W niedzielę Paweł Nastula stoczy w Japonii walkę z mocnym rywalem w pride - sporcie brutalnym, w Europie nieznanym. Za pięć takich pojedynków ma otrzymać 150 tysięcy dolarów – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Rzeczpospolita/MS/24 czerwca 2005 06:44
Nastula zaczyna walkę w brutalnym sporcie
W niedzielę Paweł Nastula stoczy w Japonii walkę z mocnym rywalem w pride - sporcie brutalnym, w Europie nieznanym. Za pięć takich pojedynków ma otrzymać 150 tysięcy dolarów – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
R E K L A M A czytaj dalej
W dniu walki (odbędzie się w mieście Saitama) Nastula będzie obchodzić 35. urodziny. W lutym podpisał kontrakt na pięć pojedynków. Mówi się o sumie 150 tysięcy dolarów. Do tego dojdą bonusy za zwycięstwa. Mistrz olimpijski z Atlanty (1996) twierdzi, że pieniądze nie były najważniejsze.
Pride to odmiana vale tudo, do niedawna walki w klatkach, dziś w ringu o powierzchni 7x7 m. Vale tudo po portugalsku znaczy wolno wszystko. Takie walki bez reguł były kiedyś codziennością w slumsach Rio de Janeiro. W okresie międzywojennym z USA do Brazylii przywędrował japoński mistrz judo Mitsuyo Maeda i wzbogacił vale tudo o techniki jiu-jitsu. Najbardziej pojętnym uczniem okazał się młody Brazylijczyk Carlos Gracie. Wygrywał ze wszystkimi. Najpierw sprowadzał rywali do parteru, później zakładał dźwignie na ręce lub nogi i dusił.
Carlos nauczył nowego stylu swoich braci. Rodzina Gracie latami doskonaliła ten system walki, znany dziś jako brazylijskie jiu-jitsu. W 1993 roku Rorion Gracie zorganizował w USA pierwszy turniej vale tudo. To była realna walka, pozbawiona tylko śmiertelnych technik. W zawodach Ultimate Fighting Championships (UFC) brali udział mistrzowie karate, judo, kung-fu, zapaśnicy i bokserzy. Najlepszy okazał się Royce Gracie, brat Roriona, przedstawiciel brazylijskiego jiu-jitsu. Robił to, co kiedyś Carlos w slumsach Rio.
Rywal Nastuli, Antonio Rodrigo Noqueira, to przedstawiciel tej szkoły. Wysoki (190 cm), mocno zbudowany (105 kg), na pierwszy trening judo poszedł jako pięciolatek. Kiedy miał 10 lat, wpadł pod ciężarówkę, cudem przeżył ciężki wypadek. Cztery dni był w śpiączce, blisko rok spędził w szpitalu. Obrażenia głowy, płuc, wątroby i kończyn były bardzo poważne. Wyzdrowiał jednak i mając 14 lat pojechał do Salwadoru, gdzie rozpoczął treningi bokserskie. Jiu-jitsu poznał nieco później, ale szybko zaczął wygrywać ze znacznie starszymi zawodnikami.
Więcej w "Rzeczpospolitej"
W sumie komentarze pod ta wypowiedzia sa "dosyc sensowne"