Zróbmy więc założenia, że atakować wolno jedynie w sposób ćwiczony na treningach - shomen, yokomen, itp. :wink:
W Yoshinkanie to się nazywa Jiyu Waza. Ustalony atak i dziesięć technik do obrony. Na początku osoba wykonująca, kolejność technik jakie będzie chciała wykonać z reguły zna jeszcze zanim zabawa się zacznie :twisted: , ale docelowo techniki powinny być dobierane w zależności od sytuacji na macie, intuicyjnie. Bardzo pomaga to również przy ćwiczeniu dystansu, często uke nie ląduje wcale tak daleko, jakby z ćwiczeń statycznych wynikało że powinien. O timingu nie wspominam.
Co do elementów BJJ na treningu Aikido - super sprawa w ramach rozgrzewki, parter strasznie wyciąga kondycyjnie i fizycznie. I nie trzeba tutaj żadnych wielkich tajemnych umiejętności, wystarczy trochę podstaw, parę prostych technik i jest naprawdę dużo zabawy. Byle nie za często, bo robi się nudne :twisted: . Rozgrzewki powinny być mimo wszystko urozmaicone. I zgadzam się też, że "kulanie się" powinno być wyraźnie rozgraniczone z właściwą częścią treningu. W końcu to trening Aikido.
Natomiast w temacie sparingów na Aikido jako takich... Jeżeli to ma mieć ręce i nogi prędzej czy później, osoba która chce ćwiczyć Aiki pod kątem "walki" będzie musiała założyć kask i rękawice, żeby zobaczyć jak to jest zebrać w tytę. Po prostu za pierwszym razem jest to szok, którego lepiej uniknąć w przypadku prawdziwych kłopotów. Zupełnie inaczej się trenuje, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę, że napastnik naprawdę chce uderzyć, nie będzie stał w miejscu i będzie reagował na najdrobniejszy nasz ruch.
I nie mówię tu o regularnych sparingach na macie - raczej o jakimś drobnym spotkaniu z kimś zaprzyjaźnionym kto ma pojęcie o walce uderzano - kopanej, najlepiej jak jest duży i z chęcią przewartościuje komuś dotychczasowe poglądy. I żeby nie było, cały czas mówię o aspektach treningowych, motywacji i podejściu do treningu i ani słowa o skuteczności... Słowo...