Skocz do zawartości


Zdjęcie

Saleta walczy o tytuł mistrza europy


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
4 odpowiedzi w tym temacie

budo_fiodor
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3675 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa
  • Zainteresowania:BJJ/MMA

Napisano Ponad rok temu

Saleta walczy o tytuł mistrza europy
20 lipca podczas gali bokserskiej w Dortmundzie, Przemysław Saleta (41-3, KO 21) stanie przed ponowną szansą wywalczenia tytułu najlepszego zawodnika starego kontynentu w kategorii ciężkiej. Obrońcą mistrzowskiego pasa będzie pochodzący z Kosowa, niepokonany Luan Krasniqi (20-0, KO 10). Dla boksującego w niemieckich barwach Krasniqa będzie to pierwsza obrona mistrzowskiego pasa od momentu zdobycia go po 12-sto rundowym pojedynku z Renem Monse w styczniu tego roku.
Krasniqi zapytany o polskiego pretendenta odpowiedział: " Saleta jest solidnym bokserem, jednak nie bedzie on dla mnie wielkim problemem."
Przypomnijmy, że Saleta walczył juz o pas mistrza Europy w wadze ciężkiej w grudniu 1995 r. Niestety został znokautowany już w pierwszej rundzie przez ówczesnego championa EBU Zelijko Mavrovica.
Podczas tej samej gali zobaczyć bedzie można także walkę dr Witalija Kliczko, który bronił będzie pasa mistrza interkontynentalnego federacji WBA przeciwko Laremu Donaldowi.

z Boxing.pl
  • 0

budo_seiken
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 2292 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Saleta walczy o tytuł mistrza europy
No to chyba juz mamay odpowiedz czy bedzie walka z Mirkiem.....
  • 0

budo_fiodor
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3675 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa
  • Zainteresowania:BJJ/MMA

Napisano Ponad rok temu

Re: Saleta walczy o tytuł mistrza europy
Przemysław Saleta - Fuks ślepej kury

Dołączona grafika

O przewagach pięściarskich Przemysława Salety pisano różnie, często z przymrużeniem oka. Wielu twierdziło wręcz, że z niego lepszy gawędziarz niż bokser. I opinia ta, niestety, często znajdowała potwierdzenie w rzeczywistości. W minioną sobotę jednak wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Przemysław Saleta został zawodowym mistrzem Europy wagi ciężkiej. Żeby było ciekawiej, Polak dokonał tej sztuki, wygrywając z Niemcem, Luanem Krasniqim w Dortmundzie, a więc w jaskini lwa...

- Zostaje pan mistrzem, a odbiór sukcesu w Polsce - jak zwykle w pana przypadku - dość zróżnicowany, niekiedy wręcz pobłażliwy. Nie brak opinii, że albański Niemiec był do walki źle przygotowany, że pana zlekceważył. Dlaczego, w przypadku pańskich walk, dochodzi do takich interpretacji?

- Mogę pana zapewnić, że mój sukces został przyjęty z większym smutkiem w Niemczech niż z radością w Polsce. Nikt chyba w kraju nie wierzył, że mogę wygrać i zdobyć pas. Walki nie transmitowała żadna polska telewizja, a w hali w Dortmundzie nie pojawił się ani jeden polski dziennikarz. Problem jednak ma szerszy wymiar. W Polsce zbyt wiele osób aspiruje do rangi ludzi nieomylnych. Nawet jeśli wygram, opinia jest jednoznaczna. Musiało mi się "przyfuksić", wszystko zdarzyło się przez przypadek, albo rywal był wyjątkowo słabo. W najlepszym przypadku ktoś powie, że ślepa kura też ma szanse trafić w ziarno i tym podobne bzdury. Na szczęście nie jest to dla mnie najważniejsze. Zawsze podkreślałem, że walczę dla siebie, własnej przyjemności. Dlatego nie przejmuję się złośliwymi komentarzami i wysiłkami niektórych dziennikarzy uważających mnie za bokserskie zero. Nawet przydomek "Szklana szczęka 2" nie był w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. W sumie jednak sytuacja jest dosyć dziwna. W Niemczech zawsze cieszyli się, że Krasniqi wygrywa, choć ten nie jest nawet w stu procentach Niemcem. U nas zawsze szuka się dziury w całym. To mały kadr z filmu pod tytułem "Polska mentalność". Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni...

- Trzeba jednak przyznać, że solidnie pan sobie zasłużył na podobne traktowanie. Widzieliśmy na ekranach telewizorów dwóch facetów, którzy wyprawili pana na konsultacje do Morfeusza. Również w innych walkach nie sprawiał pan najlepszego wrażenia...

- W grudniu 1995 roku biłem się z Zeljko Mavroviciem o pas mistrza Europy wagi ciężkiej. Wszystko zakończyło się dziewięć sekund przed gongiem kończącym pierwszą rundę. Zostałem znokautowany i ta porażka spotkała się z wyjątkowo złym odbiorem w kraju. Rzeczywiście, przegrana była wyjątkowo dotkliwa, ale mogę ją usprawiedliwić. Walka z Chorwatem była moją trzecią próbą w wadze ciężkiej i - tak naprawdę - wcale nie powinna się odbyć. Byłem zbyt mało doświadczony, należało raczej poboksować w półciężkiej, albo dobierać słabszych przeciwników. Później okazało się, że Chorwat stoczył kapitalną walkę z samym Lennoksem Lewisem i miał w niej swoje kilka minut.

- Później dobrał się panu do skóry pewien holenderski murarz. Lepszy murarz niż... bokser!

- Rzeczywiście była to bardzo słaba walka. Na dodatek z trybun wyglądało to tak, jakbym lekceważył przeciwnika. Oczywiście, nie miało to miejsca. Po prostu, wychodząc ze zwarcia, zbyt nisko opuściłem lewą rękę i spadł na mnie młot.

- Zostawmy historię, wracajmy do Dortmundu. Został pan mistrzem Europy, a słabeusze złotych pasów nie przywdziewają. Wygrał pan z Luanem Krasniqim, silnym facetem broniącym tytułu. Na dodatek może pan odeprzeć kolejny zarzut, że walczy pan z kelnerami i... nie zawsze wygrywa.

- Wiem, gdzie jestem i nie wychodzę przed szereg. Przed Niemcem byli mistrzowie Europy słabsi od niego, ale i silniejsi, choćby jeden z Kliczków. Krasniqi rzeczywiście nie jest byle kim. Wicemistrz świata, mistrz Europy i brązowy medalista z Atlanty. To musiało budzić mój respekt. Niemiec natomiast był pewny swego. Po pierwszym gongu rzucił się na mnie i pierwsze cztery starcia ewidentnie przegrałem. Trafiałem z rzadka, głównie na wątrobę i chyba robiłem słusznie. Piąta runda zmieniła się diametralnie. Była typowo remisowa, ale z Niemcem zaczęło się dziać coś dziwnego. Chyba nie był przygotowany na mój opór. Wieczorem w niemieckiej telewizji oglądałem tę walkę i widziałem, że już po piątej rundzie Krasniqi nie chciał walczyć dalej. Po tej odsłonie zwietrzyłem szansę. Wiedziałem, że Niemiec gwałtownie słabnie, ale wiedziałem także, iż na terenie Niemiec nie mam szans na punktowe zwycięstwo. Sytuacja zaczęła się gmatwać, gdyż nie jestem typem punchera i zdawałem sobie sprawę, że jednym ciosem gościa nie skończę. Postanowiłem go zatem wymęczyć i konsekwentnie bić w wątrobę. To się udało, lecz jednak nie spodziewałem się, że Niemiec kompletnie stanie i zupełnie straci ochotę do walki. Wygrałem i w Dortmundzie Niemcy przeżyli szok.

- Czy to była pana ostatnia walka?

- Raczej tak...

- Wypadałoby jednak dać rywalowi rewanż. Co pan na to...

- Niemcy byli pewni wygranej Krasniqiego do tego stopnia, że spisali ze mną luźny kontrakt, niezwykle dla mnie korzystny. Nie ma tam opcji zawierającej klauzulę o pojedynku rewanżowym. Nie ma też punktu, mówiącym o tym, że muszę staczać kolejne walki w obronie tytułu.

- Ten rok jest dla pana niezwykle szczęśliwy. W lutym urodziła się córka - Nadia, teraz został pan mistrzem. Co dalej? Będzie pan sadził jakieś drzewo, budował kolejny dom?

- Myślę o założeniu interesu z prawdziwego zdarzenia. Otwieram "Saleta Fight Club". Siłownia, aerobic, podstawy boksu pod okiem pięściarzy. Taka rekreacyjna forma boksowania.

- Czy czuje się pan bokserem spełnionym?

- Dopiąłem swego, choć wielu w to wątpiło. Nie ukrywam: zawsze mierzyłem siły na zamiary lub - jak kto woli - zamiary na siły. Wbrew pozorom, obie wersje stanowią jedność. Zarówno zamiary jak i siła muszą być połączone znakiem równości.

- Czy pana sukces spowoduje zwiększenie zainteresowania w Polsce zawodowym boksem europejskim?

- Nie wiem, ale raczej nie sądzę. My, Polacy jesteśmy zapatrzeni na Amerykę, choć ogromna większość z nas nigdy tam nie była. Gdyby przeciętnego kibica boksu zapytać o zawodowych mistrzów Europy, prędzej wymieniłby nazwisko Cerdan lub Carpentier, choć czasy to zamierzchłe. Kontynentalny boks nie ma u nas większej siły przebicia. A pamiętać trzeba, że tytuł mistrza Europy ma o wiele większy ciężar gatunkowy niż wszelkie tytuły interkontynentalne. Dlatego jestem bardzo szczęśliwy. Niech złośliwcy i niedowiarki mi na to pozwolą.

Rozmawiał GRZEGORZ PAZDYK
z sports.pl

  • 0

budo_chris
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 250 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Braunschweig

Napisano Ponad rok temu

Re: Saleta walczy o tytuł mistrza europy
Hi,

>Moge pana zapewnic, ze mój sukces zostal przyjety z wiekszym smutkiem w Niemczech niz z radoscia w Polsce.

Pewnie wsrod Albanczykow z Kosova i przez managera Krasniqiego, bo przecietny interesujacy sie boksem Niemiec
olewal go i olewa nadal. Za to jego manager byl wkurwiony jak jasna cholera.
Nagle stwierdzil, ze inwestowal szmal w goscia, ktory kompletnie nie ma woli walki - czyli jest mentalnym zerem.
Do tego kretynem, bo w momencie gdy sie poddal, wystarczylo "dowiezc walke do domu" - czyli probowac przetrwac mimo brakow kondycyjnych (bo na punkty wyraznie prowadzil). Tym bardziej, ze Saleta mial jeszcze gorsza kondycje.

>W Niemczech zawsze cieszyli sie, ze Krasniqi wygrywa, choc ten nie jest nawet w stu procentach Niemcem. U nas zawsze szuka sie dziury w calym. To maly kadr z filmu pod tytulem "Polska mentalnosc". Mam nadzieje, ze kiedys to sie zmieni...

Hehe, niemiecki komentator tuz przed walka (lub na samym jej poczatku) "ubolewal" nad tym, ze Krasniqi mimo iz staruje w barwach Niemiec i odnosi sukcesy (MS, ME, Olimpiada), jest w swojej "przybranej ojczyznie" niemal nie znany.
(Za to Kliczki startujacy dla Ukrainy sa Gwiazdami)
Wiec - kto sie cieszyl? Komentator pytal Kliczke po walce, czy nie mogl by mu (Krasniqiemu) dac "paru rad"...?
A Kliczko na to: ze on ma innego trenera i zreszta nie wypada mu mieszac sie do procesu szkolenia innego zawodnika.
(obaj naleza do "Universum Box Promotion" - jak Michalczewski, Grigorian i paru innych)
A mowil to tak, jak gdyby chodzilo o osobe zupelnie obca, a nie kolege z "teamu".


>W grudniu 1995 roku bilem sie z Zeljko Mavroviciem o pas mistrza Europy wagi ciezkiej. Wszystko zakonczylo sie dziewiec sekund przed gongiem konczacym pierwsza runde. Zostalem znokautowany i ta porazka spotkala sie z wyjatkowo zlym odbiorem w kraju.

Jezu, to byla poruta!!! Saleta wyszedl do ringu z mina mowiaca "Boze, co ja tu robie?" I tak tez "walczyl". Takiego sztywniactwa jak zyje nie widzialem. Nej, nej - to byl straszny widok. Na samo wspomnienie robi mi sie slabo. Ufff...
A Mavrovic? Zadnych koksow (odzywia sie "makrobiotycznie"), killer instink, piekny przeglad sytuacji, straszliwe jebniecie... A przy tym inteligentny skurwysyn - duzo czyta, interesuje sie zenem (i praktykuje, o ile dobrze pamietam), ma swietne mentalne podejscie do tego co robi.

Fakt, ze ostatni raz widzialem go pare lat temu i kompletnie nie mam pojecia, jak potoczyla sie jego dalsza kariera...

>Rzeczywiscie, przegrana byla wyjatkowo dotkliwa, ale moge ja usprawiedliwic.

Jasne!
Nie ma nic gorszego niz "usprawiedliwianie" porazek!
Porazki trza analizowac, wyciagac z nich wnioski i jazda... - do nastepnej porazki ;-)
Jak juz wylazl do tego Mavrovicia, to powinien zrobic to co bylo do zrobienia - czyli walczyc, a nie dreczyc publicznosc
widokiem swojej nieporadnosci. Jeny, toz on sie poruszal jak na szczudlach, uderzal jak spasyk - to byl naprawde straszny widok.

>Zostawmy historie, wracajmy do Dortmundu. Zostal pan mistrzem Europy, a slabeusze zlotych pasów nie przywdziewaja. Wygral pan z Luanem Krasniqim, silnym facetem broniacym tytulu.

Nie do konca "broniacym". Powinno byc "z silnym facetem, ktory zamierzal bronic tytulu, ktory nagle zmienil zdanie i sie poddal". A pierwszych kilku rundach wygladalo na to, ze Saleta nie przezyje nastepnych kilku sekund.

>Wygralem i w Dortmundzie Niemcy przezyli szok.

I tak powstaja legendy. Jaki kurwa szok? Kogo interesuje Krasniqi?
Albanska mafia moze przezyla szok, ale poza nia...?

To raczej Saleta przezyl szok. Pojechal dostac wpierdal i dostal w prezencie tytul.
Z wyrazu jego twarzy wynikalo, ze nie moze uwierzyc w swoje szczescie - cieszyl sie jak skazaniec, ktorego w ostatniej chwili ulaskawiono i dano pajde chleba z marmelada na dokladke.

>Czy to byla pana ostatnia walka?
>Raczej tak...

I Slusznie - nie nalezy kusic losu dwa razy.
Kazdy ma okreslona porcje szczescia do wykorzystania...

Ciao
Chris
  • 0

budo_fiodor
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3675 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa
  • Zainteresowania:BJJ/MMA

Napisano Ponad rok temu

Re: Saleta walczy o tytuł mistrza europy
Saleta broni tytuł


Przemysław Saleta będzie bronił 12 października w Schwerinie tytułu zawodowego mistrza Europy w bokserskiej wadze ciężkiej. Saleta spotka się z Turkiem Sinanem Samil Samem.

Saleta po raz pierwszy będzie bronił pasa mistrza Europy, wywalczonego miesiąc temu w Dortmundzie. Pokonał wówczas przez techniczny nokaut w dziewiątej rundzie Luana Krasniqi'ego z Niemiec.

34-letni Saleta, reprezentujący barwy warszawskiej grupy KnockOut Promotions, odniósł dotychczas w profesjonalnej karierze 41 zwycięstw, w tym 21 przed czasem. Na jego koncie są też cztery porażki.

Natomiast o sześć lat młodszy Samil Sam ma w dorobku 15 wygranych (do tej pory nie przegrał). Po raz ostatni boksował 21 lipca w Dortmundzie, na tej samej gali, na której Saleta pokonał Krasniqi'ego. Turek, mistrz świata amatorów z 1999 roku i trzykrotny medalista mistrzostw Europy, wygrał wtedy z Romanem Bugajem.

W innej ciekawie zapowiadającej się walce w Schwerinie niemiecki pięściarz Thomas Ulrich spotka się z naturalizowanym Włochem Yawe Davisem (obrońca tytułu), a stawką będzie mistrzostwo Europy w kategorii półciężkiej.
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024