Dzięki za "cukier" :wink:
Trochę cierpliwości mnie kosztował ten przeszlif - z momentami kryzysu włącznie ...
Do przeszlifu wykorzystałem pręty ze Spyderco TriAngle, pas skórzany, zacisk stolarski, czarny marker i taśmę samoprzylepną (nie posiadałem żadnej ostrzałki diamentowej - brak kasy

)
Przed przystąpieniem do jakichkolwiek robót nad ostrzem dokładnie okleiłem je taśmą klejącą (jedną warstwą) - przy rozpoczęciu zbierania stali z LaGriffe najpierw zdarła się niepotrzebna warstwa taśmy, a pozostała część pięknie zabezpieczała nóż przed (o zgrozo 8O ) niepotrzebnymi zarysowaniami.
W trakcie przeszlifu nie ma sensu przejmować się, że zadrzemy czasem taśmę w miejscach zabezpieczonych, zawsze na powłoce pozostawia ona warstwę kleju, która również zabezpiecza, wręcz niejednokrotnie powoduje, że pręt się na niej pośliźnie nie uszkadzając powłoki.
Rękojeść noża owinąłem gazetą i za pomocą ścisku stolarskiego (po 1,80zł w BricoMarche

) przymocowałem do stołu kuchennego. Nóż przymocowałem tak, (szczególnie ważne w ostatniej fazie nadawania kąta) aby przy jak najwygodniejszej pozycji (u mnie zazwyczaj siedzącej) zachować bez problemu kąt i stałość przesuwu pręta po ostrzu.
Najbardziej sprawdził się w moim przypadku taki chwyt pręta:
wiadomo - pozycja siedząca, pręt trzymany oburącz, prawy łokieć (jestem praworęczny) dociśnięty do boku i podczas przeszlifu praca "całym ciałem" - jak nie jasne to jakoś inaczej wytłumaczę

.
Bynajmniej w moim przypadku ta metoda okazała się idealną w zachowaniu kąta i precyzji.
Przeszlif zacząłem od górnej krawędzi ostrza schodząc do krawędzi tnącej - oczekując na moment kiedy zniknie z niej czarny znacznik markera (hmm tego momentu doczekałem się po około 3 tygodniach - ale przeszlifowi poświęciłem nie więcej niż odsłuchanie jednej ProgRockowej płyty dziennie, no i przerwę tygodniową miałem na odzyskanie zapału i cierpliwości

)
Podczas zbierania stali bardzo często znaczyłem ją markerem, dzięki temu udało mi się uniknąć zaokrąglenia krawędzi tnącej (na początku trochę walczyłem aby uniknąć tego efektu, częste oznaczanie jednak nadało precyzji robocie).
WAŻNE - w trakcie przeszlifowania (wiadomo - szlif jest jednostronny w LaGriffe) zanim dojdziemy do wprawy - po drugiej stronie potrafi się odłożyć trochę stali tworząc wypukły wałeczek. Co chwilę kontrolowałem (od momentu kiedy się zorientowałem o problemie :wink: ), i jeżeli tylko minimalnie się pojawił likwidowałem go skórzanym paskiem (starym poczciwym wojskowym pasem) - kilkanaście pociągnięć i wałeczka nie ma i nie ma zagrożenia, że nadamy jakiś kąt tej krawędzi. Ponadto mamy pewność, że skóra nie uszkodzi powłoki.
Pierwszy (najważniejszy) etap przeszlifu uznałem za zakończony, kiedy powierzchnia ostrza była płaska i parę pociągnięć prętem całkowicie likwidowało oznaczenie naniesione markerem od górnej krawędzi przeszlifu do krawędzi tnącej.
Później identycznie jak od początku tylko w ruch poszedł "biały pręt" a następnie skórzany pas (pasem mam zamiar jeszcze trochę popracować - możne nawet drobnym dodatkiem pasty polerskiej).
Cierpliwości trochę potrzeba, ale nóż dostaje indywidualnie nadanego charakteru i włosy goli bez najmniejszego problemu. No i duma z własnej wytrwałości aż miło
Jak jakieś konkretne szczegóły potrzebne to służę. Jeżeli ktoś ma pręt diamentowy to czas przeszlifu (tak myślę) można ograniczyć (przy zachowaniu bardzo dużej dokładności) do kilkunastu godzin pracy.
Pozdrawiam