"biale kung fu" vs. "chuan tong gong fu"
Napisano Ponad rok temu
ostatnie dosc gwaltowne wydarzenia w naszym dziale pokazuja z szerszej perspektywy pewien charakterystyczny proces. mianowicie stopniowo, choc wydaje mi sie coraz czesciej ludzie z europy i stanow jezdza do chin ludowych, w ktorych w przekonaniu wielu nie bylo juz od dawna prawdziwego wushu. i okazuje sie, ze jest. moze juz nie tak latwo je znalesc, staje sie mniej popularne, usilnie wypierane przez trendy sportowe - ale jest. i nagle w stanach ludzie bardzo powoli otwieraja oczy na to co bylo serwowane im do tej pory. poklosie tego odbija sie rowniez w europie. powstalo nawet okreslenie na to zjawisko: tzw. "biale kung fu". sa to czesto pewne systemy oparte o elementy tradycyjnych systemow, zmieszane, z dolozonymi przypadkowo czastkami systemow pseudojaponskich (takze stopnie, stroje itd.). systemy te, wlasciwie trudne do zweryfikowania pozwalaly na swobodny rozwoj bez mozliwosci wiarygodnej oceny. rozwoj oparty o mode wywolana 'jazda" na bruce'a lee i pozniej. sprawcami tzw. zjawiska "bialego kung fu" byli czesto imigranci chinskiego pochodzenia, ktorzy obserwujac to zjawisko, posiadajac naturalny dar tej nacji, zmieniali je w dolary, faktycznie gowno umiejac. stopniowo proces ten dotarl rowniez do europy. i dluzszy czas rozwijal sie pieknie, czego kilka przykladow obserwowalismy w naszym kraju (wciaz mamy te szanse). to wlasnie zjawisko osobiscie mialem okazje zobaczyc (i posiadam nawet vcd) na zawodach w chinach. otoz grupa gleboko przekonanych o swojej wartosci amerykanow ze swoim chinskim-amerykanskim nauczycielem przyjechalo na zawody rangi prowincji. odwalali taka "maniane", ze chinczycy spadali z krzesel. dostali dyplomy, zaplacili dolary i wrocili szczesliwsi do domu, jeszcze glebiej przekonani o swych umiejetnosciach. no coz, biznes to biznes...
i z drugiej strony mniejsza grupa ludzi, czy wrecz jednostki. jezdzacych do chin ludzi, ktorzy szukaja "chuan tong gong fu". cwicza, swoje przejsc musza, czesto potykajac sie o zly wybor. poswiecaja sporo czasu, czasem lata, sporo kasy, na pewno troche zdrowia. i jak wynika z ostatnich dyskusji - okazuja sie oszolomami.
i wlasciwie to moze troche sa, bo komu normalnemu chcialoby sie utopic np. 5 lat czy 6-8 tys. w wyjazd do kraju, na wies - gdzie smierdzi, jedza dziwne rzeczy, trzeba walic gorzale i cwiczyc na polu - na ktorym nie ma prysznica i darmowego kimona + rabat za wplate za 6 miesiecy z gory. jezyk jest kosmosu i mozna dostac w morde, co jest uwazane za rzecz normalna i o z grozo nierozerwalnie zwiazana z treningiem, znaczy trzeba sie lac. i jak sie zapytasz o certyfikat - to nie bardzo wiedza o co chodzi, bo polowa z nich ledwo pisze.
co prawda koniunktura pozwala wyjechac np. do pekinu na "wczasy kung fu" 2 tygodnie + certyfikat + legitymacja - ale to niestety jest dalej "biale kung fu (tyle ze z chin)", czy moze "dolar kung fu". biznes to biznes...
i tak sobie mysle, ze nie ma mozliwosci porozumienia miedzy ludzmi, ktorzy otarli sie o te dwa nazwijmy to: nurty. inne oczekiwania, inne podejscie, rozna wiedza. i trudno.
tylko: "chamstwa nie zniese"...
ale to takie nasze bardzo polskie kung fu.
ps. wiec moze rzeczywiscie tak lepiej - "skrzyzowac rece" - niz obrazac w internecie, czy nasylac innych. w sumie to najlepsze co wymyslili do tej pory. niepodoba sie, prosze: zbuduj se lei tai na polach mokotowskich i tyle. nie przyjda - znaczy zesrali sie... bo faktycznie dyskusje - chyba nic nie daja... zycze wszystkim odrobiny dystansu i zdrowego rozsadku - to nam sie zawsze przyda. i bez chamstwa - i tak go sporo w narodzie. no i humoru troche - to tez pomaga, nawet w podejsciu tradycyjnym :wink: .
Napisano Ponad rok temu
niestety nie jest to tylko domeną naszego polskiego podwórka ale tak się dzieje na całym świecie i za jakieś 10 lat obraz "białego kung - fu " stanie sie rzeczywistością a każdy co będzie twierdził, że to bzdura zostanie spalony na stosie
Napisano Ponad rok temu
Sorry za offtopa, ale tak nie do końca bo sumie chciałem wspomnieć o czymś blisko powiązanym ze zjawiskiem wczasów kungfu o których wspomniałeś. Z mojego podwórka, w Singapurze."wczasy kung fu" 2 tygodnie + certyfikat + legitymacja - ale to niestety jest dalej "biale kung fu (tyle ze z chin)", czy moze "dolar kung fu". biznes to biznes...
i tak sobie mysle, ze nie ma mozliwosci porozumienia miedzy ludzmi, ktorzy otarli sie o te dwa nazwijmy to: nurty. inne oczekiwania, inne podejscie, rozna wiedza. i trudno.
Po pierwsze jest tu taka szkoła, wg. nich wu-shu, która oferuje specjalistyczne kursy na których poprawiają ludziom już trenującym wu-shu estetykę ruchu w elementach akrobatycznych. Z tego co się orientuję to jest prowadzona przez byłych członków tutejszej kadry narodowej.
Po drugie, jest tutaj grupa nauczycieli trzaskająca naprawdę potężną kasę na uczeniu białasów form. Z dowolnych stylów. Można sobie wybrać formę i po uiszczeniu opłaty (2 czy 3 tysiące) miszcz łaskawie podzieli się tajemną wiedzą i nauczy nas formy "której nikt inny w Singapurze nie posiada". Z tego co słyszałem na temat kasy jaka z tego jest (z pierwszej ręki od gościa który sam się tym procederem para i uważa że nie jest komercyjny bo inni zarabiają 2 czy 3 razy więcej niż on) i widziałem jakimi samochodami jeżdżą (a samochody są tutaj drogiej, oj bardzo) to jest to chyba jeszcze większa komercha niż te wczasy kung fu w Pekinie.
Jeszcze raz sorry za off-topa ale te dwa zjawiska które obserwuję w Singu wkurzają mnie i musiałem to wyrzucić z siebie i wydawało mi się że ten wątek akurat jest do tego odpowiedni.
Napisano Ponad rok temu
...
poklon
mądre słowa
Pozdrowienia
Napisano Ponad rok temu
przykład białego kung fu i robią to ludzie znani w zachodnim świecie modliszki.
MW
Napisano Ponad rok temu
i wlasciwie to moze troche sa, bo komu normalnemu chcialoby sie utopic np. 5 lat czy 6-8 tys. w wyjazd do kraju, na wies - gdzie smierdzi, jedza dziwne rzeczy, trzeba walic gorzale i cwiczyc na polu - na ktorym nie ma prysznica i darmowego kimona + rabat za wplate za 6 miesiecy z gory. jezyk jest kosmosu i mozna dostac w morde, co jest uwazane za rzecz normalna i o z grozo nierozerwalnie zwiazana z treningiem, znaczy trzeba sie lac. i jak sie zapytasz o certyfikat - to nie bardzo wiedza o co chodzi, bo polowa z nich ledwo pisze.
co prawda koniunktura pozwala wyjechac np. do pekinu na "wczasy kung fu" 2 tygodnie + certyfikat + legitymacja - ale to niestety jest dalej "biale kung fu (tyle ze z chin)", czy moze "dolar kung fu". biznes to biznes...
ale Piotrze nie popadaj prosze wskrajonosci bo zaraz sie okaze ze ja prawdziwego kung fu nie cwicze bo nie mieszkam na wsi i nie cwicze w polu tylko w parku
Napisano Ponad rok temu
więc chyba jest ok
Napisano Ponad rok temu
ale z tego co wiem z opowieści z pierwszej ręki, to "wódę walisz"
więc chyba jest ok
:peace:
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
wszystko to niestety prawda to wina podejścia amerykanów i europejczyków ,a w Chinach ciężko jest, i bieda, to i "kung fu" staje się towarem. Mówię w cudzysłowie, bo myślę ,że prawdziwego kung fu to oni im nie sprzedają, bo jak sam zauważyłeś potem choć mają dyplom, nic nie umieją.witam,
ostatnie dosc gwaltowne wydarzenia w naszym dziale pokazuja z szerszej perspektywy pewien charakterystyczny proces. mianowicie stopniowo, choc wydaje mi sie coraz czesciej ludzie z europy i stanow jezdza do chin ludowych, w ktorych w przekonaniu wielu nie bylo juz od dawna prawdziwego wushu. i okazuje sie, ze jest. moze juz nie tak latwo je znalesc, staje sie mniej popularne, usilnie wypierane przez trendy sportowe - ale jest. i nagle w stanach ludzie bardzo powoli otwieraja oczy na to co bylo serwowane im do tej pory. poklosie tego odbija sie rowniez w europie. powstalo nawet okreslenie na to zjawisko: tzw. "biale kung fu". sa to czesto pewne systemy oparte o elementy tradycyjnych systemow, zmieszane, z dolozonymi przypadkowo czastkami systemow pseudojaponskich (takze stopnie, stroje itd.). systemy te, wlasciwie trudne do zweryfikowania pozwalaly na swobodny rozwoj bez mozliwosci wiarygodnej oceny. rozwoj oparty o mode wywolana 'jazda" na bruce'a lee i pozniej. sprawcami tzw. zjawiska "bialego kung fu" byli czesto imigranci chinskiego pochodzenia, ktorzy obserwujac to zjawisko, posiadajac naturalny dar tej nacji, zmieniali je w dolary, faktycznie gowno umiejac. stopniowo proces ten dotarl rowniez do europy. i dluzszy czas rozwijal sie pieknie, czego kilka przykladow obserwowalismy w naszym kraju (wciaz mamy te szanse). to wlasnie zjawisko osobiscie mialem okazje zobaczyc (i posiadam nawet vcd) na zawodach w chinach. otoz grupa gleboko przekonanych o swojej wartosci amerykanow ze swoim chinskim-amerykanskim nauczycielem przyjechalo na zawody rangi prowincji. odwalali taka "maniane", ze chinczycy spadali z krzesel. dostali dyplomy, zaplacili dolary i wrocili szczesliwsi do domu, jeszcze glebiej przekonani o swych umiejetnosciach. no coz, biznes to biznes...
i z drugiej strony mniejsza grupa ludzi, czy wrecz jednostki. jezdzacych do chin ludzi, ktorzy szukaja "chuan tong gong fu". cwicza, swoje przejsc musza, czesto potykajac sie o zly wybor. poswiecaja sporo czasu, czasem lata, sporo kasy, na pewno troche zdrowia. i jak wynika z ostatnich dyskusji - okazuja sie oszolomami.
i wlasciwie to moze troche sa, bo komu normalnemu chcialoby sie utopic np. 5 lat czy 6-8 tys. w wyjazd do kraju, na wies - gdzie smierdzi, jedza dziwne rzeczy, trzeba walic gorzale i cwiczyc na polu - na ktorym nie ma prysznica i darmowego kimona + rabat za wplate za 6 miesiecy z gory. jezyk jest kosmosu i mozna dostac w morde, co jest uwazane za rzecz normalna i o z grozo nierozerwalnie zwiazana z treningiem, znaczy trzeba sie lac. i jak sie zapytasz o certyfikat - to nie bardzo wiedza o co chodzi, bo polowa z nich ledwo pisze.
co prawda koniunktura pozwala wyjechac np. do pekinu na "wczasy kung fu" 2 tygodnie + certyfikat + legitymacja - ale to niestety jest dalej "biale kung fu (tyle ze z chin)", czy moze "dolar kung fu". biznes to biznes...
i tak sobie mysle, ze nie ma mozliwosci porozumienia miedzy ludzmi, ktorzy otarli sie o te dwa nazwijmy to: nurty. inne oczekiwania, inne podejscie, rozna wiedza. i trudno.
tylko: "chamstwa nie zniese"...
ale to takie nasze bardzo polskie kung fu.
ps. wiec moze rzeczywiscie tak lepiej - "skrzyzowac rece" - niz obrazac w internecie, czy nasylac innych. w sumie to najlepsze co wymyslili do tej pory. niepodoba sie, prosze: zbuduj se lei tai na polach mokotowskich i tyle. nie przyjda - znaczy zesrali sie... bo faktycznie dyskusje - chyba nic nie daja... zycze wszystkim odrobiny dystansu i zdrowego rozsadku - to nam sie zawsze przyda. i bez chamstwa - i tak go sporo w narodzie. no i humoru troche - to tez pomaga, nawet w podejsciu tradycyjnym :wink: .
Napisano Ponad rok temu
MKF: Czy naucza Pan swoich studentów w sposób tradycyjny, czy też zmienił Pan metodę przystosowując ją do dzisiejszych czasów?
Mistrz YAng Jwing-Ming : Zmieniłem! Dzisiejszy styl życia jest inny. Tradycyjny sposób nauczania był bardzo twardy. Gdy ćwiczyłem styl Białego Żurawia musiałem przed treningiem biec w góry czterdzieści minut. Przechodziłem przez cmentarz pełen jadowitych węży. Po powrocie do domu ćwiczyłem jeszcze sam pół godziny. Rano o 6.00 ćwiczyłem taiji. W szkole byłem często tak zmęczony, że zasypiałem z głową na książce. Dzisiejsi ludzie są słabi i nie będą tak ćwiczyć. W Stanach Zjednoczonych ludzie są tak słabi, że już po pięciu minutach treningu zaczynają im się trząść nogi! Podstawy są dzisiaj kiepskie. To wymaga cierpliwości, a ludzie chcą się uczyć więcej i więcej... Ludzie nie mogą teraz podążać tradycyjną drogą, bo brak im wytrwałości. Gdybym uczył tak jak uczono dawniej nie miałbym uczniów!
troche to smutne ale prawda jest taka ze ludzie sa zbyt leniwi (wiekszosc zapisuje sie na MT, BJJ itp tylko po to zeby sie pochwalic bo taka jest moda zeby mogli zaimponowac temu czy owemu...) z tego co obserwuje jest garstka ludzi ktorzy trenuja sztuki walki z pasja ktorzy po treningu trenuja dalej ktorzy budza sie o 5 rano cwicza pozycje postawy itp pozniej ida do pracy na uczelnie, wracaja ida na trening a wieczorem jeszce 2 godzinki treningu tak na dobry sen :wink: heh
no coz...
pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Z calym szacunkiem ale ja teraz mam na trening 1.5h w jedna strone i po treningu cwicze wiecej niz 30 minut To oczywiscie zart ale nie dewaluowalbym ludzi z bjj oni czesto cwicza walsnie w takim wymiarze jak dawni chinscy mistrzowie.Gdy ćwiczyłem styl Białego Żurawia musiałem przed treningiem biec w góry czterdzieści minut. Przechodziłem przez cmentarz pełen jadowitych węży. Po powrocie do domu ćwiczyłem jeszcze sam pół godziny.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
kung-fu/wushu w bytomiu
- Ponad rok temu
-
do tradycji
- Ponad rok temu
-
Oszołomstwo z WHKD znów w akcji
- Ponad rok temu
-
ARTYKUŁ: Wszechstronność techniczna w tui shou
- Ponad rok temu
-
Ilustrowana historia chińskich SW
- Ponad rok temu
-
"Miecze motylkowe" i PUDAO
- Ponad rok temu
-
ARTYKUŁ: Wiedza i praktyka
- Ponad rok temu
-
artykuly
- Ponad rok temu
-
I jeszcze raz o tradycji
- Ponad rok temu
-
czestochowa ??
- Ponad rok temu