Filip De Leeuw... kilka sprzętów z Belgii
Tak jak pisałem na Magii Stali dotarło do mnie kilka sprzętów z Belgii. W sumie trzy nożyki od Filipa De Leeuw, który dopiero od kilku latek zajmuje się nożami. Ale jak widać efekty są całkiem cool

Wszystkie noże z D2. Wykończenie może nieco surowe jak porównać z takim Mofo od Jensa Anso, ale ma to też swój klimat. Neck ma niecałe 2 cale ostrza i jest tak lekki, że można o nim zapomnieć. Do czasu, bo pracy się nie boi. Składak to tzw. friction folder, czyli najstarsza bodaj konstrukcja składana. Działa, i to świetnie. Ta sztuka już na dobre zadomowiła się u mnie na pasku w miniony weekend. I już tam zostaje. A to półokrągłe wycięcie w ostrzu to taka swoista brzytweka do linek, sznurków, rozcinania kartonów, strugania patyków itp. Na prawdę fajny patent. No i ma w sobie coś. Okładziny z G10. A Karambit... OMG, to jest po prostu szpon z jakiegoś koszmaru. Toż to wchodzi jak igła, a potem tnie jak skalpel. Strach się bać po prostu. G10 na okładziny, schowane piny. Pochwę do necka robił Filip (obciągnięta skórą węża) zaś do folderka i karambita kydexy dorabiałem sam. Ten do karambita jest bardzo dobrze dopasowany ale "otwarty" z przodu... wydobycie samo przechodzi w pierwsze cięcie... No dobra, czas na szybkie fotki:




