"Budojo" - ale chała
Napisano Ponad rok temu
Z pewnym opóźnieniem spowodowanym nieobecnością w kraju odpowiadamy rzekomemu znawcy tematu za którego uważa się p.Kalisz [/quote]
P. Kalisz jest uczniem głównego przedstawiciela głównej lini przekazu systemu o którym mowa, a uczył się też u przedstawicieli innych linii, córkę Wang Xiangzhai'a też zna osobiście. Przy okazji zna chiński. Przeczytał w oryginale niemal wszystko co jest dostępne na ten temat, łącznie z dziełami Wang Xiangzhai'a. Co oczywiście czyni go rzekomym znawcą, w odróżnieniu od redaktora naczelnego pisma "Budojo", i jego p.o., który, jak wynika z tej odpowiedzi redaktora naczelnego, pisze niektóre teksty pod pseudonimem, a w nich zawiera ewidentne bzdury. No ale oni są chyba właściwymi znawcami, więc można im to wybaczyć.
[quote]Magazyn Budojo nie rości sobie prawa do nieomylności.[/quote]
O.K.
[quote]Zamieszczane teksty są na tyle prawdziwe, na ile pozwala stan wiedzy na daną chwilę.[/quote]
Zatem dlaczego wypowiedź na temat yiquan nie uwzględnia obecnego stanu wiedzy, a coś co wygląda na cytat z bardzo źle poinformowanego źródła?
[quote]Więcej, jesteśmy otwarci na wszelkie poważne atrykuły komentarze, o ile opierają się o wiedzę, a nie wiarę.[/quote]
Sorry, ale w świetle tego o czym tu mowa, można wysnuć zupełnie inne wnioski.
[quote] Z tą ostatnią nie podejmujemy polemiki.[/quote]
No i dobrze. Tylko co to ma do rzeczy?
[quote] Artykuł w którym wspominano w kilku zadaniach o ćwiczonym przez pana Kalisza stylu został napisany przez osobę, która akurat w tym wypadku posiada dyplom Pekińskiego Instytutu Badawczego Wu Shu w zakresie Baguazhang, stylu bliźniaczego dla Xing Yi quan, a tym samym i Yi quan. To tyle jeśli chodzi o autora, [/quote]
Nie wiem, czy to taki dobry pomysł wspominanie akurat o tym. Wprawdzie się tego domyślałem, ale nie miałem pewności. Tutaj czytelnicy uzyskali potwierdzenie, że autorem artykułu podpisanego pseudonimem jest p.o. redaktora naczelnego. Wiadomo, że wspomniany pan posiada taki dyplom. Uzyskany zresztą już po dwóch tygodniach nauki baguazhang, o ile pamiętam. Wersji standaryzowanej zresztą (uproszczonej dla potrzeb szerokiej popularyzacji). To zdecydowanie dowodzi jego kompetencji w zakresie bliźniaczego xingyiquan, ze szczególnym uwzględnieniem yiquan :-) Czy nie lepiej byłoby przemilczeć argumenty takiego typu?
[quote]W jednej z tych linii przekazu pojawia się postać wybitnego mistrza walki Kuo Yun Shen (Fo Junsha) [/quote]
W ogólnie przyjętej obecnie transkrypcji pinyin (zaakceptowanej także dla publikacji naukowych w Polsce) pisze się Guo Yunshen.
[quote] który działał w XIX wieku,
a o którego latach życia oficjalnie niewiele wiadomo.[/quote]
Prawdopodobne daty ustalone przez historyków to 1820-1901. Większość poważnych źródeł je podaje. Tutaj powołam się tylko na pierwsze źródło, które wyjąłem z półki - "Zhongguo wushu baike quanshu" (Encyklopedia chińskiego wushu), praca zbiorowa, pod redakcją Zhang Yaotinga i Li Jie (obecny przewodniczący Chińskiego Związku Wushu), Wydawnictwo Encyklopedii, Pekin 1998, ISBN 7 - 5000 - 6087 - 4 / G.301, Format A4, 723 strony.
W niektórych zachodnich źródłach podawane są daty około 1860-1935 lub zbliżone, ale dokładniejsze badania wykazują, że są one błędne.
[quote] Jego metoda klasyfikowana jest jako"naturalna" tsunjia [/quote]
Tak. Spotyka się taką klasyfikację. Z tym, że termin tsunjia, to chyba jakaś pomyłka. Domyślam się, że chodzi o ziran (Tsu Jan) - "naturalny"
[quote] i do niej właśnie, tak w współczesnym pśmienictwie chińskim np. dyrektora wspomnianego instytutu Wu Bin [/quote]
Ale co Wu Bin ma wspólnego z yiquan akurat? A jeśli chodzi o współczesne chińskie piśmiennictwo na ten temat, to tak się składa, że posiadam niemal wszystkie prace wydane w Chinach na ten temat i ciągle ten księgozbiór powiększam, w związku z pojawianiem się nowych publikacji. Więc co to za argumenty?
[quote]czy europejskim np. Charlsa Georgesa z Francji stosuje się oni nazwę Yi quan.[/quote]
Znam książkę tego pana. Gdy 20 lat temu nie mieliśmy dostępu do poważnej literatury, byliśmy skazani na to, co udało się zdobyć. Dzisiaj, gdy jest trochę Polaków znających chiński, którzy uczyli i uczą się w Chinach, mają dostęp i do książek współczesnych i do klasycznej chińskiej literatury, uczą się bezpośrednio u ludzi, którzy znają się trochę na rzeczy, istnieje możliwość porównania różnych źródeł, oceny ich wiarygodności i wyciągnięcia stąd wniosków.
[quote] Znany był on ze sławnego, nie rozstrzygniętego pojedynku z twórcą
stylu Baguazhang Dong Hai Chuanem. Od tego czasu praktycy ćwiczyli te style równocześnie (przynajmniej w drugiej połowie
XIX wieku). Od Kuo Yun Shen wywodzi swój rodowód między innymi jeden ze styli Baguazhang opierający się o 64 techniki rąk,
ale to już inna historia. Pojedynek miał miejsce w latach ca. 1850-60 zatem można przyjąć, że Kuo zakończył życie na przełomie
wieków tj. w czasach panowania cesarza Guangxu. Z historii stylów mających z nim związki wynika, że do końca życia
eksperymentował i rozwijał swoją technikę. Zatem przyjęcie okresu panowania cesarza Guangxu na ostateczne uformowanie
się stylu Yi quan jest prawdziwe.[/quote]
Tyle, że o ile pamiętam w artykule była mowa o Wang Xiangzhai'u jako twórcy. A tutaj zamiast tego schodzimy na Guo Yunshena.
Spotyka się (chociąż rzadko) sformułowanie "nurt naturalny" - ziranpai w odniesieniu do xingyiquan z przekazu Guo Yunshen - Wang Xiangzhai. Natomiast nie jest zwykle przyjęte (porównując większą liczbę źródeł), nazywanie tego czego nauczał Guo Yunshen nazwą yiquan. Ani Guo Yunshen, ani jego uczniowie nie posługiwali się nazwą yiquan, a xingyiquan. Poza Wang Xiangzhai'em żaden z uczniów Guo Yunshena ani nie nazywał swojego systemu yiquan, ani nie nauczał w sposób "naturalny", postulowany tylko przez Wang Xiangzhai'a począwszy od lat 20. XX wieku. Jak zatem można Guo Yunshena uznać za twórcę yiquan?
Wang Xiangzhai urodził się w roku 1885 (według jego córki) lub 1886 (według niektórych innych źródeł). Skoro Guo Yunshen zmarł w 1901 roku, to Wang mial wtedy około 15-16 lat. Według niektórych źródeł rozpoczął naukę u Guo gdy miał 8 lat (według innych później). Zatem uczył się u Guo jako dziecko, nie dłużej niż 7-8 lat. Następnie uczył się u innych uczniów Guo, oraz u przedstawicieli innych systemów. Około 1913 roku (mając około 27-28 lat) zaczął nauczać. Przez kolejne kilkanaście lat nauczał po prostu xingyiquan, podobnego do tego czego nauczali inni uczniowie Guo. Dopiero około 1925 roku, gdy po wielu podróżach po całych Chinach, kontakcie z przedstawicielami różnych sztuk walki, a także uzyskaniu doświadczenia w nauczaniu, Wang Xiangzhai wystąpił z krytycznymi wnioskami w stosunku do xingyiquan, dokonał modyfikacji i zamiast xingyiquan zaczął nazywać to czego nauczał yiquan, twierdząc przy okazji, że tak naprawdę jest to najdawniejsza nazwa systemu xingyiquan. Nie znam jednak dowodów, które potwierdzałyby takie twierdzenie. Inną kwestią jest spotykany w niektórych szkolach xingyiquan podział na xingquan i yiquan (patrz np. "Xingyiquan lilun yanjiu" - "Studia nad teorią xingyiquan", pod redakcją Cao Zhiqinga, Pekin 1988), ale tam yiquan nie oznacza samodzielnego systemu, a aspekt mentalny xingyiquan.
Tak, czy inaczej, poza nielicznymi wzmiankami u autorów niezbyt zorientowanych w temacie, o yiquan mowa jest w odniesieniu do tego, czego Wang Xiangzhai zaczął nauczać w połowie lat 20. Wtedy powstała jego praca "Yiquan zhenggui" ("Właściwa ścieżka yiquan"). Ten okres uważany jest za początek właściwego rozwoju systemu yiquan, zarówno w publikacjach specjalistycznych dotyczących yiquan (dachengquan), jak i bardziej ogólnych publikacjach z zakresu wushu, łącznie z wydawanymi w Chinach encyklopediami i leksykonami z tego zakresu.
Natomiast nazwa dachengquan to okres znacznie późniejszy. Wang Xiangzhai zaczął nauczać swojej wersji xingyiquan pod nazwą yiquan około 1925 roku w Pekinie (za pierwszego ucznia systemu yiquan uznaje się Qi Zhidu) i Tianjinie (tam dołączył m.in. słynny Zhao Daoxin, który później stworzył swoją szkołę xinhuizhang). Od 1928 roku przez kilka lat przebywał w Szanghaju i wtedy właśnie jego system stał się bardziej znany. Przez kilka lat (około 1932-1937) przebywał w swoich rodzinnych stronach, z kilkoma najlepszymi uczniami pracując nad doskonaleniem swojej metody. W 1937 roku wrócił do Pekinu i tutaj zaczął nauczać bardziej dojrzałego wariantu yiquan. W 1940 roku jego uczniowie, zachwyceni tym czego się od niego uczyli, wymyślili nazwę dachengquan (mniej więcej: styl wielkiej pełni, styl wielkiego sukcesu - co mialo oznaczać, że jest to doskonała sztuka walki). Sam Wang Xiangzhai uważał, że w rozwoju sztuki walki nie ma granic, więc nie może być mowy o doskonałości, był więc niechętny tej nazwie (dał temu wyraz w wywiadzie dla gazety "Shibao" - fragmenty tego wywiadu są już przetłumaczone i dostępne na mojej stronie, calość będzie przetłumaczona wkrótce). Jednak nazwa spodobała się uczniom i zaczęto jej dość powszechnie używać. W 1947 roku Wang przekonał kilku głównych uczniów, że nazwa yiquan jest bardziej stosowna. Od tego czasu niektórzy stosują nazwę yiquan, inni dachengquan. Nazwa yiquan (a nigdy dachengquan) stosowana jest przez tych, którzy uczyli się u Wanga przed okresem pekińskim. Późniejsi uczniowie stosują nazwę yiquan lub dachengquan, a niektórzy z nich zamiennie yiquan i dachengquan. Krótko: począwszy od lat 20. stosowano w stosunku do tego, czego nauczał Wang Xiangzhai, nazwę yiquan, która stosowana jest do dziś. Nazwa dachengquan pojawiła się natomiast dopiero ok. 1940 roku.
[quote] Z Yi quan Kuo Yun Shen [/quote]
A może jakieś materiały źródłowe, wskazujące, że to czego nauczał Guo Yunshen nazywało się yiquan?
[quote]powstało kilka metod syntetycznych między innymi Sun Lu Tanga i Wang Xiangzhai.[/quote]
O metodzie Wang Xiangzhai'a jako "syntetycznej" można mówić co najwyżej, gdy patrzy się na nią np. przez pryzmat działalności Wang Xuanjie. Ale to jest metoda Wang Xuanjie, nie Wang Xiangzhai'a. Metoda Wang Xuanjie generalnie dość odbiega od tego, czego nauczali i nauczają inni przedstawiciele yiquan/dachengquan. To z tego nieporozumienia biorą się podobne wypowiedzi. Żeby przy okazji uświadomić panu p.o. redaktora naczelnego w czym rzecz, powiem, że Wang Xuanjie, to taki nasz odpowiednik Leung Tinga.
[quote] Był on jednym z trzech głównych uczniów i to pod koniec życia. Wang który na metodzie Kuo
eksperymentował z techniką różnych stylów. przyjął dla swojej metody Yi quan nazwę Tacheng quan. Różne materiały mówią
na ten temat, że działo się to pomiędzy latami 1920 - 40. [/quote]
1940 - wiadomo nawet kto zaproponował nazwę dachengquan (Tacheng ch'uan) - Zhang Yuheng. Do sprawdzenia np. w biografii w biografii Wang Xiangzhai'a napisanej przez Yu Yongniana i Wang Yongxianga, dołączonej do ksiązki pod redakcją Wang Yufang (córka Wang Xiangzhai'a) "Wang Xiangzhai zhan zhuang gong", Pekin 1989, ISBN7-5050-0580-4/G*92.
Powtarzana przez mniej zorientowanych informacja o "eksperymentowaniu z technikami róznych styłów" i ich "syntezie" pochodzi od Wang Xuanjie. To Wang Xuanjie zrobił ze swojego dachengquan syntezę technik z różnych styli i próbował wmówić naiwnym, że to Wang Xiangzhai tak nauczał. Wang Xuanjie za dużo namieszał i nakłamał. W końcu w 1992 roku zebrało się grono żyjących uczniów Wang Xiangzhai'a (łącznie z jego córką) i ich uczniów i wspólnie podpisali oświadczenie demaskujące Wang Xuanjie. Zostało ono upublicznione przez Pekińskie Towarzystwo Badawcze Yiquan. Można je znaleźć jako dodatek, na płycie dołączonej do ksiązki Bo Jiaconga "Yiquan - Zhongguo zui xin shizhan quanxue", Pekin 1999, ISBN 7-980031-78-4.
Natomiast z yiquan Wang Xiangzhai'a to było tak, że owszem różne sztuki walki wpłynęły na jego system, ale to nie była synteza technik (ale to jest zagadnienie któremu warto poświęcić przy okazji inny temat, zamiast włączać tutaj).
[quote]W czasie II wojny światowej Wang znalazł się w gronie kolaborantów
przyjmujących pod swoje skrzydła uczniów z okupacyjnej armii japońskiej. Dla polskich czytelników będzie ta sytuacja bardziej
zrozumiała jeżeli przypomnimy tylko, że w tym samym czasie Japończycy zabijali publicznie tysiące Chińczyków.[/quote]
Wang Xiangzhai zdążył w latach 20., 30. i 40. zasłynąć jako nauczyciel ludzi, którzy potrafili walczyć. W drugiej połowie lat 40. w Pekinie, gdy Japończycy już odeszli, a zarówno nacjonaliści jak i komuniści byli zajęci walką między sobą, w rezultacie czego panował chaos i pleniły się gangi, uczniowie Wanga zaslynęli z pojedynków z przedstawicielami tychże gangów. Od 1950 roku władze miały inny pomysł na popularyzację wushu, niż propagowanie umiejętności walki wręcz. Yiquan, który się pod tym względem dopiero co wykazał, stał się nagle czymś niewygodnym. Stąd szkalowanie Wanga i systemu yiquan/dachengquan. Każdy pretekst był dobry, żeby go wyciągnąć i wyolbrzymić.
Yiquanowcy bronili mieszkańców Pekinu przed agresją gangów. Dlaczego nie użyć logiki typu: "wprawdzie nie on ukradł, a jemu ukradli, ale tak czy inaczej był zamieszany w kradzież". Na tej samej zasadzie okazało się nagle, że to yiquanowcy byli gangsterami, a yiquan zaczęto nazywać "stylem bandytów" lub "stylem chuliganów".
Przez krótki okres uczył się u Wang Xiangzhai'a niejaki Guo Lianyin, który uciekł na Tajwan i był ochroniarzem Czang Kai-sheka (Jiang Jieshi). To wystarczyło, żeby o yiquan mówić jako "stylu agentów Czang Kaisheka".
Podobnie z kolaboracją z Japończykami. Owszem Wang Xiangzhai i jego uczniowie odbywali pojedynki z Japończykami, ale Wang zawsze unikał nauczania ich czegokolwiek, chociaż wielu go prosiło. Wymigał się też, gdy Japończycy próbowali go ściągnąć do Japonii na festiwal sztuk walki. Jedynym Japończykiem, który uczył się u Wanga był Kenichi Sawai. I jemu też Wang wielokrotnie odmawial. Nawet gdy w końcu przestał odmawiać, nie wydaje się, żeby zbyt dużo Sawai'a nauczył, porównując to czego później nauczał Sawai do tego czego nauczali główni chińscy uczniowie Wanga. Charakterystyczne jest, że Sawai sam stwierdzał, że Wang niczego nie tłumaczył, podczas gdy z relacji chińskich uczniów wynika, że wytłumaczył im sporo :-) Trochę więc chyba przesadzone jest to twierdzenie o kolaboracji i przyjmowaniu pod swoje skrzydla uczniów z okupacyjnej armii japońskiej, gdy można podać co najwyżej jeden przykład, i wszystko wskazuje, że Wang raczej udawał, że go uczy, niż naprawdę uczył.
[quote] Dlatego być może , a może z powodu zatoczenia pełnego kręgu w swoich
doswiadczenach ze sztuką walki, za czasów Ch.R.L Wang Xiangzhai powrócił do nazwy swego nauczyciela Yi quan.[/quote]
Nie za czasów ChRL. Wang Xiangzhai używał nazwy yiquan od około 1925 roku. Nazwa dachengquan była stosowana powszechnie w latach 1940-1947. To w 1947 roku Wang przekonał głównych uczniów (wśród nich był Yao Zongxun, uważany za spadkobiercę i Han Xingqiao - długoletni uczeń, począwszy do okresu szanghajskiego), by wrócili do nazwy yiquan. Od 1947 roku w użyciu są niemal zamiennie obydwie nazwy - różni przedstawiciele mają różne preferencje. W ostatnich latach życia natomiast Wang zwykl się poslugiwać przede wszystkim terminem quanxue - nauka o sztuce walki (dosłownie: quan - pięść, xue - nauka).
[quote]Gwoli informacji jeden z jego uczniów upowszechnia Yi quan pod nazwą San Yi quan. [/quote]
Nie jeden z jego uczniów, a wspomniany przez redakcję (a raczej p.o. redakcji jak sądzę, bo skąd redakcja mogłaby wiedzieć) Charles Georges, a z yiquan to wiele wspólnego nie ma. Ten pan był uczniem Wang Zemina, który uczył się m.in. u Wang Xiangzhai'a. Z tym, że to czego nauczał Wang Zemin nazywało się podobno lianhuanquan (według pana Charlesa), so wywołuje nieodparte skojarzenia z formą bardziej klasycznego xingyiquan. Natomiast to pan C. Georges zaczął używać nazwy San Yi Quan (jednocześnie tlumacząc ją w pokrętny sposó. Jako, że znam oryginalne dzieła Wang Xiangzhai'a (tłumaczę je obecnie na polski i angielski) oraz zetknąłem się z różnymi przekazami yiquan/dachengquan, pochodzącymi zarówno od wczesnych, jak i późnych uczniów Wang Xiangzhai'a, posiadam to minimum orientacji w temacie, by stwierdzić, że to co przedstawia w swojej książce pan Georges po prostu nie ma wiele wspónego z tym czego nauczał Wang Xiangzhai i powoływanie się na Wang Xiangzhai'a można tu uznać tylko za totalne nieporozumienie. Wykorzystywanie tej książki jako materiału źródłowego dotyczącego yiquan, może możnaby usprawiedliwić dawno temu, gdy nikt nie miał dostępu do lepszych źródeł. Ale dzisiaj, to już przesada.
[quote]2. Co do kultury wypowiedzi p.Kalisza zostawiamy to bez komentarza. [/quote]
A p.Kalisz skomentuje brak komentarza.
Mamy tutaj do czynienia z sytuacją, gdy coś zostało skrytykowane. Dość ostro. Owszem. Ponieważ tekst był typu takiego, jak np. że "karate to styl aikido" (cytat z działu Aikido). Jak można zareagować na aż taki poziom nonsensu? Jak można traktować pismo z pozoru fachowe, w którym pojawiają się kwiatki aż tak absurdalne?
Przykro, że w odpowiedzi na krytykę redakcja przy pomocy p.o. próbuje polemizować w sposób bezsensowny, opierając swoje wywody akurat na najmniej wartościwych z istniejących źródeł. Ale może na tym polega kultura?
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Dacheng - bij ich!!!
do Budojo:
pytania
czemu w piśmie jest o kung fui to w dodatku z błędami???
Czemu niema prawie nic o karate???
No i wreszcie, czemu zalepiacie plakaty?????? !!!!!!!!!!!!!!
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Dacheng poklon poklon poklon poklon poklon poklon poklon poklon
Napisano Ponad rok temu
Gdyby p. Kalisz od takiej polemiki zaczął, mielibyśmy wartościową i pouczającą dyskusję, która moglaby by się przenieść na łamy Budojo.
Bo jak we wstępie napisaliśmy, nie rościmy sobie prawa do nieomylności.
Co też nie oznacza że zamykamy dyskusję. 8)
Przepraszam, ale z powodów technicznych muszę wpisać się wewnątrz postu, zamiast normalnie odpowiedzieć (znów brak możliwości odpowiadania na posty w istniejącym topicu) - A.Kalisz
P. Kalisz ma taki przykry zwyczaj używania względnie ostrych sformułowań, w niektórych momentach dyskusji. Wtedy, gdy uważa jakąś wypowiedź za szczególnie absurdalną. Tak już mam. - A.Kalisz
Napisano Ponad rok temu
Dacheng jakbys Ty tez mogl podac jakies tytuly dostepnych publikacji na ten temat. Badz jakies linki ... tylko nie po Chinsku prosze Cie:)
Bylbym zobowiazany.
Brak możliwości odpowiadania w istniejącym topicu, więc znów się wcinam do cudzego posta Niewiele jest jeszcze wartościowych źródeł w językach innych niż chiński. Najłatwiej jest dotrzeć do rozproszonych materiałów (fragmenty tłumaczeń, streszczenia, opinie dotyczące chińskich źródeł) poprzez archiwa forów internetowych poświęconych yiquan lub xingyiquan. Na mojej stronie zamieszczona jest krótka historia yiquan, z w miarę ścisłą chronologią (co do niektórych wydarzeń mam wątpliwości - dokladność datowania może być rzędu +- rok, dwa). Z tym, że jest to skrócona historia, którą na podstawie chińskich źródeł opracowałem około 7 lat temu. W książce, którą przygotowuję dział o historii będzie bardziej rozwinięty, będzie obejmował takze kwestię wiarygodności różnych materiałów źródłowych.
Natura zagadnienia jest taka, że polegać trzeba na źródłach w języku chińskim. Gdy ktoś zajmuje się na poważnie historią konkwisty, uczy się hiszpańskiego. Gdy ktoś na poważnie zajmuje się historią wushu, uczy się chińskiego.
A.Kalisz
Napisano Ponad rok temu
To tyle, zwracajcie uwage co piszecie
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Cóż za prostatctwo!!!
Dobra i ciekawa dla ogółu polemika historyczna to nie żadna bijatyka.
Gdyby p. Kalisz od takiej polemiki zaczął, mielibyśmy wartościową i pouczającą dyskusję, która moglaby by się przenieść na łamy Budojo.
Bo jak we wstępie napisaliśmy, nie rościmy sobie prawa do nieomylności.
Co też nie oznacza że zamykamy dyskusję. 8) [/quote]
ehhh, a może żart??
Prostactwo to zalepianie plakatów innych klubów i to oddalonych o 2 kilometry od własnego Dojo.....[/quote]
Napisano Ponad rok temu
Gdyby p. Kalisz od takiej polemiki zaczął, mielibyśmy wartościową i pouczającą dyskusję, która moglaby by się przenieść na łamy Budojo.
Bo jak we wstępie napisaliśmy, nie rościmy sobie prawa do nieomylności.
Co też nie oznacza że zamykamy dyskusję. 8)
P. Kalisz ma taki przykry zwyczaj używania względnie ostrych sformułowań, A.Kalisz
[color=blue]Cóż? Trudno,
studia nad językiem chińskim to nie to samo co głebokie uwewnętrznienie chińskiej etykiety i powściągliwości.
Tak na marginesie polemiki, to gdzie w naszym artykule napisaliśmy jawną nieprawdę. Badania własne i korzystanie z różnych być może lepszych źródeł to podstawa do ciekawej polemiki ale nie inwektyw.
Tym bardziej że historia pan stylu nie była głównym tematem krytykowanego artykułu.
Sama znajomość chińskiego nie jest argumentem rostrzygającym w dyskusji.
Mamy przykłady wybitnych znawców tematu( np: p.Henryk Socha który jest autorytetem w dziedzinie miecza japońskiego i autorem wielu publikacji choć nie zna japońskiego) korzystających w swojej pracy badawczej z pomocy zawodowych tłumaczy.
Napisano Ponad rok temu
Cóż? Trudno,
studia nad językiem chińskim to nie to samo co głebokie uwewnętrznienie chińskiej etykiety i powściągliwości.
Kontakty z bardzo wieloma Chińczykami, w tym dyskusje i obserwacja dyskusji prowadzonych pzez Chińczyków (nawet na łamach prasy specjalistycznej), a także lektura wielu relacji o słynnych dawnych mistrzach oraz studia nad kulturą chińską sprawiają, że na takie sformułowania patrzę z dystansem, na pograniczu delikatnego uśmiechu. Ale pewnie jeszcze nie schińszyłem się dostatecznie, bo nie zwracam się do interlokutorów per "psi wypierdku" (gou pi), co zdarzało się np. Wang Xiangzhai'owi
Tak na marginesie polemiki, to gdzie w naszym artykule napisaliśmy jawną nieprawdę.
Trudno mi tutaj cytować co do słowa, bo nie dokonałem zakupu wspomnianego czasopisma, ale podstawowe nieścisłości, to mowa o Wang Xiangzhai'u (nie o Guo Yunshenie) i jednocześnie powstaniu systemu w okresie, gdy Wang Xiangzhai był dzieckiem/nastolatkiem oraz stwierdzenie, że wcześniej system ten nazywał się dachengquan, podczas gdy nazwa yiquan jest wcześniejsza.
Badania własne i korzystanie z różnych być może lepszych źródeł to podstawa do ciekawej polemiki ale nie inwektyw.
Zgadzam się i bez bicia przyznaję się do winy. Celowo przesadziłem nieco - dla urozmaicenia życia
Tym bardziej że historia pan stylu nie była głównym tematem krytykowanego artykułu.
Owszem. Nie skrytykowałem artykułu. Chociaż mógłbym polemizować z nim i pewnie kiedyś, gdy będę miał więcej czasu wypowiem się o poruszanych tam zagadnieniach. Ale ponieważ zdaję sobie sprawę, że o ogólnej historii wushu naprawdę brak jest poważnych źródeł w językach innych niż chiński, nie mam tutaj tak "mocnych podstaw" do czepiania się :-)
Natomiast akurat "przyczepiłem się" do tego fragmentu, ponieważ zawarte w nim sformułowania wprowadzają w błąd, a informacji na ten temat jest trochę i w języku angielskim i w polskim i w kilku innych. Wprawdzie często są to informacje wzajemnie sprzeczne, ale porównanie powinno pozwolić przynajmniej na uniknięcie takich absurdalnych wypowiedzi, jaka wystąpiła w tym artykule. Tymczasem czytając ten fragment odniosłem wrażenie, że już to gdzieś czytałem, tak jakby to było przepisane żywcem ze strony internetowej, którą kiedyś odwiedziłem, a gdzie akurat informacje były wyjątkowo przekłamane. Być może nawet zetknąłem się z takim tekstem w którymś z chińskich źródeł. Spotyka się czasem takie, gdzie w szerszej perspektywie publikacji na ten sam temat, można tylko stwierdzić, że ktoś musiał być totalnie źle poinformowany. Dlatego uderzyło mnie, że fragment poświęcony yiquan został oparty na akurat bardzo złym źródle/źródłach.
Sama znajomość chińskiego nie jest argumentem rostrzygającym w dyskusji.
Nie jest, zgadzam się.
Mamy przykłady wybitnych znawców tematu( np: p.Henryk Socha który jest autorytetem w dziedzinie miecza japońskiego i autorem wielu publikacji choć nie zna japońskiego) korzystających w swojej pracy badawczej z pomocy zawodowych tłumaczy.
Nie potrafię ocenić autorytetu pana Sochy, ponieważ nie znam się zupełnie na temacie, którym on się zajmuje. Ale potrafię zrozumieć, że współpraca ludzi o różnych specjalizacjach może przynieść interesujące efekty. Nie znam natomiast przykladu ludzi zajmujących się w Polsce badaniami nad chińskimi sztukami walki, którzy nie znają chińskiego, a współpracują z tłumaczami. Ponadto z doświadczenia wiem, że specyfika wielu chińskich materiałów źródłowych dotyczących sztuk walkik jest taka, że ogólna znajomość języka (nawet pewna znajomość tzw. klasycznego jezyka chińskiego), bez głębszej znajomości określonego zagadnienia, w tym od strony praktycznej, bardzo utrudnia pracę tłumacza w tym zakresie. Być może współpraca tłumacza i historyka, teoretyka, czy praktyka chińskich sztuk walki może przynieść korzyści. Ale szczerze mówiąc mam duże wątpliwości, czy będzie tak skuteczna jak wtedy, gdy jest to jedna osoba.
Napisano Ponad rok temu
Badania własne i korzystanie z różnych być może lepszych źródeł to podstawa do ciekawej polemiki ale nie inwektyw.
Zgadzam się i bez bicia przyznaję się do winy. Celowo przesadziłem nieco - dla urozmaicenia życiaTym bardziej że historia pan stylu nie była głównym tematem krytykowanego artykułu.
Wybaczamy, a bić nie mieliśmy nawet zamiaru. Dzięki naszej dyskusji paru młodych ludzi przynajmniej dowie sie coś nie coś o historii stylów wewnętrznych.
A zatem kontynuujemy polemikę:
W ramach odpowiedzi na nasze informacje, usiłuje pan zagadać czytelników w gruncie rzeczy potwierdzając nasze informacje.
1. Nazwa Yi quan była pierwotna do Ta cheng quan. Pan to neguje, a potem jednocześnie potwierdza. My jedynie uważamy za skryptami i opracowaniami Pekińskiego Instytutu Badawczego Wu Shu, że jest ona właściwa już dla ostatecznego dzieła Kuo Yun Shen pan, że dla Wang Xiangzhai. Dlatego przywołaliśmy okres panowania Guangxu. Jego koniec to 1908 rok, śmierć mistrza Kuo, to przyjmijmy za panem, 1901 rok.
Czyli kto ma rację?
Podważa pan dokonania w tym zakresie mistrza Kuo twiedząc, że Wang był młodzieńcem, kiedy stracił nauczyciela, więc nie mógł posiąść od niego istotnej wiedzy. Jesteśmy skłonni przyznać panu rację.... ale jako to się ma do cytatu z pańskiego art. "System ten został stworzony przez mistrza Wang Xiangzhai (1886-1963), który uczył się xingyiquan od słynnego mistrza Guo Yunshen. Prawdopodobnie jako jedyny z uczniów Guo, Wang Xiangzhai poznał wszystkie tajniki utrzymywanych dawniej w ścisłej tajemnicy ćwiczeń zhan zhuang. "
No więc jako jest, był niedouczony czy też poznał techniki utrzymywane w ścisłej tajemnicy ...?
Wreszcie skoro jak sam pan pisze w swojej odpowiedzi pierwotna nazwa, którą stosował Wang była Yi quan, to jak to się ma do stwierdzenia, że był to najlepszy uczeń dopuszczony do największych sekretów swego nauczyciela i co, po jego śmierci przez szacunek dla niego zmienił nazwę szkoły?
2. Podważa pan takie źródło, jak opracowania Pekińskiego Instytutu Badawczego Wu Shu i jego długoletniego dyrektora Wu Bin, a bez działalności którego w latach 80 - tych XX wieku tradycyjne kung fu (pozostaniemy przy tej nazwie tak jak i innych spopularyzowanych na świecie chyba, że pan również zamiast Pekin będzie pisał Beijing) nie otrzymało by swojej szansy z której i pan skorzystał.Otóż Wu Bin jest powszechnie znany z propagowania Shaolin chang quan, ale wiemy to ze spotkań z nim naszych autorów i wymiany poglądów na temat systemów tzw. grupy wewnętrznej neijia, że posiada na ten temat nie tylko olbrzymią wiedze teoretyczną, ale i praktyczną.
3. Kolejny lekceważony przez pana autor to Francuz Charles Georges. Tyle, że dzięki niemu Xing Yi quan zosytało rozpropagowane w Europie, a on sam wydaje na tem temat książki i pisze teoretyczne art. Coś nam się wydaje po lekturze odpowiedzi, że i pan korzystał najpierw z jego wiedzy.
Ale po pobycie w ChRL jest Pan najmądrzejszy.Ładnie to tak?
Otórz ten okropny Francuz propaguje metodę pochodzącą od mistrza Wang Xuanjie. Jemu pan też nie darował, w swoim art. pisząc:
" Poza wersją Yao Zongxuna, znaną już w wielu częściach Chin, równie rozpowszechniony jest dachengquan Wang Xuanjie (mimo, że wbrew temu co początkowo twierdził, nie jest on spadkobiercą, ani nawet bezpośrednim uczniem Wang Xiangzhai'a, nie można mu odmówić wiedzy i praktycznych umiejętności)."
Wychodzi na to, że mimo iż ma wiedzę i umiejętności to jednak jest kiepski. Ano niech tak będzie. Mamy zdecydowanie inny stosunek do mistrza Wang. W naszej opinii był on wybitnym przedstawicielem tej szkoły w drugiej połowie XX wieku. No, ale to nasze zdanie i pozostańmy przy swoim. Otórz jak na potrzeby informacji zamieszczonej w Budojo, że taki styl w ogóle istnieje, okropny Francuz był dla nas wystarczająco wiarygodny.
4. Kolejna sprawa to uczenie Japończyków podczas II wojny światowej, co dla nas jest kolaboracją. Najpierw zaklina się pan że to nie prawda, a potem pisze pan, że to jednak prawda. To takie polskie jestem za, a nawet przeciw. Jest pan drugi w kolejce.
Nie wnikamy, ile nauczył się sensei Sawai. Fak jest faktem uczył się. W swojej książce przedstawia się nieco inaczej, no ale to kolejny "okropny" co nie przeszkadza mu kontunować współpracy obu odłamów szkoły i robić sobie wdzięczne fotki. Czy obok Chińczyków wszyscy stojący są okropni czy tylko Japończycy?
Jeden znany Japończyk to dużo czy mało? Postawmy pytanie inaczej, a (nie ujmując nic mistrzowi Wang Xianzhai, iluż to on miał uczniów przez całe życie, zbierze się ze dwudziestu?
5. Czytając zakończenie pańskiej wypowiedzi docieramy wreszcie do sedna. Przygotowuje pan książkę na ten temat i chętnie damy Panu okazję by ją zareklamować jako jedyne słuszne źródło wiedzy o Yi quan. Jak się tylko ukaże to Budojo ją z przyjemnością rozpropaguje i pisząc w przyszłości o Yi quan będziemy cytować tylko to wspaniałe i kompletne źródło. Ale błagamy niech ją pan wyda. Bo za chwilę ktoś to zrobi za pana, i co wtedy?Kolejna polemika? :roll: :roll: :roll:
Mamy też nadzieję że ta dyskusja ożywi trochę to zdychające forum.
Budojo to nie chała tylko poważne i solidne czasopismo, jesteśmy otwarci na nowe źródła informacji i mądrą krytykę. Czego najlepszym dowodem jest poziom naszej polemiki. Ile osób w Polsce rozumie to, co do czego sie spieramy???
Tak na marginesie psi wypierdek to bardzo wyraziste określenie można wiedzieć gwoli prawdy historycznej w stosunku do kogo użył go Wang?
Napisano Ponad rok temu
A już miałem nadzieję :-)
[quote]Dzięki naszej dyskusji paru młodych ludzi przynajmniej dowie sie coś nie coś o historii stylów wewnętrznych.
A zatem kontynuujemy polemikę:
W ramach odpowiedzi na nasze informacje, usiłuje pan zagadać czytelników w gruncie rzeczy potwierdzając nasze informacje.
1. Nazwa Yi quan była pierwotna do Ta cheng quan. Pan to neguje, a potem jednocześnie potwierdza. [/quote]
Nie, ja tego nie zanegowałem, podtrzymuję cały czas, że nazwa yiquan była wcześniejsza, a dachengquan późniejsza. Dlatego zwróciłem uwagę na niewłaściwe sformułowanie w artykule, gdzie jest mowa, że system yiquan był wcześniej, czy może nawet pierwotnie (nie mam artykułu przed sobą, więc nie mam pewności co do użytego sformułowania) nazywany dachengquan. Jeśłi sformułowanie brzmi 'pierwotnie', to jest ono w oczywisty sposób błędne. Jeśli nawet brzmi 'wcześniej', to w umyśłe czytelnika nie znającego zagadnienia tak czy inaczej tworzy się wyobrażenie, że najpierw był dachengquan, a dopiero potem powstała nazwa yiquan, co będzie wnioskiem błędnym.
[quote] My jedynie uważamy za skryptami i opracowaniami Pekińskiego Instytutu Badawczego Wu Shu, że jest ona właściwa już dla ostatecznego dzieła Kuo Yun Shen pan, że dla Wang Xiangzhai. Dlatego przywołaliśmy okres panowania Guangxu. Jego koniec to 1908 rok, śmierć mistrza Kuo, to przyjmijmy za panem, 1901 rok.Czyli kto ma rację? [/quote]
W sumie ciekawe, czy skrypty Wushu Yanjiuyuan nie zostały zaktualizowane od lat 80.? Ponieważ w świetle większej liczby materiałów, w tym firmowanych przez Chiński Związek Wushu, a nawet osobiście przez jego przewodniczącego Li Jie, taka informacja jest czymś dość nietypowym. Nie spotyka jej się niemal nigdzie. Ani w pracach dotyczących yiquan, ani xingyiquan, ani szerzej wushu. Wprawdzie mam niejasnie wrażenie, że w którymś z chińskich źródeł z takim stwierdzeniem się spotkałem, jednak na tle całości (wielu poważnych źródeł), wygląda to raczej na drobny szum informacyjny, niż na istotną informację.
[quote]Podważa pan dokonania w tym zakresie mistrza Kuo twiedząc, że Wang był młodzieńcem, kiedy stracił nauczyciela, więc nie mógł posiąść od niego istotnej wiedzy. Jesteśmy skłonni przyznać panu rację.... ale jako to się ma do cytatu z pańskiego art. "System ten został stworzony przez mistrza Wang Xiangzhai (1886-1963), który uczył się xingyiquan od słynnego mistrza Guo Yunshen. Prawdopodobnie jako jedyny z uczniów Guo, Wang Xiangzhai poznał wszystkie tajniki utrzymywanych dawniej w ścisłej tajemnicy ćwiczeń zhan zhuang. "
No więc jako jest, był niedouczony czy też poznał techniki utrzymywane w ścisłej tajemnicy ...? [/quote]
Odniosłem się do sformułowania w którym była mowa jednocześnie o Wang Xiangzhai'u i powstaniu yiquan w epoce Guangxu. Zwróciłem uwagę, że trudno uwierzyć, że system mógł być stworzony przez nastolatka. A taki wniosek można wysnuć czytając artykuł (i porównując datę urodzenia Wang Xiangzhai'a z końcem epoki Guangxu). To, jeśli mówimy o sformułowaniach, które znalazly się w artykule. To o czym tutaj mówię nie ma związku z tym czy był, czy nie był niedouczony. To jest bardziej złożona kwestia. Nawet w środowisku yiquan mówi się, że poznał (podobno) rzeczy, których nie poznali inni uczniowie Guo, a jednocześnie o tym, że innych rzeczy, których nauczał Guo, Wang uczył się dopiero u jego innych uczniów.
Natomiast jeśli chodzi o cytat z mojego tekstu, to proszę zwrócić uwagę, że użyłem tam słowa 'prawdopodobnie', co wcale nie oznacza, że jestem tego pewien :-) Wynika to z kilku powodów.
- na przykład stąd, że zetknąłem się z podobnie rozwiniętymi ćwiczeniami zhan zhuang w artykule w jednym z chińskich pism o wushu na dotyczącym xingyiquan z przekazu Shang Yunxianga, a wiem, że i w innych przekazach też spotyka się więcej ćwiczeń zhan zhuang niż tylko santi shi. Może więc więcej osób poznało te ćwiczenia wcześniej, a może jednak zostały one przez nich zapożyczone od Wang Xiangzhai'a. Podobno Shang Yunxiang i Wang Xiangzhai byli przyjaciółmi, więc byłoby to w tym wypadku możliwe. Ponieważ jednak nie mam pewności jak było, użyłem słowa prawdopodobnie.
- także stąd, że nie mam pewności, czy Wang Xiangzhai w ogóle nauczył się tych ćwiczeń od Guo Yunshena, czy może sam je stworzył. Zwykle twierdzi się, że uczył się ich u Guo. Są co do tego wątpliwości i nie ma dowodów. To też sprawiło, że użyłem słowa prawdopodobnie.
Nie podważam dokonań Guo, tylko stwierdzam, że niezależnie od tego jakie one były nie rozwinęła się szkoła o nazwie yiquan, ani "naturalne" podejście w zasadzie poza nurtem rozwiniętym przez Wang Xiangzhai'a. Nawet stwierdzenia o "naturalnym" podejściu Guo Yunshena też pochodzą od przedstawicieli nurtu Wang Xiangzhai'a, a nie z linii innych uczniów Guo. A nawet sam Wang nie używał początkowo nazwy yiquan, ani nie postulował "naturalnego" podejścia, aż do połowy lat 20.
[quote]Wreszcie skoro jak sam pan pisze w swojej odpowiedzi pierwotna nazwa, którą stosował Wang była Yi quan, to jak to się ma do stwierdzenia, że był to najlepszy uczeń dopuszczony do największych sekretów swego nauczyciela i co, po jego śmierci przez szacunek dla niego zmienił nazwę szkoły? [/quote]
Nie napisalem nigdzie, że najlepszy. Był młodym chłopcem, gdy Guo był już bardzo stary. Podobno (czy prawdopodobnie) Guo nauczył go ćwiczeń, których nie uczył innych. Na pewno nie nauczyl go z kolei niektórych rzeczy, których innych uczył. I trudno do końca ocenić dlaczego tak było. Interpretacje są różne.
[quote]2. Podważa pan takie źródło, jak opracowania Pekińskiego Instytutu Badawczego Wu Shu i jego długoletniego dyrektora Wu Bin, a bez działalności którego w latach 80 - tych XX wieku tradycyjne kung fu (pozostaniemy przy tej nazwie tak jak i innych spopularyzowanych na świecie chyba, że pan również zamiast Pekin będzie pisał Beijing) nie otrzymało by swojej szansy z której i pan skorzystał.Otóż Wu Bin jest powszechnie znany z propagowania Shaolin chang quan, ale wiemy to ze spotkań z nim naszych autorów i wymiany poglądów na temat systemów tzw. grupy wewnętrznej neijia, że posiada na ten temat nie tylko olbrzymią wiedze teoretyczną, ale i praktyczną. [/quote]
Już wyżej napisałem, że w sumie ciekawe, czy skrypty instytutu pozostały niezmienione od lat 80. Przypuszczam, że w tym zakresie chyba zostały, bo w przeciwnym razie byłyby w niezgodzie z większością innych materiałów firmowanych przez Chiński Związek Wushu. Lata 80. to początek bardziej dynamicznego rozwoju wushu i badań na ten temat. Pod wieloma względami to były początki. Wiele czasu upłynęło, badania posunęły się znacznie dalej.
[quote]3. Kolejny lekceważony przez pana autor to Francuz Charles Georges. Tyle, że dzięki niemu Xing Yi quan zosytało rozpropagowane w Europie, a on sam wydaje na tem temat książki i pisze teoretyczne art. Coś nam się wydaje po lekturze odpowiedzi, że i pan korzystał najpierw z jego wiedzy. [/quote]
A z czego miałem korzystać w tak odległych czasach? Ale świat idzie do przodu.
[quote]Ale po pobycie w ChRL jest Pan najmądrzejszy.Ładnie to tak? [/quote]
Nie najmądrzejszy, ale mądrzejszy (niż wcześniej). Oczywiście nikt nie jest doskonały. Wiedza nigdy nie jest doskonała. Ale to nie powód, żeby się nie rozwijać.
[quote]Otórz ten okropny Francuz propaguje metodę pochodzącą od mistrza Wang Xuanjie.[/quote]
Niezupełnie. O Wang Xuanjie wspomniałem nie ze wzgłędu na tego Francuza, a na sformułowania (zwłaszcza dotyczące "syntetyczności"), które zwykle spotyka się u zwolenników Wang Xuanjie i tych, którzy wiedzę o yiquan/dachengquan opierają na pracach jego i jego uczniów..
[quote] Jemu pan też nie darował, w swoim art. pisząc:
" Poza wersją Yao Zongxuna, znaną już w wielu częściach Chin, równie rozpowszechniony jest dachengquan Wang Xuanjie (mimo, że wbrew temu co początkowo twierdził, nie jest on spadkobiercą, ani nawet bezpośrednim uczniem Wang Xiangzhai'a, nie można mu odmówić wiedzy i praktycznych umiejętności)." Wychodzi na to, że mimo iż ma wiedzę i umiejętności to jednak jest kiepski.[/quote]
Owszem, uważam, że mial (niestety zmarł kilka lat temu) wiedzę i umiejętności. Nikt w środowisku yiquan temu nie zaprzecza. Ale to jest jedna kwestia. Inna polega na tym, że był notorycznym klamcą (jak już pisalem istnieje oświadczenie na ten temat, z 1992 roku, podpisane przez większość żyjących wówczas jeszcze uczniów Wang Xiangzhai'a). To wcale nie odbiera mu umiejętności i wiedzy. Natomiast odbiera wiarygodność jego stwierdzeniom istotnym dla badań nad historią yiquan.
[quote] Ano niech tak będzie. Mamy zdecydowanie inny stosunek do mistrza Wang. W naszej opinii był on wybitnym przedstawicielem tej szkoły w drugiej połowie XX wieku.[/quote]
Też tak uważam. I mało kto uważa inaczej. Nawet jego najwięksi oponenci stawiają tylko jeden zarzut, który brzmi: "za dużo nakłamał".
No być może analogia do Leung Tinga nie jest stuprocentowa. Ale nie o tym mówimy.
[quote]4. Kolejna sprawa to uczenie Japończyków podczas II wojny światowej, co dla nas jest kolaboracją. Najpierw zaklina się pan że to nie prawda, a potem pisze pan, że to jednak prawda. To takie polskie jestem za, a nawet przeciw.[/quote]
W sumie naprawdę cud, jak kolaborant przeżył tyle lat w ChRL.
[quote]Jeden znany Japończyk to dużo czy mało?[/quote]
Mówiłem, że trzeba było Wanga rozstrzelać, nie pytając o szczegóły.
[quote]Postawmy pytanie inaczej, a (nie ujmując nic mistrzowi Wang Xianzhai, iluż to on miał uczniów przez całe życie, zbierze się ze dwudziestu?[/quote]
Znacznie więcej. Jestem nawet w stanie nawet podać około 100 nazwisk, a mam wrażenie, że mial więcej uczniów, niż ci do których nazwisk potrafię dotrzeć.
[quote]5. Czytając zakończenie pańskiej wypowiedzi docieramy wreszcie do sedna. Przygotowuje pan książkę na ten temat i chętnie damy Panu okazję by ją zareklamować jako jedyne słuszne źródło wiedzy o Yi quan.[/quote]
Jestem dość pewien, że w momencie, gdy się ukaże, będzie to najbardziej wiarygodne źródło informacji na ten temat poza Chinami. To nie znaczy jedyne słuszne. To znaczy, że moim zdaniem w tym momencie będzie wartościowe. Że będzie stanowiło lepszy punkt wyjścia dla dalszych badań i dyskusji niż to co opublikowano jak dotąd.
[quote] Jak się tylko ukaże to Budojo ją z przyjemnością rozpropaguje i pisząc w przyszłości o Yi quan będziemy cytować tylko to wspaniałe i kompletne źródło. [/quote]
Może lepiej bez przesady :-)
[quote]Ale błagamy niech ją pan wyda. Bo za chwilę ktoś to zrobi za pana, i co wtedy?Kolejna polemika?[/quote]
Najwyżej pochwalę, jeśli będzie dobra. Albo zbluzgam, jeśli nie :-)
[quote]Budojo to nie chała tylko poważne i solidne czasopismo[/quote]
Ale mocny tytuł dla tematu, no nie? A tak naprawdę o ile pamiętam, to wysyłałem ten post w pewnym pośpiechu i być może nie do końca przemyślałem tytuł :-) Tak w ogóle, to wszystko bylo inaczej :-) Post (treść identyczna jak tutaj) umieściłem w jednym z tematów w dziale Aikido. Już nawet nie pamietam czego dotyczył temat. Natomiast ktoś w ramach dygresji zapytał o następny numer budojo. A ja byłem akurat tuż po przejrzeniu tego numeru w Empiku, i tak dość luźno podzieliłem się wrażeniem :-) Moderator od aikido widząc post dotyczący kung-fu (a nie dostrzegając związku z jedną z wypowiedzi tamże), wyrzucił go ze swojego działu. A ja od razu przerzuciłem go tutaj, wymyślając naprędce tytuł. I tak zapoczątkowana została ta dyskusja :-)
[quote], jesteśmy otwarci na nowe źródła informacji i mądrą krytykę. Czego najlepszym dowodem jest poziom naszej polemiki. Ile osób w Polsce rozumie to, co do czego sie spieramy??? [/quote]
Chciałbym, żeby więcej.
[quote]Tak na marginesie psi wypierdek to bardzo wyraziste określenie można wiedzieć gwoli prawdy historycznej w stosunku do kogo użył go Wang?[/quote]
Z tego co mi przekazano, było to określenie używane w stosunku do osób, które z punktu widzenia Wanga nie posiadały kompletnie żadnych umiejętności , a jednocześnie miały o sobie bardzo wysokie mniemanie. Czyli takich, które kojarzą mi się np. z postaciami chou w operze pekińskiej :-)
Napisano Ponad rok temu
to forum nie zdychaMamy też nadzieję że ta dyskusja ożywi trochę to zdychające forum.
NieprawdaBudojo to nie chała tylko poważne i solidne czasopismo,
Nieprawdajesteśmy otwarci na nowe źródła informacji i mądrą krytykę.
Czego najlepszym dowodem jest poziom naszej polemiki.
To nie polemika, tylko korekta online czasopisma , ktore nie ma pojęcia o czym pisze.
Tu się niemal wzruszylem.. wszyscy dookola to idioci.. ale za innych nie odpowiadam, wiec powtórze za przedmówca.. chcialbym by bylo więcej.Ile osób w Polsce rozumie to, co do czego sie spieramy???
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Ja tez droge redakcjo mialem okazje przegladac w empiku bodajze ostatni wasz numer a konkretnie artykul o starsie Pana Guji w MS w ju-jitsu. Rowniez ta relacja jest niewiele warta pod wzgledem merytorycznym. Szczegolnie chodzi mi o pomieszanie przez Was 2 roznych styli ju-jitsu i bjj. Piszecie w artykule o ogromnej popularnoesci jj w Brazylii, o ogromnej ilosci fanow tego stylu, o tym jak szalenie trudno w takim kraju jak Brazylia wygrac te zawody, o tym ze rodzine Gracie zna kazdy brazylijczyk. Tyle ze Gracie to bjj a nie jj. Tak samo w Brazylii popularne jest bjj a nie jj, bo w tym pierwszym raczej Pan Guja nie mialby zadnych szans.
To tyle, zwracajcie uwage co piszecie
Pozdrawiam
Wspomniana relacja nie jest materiałem redakcyjnym, nie cenzurujemy osób piszących dla nas relacje z mistrzostw, nawet jeśli zawierają uproszczenia.
Nasz tekst redakcyjny o BJJ był zamieszczony w Nr.2/2004 Budojo pt. "Ju jutsu w Brazylii przechowane". Jeżeli do tego tekstu są jakieś uwagi to chętnie ich wysłuchamy. Tam też znajduje sie rozmowa z Royce'em Gracie.Zapraszamy do lektury i polemiki.
Napisano Ponad rok temu
A kim ty jestes by kwestionowc poziom mojej wiedzy? Nie rozsmieszaj mnie facet.. dałes ciala na forum aikido popisujac sie watpliwa wiedza i politykierstwem. jak masz do mnie jakies prywatne uwagi to od tego sa PM. Moze przeczytaj text powyzej.. dla ulatwienia jest po chinsku.. no ale do tego trzeba troche wiedzy...
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
DJ Buhh
- Ponad rok temu
-
film
- Ponad rok temu
-
Taxi3- Abidi
- Ponad rok temu
-
Nocna Straż
- Ponad rok temu
-
Kolejne DVD "Naj"
- Ponad rok temu
-
Aikido w MTV...
- Ponad rok temu
-
Prosba.....
- Ponad rok temu
-
3D MartialArtS
- Ponad rok temu
-
Osada?
- Ponad rok temu
-
Tekken 5
- Ponad rok temu