Napisano Ponad rok temu
Re: Wyzwanie Gracieh
Sam trenuje i lubie boks, ale nie o to chodzi, bo w koncu nie mam watpliwosci ze w turnieju wg regul niebokserskich Tyson mialby mala szanse - jak nie trafi pierwszych 2-3 ciosow to wlasciwie koniec walki.
W artykule podeslanym przez Fiodora jest pare nietrafionych argumentow
- przede wszystkim ogolne wrazenie jakie mozna odniesc jest takie, ze Roy Jones i Tyson tchorza przed Gracim. Co do Roy Jonesa nie wiem, bardzo mozliwe, bo ostatnio unika on powazniejszych przeciwnikow nawet w boksie, ale Tyson na pewno nie boi sie ewentualnie oberwac po pysku.
Tylko pytanie: po jaka cholere, co on bedzie mial z tego?
Jak wygra, to szaremu czlowiek (czyli ten co oglada TV, placi pay per view, itp.) - pomysli ze Tyson znowu odstawia szopke jak z WWF i ze pobil jakiegos malo znanego gostka (bo jesli chodzi o popularnosc to Tyson bije na glowe cala rodzine G.)
Jesli przegra (co jest oczywiscie bardziej prawdopodobne) to jeszcze gorzej - wyjdzie na to, ze jakis malo znany gostek pokonal Tysona. Czyli: nic do zyskania, za to duzo do stracenia.
A co do 1mln $ to rowniez nie jest atrakcja (nawet z bonusem za czas), w koncu za walki bokserskie Tyson kasuje duzo wiecej. Nawet Golota dostal 5mln$.
Jesli chodzi o argument ze Tyson walczyl w WWF wiec moze powalczyc rowniez z Gracim, to rowniez jest nietrafiony. Tyson walczyl w WWF z koniecznosci - jak mu cofneli licencje za obgryzanie uszu i nie mial jak inaczej zarabiac kasy, pewnie jakby go bardziej przycisnelo to w koncu wyszedlby do ringu z kazdym. Ale po co ma sobie zawracac tym glowe w normalnej sytuacji, a zwlaszcza teraz w perspektywie walki z Lewisem?