Żaden kurs nie nauczy opanowania grupy nadpobudliwych dzieciaków. Czego można się nauczyć w ciagu kilku godzin zajęć teoretycznych? Tylko praktyka. Kursy nie weryfikują ani predyspozycji do bycia instruktorem ani posiadanych umiejętności. Gdyby tak było, to papiery instruktorskie dostawałoby 10% uczestników kursów. A z tego co wiem, dostają wszyscy. To tylko maszynka do robienia pieniędzy. Dowodem na to jest obowiązek zaliczania takich kursów przez ludzi z dyplomami AWF - to przecież paranoja.Widzisz, śmiejesz się z tego, a ja uważam, że na kursie instruktorskim (bo o nim tutaj mowa) powinny być zajęcia, na których powiedzą ci chociażby, jak ogarnąć grupę nadpobudliwych dzieciaków na macie i jak radzić sobie w sytuacji, jaką opisał powyżej kolega Kurm.
Doświadczony rodzić jest w stanie 100 razy lepiej radzić sobie z dziecmi niz pani psycholog po pedagogice.
A kto to jest doświadczony rodzic? Czy ten co ma piatkę dzieci? Nie przesadzajmy ze znajomością swoich własnych dzieci przez rodziców. Wielu rodziców zachowuje się dokładnie tak samo jak wielu nauczycieli w szkole (są również bardzo dobrzy nauczyciele) tylko tłumacza się tym, że im wolno z własnymi dziećmi zrobić wszystko.
Do bycia dobrym instruktorem czy też nauczycielem trzeba mieć powołanie, do bycia dobrym rodzicem coś na kształt. Aby zostać instruktorem, trzeba ukończyć kurs (czytaj zaplacić), aby zostać rodzicem... każdy wie, co trzeba zrobić. Tylko co dalej?
Zrobił się OT.