Relacja K.Kułaka po "gali" w francji
Napisano Ponad rok temu
Łukasz Kotyla | 01.07.2009 | 14:19:21 | Wyświetleń: 2
O walce dowiedziałem się tydzień wcześniej, znaczy wiedziałem na 50 %, że może polecę, bo na 100% to wiedziałem w czwartek wieczorem. Martin zadzwonił do mnie, że wylot mamy jednak jutro. W piątek o 13.00, w dzień gali, trochę dziwnie, no ale w końcu do Francji leci się dwie godziny, to przecież nie długo. Czy można zmęczyć się dwugodzinnym lotem? Chyba nie. Bardzo się myliłem, o czym przekonałem się w piątek o 24.00. Parę minut przed moją walką, bo byłem cholernie zmęczony, ale nie samym lotem, a życiem.
Dzień zaczął się o 6.00, a skończył o 23.00 w nocy. Droga do Warszawy pociągiem to 3,5 h, droga na lotnisko, odprawa i lecimy, może zobaczymy chociaż Wieżę Eifel�a ? Niestety nie, jedyne, co zobaczyłem to korki dwa razy większe niż w Warszawie. Na lotnisku w Paryżu byliśmy z godzinnym opóźnieniem, miał na nas ktoś czekać!. Za to my czekaliśmy dwie godziny, aż ktoś nas odbierze, niestety tak się nie stało. Sami dotarliśmy, po dwóch kolejnych godzinach, do Hotelu. Trochę słabo mi się zrobiło z głodu więc poszliśmy coś zjeść, niestety w hotelowym barze były tylko hamburgery. Oczywiście z zameldowaniem się był także problem, ale po dwóch godzinach spędzonych na lotnisku i dwóch kolejnych w taksówce, pół godziny przy recepcji wydawało się pryszczem.
Kończyłem hamburgera, a pani z recepcji powiedziała, że przyjechał po nas jakiś kierowca hmmm. Pomyślałem, nareszcie jakaś organizacja. Nie jestem rasistą, ale jak dowiedziałem się, że to ten czarnuch miał po nas na lotnisko pojechać, a zapomniał to chciałem go obrzygać tym nie strawionym jeszcze hamburgerem, zagryzanym frytkami. Była godzina 19.30, gala miała zacząć się o 20.00. A zaczęła o 21.30.
W pokoju zdążyłem umyć twarz, zadzwonić do Martina i wypłakać mu się do słuchawki, że mam kurwa tego wszystkiego dość i czemu to kurwa takie piękne zagraniczne wyjazdy mnie spotykają. W odpowiedzi usłyszałem, że przecież w Suriname było super, no było w Wieczór Wigilijny, gdzie moja Mama sama siedziała i się martwiła, czy coś mi się nie stanie ; fantastycznie, rewelacyjnie, przebojowo.
Dobra, zrobić swoje, zbić klienta, zjeść coś normalnego i spać. Na szczęście zaraz będzie gala, moja walka i po wszystkim. Bardziej mylić się nie mogłem. Mieliśmy problem wejść na halę, co zajęło kolejne 30 minut, w środku grono ludzi biegających w kółko, zostałem zważony, zbadany na zasadzie - Everything OK? Chciałem mu powiedzieć, że nie ok. Ale sam wpisał OK. Więc niech i tak będzie.
Koszmar trwał i trwał, zwłaszcza, że zaczęło mi się odbijać niestrawionymi frytkami Mniam Mniam. No ale siedzimy na widowni, nareszcie chwila odpoczynku, pozostawieni sami sobie, a jest godzina 21.00. Lekkie mają opóźnienie, co nie jest moim zmartwieniem. Zmartwień okazało się jednak więcej, brak rękawic, wody, szatni albo chociaż jakiegoś identyfikatora, ponieważ nigdzie nie mogliśmy się ruszyć, baliśmy się, że nas z hali wyrzucą, może dlatego siedzieliśmy na widowni jak te cioty w dzień świstaka .
Ponieważ o 21.15 ludzie zaczęli wchodzić na halę, trochę się zrobiło nerwowo. Postanowiliśmy użyć więc swojego osobistego uroku, bo z angielskim to cienko i od hostessy która sadzała wchodzących gości dowiedzieliśmy się, gdzie są szatnie. Jako ostatni zorientowani, została nam szatnia bez ubikacji 2 x 2m2 fantastycznie! Koszmar trwa .
No nic, chociaż udało się nam ustalić, kto jest głównym organizatorem, po 30 minutach próśb uraczył nas łaskawie 1,5l wody i rękawicami z UFC � nice, dobrze, że kciuk w nich jest usztywniony, bo akurat ostatnio miałem wybity, a ta woda to pierwszy normalny płyn, jaki przyjąłem od godziny 14.00, kiedy piłem herbatę w samolocie.
Do walki rozgrzewałem się trzy razy i za każdym razem coś było nie tak; raz to nie ja miałem walczyć, tylko jakieś wynalazki. Potem jakieś pajace mieli pokaz tańca; pseudo śmiesznego, a przed samą walką jak już z Christianem staliśmy przez wybiegiem okazało się, że jeszcze jakieś czuby robią pokaz i tańcowali przez 20 minut, udając że się biją. W sumie to dobrze bo ten shit, którego nie wyrzygałem po drugiej rozgrzewce, co zjadłem na szybko w hotelu jakoś mi się w brzuchu ułożył.
Zamieniłem kilka słów z M�Pumbu, bo tylko z nim mogłem się dogadać po angielsku reszta FRENCH; co za ludzie wielka mi to Unia. Bardzo dobrze wspominał KSW i chciałby jeszcze zawalczyć u nas. Nie dziwię się, chociaż był wyspany, najedzony i traktowany jak król. Pomyślałem, że będzie okazja na rewanż, jak mu tu sprawię lanie.
No nic �zaczęło się. Nareszcie. Strategia prosta; wjazd bomba, gleba G&P, zjeść coś, napić się i teleportować się z tego śmierdzącego miejsca do domu. Nie wiem czy kiedyś miałem takie myśli na ringu, zawsze rozpierała mnie duma, jakiś lekki strach, chciałem dać dobre show, zrobić swoje, wygrać, iść na after, zrobić jakieś jaja, no oprócz tego KSW, gdzie blądas z Szwecji po mnie przebiegł jak wieśniak po burakach w wykopki. Też wtedy chciałem w drugiej rundzie spierdolić do domu, ale się nie dało, ci z kornera nie pozwolili !!!
Może ten koszmar się wreszcie skończy, światła, głos komentatora, owacja dla ciemnoskórego, dla mnie gwizdy � Norma.
Stajemy w centrum ringu. No to chyba odpowiedni moment zapytać się sędziego, który wcześniej sędziował te wybryki na ringu jakie do KURWY NĘDZY są tu reguły; ile rund, czy można skrętówki, pedelady, łokcie, cokolwiek?. Wydaje mi się, że to ważne, ale może się mylę� gdy sędzia powiedział, że nie wolno uderzać w parterze to już mi się wszystkiego odechciało. No ale trudno, zmieniam strategię, ubiję gamonia w stójce, za to że przez niego się tu znalazłem, bo to jedyna walka w tej dziwnej formule, reszta to pseudo KICK, jakaś Sanda , SALWATE, tańce jakieś, tak, to w tym przez niego tu jestem w tym koszmarze, z którego nie umiem się obudzić. Ups odbiło mi się frytkami. MNIAM. Mój przeciwnik dziwnie się uśmiechnął!
W I rundzie dostał parę kopów w tułów, raz obaliłem, miałem dosiad uciekł mi z pozycji, generalnie moja kontrola jego ucieczki, raz próbował dźwigni, generalnie w parterze na remis, dla mnie obalenia i stójka.
W II całkowita moja dominacja w stójce, choć techniki ręczne na gardę wchodziły i w parterze jak z Knappem .
Gong i koniec jakoś szybko poszło te 10 minut, nie dziwię się, po18 h dnia. Myślałem że się uprą na dogrywkę to go już na pewno ubije.
Nie �Werdykt, nareszcie, po tych 10 minutach śmiesznej walki. A tu LIPA. Publiczność gwiazda, lecą jakieś puszki i papiery na ring, jak na lekcji matematyki!
Przez chwilę pomyślałem, że może wygrałem tylko w swojej głowie, a wyglądało z boku to inaczej, ale Christian na ringu wręczył mi nagrodę. I wtedy z trybun posypały się oklaski. Byłem tak tym wszystkim wkurwiony, że kiwnąłem ręką i chciałem zejść z ringu ale poprosił mnie żebym został i przepraszał za werdykt. To była jedyna miła chwila tego śmierdzącego dnia ! Trofeum oddałem jednak gościowi, który stał u niego w narożniku.
Ale Nie �Uparł się i przyniósł trofeum do naszej śmierdzącej szatni. To już wziąłem, a co mi tam, sprzeda się albo coś !
Po walce czekaliśmy dwie godziny przy lampce szampana na rozliczenie. Koszmaru ciąg dalszy! Oczywiście dnia następnego sami musieliśmy się zatroszczyć o transport na lotnisko.
Jaka jest puenta tej smutnej opowieści ? W dupie mam Francuzów, ich śmierdzącą galę, wieżę, której nie widziałem i te ich Pankrace, bo i tak się do rekordu liczyć mi nie będzie.
A z siebie jestem zadowolony. Przed gongiem jedyna myśl w mojej głowie: żeby nie zrzygać się podczas walki . Czuję się wygranym i nim jestem, to znaczy, że zrobiłem swoje. I niech mi jakiś laik, co gówno widział i w dupie był , który siedzi przed kompem, niech mi taka osoba powie prosto w oczy , ze się do tego KURWA już nie nadaje, że jestem słaby lub że któryś z zawodników KSW TEAM z którym nie przegrałem na ringu, jest ode mnie lepszy, to mu zrobię PANKRACE ale takie moje� butelką po głowie!
Krzysztof Kułak
Źródło [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
ale krzysiek jakos za sposob w jaki opisal 'zaplusowal'
Napisano Ponad rok temu
FUCK FRANCE
Napisano Ponad rok temu
jako "laik, co gówno widział i w dupie był, który siedzi przed kompem" nie mówię, że się do tego nie nadaje czy coś, ale moim zdaniem jest to jakaś nędzna, zupełnie niepotrzebna próba dodatkowego tłumaczenia tego wszystkiego, albo publicznego wypłakania się.
jak dla mnie to prędzej "zaminusował", ale większość czytających pewnie zrezygnowała z czytania najdalej w połowie albo po przeczytaniu stwierdzili, że szkoda słów w tym temacie.
Pozdrawiam.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
zaplusował? nieczęsto daję komentarze, ale tutaj czuję, że muszę.
jako "laik, co gówno widział i w dupie był, który siedzi przed kompem" nie mówię, że się do tego nie nadaje czy coś, ale moim zdaniem jest to jakaś nędzna, zupełnie niepotrzebna próba dodatkowego tłumaczenia tego wszystkiego, albo publicznego wypłakania się.
jak dla mnie to prędzej "zaminusował", ale większość czytających pewnie zrezygnowała z czytania najdalej w połowie albo po przeczytaniu stwierdzili, że szkoda słów w tym temacie.
Pozdrawiam.
Tlumaczenie czego? Ze wygral? ze cash is king? a nawet jesli proba publicznego wyplakania sie?- to co z tego?
Jesli znalbys wiecej faktow, to po przeczytaniu wpisu Krzysztofa, ulozylbys sobie to w jedna calosc i zrozumialbys zasady tej gry.
Napisano Ponad rok temu
Jesli znalbys wiecej faktow, to po przeczytaniu wpisu Krzysztofa, ulozylbys sobie to w jedna calosc i zrozumialbys zasady tej gry.
Nie jestem osobą, do której są kierowane powyższe słowa, lecz najpóźniej w tym miejscu muszę dać upust emocjom powstałym podczas czytania relacji K.K. oraz późniejszych komentarzy Forumowiczów:
1. Francuzi dali dupy organizując w typowy dla nich sposób galę - żenada. Fakt.
2. Moralna oraz przyznana przez oficjalnego zwycięzcę pojedynku wygrana dla K.K. jest dla Niego z pewnością jedyną pozytywną pamiątką z tego wyjazdu - oraz równocześnie demonstracją klasy Jego Przeciwnika.
3. Definitywnie nie podoba mi się styl relacjonowania tego wyjazdu przez K.K., nie ważne teraz, jak bardzo ma prawo być rozżalony. Po prostu relacja jedzie lekko rasizmem i nie świadczy to najlepiej o Nim jako człowieku. Nie pomaga też na pewno budować pozytywnego wizerunku MMA w Polsce i - jeśli przeczyta ten opis jakiś cudzoziemiec - korzystnego wizerunku Polaków za granicą.
Napisano Ponad rok temu
Jesli znalbys wiecej faktow, to po przeczytaniu wpisu Krzysztofa, ulozylbys sobie to w jedna calosc i zrozumialbys zasady tej gry.
Nie jestem osobą, do której są kierowane powyższe słowa, lecz najpóźniej w tym miejscu muszę dać upust emocjom powstałym podczas czytania relacji K.K. oraz późniejszych komentarzy Forumowiczów:
[...]
3. Definitywnie nie podoba mi się styl relacjonowania tego wyjazdu przez K.K., nie ważne teraz, jak bardzo ma prawo być rozżalony. Po prostu relacja jedzie lekko rasizmem i nie świadczy to najlepiej o Nim jako człowieku. Nie pomaga też na pewno budować pozytywnego wizerunku MMA w Polsce i - jeśli przeczyta ten opis jakiś cudzoziemiec - korzystnego wizerunku Polaków za granicą.
Ad. 3 - pięknie napisane. Przede wszystkim chodzi mi o relację KK, która jest poniżej pewnego poziomu.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
ogolnie relacja spoko ale takie teksty jak ten powyżej to totalna wies. Mogl sobie darowac...Nie jestem rasistą, ale jak dowiedziałem się, że to ten czarnuch miał po nas na lotnisko pojechać, a zapomniał to chciałem go obrzygać tym nie strawionym jeszcze hamburgerem, zagryzanym frytkami.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Tylko napisz aby nie łaciną .Napiszcie mu na mejla, żeby następnym razem wierszem pisał.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Jabyś miał do czynienia z taką sytuacją osobiście, to byś piał inaczej. Był wkurwiony, bo miał powód i akurat pech chciał, że to murzyn miał po niego przyjechać.
Z tego co wiem, to Krzysztof Kulak nie jest anonimowym nasotlatkiem siedzącym przed swoim komputerem, tylko sportowcem. Internet to jest medium jak każde inne i jeżeli zawodnik chce się wyżalić i poobrażać na cały świat to od tego ma chyba odpowiednich ludzi, czy to przyjaciół, czy znajomych, czy nawet ludzi, którzy dla niego i z nim pracują, żeby następnym razem do jednej czy drugiej kichy nie dopuścili.
Jeżeli chce żeby ludzie traktowali go poważnie, to niech poważnie się zachowuje i dba o swój wizerunek, jest to jego obowiązek względem sponsorów, fanów i promotorów. To że świat jest mały, ktoś może się z nim spotka na sali, ktoś przybije piątkę, a ktoś słyszał coś od kolegów i wszyscy poklepią się na pleckach na forum internetowym, to nie jest żadne usprawiedliwienie.
Przeczytałem całośc i jestem mocno zniesmaczony, zarówno komentarzem do czarnoskórego, do tego, że ludzie nie mówią po angielsku, a przede wszystkim apropos trofeum.
Napisano Ponad rok temu
lekkie podejście do tematu więc rasizmu nie ma co się doszukiwać.
:wink:
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Wakacyjne treningi w Shido- Gym Łódź
- Ponad rok temu
-
Jedno pytanie do Dana White
- Ponad rok temu
-
FFI - Ultimate Chaos Video(Bez Spojlerów!!!)
- Ponad rok temu
-
Relacja z walki Krzysztofa Kułaka
- Ponad rok temu
-
porzebuje małej pomocy z wyborem rękawić
- Ponad rok temu
-
Wywiad z Minotauro PL/ANG
- Ponad rok temu
-
"Maciuś będzie dobrze...!" - rozmowa z Krzysztofem
- Ponad rok temu
-
Kułak walczy na "1er Internationale Multi-Boxes"we
- Ponad rok temu
-
drwal uczestnikiem tuf'a - dowód kompetencji dziennikarskiej
- Ponad rok temu
-
Opinie o programie
- Ponad rok temu