Wymienię parę argumentów przeciwnych zorganizowaniu zawodów i spróbuję je obalić.
#1 Capoeira to nie sztuka walki, ma jedynie jej elementy.
Zgadzam się, ale wcale zawody nie zrobiłyby sztuki walki z capoeiry, bo po pierwsze byłyby bezkontaktowe. Po drugie nie wprowadzonoby żadnych nowych technik tylko używane byłyby istniejące obecnie. Ocenianie zawodów nie wymaga wprowadzania jakichś sztywnych ograniczeń, głównie chodzi o takie oszukanie/ogranie partnera by móc zaznaczyć trafienie i samemu nie dać się "złapać". Takie zawody jakby się odbyły raz na pół roku to byłoby dużo, więc nie może to jakoś znacznie wpłynąć na capoeirę.
#2 Zawody mogą rodzić negatywne i niezdrowe klimaty, niezdrową konkurencję.
Mogą, nie przeczę, ale to zależy od uczestników i ich podejścia. Mogą również rodzić pozytywną konkurencję

. Jestem przeciwny nastawianiu się pesymistycznemu od początku "to się nie uda, to się nie może udać". Jeśli ludzie podejdą do tego z dużą dozą luzu to niepowinno mieć to negatywnych skutków, a same pozytywne efekty.
#3 Niby tak, ale każde zawody mają za zadanie wyłonić zwycięzcę. Dochodziłoby do bójek i niezdrowej rywalizacji.
Teoretycznie tak, ale ja byłbym za tym by się po prostu sprawdzić. Porównać umiejętności, nauczyć się czegoś. A wiadomo, że przy grze lajtowej mniej się uczy niż przy grze, gdzie trzeba używać głowy i stosować malicię. Wyższy poziom sprawia, że zdobywa się większe doświadczenie. I tak poziom grup w Polsce jest wyrównany i można uogólnić, że w grupach z większym stażem jest wyższy poziom. Dlatego wielkich różnic w umiejętnościach nie ma, chyba że spotkałaby się grupa 5 lat istniejąca z grupą z historią sięgającą roku. Zwycięstwo w tym przypadku nie jest najważniejsze, choć napewno znajdą się osoby, które będą chciałby głównie wygrać lub pokonać rywali niż bawić się i uczyć. Dla takich osób nie widzę miejsca w zawodachy, chyba że na widowni.
#4 Całe piękno capoeira wynika z tego że każdy jest inny ,każdy gra inaczej,jeden jest spokojny ,drugi agresywny,lubiący walke inny tego unika organizacja zawodów mogłaby to zatrzeć.
Takie zawody (choć może lepiej nazywać to spotkaniem

lub jakoś inaczej by nie budzić negatywnych odczuć, bo to nie byłyby zawody takie jak w dyscyplinach sportowych) byłyby całkowicie dobrowolne przecież. Kto nie chce nie musi na to patrzeć nawet. A jeśli znajdą się chętni, to czemu nie spróbować.

Wydaje mi się więc, że różnice w grze i stylu, tak charakterystyczne dla różnych ludzi i wogóle capoeiry, nie uległyby "zatarciu".
#5 Wymiana ciosów.
Nie byłoby czegoś takiego. Za wyprowadzenie ciosu i jego umyślne trafienie byłaby dyskwalifikacja. Jeśli uczestnicy podeszliby to "zawodów" tak jak powinni i utrzymaliby nerwy na wodzy (w końcu po co się denerwować, to tylko roda tylko, że trochę inna) to nie doszłoby do żadnej wymiany ciosów. Znając mądrość i odpowiedzialność trenerów, wątpię by dopuścili do takiej sytuacji (bójki).
#6 Problem w tym że każdy takie zawody by inaczej interpretował.
To jest rzeczywiście problem. Ale proponuję na początek np. zaprosić/zebrać parę grup (4 byłoby najlepiej, bo łatwo byłoby rozegrać "zawody"), które się nie pozabijają. Kto by chciałb mógłby przyjść i popatrzeć, zaproszone na widownię byłyby wszystkie grupy. Tym którym odpowiadałyby zasady i atmosfera to mogłyby wziąść udział w kolejnym spotkaniu-zawodach.
#7 Ale jak dostaniesz martelo w głowę z całej pary,to Ci to troszkę zmieni nastawienie do gry hihi.
Wtedy pewnie tak, ale chodzi o to by nie dopuścić do takich sytuacji. Jakby do tego doszło to byłaby porażka, jakby nie doszło to byłoby super.
#8 I co,kto lepiej zrobi fiflaka i salto ? Jakie byś dał kryteria oceny ?
To już jest do ustalenia, ale później. W szczegóły będziemy się wdawać jeśli będą chętni do zabawy. Myślałem ostatnio o tym i jakby oceniać same trafienia to doszłoby to tego, że tylko same ciosy by wyprowadzali gracze, a nie o to chodzi. Dlatego może lepiej byłoby zebrać kilku jak najbardziej obiektywnych sędziów, z dużym doświadczeniem (instruktorzy, trenerzy, najlepiej z innych grup). Oni by oceniali na podstawie całokształtu tego co reprezentują odpowiedni gracze. Przecież takie ocenianie jest na codzień w rodach, widzimy jak ktoś gra i nietrudno zgadnąć/zauważyć co potrafi. Każdy ma nieco inne kryteria oceny (jednemu imponują akrobacje, innemu płynność, jeszcze innemu wysokie i szybkie kopnięcia), ale przy np. 8 sędziach ocena byłaby obiektywna i nieskalana stronniczością.
#9 Byłby straszny bałagan, chaos.
Za pierwszym razem pewnie tak, choć przy kilku grupach nie byłoby wielkiego problemu. Impreza mogłaby potrwać jeden dzień łącznie z dodatkami typu: jakieś pokazy, trening, imprezka późnym popołudniem zakrapiana suto trunkami produkcji krajowej

.
#10 Wiesz temat może i warty dyskusji,ale mi się ogólnie nie podoba.
Każdy ma prawo do własnego zdania

. Mimo wszystko myślę, że warto.
#11 To formalizowanie i usportawianie capoeira. [Ja] No byłoby, krew i połamane kości.
Tego trzebaby uniknąć, a sposobu opisałem wyżej.
#12 Już widzę niektóre osoby jak grają lajtowo.
Każda grupa musiałaby zadeklarować dobre zamiary (nie mówię tu bynajmniej o jakichś pismach z szeregiem pieczątek i podpisów

) i znajomość zasad oraz celu "zawodów - spotkania".
#13 Cienka jest granica pomiędzy zaznaczeniem podcięcia ,a podcięciem.
Ja wiem czy cieńka? Jak się osoba realnie przewróci to chyba wiadomo, że było podcięcie, a nie zaznaczenie.
#14 Lepiej zrobić Wielką Wspólną Rodę.
Hehehe, ale to w sumie coś bardzo podobnego. Na wspólnej Rodzie, gdzie byłoby kilka grup i tak doszłoby do starć, oceniania innych, porównywania, pokazywania jaki ma się stosunek do innych graczy grup (czasami niestety niezdrowy stosunek). I tu wręcz może przeciwnie niż ktoś może sądzić, takie "zawody" z zasadami byłyby bezpieczniejsze i bardziej cywilizowanie niż Roda. Z tego co słyszałem, to na "Pierwszej Otwartej Lekcji Capoeiry" jaka nie dawno odbyła się w Poznaniu, wcale nie było atmosfery przyjaźni, a wręcz "polała się krew". Myślę, że mój argument jest tu bardzo silny.
#15 Czasem ludzie sie nie kontroluja. Co innego zabawa we własnym gronie, a co innego walka z przeciwnikiem na zawodach.
To prawda, że się nie kontrolują, ale z tego co próbowałem udowodnić w poprzednim punkcie to "zawody" mogłyby być bezpieczniejsze niż np. Roda. Nie nazywałbym tego walki z przeciwnikiem, raczej gra z partnerem. W grupie też nie mówimy o przeciwnikach tylko o: partnerze, drugim graczu. Najwyżej można mówić o rywalu. Ja nie chcę doprowadzać do żadnej walki, nic z tych rzeczy.
Czekam na głosy realnej krytyki i oceny, bo chcę udowodnić, że to nie jest całkiem dobry pomysł, jeśli wszystko poszłoby na "zawodach" w przyjaznej atmosferze.