Napisano Ponad rok temu
Re: Pierwsza KLATKA w Finlandii, 2 październik 2004
Relacja na gorąco:
Przeciwnik Grześka się wycofał, rzekomo z powodu naderwania PRAWEGO bicepsu. Wydaje mi się to mało prawdopodobne, ponieważ, primo, w dniu walki się nie tyra, a tylko podczas tyrania można naderwać mięsień, drugie primo, kolesia widziałem , specjalnie niby niechcący za łapę łapałem i nie kwiczał, trzecie primo, jak odlatywaliśmy, kolo dopylał po lotnisku ciągnąc walichę na kółkach PRAWĄ ręką.
Przeciwnik Michała, uwierzcie mi, dobity na maxa koks, miał ważyć do 100 a wyszło 106. Wielki łysy typ, góra mięśni, kark jak byk, no wrażenie straszne. Powiem tak, ja byłem za odwołaniem walki, nawet było tak ugadane, że wypłacają kasę, czy Michaś wyjdzie do walki czy nie. Jednak decyzja Cipao była jedna - przyjechałem walczyć, to walczę. Założenia taktyczne na walkę były takie, przeboksować jak najdłużej, zmęczyć koksa, potem gleba i może się uda. Tymczasem, natychmiast po gongu fin naparł z taką furią, że zamarłem. Grad niebywale silnych uderzeń, kilka mocno doszło, Cip trochę się pogubił, ale udało mu się opanować sytuację na tyle, że zeszli do parteru, koleś wylądował w pół motylej gardzie Michała. Widzę jak Cip go trzyma, koleś zadaje uderzenia na korpus. Widzę tylko plecy kolosa i zaciśnięte łapy Cipka. W tym momencie, zza plegarów byka wychyla się Michaś i widzę, że lewe oko ma całkowicie zamknięte opuchlizną!! Załamałem się, naprawdę myślałem, że będzie źle. Tymczasem Michał próbuje przetaczać, ale nie ma szans, koleś za ciężki, silny jak byk, podnoszą się do stójki, znowu wymiana, Michał atakuje nogę przeciwnika i ściąga go do parteru, szamotanina przy siatce, i jest!! Ma go w bocznej, stabilizuje pozycje i płynne przejście do dosiadu, fin wystawia rękę, i kesa gatame, niestety za szybko, udaje mu się przetoczyć i znowu garda. Michał wieje z gardy, wstają do stójki, krótka wymiana, atak na nogi i fin znowu w opałach, leży, Michaś w bocznej!! Tym razem spokojniej, dociska, stabilizuje pozycje, po przeciwniku widać, że opada z sił. Ja z Grześkiem zdzieramy sobie gardła dopingując, "kolano na brzuch, dociśnij!!". I tak się dzieje, kolana na brzuch, dociśnięcie, dosiad, stabilizacja i seria bardzo mocnych uderzeń. Cip z zamkniętym opuchlizną jednym okiem napiera z furią, oddając po kilka ciosów za każdy, który przyjął. Fin mięknie, wyciąga łapska, wreszcie popełnia ostatni błąd i odwraca się na brzuch. Mata leo, koniec walki. 10 sekund do końca rundy!!! Powiem tak, na żywo, chyba nie widziałem bardziej zaciętego pojedynku. Co się działo po wace, nie chce mówić, skakaliśmy z Jakubkiem z radości jak małpy, nosiliśmy Cipao na rękach po całym ringu, no szał powiadam wam. Tak było, dzieci drogie, uwierzcie mi. Pozdrawiam, zachrypnięty Kimura. :twisted: