Na przykład po 11 września 2001 r. nowe standardy bezpieczeństwa na lotniskach spowodowały całkowite załamanie rynku. Przedtem szwajcarskie scyzoryki sprzedawano jako souveniry i upominki w mieszczących się na lotniskach sklepach wolnocłowych, co stanowiło około 30 proc. przychodów spółki. Hans Schorno, rzecznik prasowy Victorinoksa, potwierdza, że firma do dziś cierpi z powodu 11 września.
Carl Elsener IV dzieli biuro ze swym ojcem, 85-letnim Carlem Elsenerem III. Syn jeździ peugeotem 307, a ojciec rowerem.
. Jakiś czas temu szwajcarska armia musiała ogłosić nowy, międzynarodowy przetarg na dostawę noży. Rozpisania przetargu wymagały przepisy Światowej Organizacji Handlu - dzieje się tak zawsze, kiedy wartość zamówienia przekracza określoną kwotę, w tym wypadku 1,4 miliona franków. Szwajcarscy żołnierze mieliby używać noży wyprodukowanych na Dalekim Wschodzie? Na wieść o tym w siedzibie Victorinoksa, zaopatrującego armie 16 krajów, zaczęły urywać się telefony. Rozgłos zdobyła wylansowana przez pewnego szwajcarskiego prawnika petycja, nosząca znamienny tytuł „Noże wojskowe wyłącznie Swiss-made!". - W Bernie kompletnie powariowali - na wieść o przetargu westchnął Carl Elsener junior, prawnuk i spadkobierca założyciela firmy Victorinox.
Carl Elsener jest człowiekiem spokojnym, jednak bardzo się ożywia, kiedy rozmowa schodzi na temat wojskowych noży. - Sama myśl o tym (że miałyby powstawać za granicą - przyp. FORUM) jest dla mnie bolesna - mówi, potrząsając głową. On sam jako rekrut używał modelu 61.
Obok Victorinoksa do przetargu stanęły Wenger (czyli de facto Victorinox) oraz pewna spółka handlowa sprowadzająca noże z zagranicy. - Spaliłbym się ze wstydu, gdyby noże wojskowe nie były już produkowane u nas, w Szwajcarii - tłumaczy Elsener. I nie chodzi mu o pieniądze, ponieważ 75 tysięcy noży można z łatwością wyprodukować w dwa dni. - Najważniejszy jest nasz wizerunek - wyjaśnia Elsener. Obiecuje, że do końca będzie walczył o zwycięstwo w przetargu.