Tajga - czyli małe co nie co ze prawdziwego lasu
Napisano Ponad rok temu
Tak zmieniały sie widoki za oknem jadąc z Moskwy do Archangielska.
a to już widok na port na Pólnocnej Dzwinie w Archangielsku, wiele nie widać ( oczczedności na myciu okien)), ale rzeczka mam ponad 3km szerokosci.
A tak wygladła droga dojazdowa do wioski gdzie mieliśmy ostatni nocleg " w cywilizacji " przed przeprawa na drugą strone rzeki i wejściem w tajgę.
architektura wioski wszędzie podobna - w tym domu był nasz ostatni nocleg
O świcie wypad, wcześniej przeprawa przez rzekę:
Teraz kilka fotek z tajgi:
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
a to nasz przewodnik.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
no i dalej las w różnych ujęciach
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
zwierzaków jest tam od groma , ale zeby któregos z nich zobaczyc to trzeba miec dużo szczęścia i umiejętności w bezszelestnym chodzeniu po lesie.
Poprostu nie przywykłe sa do ludzi i gdy nas słysza i uciekają.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
las ciąg dalszy:
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
może słabo widać ale przedemna ściana z wywróconych po przejściu burana drzew. Takie przeszkody na drodze do bazy były na porządku dziennym, a w zasadzie były czymś zupełnie normalnym.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Droga do bazy (ok 28km ) wiodła na zmiane przez rumowiska powalonych drzew lub moczary i bagna.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
bywało że woda była jak lustro.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Naszą bazą noclegową były głównie domki myśliwskie porozrzucane w promieniu kilkunastu kilometrów od naszej głownej bazy na wyspie ( z dwóch stron jeziora i z dwóch stron bagna) oraz gdy nie było zadnej izbuszki to nocka w szałasie.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
wnetrze jednego z nich
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
jeżeli ktos uważa , że znajdzie tam to co w bacówkach w naszych górach ( czyli jeden wielki syf) to zdziwi się bardzo, w niektórych z domków nie było nikogo od lat a mimo to są czyste i nadaja sie do przenocowania i pobytu bez żadnych specjalnych przygotowań.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
jak nie było izbuszki to budowało sie szałas lub spało pod plandeką.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
A tak wyglądało wnętrze naszej bazy:
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Jednym z podstawowych założeń życia w tajdze to to , że tajga nas żywi.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
niestety mimo takich frykasów jak cietrzewie , jarzabki czy głuście , moi kompani nie bawili sie w wykwintna kuchnię, podstawowy warunek ich diety to dostarczyc do organizmu potrzebna ilość kalorii, mniejsza o to jak to bedzie smakowało. Tak wiec nikt nie bawił sie w skubanie ptaków, pióra odchodziły razemze skórą i ta odrobina tłuszczyku który był pod nią.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
do żarcia był jeszcze jeden "zawodnik" nazywał się tiger, potrafił kraść cietrzewia i uciekac z nim w las. Mimo iż sam był mniejszy niz ten ptak. Apetyt mu dopisywał zawsze.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Po za ptakami były wszelakie ryby: od płoci i okoni do szczupaków, siomgi, i stierlika włącznie ( nie jestem wętkarzem ale to podobno jakieś odmiany jesiotra i łososia).
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Nie jadłem nigdy lepszej zupy rybnej niż tam
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Plecaki moich kompanów miały problem ze sprostaniem warunkom w których były użytkowane. Średnio plecak starczał im na jeden sezon. Po tych dwóch tygodniach ich "worki " miały to tu to w innym miejscu coś rozdarte, rozprute itp. Te wyjazdy to również testowanie naszych wolverinów. Mój plecak pomimo targania po krzczorach taplania w bagnach itp jest w stanie jak nówka , nic, dosłownie nic się nawet nie rozpruło.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Jeszcze coś takiego co nawet najlepsze zdjęcia nie są wstanie oddać ( a te fotki to porażka, no cóż naksymalne zblizenie 12 x noc , bez statywu , to i wyszły jak wyszły.
Ale dla takich chwil warto czasem targać dobry sprzet foto.
Dwa lata temu "zwiadowca" ( czyli cietrzew, który sprawdza teren przed przylotem innych ptaków na teren tokowiska) dał mi istny spektakt, skakał , bił skrzydłami , prychał jak rozdrażniony kot, wkładał głowę pomiędzy gałęzie od szałasu sycząc i skrzecząc. Jego celem było przestraszenie kogokolwiek kto znajdowałby się na terenie przyszłej areny lub sprowokowanie do ruchu, ataku drapieżnika który mógłby się tam znajdować. Ptak nie wiedział czy ktoś lub coś tu jest . Po prostu w ten sposób sprawdzał teren. Podczas takiego sprawdzania nie wolno nawet mruknąć, ruszyć palcem w bucie , bo bedzie po zawodach.
W tym roku trafił mi się inny sposób sprawdzania terenu przyszłej areny. Otóż łobuz chciał mnie wźiąć na wytrzyłałość lub mnie zamrozić. Ubrałem się wmiarę ciepło bo tokowisko było w środku nocy i wiał nieprzyjemny zimny wiatr , ale nie przypuszczałem że przez ponad godzinę nie będę mógł się ruszyć ani drgnąć, a tyle siedział zwiadowca. 10m od szałasu i patrzył się w bezruchu przez ponad godzine wprost na szałas. Już chciałem dać za wygraną bo jeszcze 10minut i bym odmroził sobie palce. Ale cierpliwość się opłaciła.
Miałem tok z ponad 20 ptaków.
na poczatek widok z szałasu
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
no i sie zaczęło:
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
I to by było na tyle jak mawiał gość w "Zezem".
Na koniec tajga pożegnała mnie deszczem całe 10godzin w deszczu.
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Napisano Ponad rok temu
dlaczego ja nie mam czasu na takie cos ;(
a tak z ciekawosci jak mozna to zapytam jaki jest koszt takiej wyprawy, ile sie trzeba przygotowywac itp
... pozazdroscic...
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Fotek jest dużo więc chwilę poczekaj ,aż się spokojnie załadują. Mnie wyświetlają się wszystkie.Świetna relacja, szkoda,że około 30 zdjęć od dołu się nie wyświetliło.
Napisano Ponad rok temu
... ZAJEBSCIE...
dlaczego ja nie mam czasu na takie cos ;(
a tak z ciekawosci jak mozna to zapytam jaki jest koszt takiej wyprawy, ile sie trzeba przygotowywac itp
... pozazdroscic...
...O, przygotowania to przez pół roku dwie godziny dziennie biegu przełajowego z małym plecakiem wypchnym piaskiem ok. 15kg. A później taki wyjazd to spacer dla przyjemności.
....Żartuję, odrobina więcej sprawności niż ma gość, który tylko leży na kanapie przed telewizorem i jest OK.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Siekierka to zależy którą masz na mysli , bo na fotkach sa dwie. Jedna duża na zdjęciach pokazujących jak ludzie tajgi na szybko pozyskują coś do picia ( sok z brzozy) to siekiera moich kompanów, a moja jest widoczna na foto przy szałasie. To mały myśliwski szwedzki toporek z drewnianym trzonkiem. Cały ważył 500g. Mam fiskarsa 500 i 600 ale ten pierwszy jest ( jak dla mnie ) za krótki a drugi za długi. No i ten plastik jakoś przestał mi podchodzić.makato relacja z wyprawy bardzo fajna, zdjęcia mjud Mam 2 pytania: ta siekierka to Fiskars? i czy buran to jakaś wichura (huragan)? bo ja to kojarzę z nazwą radzieckiego wahadłowca he he
Buran to nazwa huraganu na północy Rosji.
Napisano Ponad rok temu
Pozdrawiam, Marcin.
Napisano Ponad rok temu
Ja mam już swoje sprawdzone patenty co nie znaczy , że bedą one dobre dla kogoś innego.Właśnie, jakie koszta takiej wyprawy? I jakiego sprzętu oprócz Wolverine'a używałeś? Co się sprawdziło, co odradzasz na tego typu eskapady? Interesuje mnie przede wszystkim to, co na nogi w takich warunkach.
Pozdrawiam, Marcin.
Np. kiedyś podobnie jak wiele innych osób zachwycałem się ciuchami z membranami Gore-Tex ( zwykłymi czy tym bardziej XCR ) . Teraz uważam że przy naprawdę intensywnym wysiłku żadna membrana nie odprowadzi wilgoci ( a ja należę jeszcze do egzemplarzy, które pocą się bardzo mało). Jeden z moich sprawdzonych wariantów to coś max przewiewnego ( ale bez przesady- gdy jest zimno i wieje ) tak by było mi minimalnie chłodno. A jak zaczyna padać to na siebie i na plecak zakładam ponczo, i żadna ulewa mi nie straszna.
To co na nogi to zależne jest od warunków, akurat tam nie ma żadnej alternatywy - tylko i wyłącznie wodery . Do środka gruba wełniana skarpeta ( taka jak od górali) lub jak buty są za duże to dwie skarpety. I to wszystko, żadne inne buty nie pozwolą przeprawiać sie przez bagna.
Co innego jak znikam latem w Sajanach. Buty na tamte warunki musza być naprawde wyjatkowe, wygodne, trwałe. Jak się rozkleja, pękną czy cokolwiek innego gdy jesteś o 270km od najbliższej wioski, 400-600km od najbliższego sportowego sklepu to wędrówka na boso moze być mało przyjemna.
Co do kosztów (wypad w tajge jak w tym poście ) to koszt ok 4000pln + wyposażenie, ale na tym forum to chyba każdy jest odpowiednio wyposażony.
Napisano Ponad rok temu
myślałem że "ruskie" pozbyli sie maniakalnego pisania na oknach pociągu tego napisu ale jednak dalej. Wiosna Lato Jesień i oczywiście Zima na oknach w pociągu wieczny jak Lenin napis "Zakryto na zimu".
Napisano Ponad rok temu
Tak jak koledzy mowia - podsumowanie sprzetowe czas zrobic!
Napisano Ponad rok temu
Co tu wielce pisać o sprzecie?Dales do gara teraz fotami hehe, w porowaniu ze skapa relacja 2 lata temu to naprawde teraz pojechales
Tak jak koledzy mowia - podsumowanie sprzetowe czas zrobic!
Podstawa to plecak, ale o tym akurat pisac nie będę bo zaraz pojawisię zarzut o krypto reklamie.
Buty to oczywisty drugi ważny element - ale akurat w tamtejszych warunkach nic po za woderami się nie sprawdzi - moje maja juz 4lata i maja za soba trzy dwutygodnowe wypady. Są produkcji Rosyjskiej i sprawują sie super - koszt ok 15-20USD. Tak to nie błąd kosztowały w przeliczeniu 15$ dziś są troche droższe ok20$. Aby w tym chodzić po 20km dziennie przez bagna i lasy potrzebna jest wkłądka ( najlepiej ze starej karimaty) i gruba skarpeta jak te od górali.
Pozostałe wyposażenie w odzież, to niestety jak na polską zimę i polskie lato. Bo nocami przymrozek, a w dzień bywalo i +24C. Kto co lubi tu nie bedę się rozpisywał . Każdy ma swoje sprawdzone sposoby, które niekoniecznie pasujące innym.
Kompas ( wziąłem Rektę DB65) zamiast Cammengi bo trochę lżejsza, GPS mam Magelana Explorist 300 , może nie tak super dokładny jak poprzedni, który miałem ( Germin wersja wojskowa Rino110), ale dokładność na poziomie 3-7m jest wystarczająca, za to dwa razy mniejszy, dwa razy lżejszy i baterie wystarczeją na dwa razy dłużej.
Kociołek do gotowania wody na ognisku ( z Auchon 1,5L ) z dekielkiem, taśma Duck Tap,
plandeka, fragment karimaty jako poddupnik bo wszędzie wszystko nasiąknięte wodą jak gabka. Dwie zapalniczki ( jedna zwykły BIC pizoelektr, druga na czarna godzinę Helios Brunton, i krzesiwo szwedzkie firesteel i nim głównie rozpalałem ogniska.
Butla na wodę - miałem Nalgene. Kubek - akurat tytanowy 0,6L i podobnie łyżkowidelec.
I co ważne chusta na głowę, zabezpiecza przed nieproszonymi pasażerami w naszych włosach, a jak trzeba robi za sitko do wody, recznik itp. oraz rękawiczki by nie pokaleczyć rąk na krzaczorach.
Z ywposażenia "stalowego" mała siekierka - mam takiego zgrabnego szweda 500g razem z trzonkiem długość 26cm.
Noże - tu trochę skromnie bo to Rosja i przejazd przez Białoruś, a oni mają inne podejście do noży niz w Polsce. Tak więc swoich skarbów nie brałem aby przez przypadek nie spodobały się białoruskiemu celnikowi.
miałem wicka bundeswery ( ten duży z systemem otwierania jak w spyderko),
Frost i fallkniven TK2.
Troche linki w kilku grubościach i lornetka.
Kilka worków foliowych w tym jeden bardzo duży aby wszedł do niego cały plecak ( to na wypadek gdyby było trzeba gdzies się przeprawiać wpław ) , apteczka i chyba to wszystko.
Napisano Ponad rok temu
BTW - czy to wina ustawień aparatu czy ten multicam rzeczywiście się tak świeci? Domyślam się, że nie zamierzałeś się specjalnie maskować, ot taka refleksja, bo mało jest "niepozowanych/niekomercyjnych" fotek z tym camo.
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Fakt, specjalnie się nie maskowałem, a koledzy, którzy robili mi zdjęcia chyba starali się tak ustawić aby było mnie widać na tle otoczenia, znajdując specjalnie jakies kontrastowe tło. Ot, taki szpas.Swietne zdjęcia, zazdroszczę wyprawy..
BTW - czy to wina ustawień aparatu czy ten multicam rzeczywiście się tak świeci? Domyślam się, że nie zamierzałeś się specjalnie maskować, ot taka refleksja, bo mało jest "niepozowanych/niekomercyjnych" fotek z tym camo.
Pozdrawiam
Osobiście powiem, że na wczesną wiosnę i suche lato i jesień multicam jest rewelacyjny, mam ten zestaw już prawie dwa lata i jestem z niego wiecej niż zadowolony. Na późna wiosnę i mokre lato gdy zieleń jest intensywna to wybrałbym CADPAT lub fina digital.
Ale to i tak niewiele pomoże przy podchodzeniu bardzo czujnych zwierzaków, które nieprzywykły do ludzi.
Napisano Ponad rok temu
Sam kiedyś chciałbym coś takiego zaliczyć.
Ruscy mają fajnie, że są u nich takie ogromne w zasadzie dziewicze miejsca.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
dostaliśmy na miejscu.witam, super opis....to trzeba samemu przezyć...broń dostaliście na miejscu czy ze sobą z kraju?
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Trudno powiedzieć, pierwszego dnia 28km do bazy i to samo na koniec pobytu. Pozostałe 10dni to bardzo różnie, czasem chodzilismy w dwie trzy osoby nad jakieś jezioro i tam kompani łowili rybki, a ja sie byczyłem, wówczas tych km było mniej - sądzę , że ok 10-15km , ale gdy sam wychodziłem na dwa , trzy dni i wówczas "licznik kręcił" się szybciej. Wczesniej sie nie zastanawiałem nad ilościa pokonanych km, w tamtych warunkach trudno przeliczać to na km, gdzyż w większości teren jest tak trudny że wykręcenie 2,5km na godzine to niezły wynik. Trudno mi dokładnie określić ile km natrzaskałem, ale przez tych 12dni sadzę że ok 180-220km.A ile km przeszliście ogółem i ile mniej więcej dziennie?
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
m/05 - Fiński Kamuflaż Cyfrowy
- Ponad rok temu
-
mundur ACU US Army
- Ponad rok temu
-
Paintball
- Ponad rok temu
-
Plecak na laptopa.
- Ponad rok temu
-
Jaka super świeczka na AAA??
- Ponad rok temu
-
kaidomain
- Ponad rok temu
-
Zegarek Seiko SNA027P1 - recenzja
- Ponad rok temu
-
P-64 Raz jeszcze
- Ponad rok temu
-
Sklepy internetowe - odzież
- Ponad rok temu
-
wymiana diod w inova X5
- Ponad rok temu