Uderzanie i dźwignie
Napisano Ponad rok temu
I co dalej? Puścić go, jak odklepie, złamać mu rękę/nogę, czy zadusić (a jak się nie obudzi?)?
Mówi się o tym, że style chwytane są skuteczniejsze, ale wydaje mi się, że większość ludzi ma mniejsze opory przed uderzaniem niż przed złamaniem komuś ręki...
Napisano Ponad rok temu
Cóż wydaje mi się że w takiej sytuacji łamiesz.Jest w jakiejś tam sytuacji na ulicy i udało mu się złapać gościa na dźwignię.
Jak gościa puścisz to "może nie okazać wdzięczności" za nieuszkodzony staw :wink:
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Kiedyś dawno,dawno temu w walce podwórzowej (z zasadami, ale płynnymi :-) dusiłem gościa. Poczułem, że wbija mi zęby w łapę, docisnąłem mocniej, on gryzł jeszcze mocniej, to ja dociągam chwyt. Aż mnie tkneło, co on mruczy? i puściłem. Wywinął się przy zakładaniu, miałem przedramię między jego szczękami (w kurtce byłem) zamiast go dusić, wyłamywałem mu szczękę. Też pomogło :-) , miał dosyćto jest kwestia przyzwyczajenia, zawsze chwytalem i mysle ze wiem kiedy gosc ma dosc gdy mu zakladam dzwignie lub duszenie,przepraszam to sie czuje choc zycie nie raz plata figle
Napisano Ponad rok temu
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Bylem na pewnym obozie, instruktor (sambo) uczyl sprowadzania do parteru i walki na ziemi. Kilka technik, 4 lub 5, przez dwa tygodnie. Staral sie on wyrobic u uczestnikow szacunek do walki w parterze. Wielu go brakowalo, jako iz na codzien cwiczyli sztuke walki w stojce, w dystansie.
Na kazdych zajeciach toczylismy pojedynki, mniej lub bardziej zajadle, takie mniej wiecej jak wszedzie. Czas: 1 minuta, 2 minuty, 3 minuty.
Pod koniec turnusu, na ktoryms z treningow instruktor powiedzial: dzisiaj zmieniamy zasady. Walka zaczyna sie w stojce. Mozna kopac i bic piesciami, ale bez przesady. Staramy sie wykorzystywac techniki, ktorych sie uczylismy. Nie ma czasu walki. Instruktor powiedzial, ze nie przerwie zadnej walki - walczymy az przeciwnik sie podda, im szybciej, tym lepiej - mniej sie zmeczymy. Powiedzial tez, ze to ostatnia walka tego dnia (czytaj: nie ma potrzeby oszczedzac sil na kolejna). Zapowiadalo sie mordobicie.
Wynik: pierwsze walki skonczyly sie po ok. 10 sekundach, najdluzsza trwala 56 sekund.
Po walce instruktor wyjasnil, o co w tym chodzilo: "Wielu z was trenuje wiele lat, swietnie kopiecie. Kto z was kopiac jest w stanie zakonczyc walke z kolega w takim czasie uzywajac kopniec?" To bylo przekonujace.
Komentarze po treningu: "Super! To bylo swietne! Ale co zrobic, jak przeciwnikow bedzie wiecej niz jeden?"
Osobiscie jestem zdania, ze umiejetnosc kopania, walenia piesciami, kolanami, lokciami i glowa to podstawa. Do parteru warto schodzic tylko wtedy, jesli jestes pewien swojej przewagi (np. liczebnej) - walka w parterze rozstrzygnie sie szybko, niekoniecznie na twoja korzysc. Ale nalezy sie jej uczyc, bo jest bardzo prawdopodobne, ze powazna walka przeniesie sie na ziemie - trzeba wiec miec w niej jakies doswiadczenie - chocby po to by jakos sie wyrwac i wstac na nogi, jesli to nam bardziej odpowiada.
Ale nie zawsze walczymy o zycie - czasem (czesciej?) po prostu o miejsce w hierarchii - kilka razy udalo mi sie bronic swgo miejsca w stadzie (jestem marnej postury) i wlasnie dzieki duszeniom i dzwigniom osiagalem swoje cele - powazne techniki nie wchodzily w ogole w gre (ale mialem rozbity nos). Moglem sie z kolega powaznie trzaskac na piesci przez pol godziny by dowiesc kto jest lepszy (pewnie bym przegral) - a tak, szybki doskok, male straty wlasne, kolega zmienil na krotko kolor twarzy i juz mnie wiecej nie zaczepia.
Chodzi mi o to, ze kazda technika ma czas i miejsce. Na ulicy taka taktyka byla by chyba samobojstwem. W zyciu jednak bardzo sie przydaje.
Napisano Ponad rok temu
Pierwsze zajecia wygladaly tak: Jeden kladzie sie na ziemi na plecach, drugi na nim siada, na rekach rekawice. Na komende atakuje (bez przesady) twarz. A ty czlowieku na ziemi, zaslaniaj sie ile zdolasz, rob uniki glowa i tulowiem, lap za rece, podrzucaj biodra (wtedy ten atakujacy musi sie przynajmniej jedna reka podeprzec, co stwarza okazje do kontrataku) - a jak goscia zrzucisz, to wskakuj na niego i bij ile sie da.
I jeszcze jedno powiedzonko owego czlowieka: Jest wiele swietnych technik. Slicznych i skutecznych. Wspanialych dzwigni. Problem polega na tym, jak stworzyc sytuacje umozliwiajace ich wykonanie. Jak zlapac za reke, jak ustawic cialo... To co zapamietalem: rownie wazne lub nawet wazniejsze jest trenowanie wejsc do techniki niz samej techniki. Stworzenie sytuacji, gdy prtner robi swoje (stara sie cie utrzymac na ziemi i jak najwiecej razy uderzyc - zbytnio nie oponuje, ale na pewno aktywnie utrudnia), a twoim zadaniem jest wyczuc moment i wykonac technike.
Sam instruktor chyba nie blysnal by w walce (postura i kondycja nie ta, a i charakter bardzo lagodny), ale podobaly mi sie jego treningi.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Zdarzyło wam się użyć siły?
- Ponad rok temu
-
i w ryło...
- Ponad rok temu
-
sliskie podłoże
- Ponad rok temu
-
Kurwa!!!
- Ponad rok temu
-
co myslicie?
- Ponad rok temu
-
Chodź pobijemy się na zapasy!
- Ponad rok temu
-
co najlepsze na ulice?
- Ponad rok temu
-
Jaka sztuka walki ?
- Ponad rok temu
-
Zemsta blokowiska
- Ponad rok temu
-
pytanie do Seikena: Polska a Kanada
- Ponad rok temu