SW w "Wysokich Obrotach"
Napisano Ponad rok temu
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
pzdr
charlie
Napisano Ponad rok temu
Pozdro.
Napisano Ponad rok temu
KungFu okroili do sportowego WuShu. Rzucili jakiś krótki opis, który niekoniecznie jest prawdziwy /niekoniecznie jest bardzo subtelnym określeniem - próba zachowania Savoir Vivre /...
Nie mówiąc o tym, że jak laik przeczyta taki artykuł, to będzie stale w przeświadczeniu, że treningi MA wyglądają jak na filmach - mistycyzm, tajemniczość, te sprawy.
Zatem kolega ArkuS, mówi że ok, tylko buraki w sprawie capoeiry, ja mówię, że buraki w sprawie KungFu, pewnie zaraz okaże się, że o nikim nie napisali ani ziarenka prawdy...
No nic. Nie wygląda na to, żeby w naszym kraju miało się nagle pojawić większe zrozumienie MA. Chociaż jeżeli prawdą jest, że ćwiczy w Polsce 400tys osób, to nieźle. 1% społeczeństwa - a to chyba nie jest mało.
Napisano Ponad rok temu
W pojedynku mistrzów prawie nie ma fechtunku. Stoją naprzeciwko siebie i mierzą się wzrokiem jak dwa węże. Czekają na moment, w którym mogą uderzyć. Czasem jeden z nich składa broń, mówiąc: "dziękuję, przegrałem" - mimo że nie było żadnego cięcia. Ale był ten moment, gdy się odsłonił.
Napisano Ponad rok temu
Przystępny dla ludzi, którzy się nie znają i miły dla tych co ćwiczą,że już nie są bandami kibiców, zadymiarzami sterydowcami itp(bo takie rzeczy padały tu i ówdzie w mediach)
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Poza tym, nie można powiedzieć, że artykuł jest dobry, tylko dlatego, że nie piszą o nas, że jesteśmy zadymiarzami... Jest w nim dużo nieścisłości. Wydaje mi się, że polskim dziennikarzom (przynajmniej niektórym) brakuje odpowiedniego podejścia do pisania artykułów, tzn: nie znam się na temacie - zgłębiam go dokładnie. A nie po łebkach.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
ale przy okazji bylo tam napisane ze najbardziej liczna grupa sa ochroniarze. jak to jest? znaczna zcesc ochroniarzy z roznych "agencji ochrony" gdy przychodza na jakis trening okazuje sie ze jest strasznie sztywna i nie umie w zasadzie nic.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
- Duch Bruce'a Lee żyje wśród nas - kiwa głową Tadek Derehajło, właściciel sklepu Budho, gorący zwolennik sztuk walki. - Bruce Lee? - krzywi się 11-letni Olaf - Bruce ćwiczył ciało. Karate trenuje umysł
Na sali gimnastycznej w białych strojach trenują razem z Olafem jego koledzy. Druga grupa karate shotokan. Ćwiczą kata. W półmroku widać małe, białe sylwetki chłopców. Próbują precyzyjnie powtarzać formy, ale niektórzy mylą się, chwieją, spoglądają na sąsiadów. Na komendę wszyscy zastygają. Sensei Robert Łysiak wskazuje tych, którzy popełnili błąd. W milczeniu siadają z boku. - Ćwiczcie uważnie, skupcie się. Żeby prawidłowo zacisnąć pięść, trzeba nad tym pracować trzy lata. Żeby prawidłowo wykonać cios prosty, trzeba go powtórzyć około 40 tysięcy razy. Walka powinna być dla was ostatecznością. Ale jeśli jest konieczna, chodzi o to, żeby zabić jednym ciosem - głos trenera rozlega się w ciszy. Chłopcy poważnie kiwają głowami.
- Karate to rytuał, który wymaga pracy nad sobą każdego dnia. W waszym wieku byłem mały i wątły, dokuczali mi koledzy. Wstąpiłem do sekcji karate. Po kilku latach, kiedy już byłem silniejszy od tych, którzy mi dokuczali, stare zadry przestały boleć. Już nie zależało mi na tym, żeby pokonać jakiegoś Krzyśka czy Janka. To jest właśnie "do" - czyli droga. Podążając nią, widzimy, że zmienia się nie tylko nasze ciało, ale i umysł.
- Rodzice są dzisiaj tak zagonieni, że nie mają czasu na rozmowę z własnymi dziećmi - opowiada po treningu Robert Łysiak. - Dzieciaki spędzają czas przy grach komputerowych. Tam jak dasz się zabić, to nic nie boli. Tu dochodzi do zetknięcia z realnością. Zaczyna się odpowiedzialność za to, co się robi.
Sztuki walki to nie tylko ćwiczenia fizyczne. Prawie wszystkie systemy stawiają sobie za cel wychowywanie swoich uczniów.
- Dzisiaj dzieci mają problemy z koncentracją, z koordynacją, są nadpobudliwe - mówi Janusz Gutkowski, trener taekwondo, który pracuje z młodzieżą od lat 70. - Rodzice przyprowadzają je do nas, żeby im lepiej szło w szkole. I to się sprawdza. Uczą się, że nic nie osiągną, jeśli nie włożą w to systematycznej pracy. Uczą się wytrwałości i znoszenia porażek.
- Świat jest niebezpieczny, szczególnie dla młodych ludzi. Alkohol, narkotyki - wszystko zachęca do ucieczki od samego siebie. Nie lepiej tę energię włożyć w ćwiczenia? - pyta Nam, trener szkoły wu-shu. - Poprzez ćwiczenie nasze nieuświadomione, nieopanowane instynkty przemieniają się w skanalizowaną energię. Ćwiczenie kształtuje człowieka. Widzę to po swoich uczniach. Oni mają po co żyć. Ja już nie mogę przestać ćwiczyć. Potrzebuję morfiny, którą produkuje mój mózg w czasie treningu. Kiedy przestaję, robię się nieznośny.
Maciek ćwiczy karate od ósmego roku życia. Studiuje psychologię. - Karate jest jak życie, bo życie jest walką - mówi. - Karate pomaga mi żyć. Uczy mnie umiaru, stoickiego podejścia do porażek, chroni przed depresją, dołem. Najszczęśliwsze chwile w moim życiu przeżywam po treningach. Błogostan.
* * *
Sztuki walki istnieją tak długo, jak trwa cywilizacja. Utrwalały się te techniki, które były efektywne. Jeśli walka kończyła się przegraną, technika umierała wraz ze swoim twórcą.
O początkach najstarszych systemów mówią legendy, które dzisiaj rozogniają wyobraźnię młodych adeptów sztuk walki:
"Dawno temu w Kraju Kwitnącej Wiśni żył człowiek o imieniu Yoshin-ryu, który poszukiwał doskonałej sztuki walki. Wszystkie jednak były zawodne. Udał się więc do świątyni. Podczas medytacji zobaczył, że gałąź wiśni łamie się pod ciężarem śniegu, gdy miękkie wierzbowe gałęzie tylko uginają się, zrzucając śnieg na ziemię. To było objawienie. Stworzył ju-jutsu - system walki, którego podstawową zasadą jest wykorzystanie siły przeciwnika. Ju znaczy miękki, elastyczny, jutsu to metoda, sztuka".
"Kung to po chińsku czas, fu - energia. Wu-shu to szkoła walki. Ludzie mówią, że kung-fu wu-shu sięga VI wieku przed naszą erą, kiedy to do Chin przybył bodhisatwa, by przekazywać nauki Buddy. Wędrując po kraju, musiał bronić się przed rabusiami. Obserwował więc rolników i używał do obrony ich narzędzi. Przyglądał się zwierzętom i naśladował je, tworząc różne style walki: orła, psa, modliszki czy małpy. Jego śladem poszli mnisi broniący siebie i swoich klasztorów".
Dzisiaj wielu pragnie powrotu do początków, odnalezienia w gąszczu proponowanych szkół walki czystego, pradawnego stylu.
- Ja ćwiczę tak, jak ćwiczyli przede mną - mówi Radek Januszkiewicz, fizykoterapeuta i nauczyciel Daito-Ryu Aiki-Ju-Jutsu, tradycyjnej formy ju-jutsu. Uczy małą, kilkunastoosobową grupę, zajęcia są nieodpłatne. - Dawniej szkoły walki stanowiły całość składającą się z medytacji, ćwiczeń oddechowych, medycyny, elementów ezoterycznych i walki. W naszych czasach nauczono się to rozdzielać i ze sztuki walki często robi się zwykłą samoobronę. Próbowałem innych systemów, ale były dla mnie zbyt nowe. Mam wrażenie, że świat dawnych wojowników jest bardziej prawdziwy niż nasz.
* * *
Większość sztuk walki, które możemy trenować dzisiaj w Europie, powstało na początku XX wieku na skutek transformacji wcześniejszych systemów.
- Nie ma czegoś takiego jak czysty, nieskażony styl. To mit - uważa profesor Stanisław Tokarski z Zakładu Krajów Pozaeuropejskich PAN, wieloletni zawodnik judo. - Sztuki walki istnieją od tysiącleci i od tysiącleci podlegają metamorfozom.
Gdy rozpowszechniła się broń palna, techniki walki wręcz straciły znaczenie. W Chinach starożytne systemy wu-shu stopniowo zaczęły przekształcać się w walki pokazowe. Mao w ogóle zabronił uprawiania wu-shu, bo było jego zdaniem zagrożeniem dla partii. Za jego czasów stworzono mieszankę z najbardziej efektownych elementów wu-shu i akrobatyki. Ten tak zwany styl sportowy praktykowany jest odtąd na świecie. Dzisiaj kung-fu wu-shu jest bardziej tańcem niż walką, a jego formy ćwiczy się najczęściej samemu.
W Japonii po II wojnie światowej uprawiania sztuk walki zabronili Amerykanie. Japończycy postanowili więc przerobić sztuki walki budho na sport, by wprowadzić je do szkół i tym sposobem odrodzić ducha pokonanego narodu. Z judo, karate, aikido i kendo wyrzucono elementy bezpośrednio niebezpieczne i położono nacisk na "samorealizację, autoekspresję i samoobronę". To umożliwiło ekspansję tych technik na Zachód, gdzie uważane były za esencję starożytnej Japonii, podczas gdy w kraju dawni mistrzowie odrzucali je, twierdząc, że to amerykanizacja. - Nie będę uczył czegoś takiego. Karate umiera, kiedy zaczyna być sportem - powiedział Funakoshi, twórca i mistrz karate. I dalej uczył rytuału. Dopiero po jego śmierci powstało wiele różnych szkół karate.
Do Polski sporty budho trafiły w latach 50. Ale dopiero w latach 80., dzięki filmom z Bruce'em Lee, zaczął się na nie prawdziwy boom wśród młodzieży. Pojawiały się kolejne szkoły. Często ćwiczono po piwnicach, w nielegalnych klubach, wertując zagraniczne czasopisma o sztukach walki. Rzadko kto wiedział, jak należy ćwiczyć, ale zapału nie brakowało.
Dzisiaj wschodnie sztuki walki trenuje w Polsce 400 tysięcy ludzi. Niektóre szkoły się sprofesjonalizowały i skomercjalizowały. Są traktowane jak sport, a nie jak sztuka. Tak stało się między innymi z judo, które jest sportem olimpijskim, ale w kolejce do olimpiady czekają już inni. - Dzisiaj sportowiec wygląda jak jedna wielka nalepka z reklamami - mówi prof. Tokarski. - Obraca się tak, żeby kamera uchwyciła nazwę sponsora. Kiedyś mistrz nie miał publiczności, walczył gdzieś w lesie. Dzisiaj zmienił się w showmana. Jednak ci, którzy odżegnują się od komercyjnych form walki, jutro mogą stać się popularni. Kiedy kamera przyjdzie i do nich, nie wiadomo, jak się zachowają.
* * *
Przed salą gimnastyczną stoją równo ustawione bambusowe klapki. Walczący wyglądają jak rycerze z "Gwiezdnych wojen": granatowe kimona, szerokie spodnie hakama, na piersiach połyskują czarne pancerze, w dłoniach miecze i hełmy z przedziwnym skrzydlatym kołnierzem. Taki strój jest nie lada wydatkiem. Ceny najdroższych, sprowadzanych z Japonii, sięgają 4 tysięcy złotych, tańsze są te produkowane w Korei.
Na komendę mistrza siadają w równym rzędzie na ziemi. W ciszy mocują sobie hełmy na głowie, twarze giną za metalowymi prętami. Ustawiają się parami i z głośnym okrzykiem nacierają na siebie. Samuraj powinien powalić przeciwnika jednym śmiertelnym ciosem. W dawnej Japonii używano prawdziwych mieczy, jednak walki kończyły się tak krwawo, że w XVII wieku zaczęto stosować protektory na ciało i głowę i zastąpiono ostry miecz bambusowym. Kilkusekundowe starcie i odskakują od siebie. Ogłuszający hałas. Krzyk powoduje podobno większą siłę uderzenia. Im bardziej człowiek jest zmęczony, tym głośniej powinien krzyczeć.
Walka w stroju kendo to nie lada wysiłek fizyczny, szczególnie dla 16-letniej Zosi. - Zbroja jest ciężka, trudno oddychać, szybko zaczyna brakować powietrza. Jesteś głucha, nie widzisz nic po bokach, ale można przywyknąć - opowiada. Ćwiczy od trzech lat. - Zaczęło się od japońskich komiksów. Potem zafascynowałam się kulturą Japonii, światem samurajów. Moim marzeniem stało się zobaczenie gór pokrytych kwitnącymi wiśniami. Ale mówiąc dosadnie: tu się można po prostu wyżyć. Można walnąć kogoś z całej siły w łeb, wiedząc że nic mu nie zrobisz. Cały stres z ciebie wychodzi.
- Zosia jest niecierpliwa. Ćwiczy, żeby nad sobą pracować - wtrąca jej mama.
Trener Arkadiusz Izdebski jest pierwszym Polakiem, który zdobył piąty dan.
- Z każdym rokiem inaczej patrzę na kendo - opowiada. - Długo ważne było samo pokonywanie przeciwnika. Teraz fascynuje mnie, gdy poruszy się dokładnie tak, jak zamierzyłem, gdy popełni ten jeden błąd. Najważniejsze w kendo jest opanowanie. Tuż przed atakiem przeciwnik musi wziąć oddech. Umiejętność usłyszenia go to lata treningu. W pojedynku mistrzów prawie nie ma fechtunku. Stoją naprzeciwko siebie i mierzą się wzrokiem jak dwa węże. Czekają na moment, w którym mogą uderzyć. Czasem jeden z nich składa broń, mówiąc: "dziękuję, przegrałem" - mimo że nie było żadnego cięcia. Ale był ten moment, gdy się odsłonił.
Zajęcia dobiegają końca. Zawodnicy siadają w szeregu, zdejmują rękawice, hełmy, odwijają z głów mokre od potu przepaski, kłaniają się mistrzowi. Z kendo łączy się kodeks postępowania reiho, którego podstawą jest ogromny szacunek wobec starszych. Dzisiaj odbyły się szczególne zajęcia, bo grupę odwiedził mistrz kendo z Japonii.
- Dziękuję wam. Widzę w waszych sercach większy zapał do walki niż w Japonii. Trudno o większą pochwałę. W Japonii kendo jest sportem narodowym. W domach samurajskich wciąż przechowuje się miecze, przekazując je z pokolenia na pokolenie.
* * *
- Zasad taekwondo jest pięć: uprzejmość, rzetelność, wytrwałość, samokontrola i niezłomny duch - mówi Janusz Gutkowski, grafik, trener. - To przykazania mnichów konfucjańskich.
A jednak treningi taekwondo wyglądają brutalnie. Tae to stopa, kwon - pięść. Uczniowie, by nie zrobić sobie krzywdy, walczą w rękawicach i ochraniaczach na stopy. Kopnięcia są równie częste jak uderzenia pięścią. W latach 40. generał koreański Choi Hong Hi postanowił stworzyć jak najbardziej efektywną technikę walki. Przeprowadzał doświadczenia, mierzył szybkość kopnięć, uderzeń ręką, czas reakcji. Sformułował teorię oddechu, równowagi, masy i koncentracji.
- Na Dalekim Wschodzie do nazwy techniki walki dodawano małe słówko "do" czyli droga, zbawienie, samorealizacja - tłumaczy prof. Tokarski. - W sztukach walki filozofia nie polega na słowach, ale na tym, by znaleźć zasadę jedności umysłu i ciała w ruchu, by przez morze wysiłku osiągnąć satori, przemianę.
Viet vo dao to współczesna kompilacja tradycyjnych wietnamskich sztuk walki. Stworzył ją w 1938 roku mistrz Nguyen Loc. Symbole viet vo dao to: bambus - stałość i bezinteresowność, kwadrat - ziemia i regularność oraz koło - wszechświat i doskonałość. Kieruje się zasadą: "Stalowa ręka na łagodnym sercu". Adept tej sztuki powinien postępować w życiu według trzech reguł: ewolucja ciała i ducha, równowaga między człowiekiem i naturą, harmonia. Jak to wygląda w praktyce?
- Zwykły sport nie wychowuje. My chcemy wychowywać. Oczywiście nie jesteśmy święci, nie żyjemy jak mnisi w klasztorze Shaolin. Ale staramy się postępować etycznie. A przede wszystkim jesteśmy wszyscy grupą kumpli i zawsze możemy na siebie liczyć - tłumaczy Ryszard Jóźwiak, geolog i trener, który w 1981 roku sprowadził viet vo dao do Polski, a potem napisał o nim kilka książek.
- Lubię walczyć. Ale viet vo dao to nie jest sport dla mięśniaków - mówi Iza, studentka slawistyki, trenuje sześć razy w tygodniu. - Jeśli ktoś chce się tu nauczyć, jak wtłuc koledze, to odpada, bo zanim się nauczy naprawdę niebezpiecznych technik, musi zrobić milion ćwiczeń, które będą dla niego bezsensowne. Ja się nauczyłam szacunku dla tych, którzy ćwiczą dłużej. Wiem, ile trzeba wylać potu, żeby coś osiągnąć. Ukłon przed walką nie jest dla mnie pustym znakiem.
Najważniejsze są cechy psychiczne. Często ci, którzy mają dobre predyspozycje fizyczne, prędkość i siłę, rezygnują. Zostają ci, którzy potrafią systematycznie pracować. Andrzej, doktorant na politechnice, uważa, że sztuki walki przyciągają pewien typ ludzi.
- To typ człowieka-wojownika. Tacy ludzie zdobywają K2. Chcą wciąż pokonywać swoje słabości, być na granicy swojego strachu, wytrzymałości. To są cechy dobrego żołnierza, dobrego policjanta. Największą grupą zawodową u nas na zajęciach są właśnie policjanci i ochroniarze.
- Jestem spod znaku skorpiona - opowiada Andrzej, 52 lata, najstarszy w grupie karate. - Jeśli nie mam z kim, walczę z samym sobą. Rzadko kto zaczyna trenować karate w wieku 47 lat! Zrobiłem to na przekór wszystkim. Na początku było ciężko, naokoło sami młodzi. Wściekłem się. Przez półtora roku chodziłem na zajęcia codziennie! Dzisiaj żona mówi, że jestem innym człowiekiem. Kiedyś nie miałem gdzie wyładować agresji. Gdyby kibice chodzili na karate, nie mieliby potem ochoty na bijatykę.
Karate, czyli puste dłonie, powstało jako technika walki wręcz z uzbrojonymi w miecze samurajami. To niebezpieczna sztuka.
- Wiem, że mogę komuś zrobić wielką krzywdę - przyznaje Maciek. - W walce rodzą się ogromne emocje. Rok temu byłem na imprezie, upiłem się. Poszliśmy z kolegami w nocy po alkohol na stację benzynową. Podeszło do nas trzech w skórach, potężnie zbudowani, spytali, czy mamy pieniądze. Jeden z nich złapał mnie za kurtkę. "My jesteśmy spokojne chłopaki, nie chcemy problemów, nie mamy pieniędzy" - powiedziałem jak typowy mięczak, ale kątem oka zobaczyłem, że kolega dostał butelką w głowę. Potem wszystko stało się bardzo szybko. Chwyciłem gościa za szyję, uderzyłem głową w głowę, upadł. Dopadłem drugiego, uderzyłem w skroń, upadł. Potem trzeciego, choć ten już nie atakował. Myślę, że nigdy do końca nie da się nad sobą zapanować.
* * *
Capoeirę się gra w rodzie, kręgu. Wszyscy śpiewają, grają na instrumentach, klaszczą, wybijając rytm. W środku jedna para walczy. Kopnięcia, uniki i przyczajony, kołyszący się krok. Słychać echa afrykańskich tańców wojennych. Berimbau - instrument smyczkowy, który wygląda jak napięty łuk, pandeiro - rodzaj tamburynu, atabaque - bęben i reco reco - rodzaj tarki z drzewa, wydają dźwięki przypominające odgłosy brazylijskiej dżungli.
Capoeira jest tworem afrykańskich niewolników. To połączenie walki, tańca i muzyki. Do XX wieku była zakazana przez prawo. Na ulicach brazylijskich miast gangi załatwiały między sobą porachunki, walcząc capoeirę. Do walki używano noży, brzytew, butelek. Liczyła się improwizacja, refleks i skuteczność.
Capoeira jest najmłodszą sztuką walki w Polsce. Trafiła do nas dopiero w 2000 roku, ale już cieszy się dużą popularnością.
- Kiedy Brazylijczycy pierwszy raz przyjechali do nas na warsztaty capoeiry, myśleli, że przyjdzie kilku chętnych. Jak zobaczyli stu zaciętych typków, wymiękli. "Co to za kraj?", pytali. My, Polacy, bardzo lubimy walczyć. Konspiracja, partyzantka, ułańska fantazja - mówi Tomek, muzyk funkowo-reggae'owy. - Jak robimy pokazy, to wszyscy robią "łaaa". Każdy chciałby się na głowie zakręcić, stanąć na jednej ręce. Capoeira mocno jest związana ze streetem. Jorge, nasz mestre, prowadzi darmowe zajęcia dla chłopaków z warszawskiej Pragi. Capoeira jest potężna, capoeira zmienia ludzi. Mam kolegów na sali, którzy byliby już w więzieniu, gdyby nie ona. Bo z domu nie wynieśli nic oprócz wódy i patologii. Ja jestem z Grochowa. Tam nie ma nic poza ławką, na której przesiadują chłopacy z podwórka. Przysiadłem się kiedyś, zapaliłem z nimi trawkę, pogadałem. Pokazałem im capoeirę i zaczęło się.
Dominika, teatrolog, przez lata związana z teatrami offowymi, razem z mestre prowadzi warsztaty na Pradze. Już w teatrze zaczęła pracować z trudną młodzieżą. - Usiłowaliśmy prowadzić zajęcia teatralne w Piotrowcu, postpegeerowskiej wsi na Mazurach. 95 proc. bezrobocia, bloki pośrodku lasu. Tam nawet nie piją, bo nie mają za co - totalny syf. Okazało się, że nas nie kupują. Gadanie, śpiewanie, zabawy - nic ich nie ruszało. Przejęli apatię po swoich rodzicach. Nic się nie da zrobić, jaki się urodziłeś, taki zdechniesz. Te klimaty. Chcieliśmy już dać za wygraną, ale w odruchu rozpaczy pokazałam im jeszcze capoeirę. I stał się cud! Dostali kompletnego świra! Dla mnie to najważniejsze doświadczenie w życiu. Jeśli pomożesz choć jednej osobie wyjść z dołu, to już warto żyć.
* * *
- Był kiedyś klasztor Shaolin - opowiada prof. Tokarski. - Mnisi się modlili, uprawiali sztuki walki. Kiedy wojska cesarskie zdobyły klasztor, mnisi rozeszli się na wszystkie strony świata. I wszędzie tam powstawały szkoły.
Różne ścieżki prowadzą na górę. Nie style są ważne, tylko ludzie, którzy je uprawiają.
Artykuł z Wysokich Obrotów pt: "Sztuki walki: Duch Bruce'a Lee"
Napisano Ponad rok temu
Sztuka walki bez walki
Konrad Godlewski 19-03-2004
Kungfu, aikido czy karate to nie tylko efektowne uderzenia lub pchnięcia, jak pokazują w filmach. To także filozofia, doskonalenie zdolności duchowych
Sztuki walki Wschodu są dziś wszechobecne, oglądamy je w kinie, w grach komputerowych, a wśród znajomych bez trudu znajdziemy kogoś, kto je ćwiczył. W wielu filmach i grach służą demonstracji siły bohaterów. Tymczasem jest to przekłamanie idei wschodnich sztuk walki. "Ucząc się sztuki walki, przede wszystkim uczysz się być dobrym człowiekiem" - mówią Chińczycy.
Wu-wej, czyli niedziałanie
- Jaki jest twój styl? - pyta Bruce'a Lee jeden z zawodników w drodze na wyspę, na której ma się odbyć turniej w "Wejściu smoka" (1973). - To sztuka walki bez walki - odpowiada Lee i zgadza się wziąć udział w pojedynku na plaży, którą akurat mijają. Kiedy przeciwnik wsiada do łodzi, żeby tam popłynąć, Bruce odwiązuje go, zostawiając za statkiem. W ten sposób wygrywa, unikając starcia.
Założyciel aikido - japońskiej sztuki walki wręcz - Morihei Ueshiba doznał oświecenia, staczając w 1925 roku pojedynek z uzbrojonym w drewniany miecz oficerem marynarki, który go wyzwał. Ueshiba stanął do walki z pustymi rękami i w odpowiedzi na ciosy wykonywał wyłącznie uniki. Wygrał, bo zmęczony napastnik nie był już w stanie atakować. Mistrz aikido nawet go nie dotknął.
Obydwa przykłady to zastosowanie w praktyce jednej z najsłynniejszych zasad chińskiej filozofii - "wu-wej", czyli niedziałania. Wspomina o niej już ojciec taoizmu Lao-Cy w słynnej "Księdze drogi i cnoty" z V wieku p.n.e. Adepci każdej dalekowschodniej dyscypliny uczą się, że walczy się tylko wtedy, gdy to konieczne, a najlepszą obroną wcale nie jest atak, ale unikanie walki, a nawet ucieczka. - Sztuki walki w ogóle nie powinny być używane do atakowania, tylko do samoobrony - uczą mistrzowie. Kungfu czy karate możemy zatem postrzegać nie tylko jako zestaw efektownych uderzeń, kopnięć czy rzutów, ale jako stosowaną filozofię.
Moda na sztuki walki oraz moda na taoizm czy zen, które wybuchły na Zachodzie w latach 60. i 70., to dwie strony tego samego medalu, bo ćwiczenia i medytacja są nierozłączne.
Sztuka wojenna
W zachodniej, rycerskiej tradycji najbardziej cenimy zwycięstwo odniesione w równej walce. Taka na przykład kusza umożliwiająca byle ciurze zabicie rycerza została w 1139 roku zakazana przez sobór laterański w walkach między chrześcijanami. W Azji od zawsze było jednak inaczej. "Najważniejszym zadaniem podczas prowadzenia wojny jest krzyżowanie planów strategicznych przeciwnika, nieco mniej ważne jest burzenie jego sojuszów, na trzecim miejscu dopiero jest pokonywanie go w walce" (tłum. Jarek Zawadzki) - uczył już Sun Zi, autor najstarszego na świecie podręcznika wojowania "Sztuki wojennej" z V w. p.n.e.
Sypanie piaskiem w oczy, kopnięcia w krocze, uderzenia we wrażliwe punkty ciała - to żelazny repertuar sztuk walki. Przyparty do muru mistrz może się ratować, improwizując broń ze wszystkiego, co mu się nawinie pod rękę - fenomenalnie pokazuje to w swoich filmach Jackie Chan.
Z chytrą taktyką wiąże się jeszcze jedna zasada - prawdziwy mistrz walk Wschodu niechętnie chełpi się swoimi umiejętnościami. Dzięki temu wrogowie go lekceważą i kiedy zmuszony jest walczyć, ma przewagę zaskoczenia.
Jedność ciała i ducha
W zachodniej tradycji ciało i duch są rozdzielne. "To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem" (Jan 3,6) - mówi Jezus. Z tej pary ważniejszy jest oczywiście duch. "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle" (Mt 6,28).
Tymczasem w Azji ducha i ciało ludzkie postrzega się jako całość, a doskonalenie fizycznych i duchowych zdolności idzie w parze. Zaczęło się to bodaj w Indiach, czego przykładem jest joga - połączenie medytacji i ćwiczeń fizycznych. W chińskim taoizmie ćwiczenia uznawano za jeden ze sposobów osiągnięcia nieśmiertelności, obok modlitw, eliksirów czy diety. I tak jest do dziś, czego dowodem są tłumy Chińczyków, zarówno młodych, jak i starych, ćwiczących w parkach taijiquan (tai chi chuan) czy qigong, żeby do ostatnich dni utrzymać formę.
Nie jest przypadkiem, że jedna z najsłynniejszych odmian kungfu narodziła się razem z buddyzmem Chan (Zen) właśnie w klasztorze - w Shaolin Si - a przyczynił się do tego buddyjski misjonarz z Indii Bodhidarma, który na początku VI wieku miał wprowadzić ćwiczenia fizyczne, żeby rozruszać się po długotrwałych medytacjach. I nawet jeśli to legenda, a Chińczycy ćwiczyli kungfu na długo przedtem, to element doskonalenia ducha pozostaje dziś we wschodnich sztukach walki bardzo silny, odróżniając je od zachodniej szermierki czy boksu.
Ćwiczenia z medytacją łączą bohaterowie niezliczonych filmów walki, od Bruce'a Lee po Stevena Seagala. Najlepszym okiełznanie ducha pozwala panować nad materią i siłami przyrody. Łamanie desek i kruszenie cegieł, co naprawdę - jak pokazują mistrzowie sztuk walki - leży w zasięgu ludzkich możliwości, to nic przy lataniu czy zadawaniu ciosów na odległość będących specjalnością bohaterów dalekowschodniej literatury i filmów (mentor Luke'a Skywalkera z "Gwiezdnych wojen" mistrz Yoda nieprzypadkowo ma oblicze sędziwego Azjaty, oczywiście pomijając uszy).
Tajemnica i fascynacja
Zasada wu-wej, przebiegła taktyka i postrzeganie istoty ludzkiej jako całości, to wartości, których odpowiedników trudno dopatrzyć się na Zachodzie. Dołożyć możemy jeszcze aurę tajemniczości, która otacza sztuki walki. Bierze się ona stąd, że azjatyccy władcy patrzyli na nie niechętnie, bo znający kungfu czy karate chłopi potrafili sobie radzić z regularną armią, więc trudniej było nad nimi zapanować. Trenowanie sztuk walki było zakazywane, toteż robiono to w ukryciu, a tajemnic stylów walki zazdrośnie strzeżono. Dopiero burzliwe przemiany ekonomiczne i społeczne na przełomie XIX i XX wieku sprawiły, że azjatyccy mistrzowie wyszli z podziemia. Większość uprawianych dziś stylów nabrała ostatecznego kształtu właśnie w tym okresie.
Fascynację wschodnimi sztukami walki wywołało na Zachodzie "kino kopane" - egzotyka, niezwykła sprawność i żelazna wola bohaterów - ale bardzo rzadko tłumaczy ono, o co tak naprawdę chodzi w sztukach walki i rzadko pokazuje coś więcej niż efektowne popisy.
Napisano Ponad rok temu
Alfabet sztuk walki
Konrad Godlewski 19-03-2004
Jeśli nie wiesz czym różni się Aikdo od Jujutsu, nasz alfabet rozwieje wszelkie wątpliwości.
Aikido
To 30 proc. walki i 70 proc. filozofii. Stworzył je na początku XX wieku Morihei Ueshiba, marząc o możliwie "pokojowym" systemie walki, w którym nie zadaje się ciosów, a jedynie wykorzystuje agresję przeciwnika. Zalety aikido poza Krajem Kwitnącej Wiśni spopularyzował pewien Amerykanin, który pojechał tam w wieku 17 lat, żeby zostać mistrzem. Udało mu się, bo jako pierwszy cudzoziemiec założył w Tokio własną szkołę walki. Był to oczywiście Steven Seagal, który zadebiutował w "Nico" (1988) i nakręcił kilkanaście filmów z aikido i sobą w roli głównej.
Boks
Boks doczekał się mnóstwa filmów, jak "Rocky" (1976) z Sylvestrem Stallone'em czy "Bokser" (1966) z Danielem Olbrychskim. Historia tej dyscypliny sięga czasów starożytnej Grecji. W czasach nowożytnych spopularyzował ją mistrz szermierki James Figg, który w 1719 roku otworzył w Londynie akademię boksu i do 1730 roku, kiedy odszedł na emeryturę, nie przegrał żadnej walki. Ale zdaniem mistrzów kung-fu nawet boks wiele zawdzięcza chińskiej sztuce - pewne techniki z Państwa Środka mieli przywieźć do Europy portugalscy marynarze z Makau w XVI wieku.
Judo
"Sagą o judo" ("Sugata Sanshiro") w 1943 roku zadebiutował jeden z największych reżyserów XX wieku Akira Kurosawa. Kopie i negatyw tego filmu zostały zniszczone przez Amerykanów w 1945 roku, bo uznano go za "antydemokratyczny". Judo, korzystające głównie z rzutów i dźwigni, nie jest widowiskowe, dlatego rzadko pojawia się w kinie, ale to pierwsza wschodnia sztuka walki, która po II wojnie światowej podbiła Zachód. W Japonii spopularyzował ją Jigoro Kano, który nauczał judo od 1882 roku. W 1911 roku weszło ono do programu wychowania fizycznego w Japonii. W 1964 roku stało się dyscypliną olimpijską.
Jujutsu (jujitsu)
"Łagodna sztuka" opracowana przez samurajów do walki wręcz. Uważa się, że to pierwowzór innych japońskich sztuk walki, jak judo i aikido.
Istnieje też tzw. brazylijskie jujitsu, które od połowy XX wieku rozwijali członkowie rodu Gracie, uczeni m.in. przez japońskiego emigranta do Brazylii Mitsuo Maedę. Światowa popularność tej sztuki datuje się od lat 90., kiedy Royce Gracie dowiódł jej skuteczności na turniejach Ultimate Fighting Championship w Los Angeles, gdzie zawodnicy walczyli w klatkach i można było m.in. kopać w krocze czy uderzać głową.
Karate
To słowo zrobiło wielką karierę w polszczyźnie, stając się - błędnie! - synonimem wszystkich sztuk walki. Pojawiły się nawet zwroty w rodzaju "uderzyć z karata", które nie są całkiem bez sensu, bo karate to "puste ręce". Wywodzi się z Okinawy, gdzie stworzono je na bazie chińskiego kung-fu. Dopiero w XX wieku podbiło Japonię dzięki Gichinie Funakoshiemu. Karate to chyba najbardziej zokcydentalizowany wschodni sport - wśród jego mistrzów znajdziemy "Strażnika Teksasu" Chucka Norrisa, który zaczął je ćwiczyć po wojnie w Korei. W latach 1968-74 bronił tytułu mistrza świata w tej dyscyplinie. Od karate i... baletu zaczynał Belg Jean-Claude Van Damme, który w wieku 18 lat został mistrzem Europy.
Kendo i kenjutsu
Japońska szermierka zadomowiła się w kinie przynajmniej od czasów filmów Kurosawy, np. "Siedmiu samurajów" (1954). Przyczynił się do tego Toshiro Mifune, świetny aktor i zarazem mistrz kenjutsu. Ostatnio samuraje przeżywają renesans - "Ostatni samuraj" i "Zmierzch samuraja" zostały nominowane od Oscarów, a "Zatoichi" Takeshi Kitano został w ubiegłym roku nagrodzony w Wenecji. Samurajska sztuka władania mieczem zawędrowała daleko poza Japonię, nawet w kosmos - oparto na niej system walki, którym na potrzeby filmu posługują się rycerze Jedi z "Gwiezdnych wojen".
Kick boxing
Amerykański sport walki powstały z połączenia boksu i karate, dlatego początkowo nazywano go "amerykańskim karate". Wpływ na jego rozwój miało także muay thai. Pierwsze zawody odbyły się 1968 roku, a pierwsze mistrzostwa świata - w 1974 roku w Los Angeles. W latach 80. dyscyplina rozpowszechniła się także na inne kraje, a kick boxing stał się siódmym pod względem popularności sportem w USA. Polska jest potęgą w kick boxingu, a nasz mistrz świata z 1993 roku Przemysław Saleta występował też w kilku filmach fabularnych: "Sztosie" (1997) Olafa Lubaszenki, "Młodych wilkach 1/2" (1999) Jarosława Żamojdy czy częściowo kręconym w Polsce "Cudzoziemcu" (2003) Michaela Oblowitza, gdzie walczy ze Stevenem Seagalem.
Krav maga
Śmiercionośna sztuka walki stworzona przez Imiego Lichtenfelda, przedwojennego słowackiego mistrza w zapasach i boksie. W latach 30. Lichtenfeld stworzył grupę żydowskiej samoobrony, która walczyła w Bratysławie z faszystami. Uliczne walki szybko zweryfikowały jego techniki, stwarzając system brutalny, acz skuteczny. W 1940 roku wobec groźby zatrzymania przez gestapo Lichtenfeld uciekł do Palestyny. U zarania państwa Izrael szkolił armię, a krav maga była nadal ulepszana. Dziś jest uważana za jeden ze skuteczniejszych systemów walki, używa jej Mossad - izraelski wywiad. W kinie odwołała się do niej m.in. Jennifer Lopez w filmie "Enough" (2002), stawiając czoło damskiemu bokserowi, za którego wydała się odgrywana przez nią postać.
Kung-fu (wushu)
Chińska wushu, czyli sztuka walki, to najstarszy taki system w Azji. Jego początki mają sięgać legendarnych czasów, a najsłynniejszą odmianą jest Shaolin gongfu, powstała ok. VI wieku w legendarnej świątyni, której świetność przypomniał "Klasztor Shaolin" (1979) z Jetem Li, dziś głównym bohaterem filmu "Hero". Ok. 300 stylów wushu dzieli się na północne (preferujące kopnięcia) i południowe (uderzenia rękami) oraz wewnętrzne (kładące większy nacisk na psychikę) i zewnętrzne (nacisk na siłę i zwinność).
Zemsta mistrzów Shaolin, słynny "cios wirującej pięści", miała według legendy dosięgnąć Bruce'a Lee w 1973 roku za zdradzenie tajników sztuki, powodując jego śmierć. Jak było naprawdę, nikt nie wie, za to chińskiego gwiazdora dosięgły na pewno uprzedzenia rasowe, bo w latach 70. obsadzono w serialu "Kung-fu" (którego był pomysłodawcą) nie jego, lecz białego Davida Carradine'a, który o sztukach walki nie miał zielonego pojęcia i do tego miał zagrać... Chińczyka. Ale Carradine braki nadrobił i wystąpił w kilkudziesięciu filmach sztuk walki, m.in. w serialu "Legendy kung-fu", a ostatnio w "Kill Bill" Quentina Tarantino. Kung-fu przeżywa dziś renesans: posługują się nim bohaterowie "Hero", "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka" i "Matriksa". Na olimpiadę ma trafić w 2008 roku.
Ninjutsu
Sztuka stosowana przez ninja, średniowiecznych japońskich "komandosów", którzy łączyli ją z umiejętnością skradania się i charakteryzacji. Ninja mieli swoje pięć minut w kinematografii, choćby w "Amerykańskim ninja" (1985) z Michaelem Dudikoffem. Ostatnio zdecydowanie się opatrzyli, ale kiedyś na pewno powrócą.
Taekwondo
Koreański narodowy sport walki, który powstał z połączenia dotychczasowych stylów dekretem prezydenta Korei Południowej po wojnie koreańskiej. Podobnie jak północne style kung-fu z sąsiednich Chin taekwondo kładzie duży nacisk na kopnięcia. Twórcą tego stylu jest gen. Choi Hong Hi (ur. 1918), bojownik o niepodległość Korei, który w młodości ćwiczył tradycyjne koreańskie tae kyon i karate. Nazwa taekwondo funkcjonuje od 1955 roku, od tego też czasu w systemie opracowanym przez generała obowiązkowo szkoli się armia Korei Południowej, choć taekwondo ćwiczą też żołnierze komunistycznej Północy. W 2000 roku w Sydney zostało dyscypliną olimpijską.
"Taekwondo" to nakręcony w 1997 roku polsko-koreański film, w którym przybyły do Polski mistrz Kim (Ahn Sung Ki) próbuje dzięki tej sztuce sprowadzić na właściwą drogę młodocianego złodzieja samochodów z warszawskiej Pragi Michała (Paweł Burczyk). Film reżyserował Moon Seung Wook, a funkcję II reżysera pełnił Marek Brodzki ("Wiedźmin").
Tajski boks, czyli muay thai
Tajski boks, w którym ciosy zadaje się rękami i nogami. Najstarsze wzmianki o nim datują się od powstania państwa Tajów w XIV wieku. W XVI wieku zaczęto organizować turnieje, nieraz bardzo brutalne, np. ręce wojowników owijano liną, maczano w kleju, a potem obsypywano tłuczonym szkłem. Możemy to zobaczyć w "Kickbokserze" z Jean Claude'em Van Damme'em. Muay thai ucywilizowano w 1930 roku, kiedy wprowadzono ochraniacze, kategorie wagowe itd.
Vovinam viet vo dao
Wietnamska sztuka walki, którą wskrzesił w pierwszej połowie ubiegłego wieku Nguyen Loc. Jej znakiem rozpoznawczym jest don chan, "nożycowe" kopnięcie z wyskoku, dzięki któremu wietnamscy piesi mogli strącać z rumaków mongolskich najeźdźców w XIII wieku.
Walka jak taniec
Podobnie jak rodzaje tańca sztuki walki pod-legają modom, co kilka lat popularność zdobywa jakiś "odkryty" styl walki. Ostatnio na topie są krav maga i capoeira, ale kto wie, czy kiedyś nie będzie głośno o francuskim savate, filipińskim arnis, birmańskim bando, rosyjskim sambo, angielskim quaterstaff, indonezyjskim silat czy indyjskim kalaripayattu...
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
zobaczcie co napisali w programie tv wyborczej:)
z dodatków do GW o sztukach walki nie było już tylko w "Wysokich Obcasach" i "Komiksowie"
Napisano Ponad rok temu
ciekawe czy gdyby nie było Bruca Lee gówniarz w ogóle wiedział by że istnieje coś takiego jak sztuki walki
"Walka powinna być dla was ostatecznością. Ale jeśli jest konieczna, chodzi o to, żeby zabić jednym ciosem - głos trenera rozlega się w ciszy. Chłopcy poważnie kiwają głowami. "
tak już widzę tą fale morderstw w podstawówkach bo przecież dzieci biją się na każdej przerwie
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Krav Maga w Kopenhadze
- Ponad rok temu
-
Dobry chwytacz
- Ponad rok temu
-
kasa za trening i egzamin
- Ponad rok temu
-
Tang soo do-ktokolwiek widział,ktokolwiek wie...
- Ponad rok temu
-
Festival sztuk walki a K1...
- Ponad rok temu
-
Zabawne momenty
- Ponad rok temu
-
Stres przed zawodami
- Ponad rok temu
-
Co grozi?
- Ponad rok temu
-
1 Ogólnopolski Festival Sztuk Walki
- Ponad rok temu
-
Oto nowy klip Rodneya Chico Kinga
- Ponad rok temu