Skocz do zawartości


Zdjęcie

Uderzanie i dźwignie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
9 odpowiedzi w tym temacie

budo_slaszysz
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3313 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Uderzanie i dźwignie
Załóżmy, że gość jest "chwytaczem". Jest w jakiejś tam sytuacji na ulicy i udało mu się złapać gościa na dźwignię.

I co dalej? Puścić go, jak odklepie, złamać mu rękę/nogę, czy zadusić (a jak się nie obudzi?)?

Mówi się o tym, że style chwytane są skuteczniejsze, ale wydaje mi się, że większość ludzi ma mniejsze opory przed uderzaniem niż przed złamaniem komuś ręki...
  • 0

budo_animek
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 150 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Kraków

Napisano Ponad rok temu

Re: Uderzanie i dźwignie

Jest w jakiejś tam sytuacji na ulicy i udało mu się złapać gościa na dźwignię.

Cóż wydaje mi się że w takiej sytuacji łamiesz.
Jak gościa puścisz to "może nie okazać wdzięczności" za nieuszkodzony staw :wink:
  • 0

budo_jakryc
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 159 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Uderzanie i dźwignie
zależy o co walczysz, ja starałbym się zadusić (obudzi się) lub unieszkodliwić, gdyz drugi raz możesz miec pecha.
  • 0

budo_sad72
  • Użytkownik
  • Pip
  • 36 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:wroclaw

Napisano Ponad rok temu

Re: Uderzanie i dźwignie
to jest kwestia przyzwyczajenia, zawsze chwytalem i mysle ze wiem kiedy gosc ma dosc gdy mu zakladam dzwignie lub duszenie,przepraszam to sie czuje choc zycie nie raz plata figle
  • 0

budo_robertp
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 2164 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: Uderzanie i dźwignie

to jest kwestia przyzwyczajenia, zawsze chwytalem i mysle ze wiem kiedy gosc ma dosc gdy mu zakladam dzwignie lub duszenie,przepraszam to sie czuje choc zycie nie raz plata figle

Kiedyś dawno,dawno temu w walce podwórzowej (z zasadami, ale płynnymi :-) dusiłem gościa. Poczułem, że wbija mi zęby w łapę, docisnąłem mocniej, on gryzł jeszcze mocniej, to ja dociągam chwyt. Aż mnie tkneło, co on mruczy? i puściłem. Wywinął się przy zakładaniu, miałem przedramię między jego szczękami (w kurtce byłem) zamiast go dusić, wyłamywałem mu szczękę. Też pomogło :-) , miał dosyć
  • 0

budo_clans
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 124 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano Ponad rok temu

Re: Uderzanie i dźwignie
Kiedys tez tez mialem taki problem. Mysalem ze jak zaciagne dzwignie, puszcze to koles bez problemow i bolow wstanie i walka zacznie sie od nowa. Poprosilem wtedy kolege zeby zalozyl mi balache, ale tak mocniej, ale nie do zlamania oczywiscie.... Pokwiczalem kilka sekund i dopiero pozniej odklepalem, jakie bylo moje zdziwienie gdy herbate moglem sobie zrobic dopiero na trzeci dzien :D Na poczatku cholernie bolalo, a reka byla po prostu nie sprawna.
Pozdrawiam
  • 0

budo_masterl
  • Użytkownik
  • PipPip
  • 51 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Kraków

Napisano Ponad rok temu

Re: Uderzanie i dźwignie
Jak masz problem zlamac reke to tak chwyc zeby on mial obie rece zajete a ty jedna wolna i lej az przestanie reagowac najbardziej humanitarne jest zaduszenie lub rzut ale na ulicy nie powinno sie myslec humanitarnie .
  • 0

budo_słoniak
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1975 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano Ponad rok temu

Re: Uderzanie i dźwignie
Jeśli przeciwnik jest jeden, a my trzymamy go dobrze, to można z nim chwilkę pokonwersować. Opowiedzieć, że teraz go co prawda boli trochę, ale może bardziej (pokazać) i to może odnieść skutek. A niereformowalnych, albo w niepewnej sytuacji trzeba łamać, lub przynajmniej naciągnąć.
  • 0

budo_haqqax
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 854 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Uderzanie i dźwignie
<>

Bylem na pewnym obozie, instruktor (sambo) uczyl sprowadzania do parteru i walki na ziemi. Kilka technik, 4 lub 5, przez dwa tygodnie. Staral sie on wyrobic u uczestnikow szacunek do walki w parterze. Wielu go brakowalo, jako iz na codzien cwiczyli sztuke walki w stojce, w dystansie.
Na kazdych zajeciach toczylismy pojedynki, mniej lub bardziej zajadle, takie mniej wiecej jak wszedzie. Czas: 1 minuta, 2 minuty, 3 minuty.

Pod koniec turnusu, na ktoryms z treningow instruktor powiedzial: dzisiaj zmieniamy zasady. Walka zaczyna sie w stojce. Mozna kopac i bic piesciami, ale bez przesady. Staramy sie wykorzystywac techniki, ktorych sie uczylismy. Nie ma czasu walki. Instruktor powiedzial, ze nie przerwie zadnej walki - walczymy az przeciwnik sie podda, im szybciej, tym lepiej - mniej sie zmeczymy. Powiedzial tez, ze to ostatnia walka tego dnia (czytaj: nie ma potrzeby oszczedzac sil na kolejna). Zapowiadalo sie mordobicie.

Wynik: pierwsze walki skonczyly sie po ok. 10 sekundach, najdluzsza trwala 56 sekund.

Po walce instruktor wyjasnil, o co w tym chodzilo: "Wielu z was trenuje wiele lat, swietnie kopiecie. Kto z was kopiac jest w stanie zakonczyc walke z kolega w takim czasie uzywajac kopniec?" To bylo przekonujace.

Komentarze po treningu: "Super! To bylo swietne! Ale co zrobic, jak przeciwnikow bedzie wiecej niz jeden?"

Osobiscie jestem zdania, ze umiejetnosc kopania, walenia piesciami, kolanami, lokciami i glowa to podstawa. Do parteru warto schodzic tylko wtedy, jesli jestes pewien swojej przewagi (np. liczebnej) - walka w parterze rozstrzygnie sie szybko, niekoniecznie na twoja korzysc. Ale nalezy sie jej uczyc, bo jest bardzo prawdopodobne, ze powazna walka przeniesie sie na ziemie - trzeba wiec miec w niej jakies doswiadczenie - chocby po to by jakos sie wyrwac i wstac na nogi, jesli to nam bardziej odpowiada.

Ale nie zawsze walczymy o zycie - czasem (czesciej?) po prostu o miejsce w hierarchii - kilka razy udalo mi sie bronic swgo miejsca w stadzie (jestem marnej postury) i wlasnie dzieki duszeniom i dzwigniom osiagalem swoje cele - powazne techniki nie wchodzily w ogole w gre (ale mialem rozbity nos). Moglem sie z kolega powaznie trzaskac na piesci przez pol godziny by dowiesc kto jest lepszy (pewnie bym przegral) - a tak, szybki doskok, male straty wlasne, kolega zmienil na krotko kolor twarzy i juz mnie wiecej nie zaczepia.

Chodzi mi o to, ze kazda technika ma czas i miejsce. Na ulicy taka taktyka byla by chyba samobojstwem. W zyciu jednak bardzo sie przydaje.
  • 0

budo_haqqax
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 854 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Uderzanie i dźwignie
Tak przy okazji, cos co mi sie bardzo podobalo na tym seminarium.

Pierwsze zajecia wygladaly tak: Jeden kladzie sie na ziemi na plecach, drugi na nim siada, na rekach rekawice. Na komende atakuje (bez przesady) twarz. A ty czlowieku na ziemi, zaslaniaj sie ile zdolasz, rob uniki glowa i tulowiem, lap za rece, podrzucaj biodra (wtedy ten atakujacy musi sie przynajmniej jedna reka podeprzec, co stwarza okazje do kontrataku) - a jak goscia zrzucisz, to wskakuj na niego i bij ile sie da.

I jeszcze jedno powiedzonko owego czlowieka: Jest wiele swietnych technik. Slicznych i skutecznych. Wspanialych dzwigni. Problem polega na tym, jak stworzyc sytuacje umozliwiajace ich wykonanie. Jak zlapac za reke, jak ustawic cialo... To co zapamietalem: rownie wazne lub nawet wazniejsze jest trenowanie wejsc do techniki niz samej techniki. Stworzenie sytuacji, gdy prtner robi swoje (stara sie cie utrzymac na ziemi i jak najwiecej razy uderzyc - zbytnio nie oponuje, ale na pewno aktywnie utrudnia), a twoim zadaniem jest wyczuc moment i wykonac technike.

Sam instruktor chyba nie blysnal by w walce (postura i kondycja nie ta, a i charakter bardzo lagodny), ale podobaly mi sie jego treningi.
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024