
Otórz jedna z tych pań ( matka zabitego ) została właśnie posłanką. Antynożowe lobby więc już jest. Blisko, blisko, coraz bliżej.
Wkleiłem tu, bo to dotyczy świata stali, i użytkowników, i twórców, i handlowców.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
A jak na imie i nazwisko ma ta posłanka ?
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
A jak na imie i nazwisko ma ta posłanka ?
Monika Ryniak
A tak btw to jej syn nie został zabity , cudem przeżył po kilkukrotnym pchnięciu nożem w brzuch i siekierze w plecy , z tego co pamiętam.
A o zakaz się nie martwie bo znając opieszałość polskiego prawa to zanim zostanie coś z nim robione będą kolejne wyboru i sprawa się odroczy...
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
ta...takie zakazy sa pojebane...skonczy sie na tym,ze zlapia kogos z walizka sztucow i posadza kogos o posiadanie broni masowej zaglady... :?
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
I tu tkwi sedno problemu. Zabranianie posiadania poszczególnych przedmiotów do niczego nie prowadzi : nóz kuchenny poszedł w ruch = zakaz posiadania, górnik utłukł kumpla kilofem = zezwolenie na posiadanie. To po prostu paranoja! Każdy przedmiot można wykorzystać jako narzędzie przestępstwa, nawet ołówek i każdy prawie przedmiot można wprowadzić do Kodeksu Karnego jako niebezpieczne narzędzie. Ale czy ma to sens i należy wprowadzić restrykcyjną ich sprzedaż? Oczywiście nie! Problemem są obowiązujące przepisy, które mają się nijak do wymogów otaczającej nas rzeczywistości, ale to już działka ustawodawców, niestety mających BARDZO mgliste n.t. pojęcie.każdy pospolity bandyta pójdzie na targ, kupi nóz [albo śrubokręt] za 10 zł
Napisano Ponad rok temu
Część aut, między którymi muszą lawirować przechodnie idący Al. Ujazdowskimi w stronę pl. Na Rozdrożu, należy do urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości. Wolą złamać prawo, niż wydawać pieniądze na parkomat. - Kiedyś parkowałam na Koszykowej, ale tam trzeba płacić. Za darmo mogę parkować tylko tu - wyznała mi kobieta wysiadająca z czerwonego forda.
- A co to pana obchodzi, gdzie parkuję? Jestem sędzią! - fuknął na mnie kierowca srebrnego volkswagena, po czym wyjechał z chodnika na ulicę i zakręcił, przecinając podwójną ciągłą linię.
Ministerstwo próbuje ich tłumaczyć. - Dla gości mamy tylko jedno miejsce parkingowe. A sędziowie i prokuratorzy, którzy tu przyjeżdżają, muszą gdzieś zaparkować. Dlatego stają na chodniku przed ministerstwem, choć tam jest zakaz parkowania - przyznaje Barbara Mąkosa-Stępkowska, dyrektor biura informacji Ministerstwa Sprawiedliwości, wykładowca prawa RP na Uniwersytecie Warszawskim.
Nowy szef resortu Zbigniew Ziobro obiecał nam w piątek, że zajmie się nieprzepisowym parkowaniem swoich urzędników. - Nikt nie powinien łamać prawa, szczególnie sędziowie - stwierdził Zbigniew Ziobro. Zaraz jednak zaczął ich usprawiedliwiać. - Sędziowie i prokuratorzy ze względu charakter wykonywanej pracy są narażeni na duże niebezpieczeństwo, zdarzały się pobicia prokuratorów, a nawet oblewanie kwasem. Dlatego trudno jest nakazać, by jeździli autobusami czy parkowali gdzieś daleko. To byłoby dla nich po prostu niebezpieczne.
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
- Ponad rok temu
- Ponad rok temu
- Ponad rok temu
- Ponad rok temu
- Ponad rok temu
- Ponad rok temu
- Ponad rok temu
- Ponad rok temu
- Ponad rok temu
- Ponad rok temu