Praca w wiezieniu a Bjj
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Matt Thornton
Od bardzo długiego okresu, w środowisku związanym ze sztukami walki, trwa zdająca się nie mieć końca debata na temat: trening pod kątem ulicy kontra trening pod katem sportowym (patrz artykuł "Sport a ulica").
Nie tylko chodzi o to, że jest to błędna hipoteza. Związane to jest także z barwną historią instruktorów "combatowych" sztuk walki czy też sztuk walki do "samoobrony". Wystarczy tylko aby przyjżeć się ich przeszłości i każdy wyciągnie poprawne wnioski.
Pomijając debatę na temat ww hipotezy, chciałbym zająć się prawdziwym aspektem samoobrony jakim jest świadomość.
Kiedy uczę "cywilów" w programie "samoobrony" koncentruję się na temacie, który nazwałem ABC.
Świadomość (Awareness - ze względu na różnice językowe pomiędzy angielskim i polskim istnieje niezgodność między słowem a jego akronomem) jest jednym z najważniejszych aspektów tego tematu.
Pod tym pojęciem rozumiem postrzeganie otoczenia w jakim się znajdujemy wszystkimi pięcioma zmysłami. Świadomość tego gdzie się znajdujemy i co się wokół nas dzieje. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że nie ma nic prostrzego, jednak w rzeczywistości utrzymanie takiej świadomości tuż przed i w czasie aktu napaści jest bardzo trudne. Niektórzy nazywają to psychologicznym aspektem samoobrony.
Cały problem nieumiejetności oceny otoczenia tkwi głęboko w naszej psychice.
Bardzo często jesteśmy roztargnieni i pochłonięci myślami na temat pracy, stosunków z innymi ludźmi, finansów etc. co powoduje subiektywizm w ocenie otaczającego nas świata. Innymi słowy towarzyszące nam zawsze duma, agresja, chaos, dezorientacja powodują, zakłucają skutecznie świadomość i stanowią "zaproszenie" dla niezbezpiecznych sytuacji, których normalnie powino się uniknąć.
Pierwszym krokiem jaki powinno się podjąć jest ograniczenie tych elementów naszej psychiki, które powodują ograniczanie świadomości.
Przeanalizujmy je więc po kolei. Zacznijmy od dumy. Za przykład może posłużyć moja osoba. Z zawodu jestem instruktorem sztuki walki. Z tego żyję. Moja praca zmusza mnie do treningu częściej niż przeciętną osobę. Dzięki temu moje ciało jest w dobrej formie, w lepszej niż przeciętnego człowieka. Dzięki mojej pracy posiadam umiejętności walki we wszystkich dystansach walki. Na drodze do uzyskania czarnego pasa w Brazylijskim Jiu Jitsu, stoczyłem niezliczoną ilość walk z przeciwnikami większymi od siebie, silniejszymi ale także i mniejszymi i potencjalnie słabszymi fizycznie. Niby nic specjalnego, jest to przecież niezbędne do rozwinięcia umiejętności walki, jednak dzięki temu posiadam dość spore doświadczenie.
Jednak biorąc pod uwagę to wszystko, jest kilka miejsc na świecie, które omijam z daleka. Bardzo dobrym przykładem są niektóre dzielnice w Johanesburgu w Republice Południowej Afryki. Biorąc pod uwagę statystyki to jedno z najniebezpieczniejszych miast na świecie. Dla tych, którym wydaje się iż wychowali się niebezpiecznych dzielnicach, spacerek późnym wieczorem po Johanesburgu może "sprowadzić na ziemię".
Przed moim ostatnim wyjazdem do RPA odbyłem rozmowę z pewnym instruktorem "samoobrony" czy "systemów combatowych" jak zwał, tak zwał, który skądinąd jest bardzo znaną postacią w USA. Dał on mi kilka rad, które wg niego miały być pomocne w moim pobycie w RPA, a mianowicie jaki pistolet powinienem zabrać ze soba i jaki nóż włozyc do kieszeni...
Potem zapytał jaki "sprzęt" zbiorę ze sobą. Trzeba było zobaczyć jego minę kiedy powiedziałem mu, że żaden..."Jak to, jedziesz w tak niebezpieczne miejsce i chcesz być nieuzbrojony?"
Odpowiedziałem mu, że będę tam przebywał z ludźmi, którzy wiedzą gdzie nie chodzić. Moim kierowcą jest Portugalczyk, który wychował się w Johanesburgu i zna to miasto "od podszewki". Najgorszą rzeczą jaką mógłbym uczynić to, ze względu na moje doswiadczenie w sztukach walki i ze względu na tony broni, które niósłbym ze sobą, uznać że dam sobie radę w nieznanym mi mieście. To właśnie byłaby duma albo po prostu głupota!
A nawet jeśli przeżyłbym ewentualne zajście to pewnie skrzywdziłbym innego człowieka...I co bym tym osiągnął?
"Miej świadomość tego gdzie się znajdujesz i gdzie powinieneś być, a jeśli nie jesteś stąd, znajdź kogoś kto jest i słuchaj się go!"
Agresja jest następnym zakłócającym świadomość elementem. Agresja jest manifestacją strachu - to zawsze staram się wytłumaczyć. Musimy zrozumieć, że agresja i strach to ta sama "jakość". Dwa końce tego samego kija czy jak kto woli dwie strony tej samej monety. Mają nie tylko to same podłoże ale są nierozdzielne. Doszliśmy do aspektu zawartego w sztukach walki od zawsze - do strachu...
Temat strachu zajmuje wiele miejsca podczas moich seminariów. Jest bardzo ważny dla każdego kto zajmuje się sztukami walki czy też samoobroną.
Pierwszą rzeczą jaką musimy zrobić przy analizie zjawiska strachu jest oddzielenie strachu psychologicznego - który jest generowany w naszych umysłach, od instynktu samozachowawczego, który zależy od czynników zewnętrznych. Instynkt samozachowawczy jest to naturalna reakcja ciała na niebezpieczeństwo.
Jest to rzecz normalna i potrzebna. Prosty przykład. Dwaj żołnierze dostają rozkaz zlikwidowania stanowiska karabinu maszynowego wroga. Jeden z nich dokonuje tego i zostaje bohaterem. Inny odmawia i jest uznany za tchórza (pomińmy kwestię nie wykonania rozkazu). Jednakże, przy naszych rozważaniach, ważną rzeczą jest to, że obaj czuli to samo. Instynkt samozachowawczy zadziałał jednakowo u obydwu w obliczu realnego zagrożenia życia. Uczucie to powinno być traktowane jako pomocne a nie jako wrogie. Inny dobry przykład instynktu to "gniecenie w żołądku". Kiedy niebezpieczeństwo jest coraz bliżej, wtedy to uczucie staje sie nam bliskie. Gavin De Becker zajmuje się badaniem tego zjawiska i bardzo dobrze przybliża cały ten proces.
Jednakże zbyt często dodajemy do tego uczucia rozum i wtedy zamiast być pomocne, spełniać rolę systemu alarmowego, powoduje zachowanie paranoiczne. Paranoja zaczyna i kończy się w naszej psychice jako myśl.
"Gniecenie" zaczyna i kończy się w "ciele" jako uczucie. Zaufanie temu uczuciu pozwoli nam w porę przewidzieć sytuacje dla nas groźne, których nie bylibyśmy w stanie normalnie przewidzieć.
Inną zupełnie rzeczą jest strach psychologiczny i co smutne bardzo często towarzyszy adeptom "combatowych" sztuk walki. Jest on formą paranoi powstającą wewnątrz psychiki jednostki, która ma problemy z zaburzeniami emocjonalnymi. Kiedy dajmy na to mężczyzna, posiada kompleksy, powodują one silne uczucie smutku i gniewu. I tak samo jak agresja jest drugą stroną strachu, to smutek i rozżalenie są drugą stroną gniewu. Jeśli człowiek ten nie wyrzuci z siebie tego rozżalenia to w pewnym momencie ujdzie ono z niego pod postacią gniewu. Mężczyźni chetniej eksponują swoje uczucia poprzez gniew niż poprzez smutek np. w postaci łez, ponieważ jest w nas błędnie zakodowane, że gniew jest bardziej męski.
Wielu myśli, iż trening "combatowych" sztuk walki, które uczą samoobrony, w porównaniu do treningu "sportów walki", pozwoli im na coraz to lepsze samopoczucie w miarę gdy ich umiejętności będą rosły. Moje doświadczenia wskazują jednak na to, iż jest zupełnie odwrotnie. Osoby, które trenują w sekcjach tzw. ulicznych, zamiast obniżać kompleksy, strach, paranoje wręcz je buduja. Jeśli nie wierzycie moim słowom i doświadczeniu, nic prostrzego jak tylko udać się na pierwsze lepsze forum dyskusyjne, które określa siebie jako "uliczne" w podejściu do treningu sztuk walki. Wiele postów, brzmi tak, jakby było napisanych przez rozżalonych i zakompleksionych 13- latków. Teksty typu "wydłubać skurwielowi oko" i inne opisy aktów przemocy jakie można zastosować w bójce ulicznej na przeciwniku.
Przez takie posty wręcz wyziera intensywny gniew i strach i co jest jeszcze bardziej przerażające, ich autorami są również instruktorzy. Jednak jestem pewien, że ci sami ludzie, kiedy zmienili by sposób ćwiczenia na nie mniej kontaktowy, jednak z nastawieniem na "żywe" sparingowe systemy np. Boks, Zapasy, Brazylijskie Jiu Jitsu czy też Judo zyskaliby umiejętność walki,poczuliby się zupełnie inaczej i także zmieniłoby się ich zrozumienie samoobrony. Osiągnęliby wysoki poziom ogólnej kondycji i nauczyliby się kontrolować przeciwnika podczas aktu agresji. Poprzez unikanie kontaktu, treningu z oporowaniem, bycia rzucanym, uderzanym a przede wszystkim brak przyzwyczajenia się do uczucia porażki, co jest nieodłącznym elementem takiego treningu, student sekcji "samoobrony" brnie coraz głębiej w swój własny świat samoobrony-fantazy.
Przez cały czas jest potęgowane uczucie strachu i paranoi, które w odpowiednim czasie nieskorygowane może zamienić się w najsilniejsze uczucie do jakiego zdolny jest człowiek - nienawiść.
Bardzo dobrze określił to Robert Thurman:
"Kiedy jesteśmy przepełnieni strachem i gniewem, to tak jakbyśmy roztaczali wokół siebie pole paranoi. Widzimy w każdym potencjalnego wroga. Kiedy jesteśmy spokojni, możemy bardziej obiektywnie patrzeć na ludzi i szybciej reagować na prawdziwe zagrożenie".
Jak widać to drugie oblicze strachu - psychologiczne jest poważnym zakłóceniem świadomości, niezbędnej dla właściwej samoobrony. Bardzo często jestesmy tak pochłonieci przez codzienne zajęcia, stres, że pozwalamy naszej świadomości do zamknięcia się we własnym światku. Umiejętność bycia zrelaksowanym i trzeźwo patrzącym, zwiększy nasze szanse w skutecznym działaniu, nie tylko w aspekcie samoobrony ale także w słuchaniu innych, obserwacji i podejmowaniu decyzji w życiu codziennym.
To potocznie mówiąc psychiczne wyluzowanie, pozwoli nam odczytywać znaki jakie przekazuje otoczenie i pozwoli korzystać ze zmysłów w jakie wyposażyła nas natura.
Taka jest właśnie idea korzystania ze świadomości, najlepszego narzędzia jakie mamy do samoobrony. Nie pozwólmy sobie na bycie za dumnym do zapytania się mieszkańców lub policji obcego dla nas miejsca, w jakie części miasta i w jakich porach nie zaglądać. Bądźmy świadomi swojego strachu i agresji, która jest przyczyną wywołania bójki w barze. Bądźmy świadomi swoich kompleksów i czasami paranoicznych zachowań, które przechodzą na innych wokół nas powodując, że my sami stajemy się zalążkiem problemów. To jest prawdziwa świadomość.
Nawet nie tknąłem następnych literek w temacie ABC. Każdej z nich poświęcę osobny artykuł. Jednak wyjaśnie pokrótce co oznaczają. B - (diving Board) traktuje o wszystkim co dzieje się na moment przed fizyczną konfrontacją. Przypomina zaczerpnięcie ostatniego oddechu przed pierwszym w życiu nurkowaniem w basenie. Dotyczy psychologi przed walką, taktyki, postawy i rzeczy jakich należy unikać. C - (Confrontation) dotyczy już samej konfrontacji i umiejętności fizycznych z wykorzystaniem bazowych systemów w dystansie, zwarciu, ziemi oraz broni.
Chciałbym się zwrócić do instruktorów, którzy ograniczają kontaktowy, "żywy" trening do minimum, uważając go za zbyt sportowy.
Poprzez ograniczanie możliwości nabycia atrybutów fizycznych, prawdziwych umiejętności walki z oporującym przeciwnikiem, które mogą być zbudowane poprzez "żywy" atletyczny trening, pogłębiacie w ludziach, którzy do Was przyszli, kompleksy oraz uczucia strachu, gniewu i paranoi zamiast je ograniczać i toniecie we własnym światku samoobrony dalekim od rzeczywistości.
Oczywiście nie twierdze, że TYLKO ćwiczenie Boksu czy tez Zapasów pozwoli na zbudowanie umiejętności samoobrony. Prawda jak zwykle leży po środku i zadaniem instruktora jest aby odpowiednio poprowadzić studenta.
Na zakończenie proponuje mały eksperyment. Poświęćcie 30 minut każdego ranka, usiądźcie w ciszy i nie róbcie zupełnie nic. Potem w trakcie całego dnia starajcie się traktować każdego z kim rozmawiacie jak członka rodziny. Nie wydawajcie negatywnych opinii o nikim, nawet jeśli uznacie, że zasłużył. Zacznijcie podchodzić do życia pod kątem: nie czego ja chce, tylko czego chcą inni. Spróbujcie tak przez tydzień. Po tygodniu zadajcie sobie pytanie: Czy czuję się bezpieczniej?
Napisano Ponad rok temu
Jak widzę wielu z Was źle rozumie takie rozgraniczenie. Sportowe podejście kontra uliczne podejście..."Brazylijskie Jiu Jitsu posiada reguły sportowe, a grappling uliczny powinien zawierać "brudne" techniki: gryzienie, ciągnięcie za włosy czy wsadzanie palców do oczu..." - jest to pozbawione sensu stwierdzenie.
Na ogół jest to także wytłumaczenie stylistów (mistrzów) "martwych" sztuk walki z tradycyjnych szkół na ich bezradność i nieskuteczność podczas fullcontactowej walki - "w sparingu nie można gryźć i uderzać w oczy, więc nie mogę użyć całego swojego arsenału technik". Powinno się jedak przemyśleć pewne sprawy, zanim będzie się używać takich argumentów. Spróbuję przedstawić swój punkt widzenia, najprościej jak tylko potrafię. Użyję w tym celu terminologii zapożyczonej od Dana Inosanto, posiadacza czarnego pasa w Brazylijskim Jiu Jitsu pod Machados, którzy są jednymi z najlepszych trenerów grapplingu na świecie (spróbujcie gryzienia podczas sparingu z Riganem Machado, próbowałem kiedyś tego i to z marnym dla mnie skutkiem).
Należy przede wszystkim rozgraniczyć dwa pojęcia: system bazowy od aplikacji sportowych w systemie. Dobrym przykładem może być Renzo Gracie. Renzo może zobaczyć technikę polegającą na gryzieniu, wersje dźwigni z Silata czy Białego Żurawia a nawet z Żółtej Małpy i prawdopodobnie będzie w stanie bardzo szybko powtórzyć i wykorzystać taki ruch w walce. Dlaczego? Bo on już posiada mocny system bazowy do walki na ziemi. Zna pozycje, przemieszczanie się w nich, ma dobry timing etc.
Porównajmy go z powiedzmy stylistą aikido. Może zobaczyć czy też zostać nauczonym tej samej aplikacji gryzienia czy duszenia, ale nigdy nie będzie w stanie zastosować tego w walce. Dlaczego? Bo nie posiada bazowego systemu walki na ziemi.
Mo Smith zobaczy jakieś nieznane mu uderzenie czy kopnięcie z wszystko jedno jakiej uderzanej sztuki walki i będzie w stanie bardzo szybko dodać to do swojego arsenału. Dlaczego? Ponieważ posiada bardzo mocny system bazowy w kickboxingu. Potrafi się dobrze poruszać, ma dobrą mechanikę ciała, dobry timing etc. co pozwala mu na szybką absorbcję nowych rzeczy. Randy Couture zobaczy jakiś rzut z judo i bardzo szybko będzie go w stanie poprawnie wykonać i zastosować w walce. Dlaczego? Bo ma mocną bazę w postaci zapasów.
Głównym celem jaki przyświeca mi w pracy w Straight Blast Gym jest spowodowanie, aby każdy kto przechodzi przez drzwi mojej sali posiadał mocny bazowy system w stójce, zwarciu i walce na ziemi. Jednakże dlatego, iż ludzie u mnie ćwiczący posiadają mocną bazę w Brazylijskim Jiu Jitsu, Zapasach, Thaiboksie czy Boksie nie znaczy że są "sportowymi fighterami"! Jest to błędne rozumowanie i zła hipoteza.
W rzeczywistości wielu instruktorów Straight Blast Gym, łącznie ze mną, spędzamy mnóstwo czasu, w ciągu którego szkolimy jednostki policji i "cywilów" umiejetności samoobrony. Bardzo wiele, powtarzam bardzo wiele kombinacji i strategii jakich uczymy zawiera tzw. "brudne" techniki.
Jest ogromnym nieporozumieniem twierdzić, iż jeśli ktoś posiada dobry system bazowy na sportach walki, to jego trening nie jest ukierunkowany na samoobronę. Bez dobrej bazy na ziemi, w zwarciu czy w walce w dystansie można brać udział w każdym seminarium poświęconym samoobronie organizowanym na świecie i poznać mnóstwo "brudnych" technik, a i tak nie bedzie się potrafiło wykorzystać ich w czasie walki. Ten problem dotyka też wielu szkół JKD na świecie.
Każdego miesiąca przyjeżdżają do mojej sekcji ludzie, którzy mają aspiracje do zdobycia uprawnień instruktorskich w SBG.
Pierwszą rzeczą jaką każę im robić to "pokulać się" (posparować) z moimi uczniami. I co się okazuje? Większość z nich nie potrafi poradzić sobie z białymi pasami z mojej sekcji, nie mówiąc już o niebieskich czy purpurowych.
Potem boksują. I znowu - odwracają się tyłem, nie panują nad dystansem, załamują się pod presją uderzeń. Jest to rodzaj treningu, do którego nie są przyzwyczajeni. Wracają do domu z długą listą rzeczy do nadrobienia, praktycznych rzeczy, które pomogą im w podniesieniu prawdziwych umiejętności w walce. Jednak nie otrzymują certyfikatu instruktorskiego.
W wielu przypadkach, czytam w Internecie, że ci sami ludzie miesiąc później udawszy się do innej szkoły JKD zostali certyfikowani na instruktorów. Może to i dobrze, jednak nie są to standardy SBG. Nawet jeśli ktoś mówi, że będzie uczył tylko początkujących, to i tak w tym celu musi mieć mocną bazę w stójce, w zwarciu i na ziemi.
Co nie znaczy, że my w SBG preferujemy sportowy kierunek a jedynie to, że mamy wysokie wymagania wobec instruktorów. Gdy już posiada się mocną bazę to bardzo łatwo jest dodawać nowe techniki i strategie. Purpurowy pas w BJJ, który zaimplementuje "brudne" techniki typu gryzienie czy ciągniecie za włosy jest zupełnie inną "bestią" niż "streetfighter" który próbuje zaimplementować w czasie walki takie techniki a nie ma mocnej bazy w BJJ.
Nie można także lekceważyć ostrza. Wszyscy instruktorzy SBG wiedzą jak może być niebezpieczne. Jednak jestem pełen obaw co do nauczania w regularnej sekcji jak przecinać tętnice czy jak skutecznie dźgać nożem.
Bardzo często w sekcji uczą się dzieci i taka nauka, wprowadzona zbyt szybko, może tylko zaszkodzić a nie pomóc w ich rozwoju psychicznym.
Uważam, że lepsze dla ich rozwoju psychicznego i fizycznego będzie budowanie mocnej bazy poprzez Boks, Zapasy czy BJJ. Prawdziwa samoobrona typu zapobiegawczość, odporność na wulgarne zachowanie, broń zawsze może być dodana i zawsze musi być dodana. Jednak największe pozytywne skutki w rozwoju przestraszonych i zakompleksionych często dzieci i nie tylko dzieci, przynosi rozwój poprzez sport i rywalizację sportową.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
wiek a bjj
- Ponad rok temu
-
Badania lekarskie.
- Ponad rok temu
-
Mundial 2008
- Ponad rok temu
-
LISTY STARTOWE PRZED ZAWODAMI - nauczka i pomysł na przyszło
- Ponad rok temu
-
Zawody w okręgu Łódzkim -- 8 Czerwiec ( United Gym Polska )
- Ponad rok temu
-
bjj24
- Ponad rok temu
-
Japonia
- Ponad rok temu
-
Luta livre w Polsce
- Ponad rok temu
-
Jiu jitsu technique video (the concept behind the move)
- Ponad rok temu
-
This is the house you will stay
- Ponad rok temu