą, ale są lepsi niż ja kiedykolwiek mógłbym być. To stwierdzenie jest naprawdę niesprawiedliwe, ponieważ oznacza, że niezależnie od tego, ile bym trenował, nigdy nie będę lepszy od tych tajemniczych wojowników, których nikt nigdy nie widział. Mogę patrzeć, jak trenuje Saenchai, i powiedzieć sobie: „Kurczę! Jest lepszy ode mnie. Lepiej pójdę do klubu i poćwiczę.” I mam cel. Saenchai inspiruje mnie. Zobaczyłem linię mety i ode mnie zależy, czy do niej dotrę. Natomiast sekretne sztuki walki albo tacy zawodnicy, którzy nie chcą walczyć czy pokazać swoich technik, wyznaczają cel nieosiągalny dla pozostałych.

Czasami wkurzam się po prostu dlatego, że muszę tak ciężko trenować, w rzeczywistości, ale nieistniejący ludzie i tak są lepsi ode mnie.

Mam dwie teorie na temat ludzi, którzy wierzą w sekretne sztuki walki. Według pierwszej pod względem emocjonalnym mają wciąż jedenaście lat i potrzebują magii. Lub też, przyznając, że najwyższy poziom sztuk walki jest niemożliwy do osiągnięcia, zwalniają się z odpowiedzialności, gdy nie udaje im się osiągnąć tego poziomu.

Jeżeli zastanawiasz się, czego potrzeba, żeby zostać prawdziwym zawodnikiem albo chcesz zobaczyć trening prawdziwych zawodników, obejrzyj film Roberta Clyne'a, „Bogowie Muay Thai”, w serwisie You Tube
  • 0

budo_ryszard jóźwiak
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1149 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa
  • Zainteresowania:VVD

Napisano Ponad rok temu

Re: Tajemniczy mistrzowie tradycyjnych sztuk walki a MuayThai
Witam,
Odpowiadam autorowi z zaznaczeniem MOIM ZDANIEM. Kiedyś, parę lat temu pozwoliłem sobie na wyrażenie swojej opinii o BJJ. Nie była to opinia negatywna, bo uważałem i uważam, że jest to bardzo dobra i ciekawa dyscyplina, ale jeden z trenerów opatrznie zrozumiał mój tekst i mało wirtualnie mnie nie zabił. Proszę więc nie bijcie mnie, nie obrażajcie, nie groźcie, bo w moim wieku ze strachu mogę dostać zawału.
Serdecznie pozdrawiam.


„Niemniej dalej trafiają się ludzie wierzacy w wyższość tradycyjnych sztuk walki nad nowoczesną metodyką dzisiejszych stylów MT czy MMA.”

Może nie chodzi o wyższość, ale są tacy maniacy jak ja co lubią tradycyjne sztuki walki ze względu na tradycję, historię itd.
MOIM ZDANIEM

Sztuki walki otoczone są aurą tajemniczości, przepojoną plotkami i legendami o tajemnych stylach, ukrytych szkołach i tajemniczych mistrzach. Ludzie wciąż pytają mnie o starców, którzy uczą sztuk walki, mieszkając samotnie na bagnach, jak Yoda. I oto, co im odpowiadam:

Jeżeli chcesz poznać tradycję i szukasz kulturowego doświadczenia, zacznij trenować u mistrza, który żyje w jaskini na szczycie góry. Lecz jeśli chcesz walczyć na ringu, poszukaj nowoczesnej sali treningowej.

Zgadzam się w 120 %

Oglądam film Roberta Clyne'a „Bogowie Muay Thai” o Saenchai Sor. Kingstarze i Orono: to jedni z najlepszych zawodników tajskiego boksu wszech czasów. Wiedząc, jak wygląda trening z nimi, nie rozumiem, jak adept którejkolwiek z tradycyjnych sztuk walki, karate, silat, vovinam czy innej, może wierzyć, że mógłby stawić czoła tym gościom. Zawodnicy zjeżdżają z całego świata, by trenować w sali treningowej Thirteen Coins, ponieważ tamtejsi instruktorzy mają za sobą tysiące walk, zarówno jako walczący, jak i trenerzy. Sala ta stała się domem kilku wielkich mistrzów. Dzięki treningowi u nich wzniesiesz się na wyższy poziom. Starzec z jaskini nie zrobi tego dla Ciebie.

Zgadzam się w 120 %. Co innego trenować w sposób amatorski a co innego zawodowstwo , to oczywiste !



W filmie zamieszczonym w serwisie You Tube, zatytułowanym „Odyseja sztuk walki: tajski boks w Cholon”, stwierdziłem, że nigdy nie spotkałem dobrego zawodnika w Wietnamie, ponieważ w tym kraju nie walczy się profesjonalnie, a Muay Thai jest tam nową dyscypliną, której pierwszą szkołę otwarto jakiś rok temu.

To nie tak do końca, w latach 50-tych, do 70-tych w Wietnamie Południowym były profesjonalne kluby VO TU DO – tzw. wolnej walki, gdzie nauczano podobnie jak w Muay Thay lub Muay Lao ( Laos ). Odbywały się regularne zawody – to byli zawodowcy a nie eksperci TMA.

Pewien gość zachodniego pochodzenia zajmujący się tradycyjnymi sztukami walki (TMA) i mieszkający w Hanoi, napisał do mnie, argumentując, że dlatego nie udało mi się nigdy spotkać wielkich bokserów w Wietnamie, ponieważ najlepsi wojownicy ćwiczą w domu, z prywatnymi nauczycielami, i nie biorą udziału w zawodach. Ale to nie ma sensu.

Oczywiście. TSW były systemami takimi jak obecnie Combat dla służb mundurowych. Uczona posługiwania się różnego rodzaju broniami w celu eliminacji przeciwnika. W walce stricte sportowej taki ekspert miał małe szanse w pojedynku z profesjonalnie przygotowanym zawodnikiem. Co innego, gdy mógł zaatakować partyzanta - -
MOIM ZDANIEM

Czemu ci ludzie nie przejdą na zawodowstwo i nie zaczną zarabiać? Wietnamczycy są wielkimi patriotami, czemu więc nie wstąpią do reprezentacji narodowej i nie przyczynią się do wygranej Wietnamu w Igrzyskach Azjatyckich, Igrzyskach Azji Południowo-Wschodniej czy w Igrzyskach Olimpijskich? Może dlatego, że ci wspaniali superwojownicy, którzy nigdy nie odwiedzili sali ćwiczeń, po prostu nie istnieją.

Mylisz się od kilku lat Vovinam VVD jest w Komitecie Olimpijskim, zawodnicy biorą udział w Azjatyckich Igrzyskach Olimpijskich. Jak to wygląda praktycznie zapraszam na strony ZS VVD – [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] Przepisy walki są dostosowane do charakterystyki stylu, konkurencje techniczne obejmują formy z bronią i bez, podwójne formy z bronią i bez, zapasy tradycyjne, nożyce itd. Rok temu byliśmy na MŚ VVN w Wietnamie, a obecnie w marcu br. nasza ekipa jedzie na ME do Włoch.
Co do występów w MMA czy sportach uderzanych nasi zawodnicy ( z Bydgoszczy, czy Ełku odnoszą sukcesy – proszę zobaczyć info na stronach związkowych czy publikatorach ). Tak źle nie jest.
Natomiast przyznaję z reką na sercu, że w formule zawodowej nasi zawodnicy nie występują bo by musieli zmienić profil treningu i wtedy nie byłoby to VVD, ale MMA.

Gdy kręciłem „Odyseję sztuk walki” oraz pisałem książki i artykuły, ćwiczyłem z mistrzami, którzy mieszkali w chałupach, maleńkich wioskach, w górach, w dżungli... i było to bardzo ciekawe doświadczenie. Dowiedziałem się wiele o miejscowej kulturze i historii. Jednak żaden z tych facetów nie miał ani jednego ucznia, który mógłby stanąć do walki z uczniem trenującym w nowoczesnym klubie walki.

Zgadza się !!!!!!!!!!

Jedną z kwestii, na którą muszę wskazać w przypadku gości od TMA twierdzących, że mogą walczyć z zawodowcami i pokonać ich, pomijając fakt, że nigdy tego nie robią, jest to, że nie pracują z workiem lub tarczami. Faktem jest, że w ogóle nie trenują w rundach. Zajrzyj do sali ćwiczeń Muay Thai czy boksu, a zobaczysz, że wszystko, każdy etap treningu, oprócz joggingu, dzieli się na rundy. Ileś tam rund na ciężkim worku, ileś tam rund na lekkim, ileś rund pracy na tarczach... Ileś tam rund walki sparingowej.

W VVD stosuje się doświadczenia z innych sportowych doświadczeń – praca na tarczach, workach – to obecnie standard

W nowoczesnej sali pracuje się z workiem przez cztery do dziesięciu rund dziennie. I każde kopnięcie czy cios wykonujesz właśnie ty. Nie czekasz w kolejce, by uderzyć kolejną techniką. Poza tym nie wykonujesz izolowanych kopnięć. Wykonujesz kombinacje, zadajesz ciosy, kopnięcia, wielokrotne kopnięcia, na tym właśnie polega praca w workiem.

To jest sport i metodyka sportowa, dlatego w nomenklaturze mówi się ( pisze ) sporty walki i sztuki walki
MOIM ZDANIEM

Każdą rundę w profesjonalnej sali ćwiczeń spędza się na pracy nad walką, trenowaniu, doskonaleniu i doprowadzaniu do perfekcji umiejętności i technik potrzebnych, by walczyć i zwyciężać. Na zajęciach TMA wykonuje się też formy i ćwiczenia i całą masę rzeczy, które nie mają nic wspólnego z walką.

A mnie dziadka to rajcuje, lubię formy i inne strasznie tajemne techniki

Prawdę mówiąc, gdy chodziłem walczyć w salach ćwiczeń TMA, zawsze wydawało mi się dziwne, że podczas ćwiczeń przyjmują pozycje typu „przyczajony tygrys, ukryty smok”, a podczas walki sparingowej biją się jak kiepscy kickbokserzy. Zawodowcy ćwiczą techniki walki poprzez trening. Są to dokładnie te same techniki, które stosują podczas walki na ringu.

. W tajskich salach ćwiczeń sparingi wyglądają inaczej. W tajskich i khmerskich salach walczy się sparingowo codziennie, ale bardzo delikatnie. Nikt nie chce zrobić sobie krzywdy podczas sparingu. Potrzebna jest swoboda możliwości ćwiczenia technik i podejmowania prób, ale bez obawy zranienia. A jeśli nie odniesiesz kontuzji dzisiaj, będziesz mógł znowu trenować jutro. Odniesienie obrażeń podczas treningu nie przynosi korzyści.

I słusznie !!!!!!!!

Każdego dnia podejmujesz decyzję, nad czym będziesz właściwie pracować danego dnia.

Walka w ograniczonym kontakcie to nie walka.

A co ze zdrowiem. Kilka lat byłem zawodnikiem Judo i Zapasów, trochę walczyłem w sportach uderzanych, - dzisiaj jako 58 letni zgred mam masę kontuzji. Treningi dla moich zawodników prowadzę tak, aby zapobiegać kontuzjom i aby w moim wieku nie musieli mieć alternatywy operacja czy rehabilitacja.

Jednakże najbardziej irytuje mnie argument o istnieniu tajemnych mistrzów, prowadzących zajęcia w ukryciu, trenujących sekretnych zawodników, którzy nie walczą, ale są lepsi niż ja kiedykolwiek mógłbym być. To stwierdzenie jest naprawdę niesprawiedliwe, ponieważ oznacza, że niezależnie od tego, ile bym trenował, nigdy nie będę lepszy od tych tajemniczych wojowników, których nikt nigdy nie widział. Mogę patrzeć, jak trenuje Saenchai, i powiedzieć sobie: „Kurczę! Jest lepszy ode mnie. Lepiej pójdę do klubu i poćwiczę.” I mam cel. Saenchai inspiruje mnie. Zobaczyłem linię mety i ode mnie zależy, czy do niej dotrę. Natomiast sekretne sztuki walki albo tacy zawodnicy, którzy nie chcą walczyć czy pokazać swoich technik, wyznaczają cel nieosiągalny dla pozostałych.

Głupków na świecie nie brakuje. Są ludzie, którzy przychodzą do takim „top secret” mistrzów bo rekompensują sobie swoje kompleksy, a tajni mistrzowie zbijają kasę. O co chodzi ?

Czasami wkurzam się po prostu dlatego, że muszę tak ciężko trenować, w rzeczywistości, ale nieistniejący ludzie i tak są lepsi ode mnie.

Spoko, wyluzuj -

Mam dwie teorie na temat ludzi, którzy wierzą w sekretne sztuki walki. Według pierwszej pod względem emocjonalnym mają wciąż jedenaście lat i potrzebują magii. Lub też, przyznając, że najwyższy poziom sztuk walki jest niemożliwy do osiągnięcia, zwalniają się z odpowiedzialności, gdy nie udaje im się osiągnąć tego poziomu.

W rzeczy samej !!!!!!!!
MOIM ZDANIEM
  • 0

budo_cypis
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1272 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Kraków

Napisano Ponad rok temu

Re: Tajemniczy mistrzowie tradycyjnych sztuk walki a MuayThai

...

Mam jedną uwagę do Twojego tekstu. A właściwie prośbę.
Gdyby cytowany tekst zawrzeć w między [ i ] a [ /i ]. Znacznie lepiej by się go czytało.

pozdrawiam
;-)
  • 0

budo_ncro
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 348 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Zainteresowania:Taekwondo

Napisano Ponad rok temu

Re: Tajemniczy mistrzowie tradycyjnych sztuk walki a MuayThai

Gdy ogląda się zajęcia tradycyjnych sztuk walki, nieważne, czy to taekwondo czy kuksulwon, 90% z nich wygląda tak samo. Oni nie idą na „trening”. Oni mają „zajęcia”. Uczestnicy stoją w rzędach, przed nimi zaś starszy uczeń, który pokazuje im ćwiczenia i ruchy rozciągające jako rozgrzewkę przed zajęciami. Następnie mogą ćwiczyć kopnięcia w powietrzu lub wykonywać kata (formy).

Dziwne macie to taekwondo w Krakowie, tylko tylko mogę powiedzieć po tym opisie.

Albo, jak w taekwondo, osłaniają się od stóp do głów ochraniaczami i walczą w ograniczonym kontakcie.

Albo ochraniacze ale też pełen kontakt, albo ograniczony ale bez ochraniaczy.
  • 0

budo_cypis
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1272 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Kraków

Napisano Ponad rok temu

Re: Tajemniczy mistrzowie tradycyjnych sztuk walki a MuayThai

Dziwne macie to taekwondo w Krakowie, tylko tylko mogę powiedzieć po tym opisie.

Poniżej tłumaczenie artykułu Antonio Graceffo z Martial Talk Magazine (źródło: [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] ) w tłumaczeniu Anny Meyer-Mularczyk

;-)
  • 0

budo_sally
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 4333 postów
  • Pomógł: 1
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Południe
  • Zainteresowania:Muay Thai

Napisano Ponad rok temu

Re: Tajemniczy mistrzowie tradycyjnych sztuk walki a MuayThai
odnośnie artykułu: jedno drugiego nie wyklucza, trening sportowy nie jest przeciwieństwem sztuki wlaki, Muay thai to jest sport jak i tradycyjna sztuka w której swoja rolę odgrywa i magia i rytuał.
Rożni sie tym od np boksu czy MMA

nie można umieć walczyć bez walki ale tylko umieć walczyć nie wystarczy żeby być mistrzem, moim zdaniem
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024