Witam,
może temat jest trochę banalny, ale mam kilka wątpliwości. Otóż kilka dni temu mój mąż doznał obustronnego złamania żuchwy z przesunięciem podczas treningu w klubie karate. Oczywiście zdaję sobie sprawę z ryzyka, ale kilka rzeczy jest dla mnie niejasnych. Ogólnie w klubie płaci się za uczestnictwo w zajęciach. Jednak prowadzący nie ubezpiecza członków ani też nie informuje ich o tym, że sami są za to odpowiedzialni. Dopiero po doznaniu urazu i zapytaniu się o ubezpieczenie NW mój mąż dowiedział się, że sam powinien się ubezpieczać, bo klub ubezpiecza tylko zawodników, którzy jeżdżą na zawody. Niby grupy są podzielone wg stopnia zaawansowania, ale prowadzący pozwala chodzić osobom początkującym (takim jak mój mąż) na zajęcia z osobami wysoko zaawansowanymi. Ogólnie to trener ma ostatnie słowo co do tego kto z kim ćwiczy i z reguły dobiera w pary stopniem zaawansowania. W dniu w którym mężowi złamano żuchwę prowadzący zgodził się by ten ćwiczył z zaawansowanym zawodnikiem (który trenuje ponad 10 lat i posiada o wiele wyższy pas). Poza tym ogólnie przyjętą zasadą na treningach jest zakaz wykonywania uderzeń na wysokości twarzy. Tej zasady ćwiczący z mężem zawodnik nie dotrzymał. Mąż otrzymał cios w postaci kopnięcia w żuchwę. Wcześniej zawodnik ten był również upominany za wykonywanie zbyt mocnych ciosów podczas treningu z inną osobą, jednak nie zmienił swojego zachowania.
Na stronie klubu widnieje etykieta dojo, ww której znajduje się następujący zapis: "Od momentu wejścia do sali należy całkowicie podporządkować się poleceniom prowadzącego zajęcia instruktora lub mistrza. Należy sumiennie wykonywać wszelkie ćwiczenia w takim stopniu na jaki pozwalają możliwości. Nie wolno wykonywać żadnych ćwiczeń bez polecenia lub zezwolenia instruktora, który kieruje rozwojem fizycznym i duchowym swoich podopiecznych oraz odpowiada za ich bezpieczeństwo na sali. "
Po kontuzji trener odwiózł mojego męża na pogotowie i zadzwonił do mnie. Na tym skończyło się jego zaangażowanie w sprawę. Obiecał również, że wyrzuci zawodnika, który zachował się w sposób niesportowy z zajęć, ale czy tak będzie tego nikt nie wie. Mąż przeszedł operację i ma teraz min. 6 tygodni chorobowego. Zastanawia się, czy mógłby rościć sobie prawo do jakiegoś odszkodowania od prowadzącego, któremu płacił za zajęcia lub od sprawcy kontuzji. Czy jest w ogóle na to jakaś szansa i podstawy?
Z góry dziękuję.
Pytanie moje brzmi
-gdzie takich "jebniętych" trenerów produkują?