Następny maluch...
				
					Długo się zastanawiałem, jaki nóż sprawdzi się najlepiej w roli "pomocnego kumpla" dla spiningisty. Ot, przeciąć żyłkę, skrócić twistera, zestrugać trochę ołowiu ze zbyt ciężkiej główki... a wszystko to trzeba czasem robić brodząc z wędką w dłoni po środku wartkiego pstrągowego strumienia czy łażąc gdzieś przy trzcinowiskach w poszukiwaniu okoni. Duże foldery czy necki odpadają, bo są a) ciężkie oraz 

 nie da się nimi operować trzymając na raz w ręku wędkę, żyłkę, przynętę itp. Zwykle był to mój LaGriffe, bo mogłem spokojnie zawiesić go na palcu, choć nie było to wygodne. Ale wreszcie znalazł godnego zmiennika... teraz można zrobić wszystko nie martwiąc się o to co zrobić z nożem na czas wiązania przyponu, bo stanowi wręcz integralną część dłoni. A po całej operacji można go spokojnie schować do pochewki zawieszonej na kamizelce 

  Mam nadzieje, że fotka się już załadowała...
