.... 3 miechy przed walka podpisujesz kontrakt ze bedziesz walczyl w chinach na zasadach mieszanych z sandziarzami - trenujesz sobie potem przez te trzy miechy pod te zasady np przygotowujesz sie do tego ze sandziarze wchodza w nogi wiec kolana w tym momencie na glowe to podstawa treningu - zgadzasz zie do tej pory?
ladujesz w chinach kilka dni przed walka, aklimatyzujesz sie, moze zwiedzasz cos tam, przychodzi wieczor walk, rozgrzewasz sie w szatni, mysli o strategii i nagle godzine przed Twoja walka wchodza chinczycy i mowia ze przepisy zmienili .....
co robisz? pakujesz sie idziesz sobie bilet kupic powrotny?
jasne tajowie walczyli ale zadowoleni z tego obrotu sprawy nie byli
i jak znam chinczykow bo dlugo tu mieszkam i mam do czynienia z takimi numerami to ich sandziarze od poczatku wiedzieli jakie beda koncowe przepisy...
No to ja się pytam kto jest managerem Tajów

- bo wymieniony kontrakt (podpisany 3 m-ce przed walką) to swego rodzaju umowa. A KAŻDA umowa przewiduje a bynajmniej powinna przewidywać konsekwencje za jej nieprzestrzeganie i niedopełnienie - tyczy się to ew minimalnego terminu przed walką kiedy można zmieniać przepisy. A skoro Tajowie są tak zdesperowani, że jak napisałeś podpiszą wszystko, i będą walczyć wszędzie, i na każdych przepisach, no to cóż chyba nie powinni być wielce zdziwieni zwłaszcza, że jak piszesz Chińczycy słyną z tego typu zachowań.
Jednak po co później te żale i gdzie wnioski na przyszłość

A może bardzie niż sami Tajowie rozdrażnieni są ich fani :roll: :wink:
Można też założyć, że Tajowie lubią być zaskakiwani (swego rodzanju masochizm

), dlatego chcą walczyć z chińskimi sandziarzami na podstawie byle jak opracowanych i zaakceptowanych kontraktów
Zgadza się ? :wink: