no cóż.....w Krakowie z niektórymi bractwami jest troche komiczna sprawa - jest jeszcze "śmieszniej" niż z konkurencyjnymi dojo (niekoniecznie w Krakowie - ot, taki stereotyp) ...rozłamy, kłótnie, obrażanie sie, podkładanie świń, obgadywanie, jedno bractwo przeżyło kiedyś rozłam, i cześć L naśmiewała się z części N, po czym od części L oderwała się część A, naśmiewając się z częsci L, i zarazem z części N - i teraz wszyscy chodzą i nawzajem sie obgaduja, a część L stała się szkółką dla 13-14 latków, prowadzoną przez faceta skrajnie nieodpowiedzialnego

troszke jak w Life of Brian - scena w koloseum (Ludowy Frot Judei/Front Ludu Judei/...itd)
a co do walki.....no tak...większość się "okłada" ,ale są też tacy, którzy naprawde się angażują - wykłądy o kulturze i historii, teoria dobrze zgrana z praktyką, tradycyjna szermierka mieczem, traktaty o walce... tacy historycy-entuzjaści - i to sie chwali, ale większosc woli isć na łątwizne

ubrać sie w blachy, pookładać mieczami, apotem nawalić w trupa piwskiem
Gwyn - a mnie intrguje raczej nie tyle miecz -tarcza vs Katana , ile szabla husarka we wprawnym ręku vs katana we wprawnym ręku

ale i tak i tak takie gdybania sa bez sensu - coś jak dyskusja "o wyższości świąt wielkanocnych nad bożonarodzeniowymi"