Skoro zaczęła się dyskusja "Pekińczyków" z "Kantończykami" (temat Chin na), to i ja się do niej dołączę, dla szerzenia wiedzy o otoczce kung-fu :-) Jako "Pekińczyk" oczywiście.
Przy czym ja będąc w Kantonie miałem chyba sporo szczęścia. Podobało mi się tam nawet. Spędziłem tam z dwa tygodnie i było bardzo przyjemnie. Ale to było dość dawno temu (1990) i w środku zimy - przełom stycznia i lutego. W dodatku pogoda była jak na środek zimy nietypowa - słonecznie i dość ciepło, ale bez przesady. Szczurów nie widziałem dużo - raz mi tylko jeden drogę przebiegł koło instytutu chińskiej medycyny, raz jeden przebiegł pod półkami w dziale spożywczym we "Friendshipie' (to coś jak Pewex) i parę zauważyłem w tym kanałku co oddziela Shamian od lądu. Ale to dało mi do myślenia jak wyglądać może sytuacja o innych porach roku. Generalnie Kanton nie śmierdział, nawet na "targu spożywczym" na Qingping Lu. Ale to domyślam się dlatego, że było stosunkowo chłodno jak na tamtejsze klimaty. Oczywiście Qingping market, to okreslając to delikatnie "niezła egzotyka" (Piesek żywy, piesek odarty ze skóry, piesek w kawałkach, węże uciekające z misek, i leniwie łapane i wrzucane z powrotem przez handlarzy, różne dziwne stwory w różnych stadiach pomiędzy zwięrzęciem a potrawą). Byłem tam raz, zobaczyłem, wystarczy, mam zaliczone. Z tym, że półtusze psie widzialem na hakach w sklepach i na straganach na każdej ulicy - ciekawy jest ten wyraz wściekłości pyska psa obdartego ze skóry. A mieszkalem w hoteliku naprzeciwko którego była restauracja specjalizująca się w potrawach z kota. Oglądałem ją tylko z zewnątrz. Ładna plastycznie. Na szybie namalowany kociołek, pod którym buzuje ogień, a z kociolka wychyla główkę uśmiechnięty kotek

Ale w sumie Kanton prezentował się wtedy dość miło (w stosunku do tego co sobie potrafię wyobrazić o cieplejszych porach roku w Kantonie - i co mi niektórzy opowiadali).
Z kolei Pekin jest po prostu uroczy. Wiem, wiem, że syf i malaria, ale ... tak fajnie swojsko się tam czuję. Klimat inny niż w Kantonie, co nie znaczy, że lepszy :-) Zima mroźna, q..wsko wietrzna, a przy tym sucha i bez śniegu. Wiosna jeszcze bardziej wietrzna, a powietrze gęste i żółte od pyłu lessowego. Lato gorące i mokre. I tylko jesień przyzwoita. Ale to po prostu miasto w którym czuję się u siebie. Chociaż tam też coraz mniej moich ulubionych slumsów, a coraz więcej gmachów z betonu, stali i szkła

Podsumowując: Pekin górą! A wy "Kantończycy" się nie znacie, o!